POPRZEDNIA STRONA

Antypolonizm dla młodzieży

NASZ DZIENNIK - z dnia 6 lipca 2001 

dr  ANDRZEJ  LESZEK  SZCZEŚNIAK

Na rynku księgarskim pojawiła się książka dotycząca problemu żydowskiego: Andrzej Żbikowski: "Żydzi. Antysemityzm. Holokaust" (Wydawnictwo Dolnośląskie 2001), którą uznać należy za nową zmarnowaną okazję. Jest to właściwie historia Żydów w Polsce, od początków państwa polskiego aż do dziś, ale zawarta w dwóch słowach tytułu: antysemityzm i holokaust. Nasuwa się od razu pytanie, czy blisko tysiącletnie współżycie Żydów z Polakami można ograniczyć do takich dwóch problemów? Czy w naszej wspólnej historii nie było innych, ciekawych i pozytywnych zjawisk? Czy na tak ukierunkowanych treściach można budować atmosferę przyjaźni między Polakami i Żydami? I wreszcie, komu to ma służyć?

Odpowiedź na to ostanie pytanie jest niestety dość prosta, jeżeli przeanalizuje się treść całej książki, a szczególnie jej przesłanie polityczne. Okazuje się wówczas, że tytuł jest celowy jak motto. Ma on od razu nastawić czytelnika na przyjęcie myślowego schematu: dzieje Żydów to nieustanna tragedia narodu prześladowanego przez wrogie otoczenie, w tym przypadku przede wszystkim polskie; obwinienie Polaków o współudział w zagładzie i wytworzenie w nich poczucia winy, ukorzenia się i... zapłacenia kolejnego haraczu, tym razem "tylko" 60 miliardów dolarów. Tyle bowiem pieniędzy życzą sobie na tym etapie międzynarodowe hieny shoah-biznesu. Handel cierpieniami ludzkimi okazuje się nader intratnym procederem.
A szkoda, bo zmarnowano kolejną okazję do wzajemnego zrozumienia między Żydami i Polakami. Autor bowiem posiada wielki talent do konstruowania syntez historycznych i potrafił w krótkich rozdziałach (1-2 stron) zawrzeć więcej rzeczowego materiału, niż możemy odnaleźć w niektórych podręcznikach licealnych. Próbuje również wyjaśniać genezę zjawisk, co w tego rodzaju publikacjach jest niezmierną rzadkością. Książka nadawać by się mogła dla gimnazjów, gdyby zachowano w niej odpowiednio równe zasady dla obu stron. Łagodząc opisy złego postępowania Żydów (co można uznać za słuszne na tym poziomie), zastosować tę samą zasadę w odniesieniu do działań i postaw Polaków, uznanych przez autora za niewłaściwe. Tego jednak nie uczyniono za względów politycznych. Widać to wyraźnie, po zastosowaniu przez autora pewnych argumentów i schematów myślowych, narzuconych przez "centralę" i innym autorom. Na skutek takiego podejścia cała ta propaganda przypomina łowienie ryb przy pomocy granatów. Skutki wiadome.

Antysemityzm a la Żbikowski

Uwag i postulatów do treści podręcznika jest dość dużo, ale spróbujmy ograniczyć się do najważniejszych spraw. Na wstępie walka z wiatrakami, czyli próba udowodnienia, że używane i nadużywane określenie "antysemityzm" jest zupełnie pozbawione sensu, bowiem oznaczałoby jakieś złe intencje w stosunku nie tylko do Żydów, ale także do Arabów i kilkunastu innych narodowości semickich. Przecież Semitami są także: Jaser Arafat, Saddam Husejn, Muammar Kadafi. Pojęcie "antysemityzm" jest jednym z najbardziej zakłamanych pojęć XX wieku i jest tak wieloznaczne, że traci w ogóle sens. Używa się go wówczas, gdy się chce wyjaśnić genezę Zagłady, ale także i wówczas, gdy ktoś ośmieli się skrytykować osobę pochodzenia żydowskiego za popełnienie jakiegoś niewłaściwego czynu. Używa się go w dyskusjach, gdy zabraknie argumentów merytorycznych. Pada wówczas ostateczny argument, który ma zmiażdżyć oponenta: "A pan to jesteś antysemita". W czasach stalinowskich nazwanie kogoś "antysemitą" mogło być równoznaczne ze skazaniem go na prześladowania, a często i na śmierć.

Dmowski jak Hitler

W recenzowanej książce "antysemityzm" stanowi jeden z głównych dwóch członów i jest uzasadnieniem do wytłumaczenia przyczyn Zagłady Żydów. Wymienia się przy tym dwa nazwiska "antysemitów" - Romana Dmowskiego i Adolfa Hitlera, przy czym nazwisko Dmowskiego opatrzone jest tym epitetem, Hitlera umieszczono w kontekście idei nazistowskiej.
Dmowski występuje w małym rozdziałku: "Kryzys asymilacji" (s. 18-19). Na wstępie do tego tematu znajduje się stwierdzenie: "Zarówno wśród Polaków, jak i w państwach zaborczych narastał antysemityzm, zwalczający Żydów nie tylko jako przeciwników religijnych, lecz także jako zwolenników wolnego rynku i kapitalizmu". Od razu nasuwa się pytanie, kto w latach 90. XIX wieku widział walkę Kościoła z Żydami jako przeciwnikami religijnymi? Skąd te brednie? A czy można mówić o całym narodzie, że był zwolennikiem takiej czy innej teorii ekonomicznej? Czy żydowscy ortodoksi tego okresu byli naprawdę zwolennikami wolnego rynku i kapitalizmu? A czy wśród społeczeństw europejskich nie było zwolenników kapitalizmu? A tak przy okazji pozwolimy sobie przypomnieć, że "modny" wówczas był kapitalizm monopolistyczny, a nie wolny rynek.
Należy przypomnieć autorowi, że w tym okresie część Żydów była żarliwymi wyznawcami idei marksistowskiej i wszędzie, gdzie się tylko dało brali udział w tworzeniu partii socjalistycznych (komunistycznych jeszcze nie było) i przygotowywaniu przewrotów w Europie (ten fakt został nawet podkreślony w programie "Holokaust" R. Szuchty i P. Trojańskiego).
Na stronie 18. słowo "antysemityzm" pojawiło się po raz pierwszy w tej książce i po stwierdzeniu, że on "narastał" nie ma wyjaśnienia, co to w ogóle oznacza, skąd się wziął, itp. Dopiero na następnej stronie pojawia się Roman Dmowski, a przy nim "ANTYSEMITYZM". Jest to tytuł, a pod spodem treść: "Mottem polskich nacjonalistów były słowa Romana Dmowskiego, założyciela i ideologa Narodowej Demokracji:
'Coraz trudniejsze będzie istnienie typu pośredniego, w jednej osobie Żyda i Polaka, zgłaszającego swą przynależność do społeczeństwa polskiego wraz z żądaniem, żeby to społeczeństwo uznało ogół żydowski za swoich'". Dmowski uważał, że ciężko doświadczeni przez zabory Polacy "mają wszelkie prawo do egoizmu narodowego". Takie jest tu wyjaśnienie słowa "antysemityzm".
Można by machnąć ręką na ten dość niezrozumiały tekst, gdyby nie fakt, że po raz drugi "antysemityzm" występuje w odniesieniu do sytuacji w Polsce w okresie międzywojennym, a po raz trzeci przy omawianiu hitleryzmu w Niemczech. O żadnym innym "antysemityzmie" europejskim nie ma mowy. Dmowski zaczął - Hitler skończył. Pierwszy gwóźdź do trumny Polaków.

Zdrajca, ale swój

Obok Dmowskiego jest portret Leopolda Kronenberga i opis jego wielkich zasług. Rzeczywiście człowiek wyjątkowo zasłużony, tylko nieco zagadkowy. Wspierał wydatnie Powstanie Styczniowe, szczególnie finansowo i umożliwił jego dłuższe trwanie. Gdy skarbnik powstania Goldman zdradził Romualda Traugutta i spowodował aresztowanie i stracenie członków Rządu Narodowego, policja carska przeprowadziła drobiazgowe dochodzenie i znała dokładnie sytuację we władzach powstańczych i wszelkie powiązania z działaczami z zewnątrz. Jakim tedy cudem, po upadku powstania car odznaczył Kronenberga najwyższym odznaczeniem rosyjskim - Orderem św. Włodzimierza?
Pewne światło rzuca na to sytuacja, jaka wytworzyła się po powstaniu. Carat skonfiskował polskiej szlachcie na Litwie i w Królestwie 4.254 majątki. Część z nich otrzymali w nagrodę "za usmirenie polskawo miatieża" oficerowie i urzędnicy carscy, resztę odprzedano wzbogaconym Żydom. Od tego właśnie czasu popularnym zaczęło się stawać powiedzenie: "Wasze ulice, nasze kamienice", restrykcje popowstaniowe w poważnym stopniu dotknęły także patriotyczne polskie mieszczaństwo.
Oto i mamy dwie wielkie postacie: Polaka, który za obronę własnego Narodu dorobił się przydomka "antysemita" i Żyda, którego działalność dopomogła w zmniejszeniu polskiego stanu posiadania pod zaborem rosyjskim.

Rzeczpospolita znienawidzona

Pouczający jest tu rozdział "Po odzys kaniu niepodległości". Na wstępie dowiadujemy się, że "u progu niepodległości większość Żydów z nieufnością przyglądała się działaniom zmierzającym do utworzenia państwa polskiego. Ich niepokój budziły hasła ugrupowań nacjonalistycznych, które opowiadały się za budową państwa narodowego, a nie obywatelskiego". Pierwsze zdanie jest prawdziwe, natomiast w drugim znajduje się kupka kłamstw, a mianowicie:
- wrogość do odbudowy państwa polskiego przejawili Żydzi jesienią 1914 roku, zakładając w Berlinie Związek Wyzwolenia Żydów Rosyjskich i proponując Niemcom budowę tworu zwanego "Judeopolonią", którego powstanie przekreśliłoby jakiekolwiek nadzieje na odzyskanie przez Polaków niepodległości;
- Konstytucja marcowa z 1921 roku była najbardziej demokratyczną konstytucją w Europie, a poprzedziła ją seria dekretów Naczelnika Państwa, wprowadzających równość obywateli bez względu na narodowość i religię;
- "państwo obywatelskie" lub "otwarte" jest to wymysł naszych wyobcowanych "Europejczyków" z lat dziewięćdziesiątych i, jak wykazuje praktyka, prowadzi ono do niszczenia polskiej państwowości i tworzenia regionów pod władzą obcego kapitału.
Kolejne jadowite zdanie głosi: "Zaufanie do nowych instytucji politycznych podważały ponadto częste w pierwszych latach powojennych ekscesy antyżydowskie oraz hałaśliwa kampania nacjonalistyczna". W rzeczywistości; podpisując z Rosją Sowiecką Traktat Ryski (18 III 1921 r.) Polacy zgodzili się przyjąć w swe granice 330.000 Żydów; prawie drugie tyle przyjęli nielegalnych uciekinierów; oprócz tego w okresie międzywojennym przyjęliśmy dodatkowo ok. 200.000 Żydów z innych krajów Europy, w tym ok. 15.000 z Niemiec. Po co ci biedni Żydzi tak się masowo pchali do wstrętnej, nacjonalistycznej Polski?
Po drugie, jak zachowali się Żydzi w czasie najazdu bolszewickiego na Polskę? Czy powszechny aplauz biedoty żydowskiej dla najeźdźców, tworzenie czerwonych milicji i przywiezienie z Moskwy "rządu" Marchlewskiego, w którym dominowali Żydzi, miał Polaków przychylnie nastrajać do Żydów?
Ten krótki rozdział pełen jest "rewelacyjnych" informacji. Czytamy w nim dalej: "Nacjonalistyczna prawica jedyną szansę poprawy bytu Polaków widziała w wypieraniu mniejszości żydowskiej z bardziej rozwiniętych i dochodowych gałęzi gospodarki". Czy ta głupawa interpretacja ma wyjaśnić, dlaczego nacjonalista Władysław Grabski przeprowadził wspaniałą reformę walutową opartą nie o obce kapitały, ale o zaufanie społeczeństwa? Czy to ma wyjaśnić, dlaczego nacjonalista Eugeniusz Kwiatkowski wybudował Centralny Okręg Przemysłowy, Gdynię, Magistralę Węglową; dlaczego w planach gospodarczych rozpoczęto rozbudowę przemysłu zbrojeniowego, itp.? Jakże autor zupełnie nie rozumie mentalności polskiej i nie przychodzi mu na myśl, że Polacy mogli działać na rzecz rozwoju własnego kraju.

Gruenbaum narodowo antypolski

Pod ilustracją przedstawiającą spotkanie Naczelnika z delegacją żydowską widnieje podpis: "Przywódca syjonistów Izaak Gruenbaum apelował w 1918 r. do Naczelnika Józefa Piłsudskiego o pomoc w uzyskaniu autonomii kulturalnej dla Żydów". Istna sielanka, tyle że kłamliwa. Już 12 XI 1918 r. wszystkie odłamy żydostwa polskiego zostały przyjęte na audiencji u Józefa Piłsudskiego. Jednocześnie tego samego dnia Izaak Gruenbaum złożył żądanie stworzenia w suwerennym państwie polskim żydowskiego rządu mniejszości narodowej - Sekretariatu Stanu, działającego na podstawie separatystycznej konstytucji żydowskiej. Takiej instytucji nigdy i nigdzie diaspora żydowska nie miała. Kiedy Naczelnik Piłsudski i premier Paderewski oświadczyli, że całkowite uprawnienie Żydów w Polsce może nastąpić na wzór angielski lub amerykański, przedstawiciele Żydów uznali to za "wypowiedzenie wojny żydowskiemu ruchowi narodowemu, którą ten podejmie w obronie swoich interesów". Istotnie, Gruenbaum stworzył Sejmowy Blok Mniejszości Narodowych, zwalczający państwo polskie. Nienawiść, jaką preferowano w działaniach tego Bloku, zaowocowała w 1939 r. mordowaniem Polaków na Kresach Wschodnich, a od 1942 roku mordowaniem Żydów. We wszystkich obozach zagłady i w likwidacji gett uczestniczyły oddziały Askarów, czyli uzbrojonych mniejszości byłej II Rzeczypospolitej w służbie Hitlera.

Emigranci i kłamcy

Autor żali się, że na skutek kryzysu i antysemityzmu wyemigrowało z Polski w okresie międzywojennym 400.000 Żydów. "Mały Rocznik Statystyczny Polski wrzesień 1939 - czerwiec 1941, Londyn 1941" podaje, iż w okresie międzywojennym wyemigrowało z Polski 218.200 Żydów, 817.200 wyznania rzymskokatolickiego. Czy Polacy emigrowali z własnej Ojczyzny też z powodu "antysemityzmu"?
I wreszcie ostatni problem w tym rozdziale, przekraczający granice rozsądku i przyzwoitości. Autor pisze, że w II Rzeczypospolitej "usuwano Żydów z posad państwowych" i stosowano "paragraf aryjski, czyli niezatrudnianie Żydów w instytucjach państwowych". Tutaj komentarz może być tylko jeden: na takie chore majaczenie mógł się zdobyć tylko wyobcowany umysł.
Cały ten rozdział jest zakłamany i antypolski. Autor nie zawahał się wprowadzić do międzywojennej polskiej rzeczywistości hitlerowskie ustawy, których nigdy w Polsce nie było.

Niemiec spłacony i ułaskawiony

W rozdziale "W obliczu rasizmu" wychodzą na jaw kolejne przekręty. Otóż, gdy pisano o polskim "antysemityzmie", myśli konstruowane były w ten sposób, aby czytelnik odniósł wrażenie, że wypływa on niejako z głębi polskiej duszy, że dzieci wyssały go z mlekiem matki. W odniesieniu do "antysemityzmu" niemieckiego jest wprost przeciwnie. To reżim hitlerowski narzucił niewinnemu narodowi niemieckiemu przekonanie o jego rasowej i kulturalnej wyższości. No cóż, marki niemieckie mają nadal dużą siłę przebicia, a Niemcy zapłacili już dostatecznie dużo i można ich teraz trochę pooszczędzać.
Gdyby jednak autor wyszedł poza swoje getto umysłowe, to wiedziałby, że przeświadczenie o wyższości rasowej i misji cywilizacyjnej to teorie, które powstały w XIX wieku i że w Niemczech istniało wiele organizacji skrajnie nacjonalistycznych jeszcze przed pierwszą wojną światową. Hitler nie musiał nic narzucać. Warto, aby autor wiedział, że na początku XX wieku narodziła się w Niemczech teoria, iż "Polaków należy wytępić" (ausrotten). Twórcą jej był Nicolai Hartmann, "wielki filozof i myśliciel".
Pisząc o skutkach nazistowskich teorii, autor stwierdza: "Ofiarą tej imperialnej idei padło ponad trzydzieści pięć milionów ludzi (w tym pięć milionów samych Niemców), poległych na polach bitew bądź w zbombardowanych miastach, zamordowanych w obozach, więzieniach i masowych egzekucjach, zagłodzonych w gettach".
Skąd takie dane? Przecież ofiarą drugiej wojny światowej padło ponad 70.000.000 ludzi! Wszystkie opracowania Wschodu i Zachodu podają takie liczby. Różnice występują w szczegółowych rozliczeniach, ale ogólny bilans się zgadza. Dlaczego autor obniżył te straty o połowę? Czy pomniejszanie tragedii całej ludzkości ma służyć wyraźniejszemu przedstawieniu tragedii Żydów?
W tekście winą za hitlerowskie zbrodnie obciąża się "niechlubne tradycje europejskiego antysemityzmu", a pamiętajmy, że do tej pory była mowa tylko o polskim "antysemityzmie". Z kim wobec tego uczeń skojarzy "europejski antysemityzm"?

Lichwą i bronią

W rozdziale "Rok 1939" zamieszczone są dane, informujące, że powołano do wojska 100.000 Żydów, w walkach poległo ich ponad 7.000, około 60.000 dostało się do niewoli niemieckiej i sowieckiej. Skąd się wzięły takie dane? Znając sposób, w jaki przeprowadzona została ratami polska mobilizacja, nie ma możliwości na ustalenie ani liczbowe, ani procentowe udziału mniejszości narodowych w składzie Wojska Polskiego. Tym bardziej liczby wziętych do niewoli i poległych. Nie wiemy tu jednak, do jakiego wojska brani byli Żydzi, bowiem słowo "Polska" tu nie występuje.
1 września 1939 r. armia polska liczyła ok. 950.000 żołnierzy. Stan ten - biorąc pod uwagę obiektywne trudności mobilizacyjne i sprzeciw aliantów - osiągnięto dzięki niebywałemu patriotyzmowi i poczuciu obowiązku poborowych. Czyżby autor sugerował, że pod tym względem Żydzi bili Polaków na głowę i tak masowo zgłaszali się do szeregów, że doszło w armii do ich nadreprezentatywności? A nie wie to przypadkiem autor, jaka to narodowość przygotowywała w wielu miastach przyjęcia dla zwycięskiego Wehrmachtu?

Nie było Einsatzgruppen?

Dalej dowiadujemy się, że "Wehrmacht i postępujące za nim oddziały policji i SS do 'zadań specjalnych' traktowały Żydów ze szczególnym okrucieństwem". Nie jest to prawdą dla tego okresu. W odniesieniu do Polaków Wehrmacht i Einsatzgruppen realizowały operację "Tannenberg", czyli wymordowanie inteligencji polskiej według listy gończej (Sonderfahndungsbuch Polen), zawierającej ponad 61.000 nazwisk wybitnych Polaków; w odniesieniu do Żydów rozkaz nakazywał: "koncentrować w miastach, deportować" (Konzentrierung in den Staedten, Deportation). Wśród ponad 760 masowych mordów wykonanych przez Wehrmacht i Einsatzgruppen w czasie od 1 września do 25 października 1939 roku, w których zginęło 20.100 osób, zdarzały się również mordy popełnione na Żydach. Nie były to jednak mordy zaplanowane, ale prewencyjno-represyjne. I tak w Przemyślu wymordowano w dwóch egzekucjach ok. 600 Żydów, ponieważ odmawiali przejścia za San; w Ostrowi Mazowieckiej zmasakrowano grupę ludności żydowskiej w odwecie za podpalenie ulicy przez umysłowo chorego Żyda itp. Rozpoczęto już od września 1939 r. przesiedlenia z ziem włączonych do Rzeszy. Dotyczyły one w równej mierze Polaków i Żydów. Obie nacje były jednakowo okrutnie traktowane, obu odbierano osobisty majątek, obie poniżano.

Holokaust wyżyłowany

Z powyższymi uwagami wiąże się sprawa "wyjątkowości", czyli specjalnego traktowania wszystkiego co żydowskie. Na stronie 22 znajduje się zdanie: "Nawet w totalnym szaleństwie II wojny światowej mord na Żydach był czymś szczególnym". Na stronach: 8. 9. 14. Żydzi określani są jako naród wybrany, bez cudzysłowu i bez wyjaśnienia, co to oznacza; w programie nauczania o holokauście, różnicuje się cierpienia ludzkie, żydowskim przypisując wyjątkowość itp. Takie stawianie sprawy jest zwykłym szowinizmem i jak każdy szowinizm jest antyludzkie i prowadzące do kolejnych tragedii. Nie wolno różnicować i dzielić cierpień bezbronnych ludzi na "lepsze" i "gorsze", na zasługujące na szacunek i te, które skazuje się na zapomnienie. Każdy rasizm jest zdziczeniem umysłowym oraz moralnym i sprzecznym z naszą cywilizacją chrześcijańską. Sprzeciwiajmy się każdemu szowinizmowi, niezależnie od tego, kto go głosi. Tylko wówczas zachowamy godność i człowieczeństwo.

Biedni Żydzi i Polacy-złodzieje

W książce omówiony z pewnym naciskiem został problem rabunku mienia żydowskiego. Ponieważ jest to sprawa bardzo ważna i powodująca komplikacje międzynarodowe, warto poświęcić jej trochę więcej miejsca. Cytujemy teksty z książki:
"Zaczęło się od napaści na pojedynczych Żydów, a skończyło na bezkarnym rabowaniu majątków żydowskich i na pogromach ponawiających się w rozmaitych dzielnicach Warszawy" (s. 25). "Wojna zdemoralizowała ludzi, którzy przez całe życie byli uczciwymi i porządnymi, a teraz bez skrupułów przywłaszczali sobie mienie Żydów" (s. 29). "Znaczna część ludności była podatna na niemiecką propagandę, obawiała się rewanżu Żydów i konieczności zwrotu zagrabionego majątku" (s. 37). "Poza tym wielu Polaków obawiało się, że powracający Żydzi będą chcieli odzyskać swoje majątki albo zemścić się na donosicielach" (s. 42). "Ci, którzy przeżyli Zagładę, rzadko wracali do swoich rodzinnych miejscowości, gdyż ich domy zawsze były już zamieszkane przez Polaków" (s. 43).
Czyż w kontekście tego można się dziwić, że - jak pisze współczesna propaganda żydowska w USA - "biedni Żydzi uciekali pod ochronę Niemców do gett, ratując się przed bestialskimi Polakami"?
Żeby pisać takie teksty, trzeba być wyjątkowo źle ustosunkowanym do Polaków albo nie mieć zielonego pojęcia o realiach okupacyjnych. Sprawa rabunków wyglądała bowiem następująco: hitlerowcy rabowali wszystko na podbitych obszarach, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, kosztowności, dzieła sztuki, odzież, sprzęty domowe, majątek prywatny i państwowy, aż po pociągi czarnoziemu z Ukrainy. Do rabunku przywiązywali dużą wagę i w związku z tym zorganizowali cały system administracji poświęconej rabowanemu dobytkowi. Gdy na ziemie polskie wkraczało sześć Einsatzgruppen do mordowania inteligencji polskiej i "utrzymywania porządku", Himmler wysłał za nimi dalsze trzy Einsatzgruppen "gospodarcze", które wyłącznie miały się zajmować rabunkiem mienia polskiego i żydowskiego. Grupy te nie podjęły działalności, ponieważ kategorycznie sprzeciwiło się temu dowództwo Wehrmachtu, gdyż uznawało ono, że zdobycz wojenna należy się armii.
Gdy 26 X 1939 r. utworzono Generalne Gubernatorstwo, najpierw Einsatzgruppen przemianowano w stacjonarną służbę bezpieczeństwa, a w drugiej kolejności utworzono całą sieć administracyjną poświęconą grabieży mienia, (w jednej z takich instytucji pracował idol "Europejczyków" Nowak-Jeziorański). Niemcy uznawali tylko rabunek zorganizowany, "upaństwowiony". Gdy pacyfikowali wsie i miejscowości, dzielili oddział pacyfikujący na trzy części: grupa dokonująca mordów, pierścień osłony oraz "drużyna gospodarcza" do rabunku mienia pomordowanych (np. pacyfikacja wsi Wanaty w pow. garwolińskim 12 II 1944 r.). O rabunku na własny rachunek nie było nawet mowy. Niemcy rozstrzeliwali własnych żołnierzy, a nawet wyższych oficerów. Tak zginął m.in. dowódca kolaboracyjnej RONA, gen. M. Kamiński, za grabież na własną rękę w czasie Powstania Warszawskiego. W przypadku prób kradzieży czy plądrowania opuszczonego mienia, wartownicy niemieccy natychmiast otwierali ogień, a w przypadku udanej kradzieży ścigali złodziei aż do skutku.
Skąd w takim przypadku wzięła się "część wzbogaconego żydowskimi dobrami drobnomieszczaństwa"? (s. 36). Czy autor wyobraża sobie, na jakim poziomie materialnym żyli Żydzi w małych "sztetł"? Jaka nędza panowała wśród Ostjuden? Recenzent był świadkiem deportowania ludności żydowskiej z Magnuszewa k. Kozienic i z autopsji zna wiele wydarzeń związanych z tragedią Żydów.

Przemilczany ŻZW i żydowscy zdrajcy

Książka jest pełna oskarżeń pod adresem Polaków, że byli "antysemitami", nie ratowali Żydów, itp. A czy autor lub ktokolwiek inny napisał kiedykolwiek konkretnie, jak Polacy mieli ratować Żydów? W jaki sposób mieli to zrobić, jeśli nie mogli uratować siebie? Czy chwytać za kamienie i rzucać się na oddziały wojskowe deportujące ludność żydowską? Jedyną możliwością dla sterroryzowanej ludności polskiej było podanie kawałka chleba, od czego nikt się nie uchylał. Niektórzy Żydzi odwdzięczali się jednak w inny sposób. Będąca na usługach gestapo żydowska organizacja kolaboracyjna "Żagiew" rozsyłała w teren swych agentów, którzy podawali się za ściganych Żydów, prosili o jedzenie, a potem donosili gestapo, kto żywi Żydów. Za taką działalność dostawali nagrody.
Dlaczego Żydzi nie podjęli żadnych form walki? Jedyną naprawdę organizacją, która przynosi Żydom chwałę, jest Żydowski Związek Wojskowy, powstały w grudniu 1939 r. Składał się on z oficerów i podoficerów WP, uczestników walk wrześniowych. ŻZW przez pierwsze lata okupacji rozbudowywał i szkolił swoje szeregi, a w kwietniu 1943 r. osiągnął stan ok. 400 ludzi zorganizowanych w 11 plutonów bojowych. Wcześniej wykonał wiele akcji zbrojnych, likwidując kolaborantów z "Żagwi" i stawiając zbrojny opór Niemcom w styczniu 1943 r. ŻZW "podpadł" jednak starszyźnie getta, ponieważ podjął bez jej upoważnienia walkę i współpracował z Korpusem Bezpieczeństwa AK. Dowodził nim kpt. Moryc Apfelbaum ps. "Kowal". O nim jednak zupełnie cicho w opracowaniach na temat powstania w getcie. Autor recenzowanej książki raczył tylko wspomnieć: "Obok ŻOB w powstaniu w getcie warszawskim walczyły oddziały Żydowskiego Związku Wojskowego" (s. 41). ŻZW nie walczył "obok", ale był organizatorem powstania.

Śmierć na procent: Żydzi w liczbach i dolarach

Poważny niepokój budzi żonglerka liczbami. Dotyczy to recenzowanej książki i nie tylko. Kiedy chodzi o pokazanie gigantycznych rozmiarów Zagłady, mówi się, że zginęli niemal wszyscy Żydzi polscy i europejscy, kiedy autor chce pokazać "niegodziwość" Polaków, twierdzi, że powracający Żydzi nigdzie nie zastawali mieszkań, bo pozajmowali je Polacy, którzy dodatkowo obawiali się ukarania za donosicielstwo, co jest nielogiczne, bowiem ci, na których by donieśli, już nie żyli. Strona żydowska twierdzi, że w Polsce było przed wojną 3.500.000 Żydów.
"Historia Polski w liczbach" podaje, że zginęło ich 2.700.000, odejmując, uzyskuje się liczbę uratowanych 800.000. Autor zatytułował jeden rozdział "Antysemityzm bez Żydów" (zwrot stworzony przez A. Szczypiorskiego, którego usunięto z placówki dyplomatycznej w Danii za malwersacje finansowe, a którego wybitnie antypolskie artykuły nawet w czasach komuny sygnowane była pseudonimem "Marceli Jorst"), ale kiedy przychodzi do roszczeń odszkodowawczych, nagle pojawia się 4.000.000 Żydów (Sz. Szurmiej), którym należy zwrócić ich majątek. Liczba Żydów rośnie lub maleje, w zależności od potrzeb politycznych, a te "potrzeby" to wyłudzenie od Polski ok. 60.000.000.000 dolarów za szkody, jakie poczynili Niemcy Żydom.

Shoah bez "mea culpa"

W recenzowanej książce jest jeszcze kilkadziesiąt błędów rzeczowych, ale w krótkiej recenzji nie ma miejsca na wyszczególnienie ich wszystkich. Chcielibyśmy tu jednak po raz n-ty poruszyć bardzo ważny temat. Chodzi mianowicie o bezustanne oskarżanie Polaków i obwinianie ich o rzekomą obojętność wobec Zagłady. Dlaczego Żydzi wyciszyli propagandę antyniemiecką i nie obwiniają Niemców o dokonanie holokaustu? Czy wystarczy sowita opłata, aby zapomnieć o popełnionych zbrodniach?
Dlaczego nie obwinia się starszyzny żydowskiej w gettach, która nakazywała bierność, unikanie walki i kierowała na rzeź ludność żydowską, która piętnowała ŻZW za współpracę z Polakami?
Dlaczego nie piętnuje się masowej kolaboracji Żydów z Niemcami, zarówno w gettach, w Niemczech, jak i w wolnym świecie? Przecież komory gazowe w Auschwitz-Birkenau budowali także inżynierowie ze Standard Oil Company Johna Rockefellera, a SS-mani z Auschwitz-Birkenau byli na listach płac SOC?
Dlaczego nie piętnuje się bogatego żydostwa światowego za całkowitą obojętność wobec zagłady ich współbraci? Przecież, gdyby Bernard Baruch, szef amerykańskiej zbrojeniówki przydzielił Polakom kilka dodatkowych samolotów do dokonania zrzutów środków walki i pieniędzy dla walczących Żydów, liczba zgładzonych mogłaby ulec zmniejszeniu; gdyby Schwarbard wyasygnował trochę pieniędzy dla ginących współbraci, dałoby się uratować o wiele więcej istnień żydowskich.
Książka "Żydzi. Antysemityzm. Holokaust" jest pozycją, która na pewno nie będzie budziła szacunku dla Żydów ani budowała pomostów między Polakami a Żydami. Jest to pozycja z serii zakłamanych antypolskich wydawnictw, które budzić będą nienawiść przez swoją stronniczość i realizację Shoah-biznesu.