POPRZEDNIA STRONA

Spadkobiercy "Solidarności"

ks. Czesław S. Bartnik

Przedziwne są drogi dziedziczenia i kontynuacji idei "Solidarności". Wzbudzone na przełomie lat 70. i 80. XX wieku rozwaliły stary układ ideowy marksizmu, choć nie komunizmu. Były podejmowane potem przez różne ugrupowania, jak sztandar w czasie bitwy, gdy główni chorążowie padali, ale też były z czasem zdradzane przez chorążych niektórych sił politycznych, jak przez ZChN, UD (UW), PC, AWS, przez pierwszego prezydenta i innych, a tylko związkowcy łudzili się, że owe siły polityczne walczą za nich i dla nich.


Obecnie sztandar ideowy "S" starają się pochwycić z kolei SLD, SKL, PO, PSL, drugi prezydent... I gdy słucham samowykładni ich ideologii, to przypomina mi się dawne pokrzykiwanie graczy jarmarcznych w Szczebrzeszynie: "Trzy po trzy, para piętnaście; czerwone wygrywa, czarne przegrywa". Tymczasem autentyczn
e idee "S" trafiły do wielomilionowej społeczności Radia Maryja, promieniując mocno także na "Nasz Dziennik", "Naszą Polskę", na "Niedzielę" i niektóre inne media narodowe, aż wreszcie zakorzeniły się jeszcze mocniej w całym duchowieństwie polskim, choć ono nie działa politycznie.

"Zabić wolną polskość"
Z powodu dziedziczenia idei "S" przez Radio Maryja, medium najbardziej zorganizowane, reprezentacyjne i wpływowe w Polsce i poza nią, wszyscy wrogowie autentycznej "S" zwrócili się z całą nienawiścią przeciwko temu Radiu, starając się jednocześnie wykopać przepaść między nim a Episkopatem, żeby idei "S" nie przejął w sposób zorganizowany cały Kościół katolicki. Wychowankowie socjalizmu, ateizmu i liberalizmu widzą jedyną wartość nie w dobru wspólnym Polaków,
lecz w zdobyciu dla siebie jak najwięcej władzy i jak najwięcej majątku polskiego. Wyższe idee uważają za mitologię. Ideami, które podjęło Radio Maryja i owe inne wspominane media polskie, a które tak rozwścieczają "polskich nie-Polaków" oraz kolonizatorskich ideologów zachodnich, są przede wszystkim: całkowite wyzwolenie Polski spod wszelkiej okupacji, odrodzenie społeczeństwa polskiego, działanie na rzecz dobra wspólnego, odbudowa gospodarki narodowej, obrona robotników (np. Stoczni Gdańskiej, którą przywódcy zdradzili), rozwój wsi, moralności społecznej, Kościoła, a wreszcie godność, sprawiedliwość i miłość obywatelska. Idee te zostały poparte znowu przez miliony. To ogromnie przeraziło drapieżników ekonomicznych i politycznych. Po prostu boją się, że pewnego dnia rzesze te odbiorą im władzę i niesprawiedliwie zdobyte majątki, bądź to przez głosowanie, bądź nawet siłą. Nie udaje im się zniewolić Kościoła polskiego, chcą zniszczyć przynajmniej wielkie ognisko idei solidarnościowych, oczywiście ciągle uważając ogół katolików za idiotów, którzy nie wiedzą, o co chodzi, i pójdą za każdym głosem mediów publicznych. Telewizja przechwala się ciągle wielką oglądalnością. Podobno jeśli Episkopat nie rozwiąże Radia Maryja lub nie zmieni jego programu, otwartego na całość życia, nie tylko na modlitwę, to przygotowuje się wielką prowokację, a może nawet atak fizyczny na radiostację. Kolonizatorzy Polski w przededniu ewentualnej integracji już nie chowają swoich kłów i pazurów. Tuż przed referendum mają pozostać tylko media kontrolowane. Podobno naciskają na to ideologowie zachodni, bojąc się, że niesforna Polska zniszczy ich plany imperialne i kolonialne. Pierwotna chrześcijańska ideologia Europy ojczyzn już nie działa. Proszę zauważyć: Papież Jan Paweł II w polityce Europy Zachodniej już się prawie nie liczy, podobnie jak i u Rosji. Ogromnie ważne jest tylko jego zachęcanie Polaków do integracji.

Mit bogactw Kościoła
W atakach na Radio Maryja stosowany jest komunistyczny mit o niepojętych bogactwach Kościoła. Antychrześcijanie posługują się niemal wszędzie takim zarzutem: Kościół katolicki ma nieprzebrane bogactwa i pieniądze, a nie płaci podatków i nie prowadzi znaczących akcji charytatywnych. I tak pod tym względem u wielu ludzi, nawet u katolików, zagnieździły się ni
ezrozumiałe złość i głupota. Niedawno pewna osoba robiąca reportaż telewizyjny o finansach Kościoła polskiego i KUL-u, jakby synchronicznie z atakiem filmowym na Radio Maryja, próbowała profesorowi tej uczelni wmówić, że Watykan daje pieniądze na budowę wszystkich kościołów i budowli kościelnych w Polsce, a może nawet i na całym świecie. Przy tym osoba ta ma wśród swoich kolegów z telewizji opinię fachowca w sprawach kościelnych, a także że jest życzliwa Kościołowi. Gdzie my żyjemy? Wrogowie od lat rozgłaszają opinię, że Watykan ma biliony dolarów, dzięki którym utrzymuje przy sobie wyznawców. Jak tacy ludzie mogą kręcić filmy o Kościele bez autoryzacji?
Była też poruszona sprawa podatków. Rzekomo "Kościół ich nie płaci". Ta sama osoba robiąca program o fina
nsach nie chciała przyjąć do wiadomości, że Kościół i duchowieństwo płacą różnego rodzaju podatki. Przy tym nie znała różnicy miedzy "przychodami" a "dochodami". Wszelkie przepływające pieniądze widziała jako dochód, czyli "zysk", jak w działalności gospodarczej. Dziwowała się też, że KUL płaci podatki jako uczelnia, np. 20 proc. z pieniędzy dotacyjnych. O jakich czasach mówił Stefan Kisielewski, że w Polsce jest "dyktatura ciemniaków"? Czy tylko o czasach towarzysza Wiesława?

Stary miecz opodatkowania
Próba opodatkowania mediów kościelnych na podobieństwo fabryk gospodarczych jest mieczem starym. Za Gomułki była to gilotyna na seminaria duchowne i KUL, mianowicie nałożono 65-procentowy podatek od opłat studenckich, tac zbieranych w kościołach i od wszelkich darowizn wspierających. Wprawdzie Prymas Wyszyński zabronił płacić takich rzeźniczych podatków, ale władze wchodziły na hipotekę tak, że po kilku lub kilkunastu latach państwo mogło się stać właścicielem budynków, posesji i całego majątku, co pozwalało zlikwidować uczelnie. Dla KUL-u, który miał olbrzymie wydatki, przygotowywano już baraki na przedmieściu Lublina. Groźbę zażegnał komunista nie-Żyd, Franciszek Szlachcic. Tymczasem jednak w parafiach i seminariach prowadzono podwójną księgowość, faktyczną i fingowaną. Dobrze, że kontrolerzy byli życzliwi, udawali, że wszystko jest w porządku.
Jednakże dyrektorzy do spraw wyznań działali. Wyższe seminaria traktowali jako technika i poddawali je wizytacjom kuratoriów, które nakazywały nauczanie marksizmu. Kler
yków pobierano do wojska, na dwu- lub trzyletnią służbę. Straszyły służby bezpieczeństwa. Odmawiano niektórych przydziałów, jak np. węgla na opał. Węgiel trzeba było kupować przeważnie na lewo. Jak ci "węglarze" umieli to robić! Nikt nie potrafił ich złapać! Władze zażądały rejestracji wszystkich naczyń liturgicznych, szat, ksiąg i innych paramentów itd. Wszystko to w ramach represji za niepłacenie owego 65-procentowego podatku. Dla ciekawości dodam, że było też 65 proc. podatku od wspólnej kuchni dla kleryków i studentów. A więc w księgach wpisywaliśmy, że każdy kleryk sam sobie gotuje w kuchni na bazie wiktuałów, które mu przysyłają rodzice. Były też nakładane podatki za zbyt duży metraż mieszkaniowy. Toteż ja jako wicerektor musiałem w dwóch małych pokojach zameldować jeszcze cztery panie (siostry zakonne), oczywiście fikcyjnie. Ale wówczas doły komunistyczne były mimo wszystko raczej życzliwe Kościołowi. Chcę powiedzieć czcigodnemu i drogiemu arcybiskupowi T. Gocłowskiemu, że gdyby wówczas byli tam tacy "sprawiedliwi" i "szlachetni" liberałowie, jak Jerzy Morawski, Andrzej Fidyk i inni panowie telewizji, to nie przeżylibyśmy i Kościół polski by się nie ostał. Właśnie dzisiejszy młody liberał bywa dużo gorszy dla nas niż późny komunista. I z takiego zdania nikt w Polsce spowiadać się nie będzie.

Analogia do Radecznicy w 1952 r.
Film "Imperium ojca Rydzyka" przypomina jako żywo atak służb bezpieki na klasztor Ojców Bernardynów w Radecznicy k. Szczebrzeszyna na początku lat 50. XX wieku. Tam był też atak na polskość i na wolność polską. Otóż w klasztorze zagnieździł się jakoś przed wojną agent niemiecki jako o. Maksymilian, który po wkroczeniu Niemców włożył mundur gestapowca i wyjechał. Ojcowie mimo to rozwinęli żywą działalność w konspiracji i w partyzantce
AK i BCh, łącznie z tajnym gimnazjum partyzanckim, do którego i ja na początku uczęszczałem. Powstała po prostu wolna akowska "Rzeczpospolita Radecznicka". Po wkroczeniu okupanta sowieckiego w roku 1944 klasztor służył nadal jako punkt oparcia dla partyzantów, którzy się nie ujawnili władzom sowieckim i żydowskim. Jednak ktoś zdradził do UB. Klasztor zlikwidowano, liceum zamknięto, budynki i cały obiekt przejęto z azjatycką perfidią na szpital psychiatryczny, kilku zakonników aresztowano, m.in. mojego profesora kulowskiego, o. Andrzeja Krupę. Ale najbardziej charakterystyczne jest, jak argumentowano ludziom Radecznicy i okolic. Zupełnie tak samo jak dziś przeciwko redemptorystom. A mianowicie, że zakonnicy są szpiegami niemieckimi (dziś byłoby rosyjskimi), wrogami nowej Polski, nie chcą demokracji w Polsce, głoszą kazania antysocjalistyczne, przechowują "bandytów" akowskich, są ksenofobami, bo nie prowadzą dialogu z wyzwolicielami ze Wschodu, prowadzą działalność wrogą przodującemu Związkowi Sowieckiemu i postępowej Polsce, a wreszcie, że ciągną z ludu pieniądze, choć sami mają worki dolarów, a piwnice pełne skarbów i wina. Wówczas chłopi spędzani na wiec często bronili bernardynów, którzy byli patriotyczną chlubą Zamojszczyzny. Dziś prawdziwego obrońcy polskości i Kościoła nie dopuszcza się do telewizji. A jeśli ktoś normalny zostanie dopuszczony do tematyki polskiej i patriotycznej, to zwykle zostaje zmanipulowany na dziwaka lub wręcz na półidiotę. To musi się zmienić, jeśli Polska ma dalej istnieć. Dlaczego społeczeństwo taką telewizję znosi?

Szersze kręgi
Oczywiście, ataki na Radio Maryja i wszystkie znaczniejsze media polskie niezależne są elementem szerszej strategii ukrywających się ugrupowań. Najpierw chodzi o to, by te media, zwłaszcza o szerszym zasięgu, w ogóle zamilkły albo zajęły się tematyką wewnątrzkościelną. Żeby ten cel osiągnąć, kandydaci na "właścicieli" Polski starają się już od dłuższego czasu pozyskać dla tzw. Kościoła otwartego jak najwięcej biskupów i prezbiterów i tylko pozyskanych dopus
zczają do telewizji publicznej, żeby u ogółu stworzyć wrażenie, że całe duchowieństwo polskie jest liberalne i przeciwne tradycjom patriotycznym. W tym celu przedstawia się ustawicznie Jana Pawła II jako zagorzałego zwolennika wejścia Polski do UE na warunkach rządowych, a Radio Maryja jako nieposłuszne Papieżowi. Polityka papieska wymaga szczególnego zrozumienia. Papiestwo ma na względzie Europę i cały świat, nie tylko Polskę, i dąży do jedności ludzkiej, a nie do podziałów. Takie jest posłannictwo Urzędu św. Piotra. Ale żaden Papież, a tym bardziej Polak, nie chce uczynić Polski kolonią oligarchów germańskich i romańskich, wręcz przeciwnie: chce - jeśli taka będzie wola obywateli - by Polska zdobyła sobie w nowej Europie właściwe miejsce i by odegrała rolę równą Niemcom, Francuzom, Włochom, Anglikom, Hiszpanom, a także by odegrała szczególną rolę w Nowej Ewangelizacji Europy. A to wszystko wymaga właśnie wywalczenia przez rząd polski odpowiednich warunków zjednoczeniowych. I główna oś niezgody idzie właśnie poprzez te warunki: rząd chce podrzucić Polskę do UE, jak złe dzieci starą matkę do przytułku, i w nogi; a rozważni Polacy chcą być równoprawnymi we wszystkim partnerami państw zachodnich, no i nie chcą być katolickimi niewolnikami u panów masonów.
Wielu
kapłanów, jak np. prof. R. Sobański, słusznie pisze i mówi, że Kościół polski pozostający w ściślejszych strukturach z UE mógłby wesprzeć katolicyzm zachodnioeuropejski. Problem jednak w tym, że taki wpływ jest bardzo niepewny i z powodu naszej słabnącej kondycji materialnej i duchowej, jak i dlatego, że sekularyzm i ateizm na Zachodzie zdobywa niemal wszystkie naczelne pozycje i dysponuje wszelkimi środkami materialnymi, prawnymi i instytucjonalnymi, a przede wszystkim opanował całkowicie wiodące media, tak zresztą jak i u nas. Na Zachodzie więcej dobrego można się spodziewać po ich wewnętrznych nawróceniach, po jakimś przebudzeniu się na skutek nieszczęść i kataklizmów, niż po naszych turystach czy żebrakach. W obecnej sytuacji raczej my ulegniemy na szeroką skalę Zachodowi, który już i u nas dysponuje potężnymi środkami, w tym także kolonizatorskimi mediami. Chyba że odebralibyśmy im nasze media siłą. Na razie właśnie ataki na Radio Maryja i na inne media szczeropolskie i niedopuszczanie do utworzenia polskiej telewizji mają swoje najgłębsze źródła na Zachodzie. Dlatego też tamtejsze wywiady, zwłaszcza izraelski (Mossad), sugerowały, by do negocjacji wziąć z naszej strony jak najwięcej byłych agentów, którzy nie będą zbytnio bronili naszych racji niepodległościowych. My ciągle nie zdajemy sobie sprawy z wielkich zagrożeń. Katolicy w ogóle są zbyt łatwowierni. I uczciwego człowieka łatwo oszukać.

Wyrwać się z marazmu
Ogólnie pogłębiają się w Polsce depresja, przygnębienie i marazm. Głównym powodem tego jest zła koncepcja gospodarcza, brak oryginalnej polityki i nałóg oszukiwania społeczeństwa. Społeczeństwo nasze jest w zdecydowanej większości katolickie, a tymczasem telewizja publiczna ma ciągle złą wolę i sączy jad nienawiści do wszystkiego co polskie i kat
olickie, oraz wykazuje kompletną ignorancję w sprawach kościelnych. Jak długo to może tak trwać? Może przyczyną tego jest uzależnienie finansowe od wrogów Polski? Telewizja publiczna zajmuje się Kubusiem Puchatkiem, misiami, wystawami psów i kotów, amerykańską koszykówką, hokejem i tenisem w każdym jednym dzienniku przez cały rok, głośnym czytaniem bajek dla osesków itd., a pomija prawie wszystkie najważniejsze sprawy naszego życia. Za to ustawicznie poniża polskość i religię. A to, niestety, wywiera zły wpływ. Zdarza się, że na kilku wyższych uczelniach młodzi wykładowcy prawie nie mają wykładów, a raczej popisują się kpinami z religii, z Kościoła, Radia Maryja, Matki Bożej, duszy ludzkiej, kapłaństwa, Ojczyzny, Narodu, etyki katolickiej... To się dopiero szykuje poziom europejski! Można sobie wyobrazić, jaki będzie poziom tych ludzi w naukach humanistycznych, w polityce, kulturze, obyczajach.
Czy zatem nasza telewizja publiczna zdaje sobie sprawę, że stała się ogniskiem "anty-Solidarności"? Musi zawrócić z
tej drogi i uwolnić się od ciemnych sił.

ks. Czesław S. Bartnik