POPRZEDNIA STRONA

Ciemna strona muzyki rozrywkowej

Romuald Gładkowski

 "Non Serviam" - Toronto 1987.

/fragmenty/

WYOBRAŹ SOBIE...

O budującym, bądź niszczycielskim, oddziaływaniu muzyki wiedziano już dobre dwa tysiące pięćset lat przed narodzeniem Chrystusa. Poganie wykorzystywali zwulgaryzowaną formę muzyki w czasie orgiastycznych festiwali. Nic więc dziwnego, że o muzyce nie zapomnieli współcześni apologeci nieustannej rewolucji. I tak, zgodnie z wytycznymi Międzynarodowego Biura Muzycznego w Moskwie, z 1933 roku, przedstawiciel amerykańskich komunistów, Sidney Finkelstein, tuż po zakończeniu II wojny światowej począł nawoływać do przełamania barier pomiędzy muzyką klasyczną  dziełem cywilizacji łacińskiej  a "popularną". Pomawiając zwolenników muzyki z prawdziwego zdarzenia o szowinizm, ulubiony wybieg żydowskiego świata, nawoływał do szerokiego otwarcia wrót dla murzyńskiego ducha, a w istocie, dla hałasu z buszu, który po latach nazwano rockiem, czy też beatem. Miała to być muzyka rewolucyjnego proletariatu (patrz: Sidney Finkelstein, How Music Express Ideas   International Publishers Co., Nowy Jork, 1952), dająca swój wkład do ogólnoświatowej kultury. Nie zapominajmy przy tym, że w przeszłości rytmiczna muzyka afrykańska była akompaniamentem w kabalistycznych orgiach.

Muzyka rytmiczna zawsze miała na celu oddziaływać podniecająco na system nerwowy człowieka, szczególnie w świecie magii i okultyzmu. Poprzez rytmiczne zawodzenie wprowadzano tłum w stan zbiorowej histerii, kończącej się orgiastycznymi wybrykami. Zbiorowa histeria i utrata samokontroli mogą posunąć się bardzo daleko, zamieniając ludzi w trudno rozpoznawalne bestie. Można to nazwać opętaniem przez demony.

Tak usilnie lansowany ostatnio harmider rockowy, z zakłóconą harmonią tonów i rytmu, jest jedną z prób zachwiania porządkiem świata stworzonego przez Boga. Nic dziwnego, że biorący udział w tego rodzaju orgiach muzycznych kończą histerycznym wrzaskiem w konwulsyjnych drgawkach. Ponadto, poprzez orgiastyczną muzykę rockową wyzwala się w młodzieży obsesję na punkcie seksu. Prowadzi to do rozwydrzenia, do pozamałżeńskiej ciąży, sztucznych poronień, będących w istocie dzieciobójstwem. Pozbawia się młodzież osobowego charakteru, usiłuje się ją rzucić w objęcia pogaństwa. Tym samym, tworzy się chorych rodziców produkujących chore dzieci. Atak na młodzież jest atakiem na zdrowie rodziny, jest atakiem na naród, jest atakiem na ład i harmonię w życiu państwa. Doszliśmy więc do sedna sprawy. Przecież o to chodzi rewolucjonistom, którzy dążą do zniszczenia narodów i państw, by na ich zgliszczach stworzyć jedno państwo ogólnoświatowe, którym rządzić będzie "elita".

Współczesna muzyka rockowa jest przede wszystkim antychrześcijańska i rewolucyjna. Niszczy odporność psychiczną słuchaczy. Stała się środkiem do uprawiania zbiorowego nierządu i narkomanii, do wywoływania zbiorowej neurozy, która zostawia trwałe ślady w psychice ludzkiej.  Gwałtowna, o orgiastycznym charakterze muzyka jest tanim sposobem wprowadzania się w stan histerii i odurzenia. Rozsadzając system nerwowy młodych słuchaczy, wprowadza ich w stan irytacji, co w przypadku nadmiernej stymulacji prowadzi do stałych zaburzeń psychicznych, które psychologowie nazywają neurastenią, czy też histerią.

Każdy, kto bez opamiętania pogrąży się w muzyce rockowej, tak jak w zażywaniu narkotyków, zaczyna mieć problemy ze zdrowiem psychicznym. Nieświadomy powodów swojego nieszczęścia, szuka w muzyce, która go gubi, możliwości ucieczki przed rzeczywistością  podobnie jak czyni to pijak, szukając odprężenia w ciągłym byciu na rauszu. W rezultacie, dochodzi do problemów z koncentracją, z pamięcią, a nawet do zaburzeń w mowie. Jest się w stanie chronicznej depresji, apatii, pasywności, co prowadzi do wrogiego nastawienia do otoczenia. Zaczyna się liczyć wyłącznie: TUTAJ I TERAZ ! . Jak w świecie okultyzmu.

I to ma być to obiecywane "wyzwolenie" człowieka? Naród, składający się z tak "wyzwolonych" ludzi, może być podbity bez jednego wystrzału. Potwierdzili to Japończycy, podbojem znarkotyzowanej Mandżurii, w wieku XIX, a Żydzi w sześciodniowej wojnie z Arabami, w 1967 roku. Tak Chińczycy, jak i żołnierze arabscy, pogrążeni byli w świecie "Yellow Submarine”   (Żółta kapsułka zawierająca narkotyk), tak uporczywie lansowanym przez The Beatles, w latach sześćdziesiątych naszego stulecia.

Rockowobeatowy hałas jest rozwiniętą forma politycznej indoktrynacji. Poprzez swój wulgaryzm i orgiastyczność niszczy w człowieku zdolność do wypoczynku, skupienia, systematyczności, rozmyślań i modlitwy. Wyzwala za to odruchy buntu, brak pokory, i w rezultacie, postawę rewolucyjna, niszczycielską, usiłującą odtworzyć przedkreacyjny chaos. Nic dziwnego, że tak wielu młodych ludzi nosi na kurtkach i koszulach wizerunek ojca buntu przeciwko Panu Bogu, Baphometa, czyli szatana, wiodący symbol grupy rockowej Czarny Szabas, i nie tylko tej... W zaślepionej nienawiści do Boga, za ustanowienie Przykazań, uciekają się o pomoc do szatana, od dając mu w zamian cześć. Wbrew ateistycznym deklaracjom, są prawdziwymi manichejczykami. Są ambasadorami piekła

Muzyka rockowa stała się narzędziem w rękach mocy Ciemności. Trudno jest nabrać przekonania do wypowiedzi, że jest to forma ekspresji artystycznej w muzyce. Nic z tych rzeczy. Jest to tylko i wyłącznie oręż w wojnie z Panem Bogiem, w wojnie trwającej od chwili, kiedy zbuntowany Lucyfer wypowiedział szaleńcze: "NON  SERVIAM" (Nie będę Ci służył!).
Niebezpieczeństwo wyłaniające się z muzyki rockowej jest natury psychologicznej, emocjonalnej, duchowej, moralnej, a przede wszystkim narodowej. Próby wykorzystania muzyki, jako środka do stosowania przemocy i szerzenia rewolucji, nie mogą być bagatelizowane. Bunt społeczny, chaos i zbiorowe wariowanie stanowią doskonałą pożywkę dla permanentnej rewolucji.

Nic dziwnego, że pod płaszczykiem działalności artystycznej poczęto ośmieszać moralność chrześcijańską, a sławić perwersję seksualną, pomocną w tym narkomanię, i rewolucję w całym tego słowa znaczeniu. Przy pomocy muzyki beatowej usiłuje się zabić w ludziach miłość tak do Pana Boga, jak i do Ojczyzny. Dla przykładu, najbardziej rewolucyjny z całej czwórki zespołu The Beatles  John Lennon, zastrzelony za deprawowanie społeczności żydowskiej, w lirycznej piosence "Imagine"  (Wyobraź sobie) otwarcie głosił ogólnoświatowe zbratanie w buncie przeciwko Panu Bogu:

"Wyobraź sobie,  że nie ma nieba,
takie to łatwe,  tytko spróbuj,
 że nie ma piekła pod nami,
a ponad nami tylko firmament.
Wyobraź sobie,  że wszyscy ludzie
 żyją dniem dzisiejszym...

Wyobraź sobie, że nie ma państw,
nie jest trudno to uczynić,
że nie ma niczego za co można by walczyć lub oddawać życie,
 i nie ma religii także.

Wyobraź sobie,  że wszyscy ludzie wiodą życie w pokoju...
Wyobraź sobie, że nie ma własności prywatnej,
 zastanawiam się, czy jesteś w stanie to uczynić,
 że nie ma potrzeby by być zachłannym,  czy głodnym,
że panuje ogólnoludzkie braterstwo.
Wyobraź sobie,  że wszyscy ludzie
dzielą się całym światem...

Możesz rzec, że jestem marzycielem,
lecz nie jestem osamotniony.
Mam nadzieję,  że pewnego dnia przyłączysz się do nas,
a wówczas świat będzie stanowił jedno".

Zatem, jest tu zapowiedź zniszczenia w umyśle ludzkim koncepcji nieba, piekła, religii, narodu i własności prywatnej. Piosenka ta jest umuzycznioną forma Manifestu humanistycznego, a ten, z kolei, wywodzi się z Manifestu komunistycznego Karola Marksa. Żydowska działalność wywrotowa jest wszechobecna.

Inspirowana przez humanistów antykulturalna rewolucja rockowobeatowa uderzyła cała ława na zdobycze cywilizacji chrześcijańskiej, atakując zajadle wszystko co święte, włącznie z twórca Kościoła św., Jezusem Chrystusem. Jest to otwarta forma walki z Kościołem, walki prowadzonej przez Synagogę od czasów Apostołów.


W ramach rewolucyjnej muzyki rockowej pojawiły się antychrześcijańskie musicale, jak "Jesus Christ Superstar", czy też "Hair".  Trudno jest mi powiedzieć, co zrobił z musicalu "Jesus Christ Superstar   reżyser Jerzy Gruza, wystawiając, wraz z polskimi satanistami, ten utwór w Teatrze Muzycznym w Gdyni, ale jego wersja filmowa jest otwarcie szydercza profanacją świętości, gdzie Jezus Chrystus i apostołowie zostali przedstawieni groteskowo, a  jako bierne narzędzie w rękach Boga Ojca. Judasz-zdrajca wydaje się być główną postacią filmu, a nie Jezus Chrystus, mimo, iż tytuł sugeruje co innego. Judasza przedstawiono w formie budzącej u widza wyrozumiałość i współczucie. To Judasz oskarża Pana Boga za śmierć Chrystusa. Nawet nazywa Go mordercą (!). Tym sposobem, pragnie się podkreślić, że wolna wola człowieka jest bez znaczenia i jednocześnie usiłuje się wymigać przed konsekwencjami grzechu. Co więcej, jest to wyświechtana już próba oczyszczenia Żydów z ewidentnego GRZECHU  BOGOBÓJSTWA. Podobne próby czyniła również Światowa Rada Kościołów. W jednym z zalecanych przez nią hymnów są słowa: "Możesz winić za to Piłata, możesz winić Żydów. Możesz zwalić winę na diabła, a ja oskarżam Pana Boga.  To Pana Boga powinni ukrzyżować, a nie ciebie i mnie". W kontekście niniejszej broszury, komentarz jest zbyteczny.

Mówiąc o ogólnoświatowej rewolucji, jest trudno nie wspomnieć o filozofie brytyjskim, Bertrandzie Russellu, który już w 1922 roku chwalił się, że jest komunistą, a po II wojnie światowej, gdy świat poznał komunizm z bliska, taktycznie przeobraził się w socjalistę (krok wstecz?). W książce pt. "The Impact of  Science on Society",  Simon & Schuster, Nowy Jork, 1953, Russell pisał na temat wychowywania dzieci. Uważał, że wpływ domu rodzinnego jest szkodliwy, a zaradzić temu może bardzo wczesna indoktrynacja, rozpoczęta przed dziesiątym rokiem życia. Zalecał stosowanie powtarzalnych wersetów muzycznych, opracowanych przez psychologów. Od psychologii oczekiwał, że da państwu większą możliwość kontroli nad ludźmi. Nic zatem dziwnego, że pojawiły się wydawnictwa muzyczne, jak powiedzmy Young  People’s Records Inc. , wypuszczające nagrania operujące efektami hipnozy, które są w stanie wywołać u młodego słuchacza pozytywne nastawienie do ogólnoświatowego obywatelstwa, a wrogie do patriotyzmu, narodu i wszystkiego co wiąże się z cywilizacją łacińską. Poprzez "usypiające piosenki" można pacholęciu włożyć do głowy co tylko się zapragnie. Hipnotyzująca monotonia wprowadza ludzi w świat ułudy, gdzie wszystko wydaje się być zrównane, w rytm beatu, a więc staje się nieważne. Słuchacz pogrąża się w stan apatii, stan paraliżującej niemocy. Można też odwrotnie, poprzez sztuczne podniecenie, wprowadzić odbiorcę muzyki spreparowanej w stan neurozy, i skłonić go do wykonania każdego polecenia. Tym sposobem, można tysiące odurzonych młodzieniaszków wypuścić na ulice, każąc im demolować wszystko, co nawinie się pod ręce, czyli wszcząć rewolucję. Na razie, przeprowadza się próby na mniejszą skalę, powiedzmy profanując i niszcząc cmentarze...

W rewolucyjnym manifeście, który miał być cocktailem Mołotowa dla młodzieży, zatytułowanym: "DO  IT !" (Simon & Schuster, Nowy Jork, 1970 r.), Jerry Rubin przyznał wprost, że rock and roll naznaczał początek rewolucji, gdyż udało się powiązać młodzież, muzykę, seks, narkotyki i buntowniczość ze zdrada  a taka mieszanka, zdaniem Rubina, jest wyjątkowo trudna do pokonania. W "DO  IT !"  Jerry Rubin nawołuje młodzież do porzucania domów rodzinnych, palenia i równania z ziemią szkół, i tworzenia nowego społeczeństwa na zgliszczach Tradycji. Ba, tenże Rubin wzywa młodzież do zabijania własnych rodziców, w ramach protestu przeciwko istniejącemu porządkowi społecznemu. Wmawia młodemu czytelnikowi, że rodzice są jego głównym ciemiężcą.  Kolejny Nieczajew?

Nie zapominajmy, że antykulturalna rewolucja z lat sześćdziesiątych rozpoczęła się od: "I Can't Get No Satisfaction" McLendona.

Zezwierzęcenie moralności człowieka zawsze prowadziło do jego zagłady. Stary Testament daje nam, jako przykład, Kananitów, którzy uprawiali kult phalliczny, kończąc na całkowitej rozwiązłości. Przestali istnieć. Starożytny Izrael również upadł, ponieważ przejął od sąsiadów pogański kult seksu. Egipt, Grecję i Rzym rozpasanie seksualne także doprowadziło do unicestwienia. Wszyscy wyżej wymienieni mieli jedną cechę wspólną: "Każdy czynił to, co było słuszne w jego oczach"  (Ks. Sędziów 21;25). Czyli, dokładnie to samo, co radzą nam robić humaniści naszych czasów (!).

Proponowana nam rewolucja seksualna niszczy rodzinę, na której przecież opiera się organizacja narodu. Dotknięte ową rewolucją matki liczą głównie na zapomogi społeczne, a ojcowie tracą zainteresowanie by zabiegać o dostatek dla rozbitej rodziny. Ruch seksualnej liberalizacji z kobiecości i męskości usiłuje uczynić relikt przeszłości, a monogamicznemu pożyciu odmawia miana wyłączności narzuconej przez normy moralne. Rodzinne perypetie, spowodowane rewolucją seksualną, rywalizacja pomiędzy kobietą i mężczyzną, pomieszanie pojęć i miejsca w pożyciu płciowym, zachwiały strukturą tradycyjnej rodziny, niszcząc w niej współpracę, harmonię i solidarność, cechy, które przez pokolenia budowały podstawę chrześcijańskiego świata, jego rozwój i dostatek, na którym żeruje obecnie cały świat.

Tak wiele sił i środków poświęca się na obalenie "mitu męskości". W imię "wyzwolenia" kobiet, usiłuje się ignorować rolę mężczyzny. W rezultacie, mężczyzna schodzi do podziemi? z musu staje się wrogiem rodziny i tak zorganizowanego społeczeństwa. Zaczyna być dziko agresywny, rzuca się w objęcia pornografii, alkoholizmu, narkomanii i orgiastycznej muzyki rockowej, a w najlepszym przypadku szuka rekompensaty w kompulsywnym oglądaniu pełnych przemocy filmów i brutalnych zawodów sportowych, ciesząc się widokiem zmagań wyselekcjonowanych, i nielicznych, bohaterów męskiego świata. Z kolei, "wyzwolone" kobiety, przerażone licznymi napadami i gwałtem, całymi godzinami ćwiczą karate i kulturystykę (!), czy też szkolą się, na niezliczonych kursach, jak nie dać się zgwałcić, a jeśli już, to co z tym uczynić.
Jednym słowem, do marksowskiej walki klas dołączono walkę płci. Dla podtrzymania przy życiu rewolucji. Poprzez ruch "wyzwolenia", humaniści obiecują wolność seksualną tak dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Nie na tym polega zorganizowanie narodowego organizmu. Mechanizacja norm postępowania powoduje, iż w rzeczywistości nikt nie jest wolny. Bezcelowa kopulacja, gdzie każdy z każdym, a nawet tej samej płci, oparta na hedonistycznej dewizie: "TUTAJ I TERAZ.", nie ma nic wspólnego z miłością bliźniego, nie posiada przed sobą CELU NA PRZYSZŁOŚĆ,  który jest nieodzowny dla wszelkiego rozwoju.

Różnica płci jest najistotniejszym czynnikiem w naturze. Wysiłki zmierzające do jej zniwelowania, poprzez ruch wyzwolenia kobiet, otwarte małżeństwa, homoseksualizm itp., są bardzo niebezpieczną donkiszoterią, za którą przyszłe pokolenia będą musiały odpokutować. To jest próba korekty Bożego świata. To jest próba zrównania się z Bogiem, usiłując być panem kreacji. To jest bunt przeciwko Panu Bogu. Jakikolwiek bunt przeciwko Bożym Przykazaniom nie może ujść bezkarnie: "We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg"  (Hbr 13;4).


Radzimir Grzmiwój