POPRZEDNIA STRONA

Współpraca amerykańsko-sowiecka 

 Romuald Gładkowski

"Kandydatom na polityków" Toronto 1986.

/fragmenty/

Nie jest dziełem przypadku, że w szkolnych podręcznikach do historii, analizujących wojny i rewolucje, skrzętnie się omija sprawę ich finansowania. Każdy ruch rewolucyjny potrzebuje pieniędzy, bardzo dużo pieniędzy. Począwszy od 1917 roku, źródło pieniężne dla wszystkich rewolucyjnych zamieszek wypływa z Wall Street w Nowym Jorku. Manipulowane środki masowego przekazu tumanią opinię publiczna historyjkami o walce "lewicy"  z "prawicą"  gdzie w rzeczywistości toczy się walka pomiędzy obrońcami człowieka osobowego, a siłami pragnącymi utworzyć ogólnoświatowe państwo absolutne. Oczywiście, samozwańczy kandydaci na nadludzi popełniają błędy, w sposób niezamierzony odsłaniają nieraz swoje prawdziwe intencje, ale to wszystko bywa przemilczane, "nie zauważone", traktowane jako mało istotne i z rozmysłem trzymane w zapomnieniu. Jednak, tak przystrzyżona prawda ma bardzo krótkie nogi. W latach osiemdziesiątych naszego stulecia żaden poważnie myślący historyk nie jest w stanie przyjąć bezkrytycznie tego rodzaju retuszu w nauce. To by uwłaszczało godności zawodowej. Co więcej, w międzyczasie pojawiło się sporo opracowań historycznych, wprawdzie o skromnym nakładzie, ale dostępnych dla poszukujących prawdy, które nazwały
rzeczy po imieniu. Są to publikacje tym bardziej cenne, iż przygotowali je ludzie nie dla pieniędzy, ale z umiłowania prawdy historycznej, którą postanowili przekazać potomnym.

W każdej działalności politycznej konieczna jest propaganda. Tym bardziej wymagały jej warunki geopolityczne stworzone po drugiej wojnie światowej. Zatem, w 1949 roku, w Nowym Jorku, były dyrektor UNRAA Herbert H. Lehman, widząc, że "nowy porządek" zadomowił się w Europie Wschodniej na dobre, ze spokojem zajął się przygotowaniami do "Krucjaty w Obronie Wolności".    Zakłada Komitet Wolnej Europy (Free Europe Committee, Inc.). Bowiem spodziewano się, że w ujarzmionych narodach nastąpią odruchy antykomunistyczne. Należało je ukierunkować, ująć w wodze, aby antykomunistyczna działalność nie była w stanie przybrać groźnych rozmiarów. Główny nacisk położono na działalność radiową i wydawniczą. Komitet Wolnej Europy podaje się jako antykomunistyczny, jako prowadzący krucjatę obrony wolności w Europie Wschodniej. A jak to wygląda w praktyce? Cóż, nie może być lepszej jaczejki propagandowej dla idei internacjonalizmu, dla dzieła budowy ogólnoświatowego skolektywizowanego imperium, dla "Die Weltrevolution”.    (...)  Dzięki wieloletniej propagandzie sekcji polskiej RWE doszło do tego, że ludzie w Polsce wydają się nie widzieć innej możliwości życia, innej przyszłości dla narodu polskiego, jak gnicie w systemie socjalistycznym. Wprawdzie tuby RWE sprzeciwiają się "Der Weltoktober”, ale z premedytacja popierają „Die Weltrevolution”.   Przecież to jest nic innego, jak. właśnie trockizm! Pod wpływem prosocjalistycznej propagandy, ludziom się zaczyna wydawać, że ustaną wszelkie cierpienia i niedostatki, gdy socjalizm zapanuje nad całym światem. Czyli, gdy dojdzie do tego, do czego zmierza CFR. Istotnie, kto żywi się z ręki obcej agentury, służy jej celom. Pod wpływem szeroko rozbudowanej prosocjalistycznej propagandy tak trudno jest ludziom pamiętać, że etap socjalizmu poprzedza etap komunizmu, a więc, etap totalnej kolektywizacji.

Zawodowi rewolucjoniści zawsze nawołują, że po zainicjowanej przez nich rewolucji, czy wojnie, nastanie "wieczysty pokój". Stało się też tradycją ONZ, że w imię pokoju błogosławi wszystkim wojnom i rewolucjom. Pod osłoną "pokojowych poczynań" ONZ z roku na rok rozrasta się strefa wpływów międzynarodowego komunizmu. Nic w tym dziwnego, skoro Radą Bezpieczeństwa ONZ kolejno przewodzili: Arkady A. Sobolew, Konstantin E. Zinczenko, Ilia S. Czernyszew, Anatoli F. Dobrynin, Georgi P. Arkadiew, E.D. Kisielew, czy Władimir P. Susłow  wszyscy pochodzą z ZSRR. Mając taką opiekę, można było bez większych przeszkód realizować plany komunistycznej Międzynarodówki z 1936 roku. Co więcej, socjalizuje się systemy ekonomiczne wszystkich krajów. Kraje te usiłuje się łączyć w federacje, by ostatecznie móc je połączyć w jeden Światowy Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Zwolennicy ogólnoświatowego zbratania lubują się w wyjaśnieniach, że skoro nie będzie państw, to nie będzie wojen, a w szczególności wojny nuklearnej. Usiłują tworzyć nowe prawdy życiowe. Przecież już w starożytnym Rzymie wiedziano jak zapobiegać wojnom. Żadnych nowych odkryć nie ma potrzeby robić. Po prostu, chcąc mieć pokój, należy przygotować się do wojny. Innego wyjścia nie było i nie będzie. Załóżmy jednak, że stanie się tak, jak to mówią zwolennicy świata bez granic państwowych. Że ustaną wojny. Dziwne, iż żaden  z działaczy na rzecz ogólnoświatowego rządu nie raczy wspomnieć, ile krwi zostanie przelanej w tłumieniu buntowniczych powstań? Przecież, na dłuższy okres czasu, niewola nie może być do zaakceptowania dla człowieka, istoty stworzonej przez Boga, posiadającej  charakter osobowy, a nie zbiorowy, mechaniczny. Musi więc dojść do buntów (...) Po zakończeniu drugiej wojny światowej, organizacji działających na rzecz ogólnoświatowego rządu, z ogólnoświatowym wojskiem, policją, administracją, itp., powstało więcej. I tak, dla przykładu, w lutym 1947 roku, na terenie Północnej Karoliny, Jakub P. Warburg i Norman Cousins, obaj członkowie CFR, utworzyli organizację o nazwie Federaliści Zjednoczonego Świata (United World Federalists). Czołowymi osobistościami w tej organizacji byli: A.H. Bunker, C. Canfield, M.F. Ethridge, D. Fairbanks, Jr., H.K. Ginzburg, Isador Lubin, C. Meyer, Levis Mumford, H. Scherman, R. Gram Swing, Jakub D. Zellerbach. Jednym słowem, i tutaj jest widoczny kwiat Syjonu. Tak, jak w każdej organizacji wspierającej "Die Weltrevolution".

Stosunkowo wcześnie, bo w 1916 roku, w Nowym Jorku utworzono Stowarzyszenie Polityki Zagranicznej (Foreign Policy Association). czołówkę stowarzyszenia stanowili interbankierzy: Felix Frankfurter i Paul Warburg. Celem tej organizacji było lansować na terenie USA "planowy"  system ekonomiczny  czyli, socjalistyczny  aby tym samym przygotować je do udziału w przyszłym ogólnoświatowym systemie socjalistycznym. Oczywiście, stowarzyszenie to ściśle współpracowało z brytyjską grupą "Okrągłego Stołu"     oraz z amerykańską CFR. Było ono filarem dla Światowej Rady Kościołów.
Warto też wspomnieć o innym pupilku komunistycznego świata: Instytut Stosunków Oceanu Spokojnego (Institute of Pacific Relations  IPR). Instytut ten powstał w USA,  w 1925 roku, jako wolna od podatków organizacja szkoleniowa. Komuniści traktowali TPR jako narzędzie pozwalające im prowadzić propagandę, wywiad i działalność polityczną na forum międzynarodowym. Członkowie kierownictwa IPR o ile nie byli komunistami, to sympatyzowali z komunizmem. Pod koniec drugiej wojny światowej było już powszechnie wiadomo, że IPR jest tubą dla komunistycznej propagandy. IPR stał się główną instytucją, która urabiała opinię publiczną odnośnie wydarzeń politycznych w Azji. Po oddaniu komunistom Europy Wschodniej, pracownicy CFR i IPR przekazali komunistom Chiny. Dean Acheson i Owen Lattimore zdradzili CzangKaisheka. Z kolei, oddanie Chin w ręce komunistów doprowadziło do wojny w Korei. Gdy wojna w Korei nabrała rozmachu, Dean Acheson, D. Rusk i Ernest Gross spowodowali, że walczące w Korei wojska amerykańskie oddano pod kontrole ONZ, co sprawiło, iż komuniści pozostali w Chinach, a Korea została podzielona. Pracownicy IPR, jak Owen Lattimore, byli najwierniejszymi szpiegami pracującymi dla Kremla. A ile pomocy Stalinowi wyświadczył Algier Hiss? To samo można powiedzieć o Lauchlin Currie i Harym D. White. Byli oni najbliższymi współpracownikami prezydenta USA, a jednocześnie szpiegami na usługach władzy radzieckiej. Dzięki informacjom uzyskiwanym od członków CFR, czy pracowników IPR, Moskwa mogła swobodniej i bez większych pomyłek prowadzić w Azji politykę "Der Weltoktober".

To IPR szerzył na Zachodzie opinię, że komuniści chińscy nie są komunistami, a jedynie "reformatorami rolnymi", uwielbianymi przez naród chiński. Tym samym, usprawiedliwiano w oczach opinii publicznej fakt niesienia pomocy dla chińskich komunistów. W rezultacie, doprowadzono do dyplomatycznego uznania Chin i przyjęcia ich do ONZ. W 1971 roku, prezydent USA R. Nixon powołał George Busha na ambasadora przy ONZ. Za czasów ambasadorowania Busha, Tajwan usunięto z ONZ, a przyjęto Chiny komunistyczne. Po tym wydarzeniu, Bush przestał być ambasadorem. Zrobił przecież swoje. Obecnie interAmerykanie zajmują się udoskonalaniem Chin komunistycznych. Budują Chińczykom fabryki, kopalnie, dają najnowocześniejszą technologię itp. W 1928 roku Albert Kahnf z Detroit, opracował i wdrożył w Związku Radzieckim pierwszą pięciolatkę. Teraz, podobne plany są opracowywane dla Chin Ludowych. Zajmuje się tym szczególnie Bechtel Corporation. Z tą firmą są związane najmocniejsze figury na politycznej szachownicy USA: sekretarz Stanu George Shultz, minister Obrony Caspar Weinberger, czy Richard Helms, były dyrektor CIA. Wiceprezydent George Bush też  jako "ekspert" od Chin. Czyżby miało dojść do otwartej konfrontacji pomiędzy "Der Weltoktober" a "Die  Weltrevolution”?   Czyżby pomoc dla Chin była próbą okiełzania odradzającego się rosyjskiego nacjonalizmu?

Nie jest dziełem przypadku, że Wiston Lord, prezydent CFR w latach 197785, w tej chwili jest ambasadorem USA w Pekinie. Przecież w przeszłości, wespół z Henry Kissingerem, też członkiem CFR, tak gorliwie opiekował się Chinami Ludowymi. Po takim stażu, również jest "ekspertem" od spraw chińskich. Od czasu zakończenia drugiej wojny światowej, najbardziej znaczące stanowisko w USA  sekretarza Stanu  jest okupowane przez członków CFR: Acheson, Dulles, Herter, Rusk, Rogers, Kissinger, Vance, Muskie, Haig oraz Shultz. Nic więc dziwnego, że CFR może manipulować polityką Stanów Zjednoczonych. I tak, Dean Rusk, Henry Cabot Lodge i Robert McNamara wciągnęli USA do wojny w Wietnamie, a następnie uniemożliwili Amerykanom zwycięstwo. Dzięki temu, cały Wietnam dostał się w ręce czerwonych, a pijaństwo stało się główną plagą Wietnamczyków. Podobnie Cyrus Vance i Warren Christopher rozpętali kampanię prowadzącą do rewolucji w Iranie i Nikaragui. Wcześniej, John Foster Dulles,   D.D. Eisenhower i Christian Herter z premedytacją przyczynili się do osadzenia Fidela Castro na Kubie. Obecnie, CFR trzyma w rękach środki masowego przekazu, uniwersytety, wszelkie znaczące fundacje, wojsko, a nawet panuje nad sektami i Kościołami Stanów Zjednoczonych. W pierwszych latach istnienia, CFR opiekował się  J.P. Morgan. Po nim opiekę przejęła rodzina Rockefellerów. Ona też roztoczyła opiekę nad Związkiem Radzieckim. Dla Moskwy CFR stała się najlepszym źródłem informacji o mających  nastąpić wydarzeniach na politycznej arenie międzynarodowej. Dzięki CFR Związek Radziecki uzyskał tajemnicę produkcji bomby atomowej, rakiet kosmicznych i komputerów. Co najważniejsze, to dzięki CFR Rosja radziecka uzyskała w 1933 roku amerykańskie uznanie dyplomatyczne. Spotkanie Davida Rockefellera z Nikitą Chruszczowem, w lipcu 1964 roku, w Moskwie, dało podstawy do  intensywnej pomocy dla ZSRR ze strony USA. Dzięki zabiegom CFR, 11 miliardowy dług ZSRR wobec USA, zaciągnięty w ramach LendLease z okresu drugiej wojny światowej, został zredukowany do 722 milionów dolarów, a porty amerykańskie stanęły otworem dla radzieckich statków. W kwietniu 1974 roku David Rockefeller udziela ZSRR kredytu w wysokości 150 milionów dolarów na budowę wielkiej fabryki samochodów ciężarowych nad rzeką Kamą. Fabryka ta zaopatrzyła Armię Radziecką w najnowocześniejszy sprzęt transportowy, który użyto w czasie inwazji na Afganistan, na przełomie lat 1979-80.

Fama głosi , że za wspomnianą powyżej fabrykę samochodów ciężarowych, produkującą rocznie 300 tysięcy samochodów, władze radzieckie przyrzekły Rockefellerowi, że rocznie będą wypuszczać na Zachód 30 tysięcy Żydów. Zatem, na dziesięć samochodów przypada jeden Żyd. Niezbyt duża szczodrość, Adolf Hitler złożył aliantom korzystniejszą ofertę. Obiecał wypuścić jeden milion Żydów w zamian za dziesięć tysięcy samochodów ciężarowych. A więc, dawał stu Żydów za jeden samochód. Alianci nie zgodzili się na taką wymianę. Przed inwazją na Rosję radziecką, Hitler zaproponował Stalinowi przesiedlenie Żydów na teren ZSRR. Stalin na to się nie zgodził. Po tej odmowie, Hitler zaczął wysyłać Żydów do obozów zagłady.

Każdy polityk o zdrowych zmysłach zastanawia się, w jaki sposób ekonomiczna i technologiczna ponoć dla rządów komunistycznych może uchronić narody od epidemii komunizmu?  Taką bowiem rzecz usiłują ludziom wmówić opanowane przez CFR środki masowego przekazu. Często słyszy się wypowiedzi, że dzięki takowej  pomocy   łagodzi się cierpienie ludziom pod komunistycznym jarzmem. Tego rodzaju argument jest wielce naiwny, a jego fałszywość została udowodniona historycznie, moralnie, politycznie i ekonomicznie.  Naród polski może na ten temat powiedzieć bardzo dużo. Jakakolwiek pomoc dla rządów komunistycznych nie prowadzi do rozwoju wolności człowieka, do przywrócenia mu praw, ale przyczynia się do umocnienia tyranii, do przedłużania okresu niewoli. Przecież nie powszechna wolność narodów była celem pułkownika E.M. House. Zatem, utworzona przez niego CFR z założenia nie może służyć tej wolności. Ci, co oczekują od niej wyzwolenia, marzą o rzeczy niemożliwej; a jest dla narodu tragedią, gdy jego przywódcy polityczni znajdą się w kręgach marzycieli.

Często nie zauważa się, że najwięcej pożytku dla ”Die Weltrevolution”     przynoszą nie ci, którzy oficjalnie zapełniają komitety partyjne, ale ludzie dobrej woli, działający w organizacjach niekomunistycznych, czy komunistom wrogich, przesiąknięci ideami internacjonalizmu, włącznie z mesjanistyczną ideą budowy na ziemi Królestwa Niebieskiego.  Tak szeroko rozbudowana CFR, z jej licznymi przybudówkami, z ludźmi działającymi nieraz w głęboki przekonaniu, że służą dla dobra ludzkości, z ludźmi wahającymi się i odważnie stawiającymi sprzeciw otwarcie nieuczciwym przedsięwzięciom politycznym, a więc, tego rodzaju organizacja nie byłaby w stanie z takim sukcesem realizować ideę budowy Imperium Globu, jak to widzimy na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, gdyby w jej łonie nie było wąskiego kręgu ludzi, którzy, będąc głęboko zakonspirowani, pociągają za sznurki międzynarodowej polityki, by krok po kroku zbliżać się do celu. CFR nie można nazwać konspiracją, skoro jej członkostwo jest jawne. CFR musi być prowadzona przez ludzi tajnie zaprzysiężonych, którzy kontrolują wszelkie jej poczynania. Być może, iż to zadanie spełnia jakiś odłam masonerii, jak dla przykładu istniejąca w USA od stu pięćdziesięciu lat tajna organizacja "Zakon"   (The Order).

Założona została w 1833 roku na Uniwersytecie w Yale, przez gen CW.H. Russella i Alphonso Tafta ojca 27go prezydenta USA, Williama H. Tafta. Prawdopodobnie była to filia nr. 322 tajnego stowarzyszenia w Niemczech. Czyżby Zakonu Iluminatów? Nazywano je  też ”braterstwem śmierci” czy też "czaszka i piszczele". śmierci" .  Hm,  czyż hitlerowska  SS nie wywodzi  się przypadkiem z tego samego gniazda? "Zakon"   jest owiany głęboką tajemnicą, a jego członkowie przysięgają., że będą milczeć. Na członkostwo się nie kandyduje, członkowie są wyselekcjonowani spośród absolwentów Uniwersytetu Yale. Każdego roku dobiera się jedynie piętnastu nowych członków  nie mniej, nie więcej. Stało się to żelazną tradycją. Jednak aktywne członkostwo sprowadza się do 2030 klanów rodzinnych. Pozostali, mimo że nie działają, biorą tajemnicę do grobu. Wśród aktywnych politycznie znajdują się rodziny Harrimanów i Rockefellerów. Aktywną jest również rodzina Lordów, z której Winston Lord był prezydentem CFR (1977-85) a obecnie jest ambasadorem USA w Chinach Ludowych. Członkowie "Zakonu"   świat zewnętrzny nazywają gojami, czy też wandalami, a więc odnoszą się do niego z pogardą. Trąci to Talmudem. Obecnie "Zakon"    posiada prawną nazwę The Russell Trust. W zasadzie członkami "Zakonu"   zostają mężczyźni ze starych protestanckich rodów anglosaskich. Wyjątek stanowią ci, co wywodzą się ze związków małżeńskich członków owych rodów z interbankierami i przemysłowcami; jak powiedzmy Rockefellerowie (ropa naftowa), czy Harrimanowie (kolejnictwo). Cóż, nawet narodowi socjaliści w Niemczech nie byli w stanie utrzymać aryjskości w stanie nieskażonym. U nich również pieniądz zrobił swoje i aby zachować twarz musiano nadawać tytuły honorowego aryjczyka, co miało miejsce w przypadku Oppenheima.  Anglicy mieli szczególnie trudną sytuację, gdyż gniazdem konspiracji były Prusy, a nie Anglia; a żydostwo odgrywało w nim wiodącą rolę, jako że międzynarodowe braterstwo przeszło do jego rąk. I tak  angielska grupa "Okrągłego Stołu"   była związana z Rothschildami, a amerykański "Zakon"  z Warburgami, Schiffem i Guggenheimem.  Trudno jest marzyć o władaniu światem bez pieniędzy międzynarodowego żydostwa.


W swoim postępowaniu "Zakon"  trzyma się zaleceń Adama Weishaupta  (1748-1830) , założyciela Zakonu Iluminatów. A więc, chcąc panować nad światem, należy wpierw opanować:

szkolnictwo (modelowanie społeczeństwa);
finanse (kto ma pieniądze, ten dyktuje prawo);
ustawodawstwo (przygotować ogólnoświatowy kodeks prawny i sądownictwo);
prowadzenie polityki i gospodarki (ustalenie linii postępowania dla federacji państw);
działy nauki, a w szczególności  historię (co ludzie powinni wiedzieć i sądzić o wydarzeniach z  przeszłości),
psychologię (jak ludzie powinni myśleć),
medycynę (kontrola nad życiem i śmiercią człowieka);
filantropię (nastawić ludzi przychylnie do kandydatów na superwładców) ;
religię (w co ludzie powinni wierzyć);
środki masowego przekazu (co ludzie mają wiedzieć o aktualnych wydarzeniach w kwiecie i jak je interpretować);
a także, opracować metodę doboru następców, aby zachować ciągłość przedsięwzięcia.

Zachodzi więc konieczność tworzenia wielu instytucji, które zajmą się "dowodami”, że Boga nie ma, że człowiek pochodzi od małpy, że humanizm jest najlepszą religią, że życie ludzkie jest warte jedynie wówczas, gdy człowiek jest produktywny, a życie człowieka nienarodzonego nie jest życiem, że komunista jest tylko agrarnym reformatorem, że jednocześnie można pragnąć pokoju i wojny, że można służyć jednocześnie obu walczącym ze sobą stronom, że jednocześnie można popierać socjalizm narodowy Hitlera i socjalizm państwowy Stalina  jak to robiła rodzina Harrimanów  itd., itd.

Pogląd, że cel uświęca środki, sięga korzeniami do teorii Hegla. Z kolei, heglizm wprowadza nas w świat iluminatów. A tam właśnie głoszono, że człowiek odnajduje wolność w posłuszeństwie państwu, tj. samozwańczej elicie. Wystarczy przypomnieć sobie myśli Johanna G. Fichte (1762-1814). Uniwersalne braterstwo odrzuca indywidualność i umieszcza człowieka w mechanicznym kolektywie. Człowiek staje się niczym. Od Hegla swoje światopoglądy wywiedli zarówno Marks, jak i Hitler. Usiłowano budować świat, w którym Państwo przedstawia się jako Boga. W konsekwencji, dla biura politycznego w ZSRR, czy nawet w PRL, a także dla "Zakonu" w USA, państwo jest tworem najwyższym, nieomylnym i wszechobecnym, najlepiej znającym się na wszystkim, jest w ich mniemaniu doskonałością absolutną, czyli ziemskim bóstwem. Trudno byłoby wąskiemu gronu członków "Zakonu"    prowadzić działalność inwigilacyjną na tak dużą skale. Zatem, w praktyce, "Zakon"    zakłada organizacje, którym powierza określone zadania i mianuje pierwszych prezydentów. W ich obowiązku jest owe organizacje ożywić i ukierunkować. Później, sprawy same układają się po zamierzonej myśli. Wystarczy powołanym dyrektorom, z dobrze płatnymi pensjami, w pierwszym dniu pracy dać do podpisania zawczasu przygotowaną "dobrowolną rezygnacje ze stanowiska;  oczywiście bez wpisanej daty. Dyrektor, podpisujący tego rodzaju cyrograf, raczej wiernie będzie wykonywać polecenia. W 1910 roku, "Zakon"    powołał do życia Stowarzyszenie do Spraw Prawnego  rozwiązywania Sporów Międzynarodowych. Szefem jego został mianowany W.H. Taft, członek "Zakonu"    od 1878 roku. Było ono poprzednikiem Ligi do Utrwalania Pokoju (League to Enforce the Peace), a następnie, w wyniku wydarzeń międzynarodowych, przekształciło się w Lice Narodów, i dalej, w ONZ. Dla przykładu, iż w ramach ONZ działają członkowie "Zakonu", warto wspomnieć o Archibaldzie McLeash  członek "Zakonu"    od 1915 roku. Czuwał on nad opracowywaniem Konstytucji dla UNESCO. Nic dziwnego, że UNESCO stało się tak skutecznym krzewicielem na świecie idei internacjonalizmu.

Doskonałym przykładem aktywnego działacza może być William Averell Harriman. Do "Zakonu"  przyjęto go w 1913 roku. Jego ojciec, Edward H. Harriman, słynął z bezwzględności i był nazywany w USA "baronem rabusiów". Dzięki małżeństwu z Mary Averell, wszedł w kręgi bankierskie, stał się współzałożycielem firmy kolejowej Union Pacific Railroad. Był mistrzem w finansowych machlojkach. Szacuje się, że na początku tego stulecia przywłaszczył sobie około 60 milionów dolarów. W.  Averell Harriman   (wśród rodzin  związanych  z "Zakonem"    jest w modzie dawać nazwisko panieńskie matki   jako drugie  imię dla  syna    stąd Averell) rozpoczął karierę w firmie kolejowej  ojca.   Pod koniec pierwszej  wojny  światowej  organizuje  firmę budowy statków,  której   się pozbywa w  1925  roku. W międzyczasie,   związał  się   z  kręgami  bankierskimi i  zbudował własne  imperium barkowe:  Brown Brothers  Harriman & Co.   Jako bankier  i  przemysłowiec  mógł zacząć uprawiać wielką politykę. "Zakon" nie tylko uznał  rząd bolszewicki od pierwszych dni   jego istnienia,   rząd,  który  jeszcze w  1916 roku kontrolował         znikome skrawki  Rosji,   ale  także  udzielił wojskowej  pomocy,  trzymając Japonię z dala od Syberii,   aż do czasu,  gdy bolszewicy byli w stanie  ją zająć.  

Leiva BronsteinTrocki  uzyskał od  interAmerykanów    pełną pomoc w organizowaniu ochotniczej  armii  rewolucyjnej.   Pomoc dla Trockiego  szła  również  od  grupy    "Okrągłego Stolu"     Milnera  z Anglii. Wdzięczność bolszewików,   za skuteczną pomoc w dziele rewolucji,  wyraźnie  jest  widoczna w notatce prasowej   "New York  Times",   z  dnia   15   lutego,  1920 roku,   zatytułowanej:   "Władywostok proamerykański".   Podtytuł   jest  następujący:    "Kierownicy Rewolucji dziękują Gravesowi za utrzymanie neutralności".   A dalej :  "Władywostok,  1 lutego (Associated Press)  Dzisiejszy, drugi dzień od chwili  całkowitego wyswobodzenia miasta spod  władzy Kołczaka, akcentowały manifestacje, uliczne wiece i przemówienia.  Czerwone flagi powiewają nad każdym rządowym budynkiem,  nad wieloma zakładami i domami. Akcentowany jest niezaprzeczalnie proamarykański nastrój. Przed kwaterą   amerykańskiego sztabu rewolucyjni przywódcy wznieśli trybuny, a przemawiając nazywali  Amerykanów prawdziwymi przyjaciółmi,  którzy w krytycznej chwili uratowali obecny ruch  (rewolucyjny).  Lud domaga się od sprzymierzeńców, by nie ingerowali międzynarodowo w sprawy polityczne. Władze naczelne nowego rządu w Nikolsku  wystały telegram do amerykańskiego dowódcy, majora gen.  Gravesa, w którym wyraziły słowa uznania dla wysiłków podjętych w kierunku zachowania polityki nieingerencji, gdy okupował to miasto, a także  za udzieloną pomoc w zaprowadzeniu pokoju, w zaistniałej miejscowej sytuacji".

Ile hipokryzji  zawiera  się w tej niewielkiej notatce  prasowej.  Najpierw jest postawiony akcent na nieingerencję,  a dalej,  nawet w tym samym zdaniu, dziękuje  się  za udzieloną pomoc w rozwiązaniu miejscowej   sytuacji politycznej.  Co więcej,  oddziały amerykańskie trzymały pod  nadzorem kolej  transsyberyjską,   aż do czasu,  gdy bolszewicy byli w stanie obsadzić ją własnymi oddziałami.   A więc, w  1919 roku,   gdy Trocki wygłaszał hałaśliwe przemówienia  antyamerykańskie,   po cichu otrzymywał  od tychże Amerykanów broń i amunicję.  Czy nie   jest podobnie w dzisiejszych czasach? W roku  1919 rosyjskie  fabryki  i  transport były w rozsypce.   Brakowało  surowców,  brakowało  fachowców,  by móc zaistniały bałagan gospodarczy przywrócić do  życia.   Oczywiście,   z pomocą przyszli interAmerykanie.   Jak  tylko Kaukaz   został  zajęty przez bolszewików,   zaopiekowano się kaukaskimi  złożami ropy naftowej.   Pamiętano bowiem,   że w  1900  roku  Rosja była największym na  świecie wydobywcą ropy naftowej.  Mimo,   iż bolszewicy doprowadzili  ten sektor  przemysłu do ruiny,  przy pomocy  Amerykanów sytuacja poprawiła  się  już po roku  1923.   International  Barnsdall Corporation przywiozła sprzęt i  fachowców,   poczęła wiercić,   i ropa,   tym razem "radziecka" ,  popłynęła na  nowo.   Kierownikiem International  Barnsdall Corp.  był mason  32°  M.C.   Brush, gorliwy współpracownik W.A.   Harrimana.

W  1923  roku,   W.A.   Harriman  zakupuje  u bolszewików gruzińskie kopalnie  manganu.   Wespół  z Guaranty Trust  otoczył   je  kredytową opieką.   Tym samym,   bolszewicy uzyskali od Stanów Zjednoczonych pierwsze kredyty.   Mimo,   iż  było  to sprzeczne  z prawem USA. Przecież  był  to  okres, w którym każdy  polityk  w Stanach  Zjednoczonych nazywał bolszewików mordercami i oficjalnie deklarował  się,   że  nie chce mieć  z nimi  nic wspólnego.   W rzeczywistości,   po cichu,  szły do Rosji kredyty  i technologia,  a wojska amerykańskie były przez tychże bolszewików wychwalane pod niebiosa, za pomoc w zachowaniu przy życiu "wielkiej rewolucji". W mechanizację kopalń manganu zainwestowano cztery   miliony dolarów. Kopalnie wyposażono w najnowocześniejszy sprzęt. W 1925 roku,  W.A. Harriman podpisał z rządem radzieckim umowę. Kierownikiem Georgian Manganere Company został nie kto inny, jak Matthew C. Brush. Harriman miał do niego wielkie zaufanie. Takim sposobem trup bolszewickiej gospodarki zaczął nabierać rumieńców.W. Averell Harriman, owładnięty ideą superwładzy, nie mógł nie interesować się losem pierwszej federacji republik socjalistycznych: ZSRR. Rozpoczął od inwestycji w kopalnie manganu. Nic w tyra dziwnego, bowiem mangan był mu potrzebny do produkcji stali, gdyż rozbudowa sieci kolejowej wymaga olbrzymiej ilości stali. W tym czasie Gruzja była głównym dostawcą manganu. Harriman postanowił pomóc bolszewikom w rozbudowie sieci kolejowej. Zanosiło się na obopólny interes. Jednak, odkrycia bogatych złóż manganu w Afryce i w Brazylii pokrzyżowały ambitne plany W.A. Harrimana. Manganowym baronem nigdy nie został. Fiasko w manganowym interesie, gdyż cena manganu nie była tak wysoka, jak tego spodziewał się Harriman, nie zraziło go do Rosji radzieckiej. Jako świadomy członek "Zakonu",  miał w obowiązku robić wszystko, aby przybliżyć dzień nastania Światowej Federacji Republik Radzieckich, czy Stanów Zjednoczonych Świata. Szczególnie zależało mu, aby Rosja radziecka jak najszybciej uzyskała w świecie uznanie dyplomatyczne. Pierwszy krok w tym kierunku zrobiły Stany Zjednoczone, w 1933 roku, za prezydentury Roosevelta. W roku 1934 Harriman zostaje mianowany specjalnym doradcą prezydenta do spraw ekonomicznych. Pomoc dla Rosji bolszewickiej mogła iść w sposób jawny.

Warto również nadmienić, że W.A. Harriman, przed drugą wojną światową, miał swój udział w polskich kopalniach cynku i węgla na Górnym Śląsku, a polski Bank powierzył mu stanowisko dyrektora. Więc, tym samym, "Zakon"   miał oko i na polską sanację.  Nic dziwnego, gdyż w przedwojennym rządzie mieliśmy tylu "wybitnych"  i "zdolnych"    dyplomatów. Dla przykładu, Józef Beck był "...czynny w zorganizowaniu swego rodzaju lokalnego zakonu masońskiego... zawsze bardzo przyjazny w swym nastawieniu do Stanów Zjednoczonych, wybitnie zdolny człowiek" . Tak go scharakteryzował pracownik ambasady amerykańskiej w Warszawie, w latach trzydziestych, John C. Wiley. Finałem tych zdolności był wrzesień 1939 roku i jego konsekwencje. Czy należy się dziwić, że to właśnie Harriman tak usilnie przekonywał prezydenta Roosevelta, w okresie rozmów w Teheranie i w Jałcie, że ZSRR nie zamierza wprowadzić w Polsce komunistycznych rządów, że Polskę można powierzyć opiece Stalina?  Nie. Przecież te konferencje były poprzedzone ponad dwudziestoletnimi przygotowaniami do nowego podziału świata, a  W.A. Harriman odgrywał w nich kluczową rolę.

W 1941 roku, W.A. Harriman ministruje przedsięwzięciu Lend Lease, jako formie udzielania wojskowej pomocy dla Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckiego. Dzięki Harrimanowi szeroką falą popłynęła do ZSRR najnowocześniejsza technologia i najnowocześniejsze produkty. Dostawy objęły nie tylko sprzęt wojskowy, ale wszystko co było niezbędne do funkcjonowania życia państwowego, a nawet... dolarowe matryce z Ministerstwa Skarbu USA(!). Mogli więc sowieci, bez większych trudności, drukować amerykańskie dolary. Co więcej, przygotowano zawczasu matryce do drukowania banknotów dla przyszłych "Krajów Demokracji Ludowej". Był to dopiero przełom lat 1941-42. W. Averell Harriman zostaje mianowany ambasadorem USA w Moskwie. Przez cały czas pracuje niezmordowanie nad ratowaniem ZSRR przed zagładą. Około dwie trzecie przemysłu ciężkiego w Związku Radzieckim, przed i w czasie drugiej wojny światowej, zostało zbudowane dzięki pomocy kredytowej i technicznej Stanów Zjednoczonych.

Mając na uwadze czołową rolę ZSRR w nawracaniu świata na socjalizm, należało  kraj ten uzbroić i dać mu druzgocącą przewagę nad pozostałymi państwami. Zatem, po zakończeniu drugiej wojny światowej, gdy Związek Radziecki obłowił się łupami wojennymi, gdy postanowienia z Teheranu i Jałty weszły w życie, gdy władza w Polsce i w Niemczech Wschodnich "przeszła w ręce ludu", W.A. Harriman przybiera pozę antykomunisty. Oczywiście, pomaga mu w tym radzieckie pismo satyryczne "Krokodyl", częstogęsto publikując jego karykatury. Dawało to opinii publicznej kojące złudzenie, że Harriman jest antykomunistą. "Antykomunistyczny" Harriman popycha USA w kierunku nieuzasadnionych zbrojeń, do gwałtownego rozwoju technologii związanej z przemysłem wojennym. Gdy doszło w USA do rozbudowania broni nuklearnej, rakietnictwa itp., zaczęto przemycać do ZSRR owe osiągnięcia techniki wojennej, w imię pokojowej koegzystencji, w imię handlu. Należy pamiętać, że po zakończeniu drugiej wojny światowej Związek Radziecki był kolosem na glinianych nogach; bez technologii, bez możliwości samodzielnego rozwoju. Dopiero dzięki zabiegom Harrimana, Rosenbergów itd., ZSRR otrzymał tajemnicę produkcji bomby atomowej, rozwinął rakietnictwo, wszedł w przestrzeń kosmiczną. O ironio, teraz, gdy Związek Radziecki został uzbrojony, usiłuje się rozbroić USA. Internacjonaliści nie szczędzą pieniędzy na tzw. antynuki i wszelkiej odmiany ruchy pokojowe, wymierzone głównie w potencjał obronny Zachodu.
Wojna W.A. Harrimana z komunizmem trwała bardzo krótko. Już w 1958 roku, w oczach władzy radzieckiej Harriman znowu stał się "finansowym magnatem, mężem stanu USA"  , a nie, jak za czasów dogorywającego Stalina, Al Capone, czy wojennym handlarzem.

W 1959 roku był już witany w Moskwie przez Chruszczowa. Następnie stał się pośrednikiem w rozmowach pomiędzy Chruszczowem a prezydentem Kennedym. Właśnie w 1959 roku, na przyjęciu w domu Harrimana,
na które zaproszono kwiat CFR, Nikita Chruszczow, mający zwyczaj mówić w sposób otwarty, sądząc widocznie , iż przebywa wśród swoich, w wywodach, kto naprawdę rządzi państwami, podkreślił pojednawczo: „Przecież grupa rządząca jest owiana tajemnicą   nieprawdaż?”  Wprawiło to Harrimana w stan zażenowania, który usiłował zatuszować sztucznym uśmiechem. Bez wątpienia, Chruszczow trafił w dziesiątkę. Pół żartem, pół serio Chruszczow zaproponował Harrimanowi stanowisko ekonomicznego doradcy dla rządu radzieckiego. W tym czasie, Harriman był gubernatorem stanu Nowy Jork. Lata sześćdziesiąte naszego stulecia zeszły Harrimanowi nad sprawami Dalekiego Wschodu, których ukoronowaniem były "rozmowy pokojowe" w Paryżu, w sprawie Wietnamu. Gdy Wietnam w całości przeszedł pod rządy komunistów, Harriman zajął się polityką zagraniczną partii demokratycznej USA, która sprawowała rządy. Po śmierci Breżniewa, w czerwcu 1983 roku, pierwszym człowiekiem, z którym nowowybrany pierwszy sekretarz KPZR, Jurij Andropow, MUSIAŁ się spotkać, był nie kto inny, jak W.A. Harriman. Widać tutaj najwyraźniej, kto kogo trzyma.

W 1982 roku, W. Averell Harriman ofiarował jedenaście i pół miliona dolarów dla Rosyjskiego Instytutu przy Kolumbijskim Uniwersytecie. Instytut przemianowano na: Instytut W. Averella Harrimana dla Zaawansowanych Studiów nad Związkiem Radzieckim. Ma on popularyzować Związek Radziecki wśród Amerykanów. Nic więc dziwnego, że w latach osiemdziesiątych naszego stulecia w oczach władców na Kremlu Harriman pozostał najbardziej ulubionym kapitalistą. Świadomi, kto ich żywi, władcy Związku Radzieckiego, a także "Krajów Demokracji Ludowej”, odnoszą się do kapitalistycznych multimilionerów z taką adoracją, jaką przeciętny kinoman obdarza filmowych aktorów. W obliczu wydarzeń historycznych, nic nie może być bardziej fałszywego, jak przeświadczenie, że komunista jest śmiertelnym wrogiem kapitalisty. Najtwardszymi rewolucjonistami byli międzynarodowi bankierzy, stanowiący czołówkę świata kapitalistycznego. Wystarczy wymienić Jakuba Schiffa, J.P. Morgana, braci Warburgów, Davida Rockefellera, W.A. Harrimana, czy przemysłowców, jak Armand Hammer, Cyrus Eaton oraz Donald Kendall . Trudno jest sądzić, że tacy ludzie, jak powiedzmy W. Averell Hurriman, byli prawicowi lub lewicowi, czy też byli kapitalistami lub marksistamileninistami, czy w ogóle wieli jakieś barwy. Znajdują się ponad standardowymi podziałami. Tworzą planowane wydarzenia historyczne, dążąc niezmordowanie do wypracowania "nowej etyki".

Przykładem opiekuna komunizmu, który dorobił sie fortuny dzięki wrodzonej przebiegłości i podziałowi świata na Wschód-Zachód, może być Armand Hammer.