STRONA GŁÓWNA

Przyjmujmy Komunię Świętą na kolanach

* * *

                                                                                                                    Przemyśl , maj 2013

 

J.E. Arcybiskup Józef Michalik

Metropolita Przemyski

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus !

 

 

Idąc za wieloletnim osobistym przykładem Ojca Świętego Benedykta XVI a także w związku z przeżywaniem  Roku Wiary zwracam się z uprzejmą prośbą o rozważenie możliwości powrotu  do tradycyjnej i katolickiej formy przyjmowania Komunii Świętej przez wiernych w naszych kościołach, w postawie  klęczącej do ust – oczywiście  dla tych wiernych którzy z racji swojego  wieku czy dobrego stanu zdrowia mogą to uczynić.

 

„Zbawicielu świata, przymnóż nam wiary w Twoje zbawcze działanie

w sakramentach świętych i Twoją obecność pośród nas w znaku chleba.” - fragment modlitwy na Rok Wiary 

źródło -  oficjalna strona archidiecezji przemyskiej

http://www.przemyska.pl/duszp/start.php?go=sformac

 

„Istnieją wpływowe środowiska , które próbują wyperswadować nam postawę klęczącą (...)  Liturgia chrześcijańska (...) zgina kolana przed ukrzyżo­wanym i wywyższonym Panem. To właśnie jest centrum rzeczywi­stej kultury - kultury prawdy" - kardynał Joseph Ratzinger - „Duch liturgii”

 

Ojciec  Święty Benedykt XVI również stale  wskazywał  swoim osobistym przykładem  na właściwe ukierunkowanie  akcji liturgicznej  czego wyrazem jest  centralne miejsce Krzyża na ołtarzu, pasyj­ką skierowanego w stronę celebransa:

 

„Od wieków Krzyż towarzyszył Mszy Świętej. Wysoka stosowność, bo kieruje myśli kapłana i uczestników do Boga – fundamentalne ukierunkowanie akcji liturgicznej: versus Deum, ad Orientem – ku Bogu.

 

   Od wieków Krzyż towarzyszy Mszy Świętej. Wysoka stosowność, bo Msza Święta jest uobecnieniem Chrystusowej ofiary Golgoty.   Krzyż w centralnym miejscu ołtarza przypomina: Boże sprawy tu się dzieją! Wielka Tajemnica Wiary – Mysterium Fidei! Patrz, człowiecze i rozważaj z czcią i pokorą!

 

W ostatnich kilkudziesięciu latach stała się w Kościele rzecz niebywała (z czyjej inspiracji?): wbrew wielowiekowej tradycji, pod osłoną przepisów, w wielu miejscach wyrzucono Krzyż z centralnego miejsca ołtarza. Neodogmatem stało się, że „przewodniczący” musi patrzeć na zgromadzonych a oni na niego. Chrystusa usunięto w znaku Jego Krzyża, aby nie przeszkadzał. Mądry kardynał Ratzinger nazwał to dosadnie „prawdziwie absurdalnym zjawiskiem” (Duch liturgii).     Jest poważny i zarazem pocieszający aspekt eklezjalny: w kwestię jest zaangażowany autorytet papieski    Ojciec Święty Benedykt XVI przywrócił Krzyżowi centralne miejsce na ołtarzu! ”

 





 

W związku z tym ośmielam się polecić uwadze Ekscelencji  bardzo wartościowy  wykład księdza 

Jacka Bałemby SDB poświęcony tej kwestii pt.

 

Uniżenie przed Bogiem centralną kwestią kultury

przemilczany aspekt pontyfikatu Benedykta XVI

 

który przesyłam w załączeniu.

 

Jak pisze dalej  ks Bałemba :

 

„(…) Słowo Kardynała Josepha Ratzingera oraz przykład praktyki li­turgicznej Benedykta XVI klarownie i lapidarnie ukazują - w per­spektywie katolickiej wiary - fundamentalne i nieusuwalne zna­czenie uniżenia przed Bogiem, wyrażające się w postawie klęczącej:

 

„Kto uczy się wierzyć, ten uczy się także klękać, a wiara lub litur­gia, które zarzuciłyby modlitewne klęczenie, byłyby wewnętrznie skażone. Tam, gdzie owa postawa zanikła, tam ponownie trzeba nauczyć się klękać, abyśmy modląc się, pozostawali we wspólnocie Apostołów i męczenników, we wspólnocie całego kosmosu, w jed­ności z samym Jezusem Chrystusem".  Kwestia do pilnej realizacji - ad maiorem Dei gloriami

(…)

W pontyfikacie Ojca Świętego Benedykta XVI znajdujemy istotne elementy Tradycji - zawsze i wszędzie aktualne! Do nich należy Msza Święta w rycie klasycznym, czego wyrazem było opublikowanie 7 lipca 2007 roku motuproprioSummorum Pontificum". Dokument ten ze wspaniałomyślnością i hoj­nością otwiera każdemu kapłanowi katolickiemu i wszystkim wier­nym możliwość uczestnictwa w Najświętszej Ofierze Mszy Świętej celebrowanej w najdoskonalszej formie. Innym elementem jest skie­rowanie akcji liturgicznej ku Bogu (ad Orientem - ku Wschodowi), czego wyrazem jest centralne miejsce Krzyża. Jest on umiejscowio­ny - i powinien być! - w samym centrum ołtarza, na środku, pasyj­ką skierowany w stronę celebransa. W ten sposób przezwyciężone zostaje deformacyjne antropocentryczne zamknięcie akcji liturgicz­nej. Trzecim istotnym elementem jest wierność biblijnej postawie klęczącej przed Bogiem, zwłaszcza w tak szczególnym momencie, jakim jest przyjmowanie Komunii Świętej. Właśnie tę ostatnią kwe­stię uniżenia przed Panem Bogiem i postawy klęczącej porusza sze­rzej niniejsze opracowanie. Podstawowym źródłem jest praca Kardynała Josepha Ratzingera Duch liturgii. Z niej pochodzi większość cytatów, niekiedy rozbu­dowanych. Z niej zaczerpnięta została myśl przewodnia niniejszego wykładu:  „Liturgia chrześcijańska (...) zgina kolana przed ukrzyżo­wanym i wywyższonym Panem. To właśnie jest centrum rzeczywi­stej kultury - kultury prawdy".

Fundamentalne i wystarczające motywacje do podjęcia niniejszej problematyki wypływają z dwóch źródeł. Pierwszym z nich jest pol­ski tysiącletni zwyczaj klękania przy przyjmowaniu Największego Daru Chrystusowej miłości: Komunii Świętej. Można wręcz mówić o polskiej kulturze przyjmowania Komunii Świętej. Zamieszanie wokół tej szlachetnej postawy to kwestia zaledwie kilkudziesięciu ostatnich lat. Drugim źródłem jest bogata i wieloaspektowa reflek­sja Kardynała Josepha Ratzingera oraz jego decyzja i stała prakty­ka, już jako Papieża Benedykta XVI, od uroczystości Bożego Ciała 2008 r. przywracająca pełne prawo obywatelstwa postawie klęczącej podczas przyjmowania Komunii Świętej. Wzór dla całego Kościoła.

(...)

W swoim dziele Duch Liturgii w rozdziale Ciało i liturgia Kardy­nał Joseph Ratzinger analizuje kwestię postaw, na pierwszym miej­scu postawę klęczącą i prostrację. Chodzi więc o gesty wyrażające uniżenie człowieka przed Bogiem. Są to gesty zakorzenione w tra­dycji biblijnej i integralnie - nieusuwalnie! - związane z katolicką wiarą. Głębsza analiza pozwala zrozumieć bogactwo i wieloaspektowość tej istotnej tematyki.

 

Punktem wyjścia jest realistyczne stwierdzenie Kardynała: „Ist­nieją wpływowe środowiska, które próbują wyperswadować nam postawę klęczącą. Usłyszeć można, iż klęczenie nie pasuje do na­szej kultury (czyli właściwie do jakiej?), nie wypada to dojrzałe­mu człowiekowi, który staje naprzeciw Boga, lub też że nie wypada to człowiekowi zbawionemu, który dzięki Chrystusowi stał się wol­ny i dlatego też nie musi już klęczeć".

 

Problem jest aktualny w skali Kościoła Powszechnego, zwłaszcza w ostatnich kilkudziesięciu latach. Także w Polsce od kilkudziesię­ciu lat trwa i nasila się zaplanowana i szeroko zakrojona akcja syste­matycznego eliminowania znaków najwyższej czci wobec Pana Je­zusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Do tych systematycz­nie i z zagadkową gorliwością eliminowanych znaków czci należy postawa klęcząca, szczególnie przy przyjmowaniu Komunii Świętej. Kardynał Ratzinger pisze klarownie o wpływowych środowiskach za­angażowanych w niechlubną antymisję wyperswadowania ludziom wierzącym postawy klęczącej. Nie są to zatem działania przypadko­we, choć i takie się zdarzają. Ludzie zaangażowani w tę niechlubną antymisję są cierpliwi i zdeterminowani. Przyświeca im cel daleko­siężny, długofalowy a w jego osiągnięciu są gotowi sięgać po wszelkie dostępne środki. Byle zniszczyć zwyczaje zakorzenione w Tradycji. Byle wyeliminować to, co o niej przypomina.

 

Do radykalnie i systematycznie eliminowanych, zakorzenionych w Tradycji, znaków najwyższej czci wobec Pana Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie należy postawa klęcząca, zwłaszcza przy przyjmowaniu Komunii Świętej. Jednym ze sposobów elimi­nacji jest niemówienie na ten temat. Nie mówmy nic. A tymczasem idzie naprzód - po cichu, z różnym natężeniem i z bezczelną zu­chwałością - rewolucyjna akcja prostowania ludziom kolan. Wpły­wowe środowiska! Innym sposobem jest nadużywanie posłuszeń­stwa do niszczenia i eliminowania gestów i postaw wynikających z szacunku i uniżenia przed Panem Jezusem utajonym w Najświęt­szym Sakramencie. Tu i ówdzie zdarza się, że ktoś poniesiony nie­zdrową antygorliwościę zakazuje wiernym klękania przed Najświęt­szym Sakramentem.

 

Nikt mający rozeznanie w sytuacji Kościoła nie zaprzeczy, że eli­minacja postawy klęczącej prowadzi do osłabienia i utraty wiary!

 

Św. Papież Pius X w encyklice Pascendi Dominici gregis pisał o lu­dziach zakażonych modernizmem: „Ulegając pewnym z góry posta­wionym sobie twierdzeniom, niszczą o ile mogą całkiem apriorycz­nie pobożne tradycje, będące w powszechnym użyciu" i jeszcze do­sadniej: „Ten ich duch nowatorski czepia się wszystkiego, co jest ka­tolickim". Słowa dziwnej aktualności. Klękanie przed Najświętszym Sakramentem jest w Polsce tysiącletnim zwyczajem, jest pobożną tradycją, jest zwyczajem katolickim. Zagadkowa pozostaje gorli­wość destruktorów i tajemniczym pozostaje dziwne przyspieszenie, z jakim w ostatnich kilkudziesięciu latach dokłada się starań, aby postawa klęcząca zniknęła z naszych kościołów i domów, z polskiej ziemi, z polskiej kultury. Kto stanie w obronie tej fundamentalnej kwestii polskiej, katolickiej kultury?

 

W związku z tym rodzą się pytania ważne i poważne. Nadszedł już czas, aby je postawić w szerokim gronie, publicznie - to są nasze sprawy i nasze pytania:

 

Dlaczego  zapanował  strach  przed  mówieniem  o   sprawach najświętszych?

Komu zależy na ujęciu czci Panu Jezusowi?

Komu zależy w Polsce na ujęciu czci Panu Jezusowi?

Kim są ci, którzy na polskiej ziemi ujmują czci Panu Jezusowi?

Kim są ci, którzy lekceważą Pana Jezusa?

Czy nonszalancja i bezczelność wobec Najświętszego Sakramen­tu to owoce Ducha Świętego?

Kim są ci, którzy dyskryminują katolików klękających przed Pa­nem Jezusem?

Kim są ci, którzy z „oświeconą" wyższością (illuminata superiorita) pogardzają katolikami przyjmującymi Komunię Świętą w postawie klęczącej?

Co to są za ludzie? Co robią w Kościele?

Jaka jest ich misja? Jakie mają cele? Co chcą osiągnąć?

Do czego chcą doprowadzić Kościół? Do czego chcą doprowadzić Kościół w Polsce?

Do czego chcą doprowadzić polską kulturę?

 

 Kardynał Ratzinger uzasadniając postawę klęczącą chrześcijan przed Chrystusem, w odróżnieniu od niesensownego klękania przed bożkami, pisze:

 

„Patrząc w przeszłość, stwierdzimy, że Grecy i Rzymianie odrzu­cali postawę klęczącą. W obliczu stronniczych i skłóconych bogów, o których mówią mity, było to podejście całkowicie uzasadnione. Było bowiem czymś oczywistym, że bogowie ci nie byli Bogiem, nawet jeśli człowiek był zależny od ich kapryśnej mocy i musiał za­biegać o ich przychylność. Istniało wówczas przekonanie, iż klęcze­nie nie przystoi wolnemu człowiekowi, że nie mieści się w kulturze Grecji, lecz jest zwyczajem barbarzyńskim. Plutarch i Teofrast cha­rakteryzowali postawę klęczącą jako wyraz zabobonu; Arystoteles wprost nazywał ją praktyką barbarzyńską. Święty Augustyn przy­znaje mu w pewnym względzie rację: fałszywi bogowie to jedynie maski demonów, które narzuciły człowiekowi cześć dla pieniądza i egoizm, w ten sposób wpajając mu «służalczość» i zabobonność. Pokora Chrystusa i Jego ukrzyżowana miłość uwolniła nas, jak mówi Augustyn, od tych mocy, i właśnie przed tą pokorą klękamy. Rzeczywiście, postawa klęcząca chrześcijan nie jest formą inkulturacji istniejących już zwyczajów, lecz przeciwnie - jest wyrazem kul­tury chrześcijańskiej, która przemienia istniejącą kulturę w oparciu o nowe, głębsze poznanie i doświadczenie Boga" .

 

(…) ”

 

Dlatego ośmielam się prosić  Ekscelencję o obronę tej kwestii. Jeśli bowiem my jako katolicy wierzymy w rzeczywistą i substancjalną obecność Pana Jezusa w Komunii Św.  to powinniśmy to także zewnętrznie okazać i taka była wielowiekowa tradycja Kościoła Rzymskiego /w załączeniu, poniżej  wymowne zdjęcie witrażu z kaplicy Najświętszego Sakramentu w przemyskiej archikatedrze/.  Kiedyś jeden z księży podczas kazania w naszej archikatedrze z żalem mówił o tym, że ludzie na ulicy nie okazują obecnie prawie żadnego szacunku gdy kapłan idzie z Panem Jezusem do chorego. Ja sam  od dłuższego czasu obserwuję że coraz mniej, szczególnie młodych wiernych przyklęka, podczas przyjmowania Komunii św.  Ale gdzie indziej, szczególnie ci młodzi ludzie,  mają się uczyć szacunku i wiary w rzeczywistą obecność Pana Jezusa jak nie w kościele?

 

Jeszcze do niedawna  we wszystkich  kościołach były tzw. „balaski” ułatwiające przyklękanie, teraz ich w większości już nie ma ale można do tego przecież powrócić, na razie  używając choćby kilku klęczników.  W tej chwili przyklękanie podczas Komunii Świętej jest utrudnione i niezręczne nawet dla sprawnych ludzi  w średnim wieku tak jak ja,  gdyż księża z reguły stają wyżej, na pierwszym stopniu prezbiterium, a człowiek klękając na posadzce ma głowę praktycznie na wysokości kolan  księdza,  nie mając przy tym  nawet na czym się podeprzeć aby utrzymać równowagę podczas klękania.

 

„ (...)  Zwolennicy wyeliminowania postawy klęczącej, niejednokrot­nie powołują się na konieczność i wystarczalność sfery wewnętrz­nej w okazywaniu czci Bogu. Wyraża się to najprościej na przykład sformułowaniami typu: „nie są ważne gesty, ważne jest to, co masz w sercu". Potrafią oni na poparcie swojego poglądu przywołać słowa Ewangelii o prawdziwych czcicielach Ojca, którzy „będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie" - in Spiritu et veritate (/ 4, 23). To sformułowanie miałoby jakoby uzasadniać zbędność czy subiek­tywną relatywność gestów i zewnętrznych wyrazów kultu. Takiej interpretacji Kościół nigdy nie zaakceptował! (...) Kardynał Ratzinger, odwołując się do przytoczonej powyżej ar­gumentacji biblijnej, porusza i tę kwestię, wskazując na potrzebę i konieczność wyrażania na zewnątrz - gestem, obrzędem - postawy wewnętrznej. Wymaga tego bytowa kondycja człowieka jako istoty duchowo-cielesnej i wymaga tego sam akt adoracji, który dla swojej pełni musi się wyrazić w geście ciała. Pisze Kardynał:

 

Znaczenie duchowe i znaczenie cielesne słowa proskynein nie dają się od siebie całkowicie oddzielić. Gest cielesny jest jako taki nośnikiem duchowego sensu - adoracji, bez której sam gest był­by bezsensowny. Akt duchowy musi się ze swej istoty i ze względu na cielesno-duchową jedność człowieka wyrazić koniecznie w geście ciała. Obydwa te aspekty dlatego są w tym jednym słowie tak mocno ze sobą stopione, gdyż przynależą do siebie w perspektywie wewnętrznej. Tam, gdzie klęczenie to czysta zewnętrzność, zwykły akt zewnętrzny, tam staje się ono bezsensowne; jednakże także tam, gdzie ktoś próbuje ograniczyć adorację do sfery czysto duchowej, nie ucieleśniając jej, tam akt adoracji gaśnie, bo czysta duchowość nie odpowiada istocie człowieka. Adoracja jest jednym z tych za­sadniczych aktów, które dotyczą całego człowieka. Stąd w obecności Boga żywego nie wolno porzucić gestu ugięcia kolan.”

 

 

I na koniec jeszcze jeden cytat z wspomnianego wyżej wykładu:

 

Kwestia elementarna. Wiara i klękanie przed Panem Bogiem. Dwa elementy. Synteza nierozłączna.

Kto wierzy - klęka.

Kto nie wierzy - nie klęka.

Kto uczy klękać - prowadzi do wiary.

Kto eliminuje klękanie - prowadzi do niewiary.

Jeśli nie klękniemy przed Panem Bogiem, Rok Wiary będzie mnożeniem słów.

 

mieszkaniec Przemyśla

Piotr Jaroszczak



* * *

 

Poniżej   zdjęcia pięknych witraży  znajdujących  się w  kaplicy Najświętszego Sakramentu w przemyskiej archikatedrze ukazujących między innymi właściwą katolicką postawę przy przyjmowaniu Komunii Świętej:



O mój Jezu w Hostii skryty, na kolanach wielbię Cię.
 W postać chleba Tyś spowity, Bóstwo Twoje kryje się.
 Ty co rządzisz całym światem, me zbawienie w ręku masz;
 Tu przed Twoim Majestatem Aniołowie kryją twarz.











 

Odnośniki:

 

Ważna książka: Ks. Jacek Bałemba SDB,

Uniżenie przed Bogiem centralną kwestią kultury. Przemilczany aspekt pontyfikatu Benedykta XVI.

http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/nowa-ksiazka-ks-jacek-balemba-sdb-unizenie-przed-bogiem-centralna-kwestia-kultury/

 

Zawiera ona nieco rozszerzony tekst wykładu, wygłoszonego 4 października 2012 roku

w Krakowie  na zaproszenie Stowarzyszenia Fides et Ratio

http://www.youtube.com/watch?v=yA8_X6QUYr4

 

 

Kardynał  J. Ratzinger, Duch liturgii

http://sanctus.com.pl/szczegoly/446/duch_liturgii

 

 

Przyjmujmy Komunię Świętą na kolanach

http://komunianakolanach.wordpress.com/

 

 

Ważne kazanie - Ks. Leopold Powierża CSMA, Kazanie, 16.03.2013, Bazylika św. Stefana, Budapeszt

http://www.youtube.com/watch?v=zXKBrBh9hBM&feature=player_embedded

 

Blog kapłana rzymskokatolickiego

http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/

 

 

 

 

 

 

Sprawy elementarne  ks. Jacek Bałemba SDB

http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/

 

 

Kardynał Joseph Ratzinger dywagował swego czasu o niebezpiecznej sprzedajności intelektu, która prowadzi do rozminięcia się z prawdą. W czasach pomieszania powszechnego dobrze jest poznawać to, co jest prawdziwe, najistotniejsze, nieprzemijalne, trwałe i pewne.

 

W czasach pomieszania powszechnego, jakie wtargnęły w sam środek Kościoła, dobrze jest poznawać to, co jest prawdziwie katolickie, aby wytrwać w prawdziwej wierze i zdecydowanie odeprzeć jej zmutowane judeoprotestanckie i inne wersje.

 

   Dany nam jest przez Pana Boga dar najcenniejszy: Boże Objawienie.

 

   Przez Boże Objawienie Pan Bóg objawia nam Siebie.

 

   Przez Boże Objawienie Pan Bóg objawia nam prawdę.

 

   Przez Boże Objawienie Pan Bóg objawia nam prawdę o Sobie.

 

   Przez Boże Objawienie Pan Bóg objawia nam prawdę o nas.

 

   W Bożym Objawieniu znajdujemy prawdziwą odpowiedź na elementarne pytania człowieka:

   Kim jestem? Jak żyć? Co czeka nas po śmierci?

 

 

   Boże Objawienie przychodzi do nas w Duchu Świętym, przez Chrystusa, w Kościele.

 

   Centralną rzeczywistością Bożego Objawienia są: Osoba, czyny i słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa – Persona, acta et verba Domini nostri Iesu Christi.

 

   W Bożym Objawieniu możemy wyróżnić m. in. aspekty dogmatyczne, liturgiczne, sakramentalne, moralne, duchowe i dyscyplinarne.

 

   Celem Bożego Objawienia jest uwielbienie Boga i zbawienie człowieka.

 

   Boże Objawienie zawarte jest w Piśmie Świętym i Tradycji.

 

 

   Czasy pomieszania powszechnego charakteryzują się tym, że odchodzi się od krystalicznej doktryny katolickiej – prawdziwej! Naucza się prawdy i naucza się błędu. Co więc mamy czynić? Błędom nauczanym nigdy nie powinniśmy być posłuszni. Mamy być posłuszni Prawdzie.

 

   Istnieją wpływowe środowiska, które zawzięły się, aby wykoślawić, zdeformować, odkształcić wiarę katolicką.

 

   Istnieją wpływowe środowiska, które upodobały sobie w pogardzie wobec tego, czego Kościół przez wieki nieomylnie nauczał, jak się modlił, jak żył.

 

   Istnieją wpływowe środowiska, które upodobały sobie w karmieniu katolików zmutowanymi nowymi – i wcale nienowymi – twierdzeniami i praktykami, które są zdradą krystalicznego depozytu wiary.

 

   Powtórzmy: Błędom nauczanym nigdy nie powinniśmy być posłuszni.

 

   Pan Bóg dopuszcza, że naucza się błędu po to, aby nas wypróbować, czy Go miłujemy prawdziwie.

 

   Tak na ten temat pisze św. Wincenty z Lerynu w swoim dziele Commonitorium:

 

   „Z tych licznych i innych tym podobnych, a ważkich przykładów z dziejów Kościoła, oraz ze słów Deuteronomium powinniśmy z bezwzględną jasnością wyrozumieć, że  jeśli kiedykolwiek jakiś nauczyciel kościelny od wiary zboczy, to dzieje się to z dopustu Bożego dla doświadczenia nas, czy miłujemy Boga z całego serca i z całej duszy naszej czy też nie”.

 

Przemieszano w Kościele prawdziwą doktrynę katolicką z jej szkodliwymi mutacjami. Stąd wielu jest dzisiaj katolików zagubionych, zdezorientowanych, zaniepokojonych.

 

 

 

 

   Zagubionym pośród tej sytuacji przemieszania prawdy i fałszu św. Wincenty z Lerynu z troską poleca – jak aktualne słowa sprzed kilkunastu wieków(!):

 

   „Wobec tego prawdziwym i szczerym katolikiem jest ten, kto prawdę Bożą, kto Kościół, kto Ciało Chrystusa miłuje, kto nad Boską religię, kto nad wiarę katolicką niczego wyżej nie ceni, ani niczyjej powagi, ani miłości, ani geniuszu, ani wymowy, ani filozofii, lecz gardzi tym wszystkim, i niewzruszenie trwa przy wierze, a postanawia tego tylko się trzymać i w to wierzyć, czego się powszechnie z dawien dawna Kościół trzyma. Prawdziwy katolik, jeśli spostrzeże, że ktoś później jakąś nową i nieznaną naukę zaprowadza, poza wszystkimi albo wbrew wszystkim świętym, to pouczony szczególnie słowami błogosławionego Pawła apostoła, widzi w tym nie nową religię, lecz pokusę. O tym bowiem pisze Apostoł w pierwszym liście do Koryntian: «Muszą być herezje, aby utwierdzeni ukazali się wśród was»; dlatego Bóg nie wykorzenia natychmiast twórców herezji, aby utwierdzeni na jaw wypłynęli, to znaczy, aby się pokazało, w jakim stopniu każdy jest wytrwałym, wiernym i niezachwianym miłośnikiem wiary. I rzeczywiście, jak tylko jakaś nowość wypłynie, zaraz odróżnisz ciężkie ziarno od lekkiej plewy; wtedy bez trudu wywiewa wszystko z klepiska, co na nim lekkiego leżało. Jedni natychmiast całkowicie odlatują; inni odwiani tylko, lękają się zagłady, ale wstydzą się wrócić, zranieni, półmartwi, półżywi, bo napili się trucizny w takiej ilości, że ich ani nie zabija ani się strawić nie daje; ani o śmierć nie przyprawia, ani żyć nie pozwala. Smutny to stan! Jakie fale niepokojów, jakie odmęty nimi miotają! To pędzą w wirze błędu, dokąd ich wiatr ponosi; to wszedłszy w siebie, niby fale odbite odskakują! Raz z lekkomyślną pewnością siebie rzeczy niepewne przyjmują; to znowu wzdrygają się z nierozumnym lękiem nawet przed tym, co pewne, niezdecydowani którędy iść, którędy wrócić; czego chcieć, czego unikać; czego się trzymać, a czego poniechać. Ale ta udręka zwątpiałego i chwiejnego serca może się stać dla nich lekarstwem z miłosierdzia Bożego, jeśli się opamiętają. Bo na to nimi poza bezpieczną przystanią wiary katolickiej miotają, smagają i niemal nie uśmiercają burze sprzecznych myśli, by rozpięte swobodnie żagle swej pychy, które rozdął wiatr nowości, zwinęli; by wycofali się w zaciszną przystań łagodnej i dobrej Matki [=Kościoła] i tam pozostali; by wyrzucili wprzód z siebie gorzkie męty błędów i mogli pić zdroje żywej i tryskającej wody. Niech więc ku swemu zbawieniu oduczą się tego, czego się ku zgubie nauczyli, a z całego dogmatu Kościoła niech to, co da się pojąć, pojmują, a co nie, w to niech wierzą”.

 

 

 

   W Liście do Biskupów z okazji publikacji motu proprioSummorum Pontificum Benedykta XVI, czytamy: „To, co przez poprzednie pokolenia było święte, również dla nas pozostaje święte i wielkie, i nie może być nagle całkowicie zabronione albo potraktowane jako szkodliwe”.

 

 

   Konkluzją pożyteczną i wzmacniającą na czasy pomieszania powszechnego niech będzie refleksja prosta i elementarna:

 

   Wymyślają różni różne – ciągle nowe – sposoby odnowy Kościoła. A przecież od dwudziestu wieków daje nam Pan Bóg – na tacy! – jedyny niezawodny program nie nowej, lecz Bożej odnowy Kościoła: wierność Bożemu Objawieniu zawartemu w Piśmie Świętym i Tradycji, wierność Prawdzie i łasce, czyli mądrość i świętość, w czym zawiera się także walka z błędem i grzechem.

 

   Zaszczytne zadania.

 

   Możliwe do realizacji w czasach pomieszania powszechnego.

 

   Zadania naglące!