Przemyśl , maj 2013
J.E. Arcybiskup Józef Michalik
Niech będzie pochwalony
Jezus Chrystus !
Idąc za wieloletnim osobistym
przykładem Ojca Świętego Benedykta XVI a także w związku z przeżywaniem Roku Wiary zwracam się z uprzejmą
prośbą o rozważenie możliwości powrotu
do tradycyjnej i katolickiej formy przyjmowania Komunii Świętej przez
wiernych w naszych kościołach, w postawie
klęczącej do ust – oczywiście dla
tych wiernych którzy z racji swojego
wieku czy dobrego stanu zdrowia mogą to uczynić.
„Zbawicielu świata, przymnóż nam wiary w
Twoje zbawcze działanie
w sakramentach świętych i Twoją obecność pośród nas w
znaku chleba.” - fragment
modlitwy na Rok Wiary
źródło
- oficjalna strona archidiecezji przemyskiej
http://www.przemyska.pl/duszp/start.php?go=sformac
„Istnieją wpływowe środowiska , które próbują
wyperswadować nam postawę klęczącą (...) Liturgia chrześcijańska (...) zgina kolana przed ukrzyżowanym i wywyższonym Panem. To
właśnie jest centrum rzeczywistej kultury - kultury prawdy" - kardynał
Joseph Ratzinger - „Duch liturgii”
Ojciec Święty Benedykt XVI również stale
wskazywał swoim osobistym
przykładem na właściwe ukierunkowanie akcji liturgicznej czego wyrazem jest centralne miejsce Krzyża na ołtarzu, pasyjką
skierowanego w stronę celebransa:
„Od wieków Krzyż
towarzyszył Mszy Świętej. Wysoka stosowność, bo kieruje myśli kapłana i
uczestników do Boga – fundamentalne ukierunkowanie akcji liturgicznej: versus Deum, ad Orientem – ku
Bogu.
Od wieków
Krzyż towarzyszy Mszy Świętej. Wysoka stosowność, bo Msza Święta jest
uobecnieniem Chrystusowej ofiary Golgoty. Krzyż w centralnym miejscu ołtarza
przypomina: Boże sprawy tu się dzieją! Wielka Tajemnica Wiary – Mysterium Fidei! Patrz,
człowiecze i rozważaj z czcią i pokorą!
W
ostatnich kilkudziesięciu latach stała się w Kościele rzecz niebywała (z czyjej
inspiracji?): wbrew wielowiekowej tradycji, pod osłoną
przepisów, w wielu miejscach wyrzucono Krzyż z centralnego miejsca ołtarza. Neodogmatem stało się, że
„przewodniczący” musi patrzeć na zgromadzonych a oni na niego. Chrystusa
usunięto w znaku Jego Krzyża, aby nie przeszkadzał. Mądry kardynał Ratzinger nazwał to dosadnie „prawdziwie absurdalnym
zjawiskiem” (Duch liturgii). Jest poważny i zarazem pocieszający
aspekt eklezjalny: w kwestię jest zaangażowany autorytet papieski –
Ojciec Święty Benedykt XVI przywrócił Krzyżowi centralne miejsce
na ołtarzu! ”
W związku z tym ośmielam się
polecić uwadze Ekscelencji
bardzo wartościowy wykład
księdza
Jacka Bałemby
SDB poświęcony tej kwestii pt.
Uniżenie przed Bogiem centralną kwestią kultury
przemilczany aspekt pontyfikatu Benedykta XVI
który przesyłam w załączeniu.
Jak pisze dalej ks Bałemba :
„(…) Słowo Kardynała Josepha Ratzingera oraz przykład praktyki liturgicznej Benedykta
XVI klarownie i lapidarnie ukazują - w perspektywie katolickiej wiary -
fundamentalne i nieusuwalne znaczenie uniżenia przed Bogiem, wyrażające się w
postawie klęczącej:
„Kto uczy się wierzyć, ten uczy się także
klękać, a wiara lub liturgia, które zarzuciłyby modlitewne klęczenie, byłyby
wewnętrznie skażone. Tam, gdzie owa postawa zanikła, tam ponownie trzeba
nauczyć się klękać, abyśmy modląc się, pozostawali we
wspólnocie Apostołów i męczenników, we wspólnocie całego kosmosu, w jedności z
samym Jezusem Chrystusem". Kwestia do pilnej realizacji - ad maiorem Dei gloriami
(…)
W pontyfikacie Ojca
Świętego Benedykta XVI znajdujemy istotne elementy Tradycji - zawsze i wszędzie
aktualne! Do nich należy Msza Święta w
rycie klasycznym, czego wyrazem było opublikowanie 7 lipca 2007 roku motuproprio „Summorum Pontificum". Dokument ten ze wspaniałomyślnością i hojnością
otwiera każdemu kapłanowi katolickiemu i wszystkim wiernym możliwość
uczestnictwa w Najświętszej Ofierze Mszy Świętej celebrowanej w najdoskonalszej
formie. Innym elementem jest skierowanie akcji liturgicznej ku
Bogu (ad Orientem - ku Wschodowi), czego wyrazem jest centralne miejsce Krzyża.
Jest on umiejscowiony - i powinien być!
- w samym centrum ołtarza, na środku, pasyjką
skierowany w stronę celebransa. W ten sposób przezwyciężone zostaje
deformacyjne antropocentryczne zamknięcie akcji liturgicznej. Trzecim istotnym elementem jest wierność
biblijnej postawie klęczącej przed Bogiem, zwłaszcza w tak szczególnym
momencie, jakim jest przyjmowanie Komunii Świętej. Właśnie tę ostatnią kwestię
uniżenia przed Panem Bogiem i postawy klęczącej porusza szerzej niniejsze
opracowanie. Podstawowym źródłem jest praca
Kardynała Josepha Ratzingera Duch liturgii. Z niej
pochodzi większość cytatów, niekiedy rozbudowanych. Z niej zaczerpnięta
została myśl przewodnia niniejszego wykładu: „Liturgia chrześcijańska (...) zgina
kolana przed ukrzyżowanym i wywyższonym Panem. To właśnie jest centrum
rzeczywistej kultury - kultury prawdy".
Fundamentalne i wystarczające motywacje do podjęcia
niniejszej problematyki wypływają z dwóch źródeł. Pierwszym z nich jest polski
tysiącletni zwyczaj klękania przy przyjmowaniu Największego Daru Chrystusowej
miłości: Komunii Świętej. Można wręcz mówić o polskiej kulturze przyjmowania
Komunii Świętej. Zamieszanie wokół tej szlachetnej postawy to kwestia zaledwie
kilkudziesięciu ostatnich lat. Drugim źródłem jest bogata i wieloaspektowa
refleksja Kardynała Josepha Ratzingera oraz jego
decyzja i stała praktyka, już jako Papieża Benedykta XVI, od uroczystości
Bożego Ciała 2008 r. przywracająca pełne prawo obywatelstwa postawie klęczącej
podczas przyjmowania Komunii Świętej. Wzór dla całego Kościoła.
(...)
W swoim dziele Duch Liturgii w rozdziale Ciało
i liturgia Kardynał Joseph Ratzinger
analizuje kwestię postaw, na pierwszym miejscu postawę klęczącą i prostrację. Chodzi więc o gesty wyrażające uniżenie człowieka przed
Bogiem. Są to gesty zakorzenione w tradycji biblijnej i integralnie -
nieusuwalnie! - związane z katolicką wiarą. Głębsza
analiza pozwala zrozumieć bogactwo i wieloaspektowość tej istotnej tematyki.
Punktem wyjścia jest realistyczne
stwierdzenie Kardynała: „Istnieją
wpływowe środowiska, które próbują wyperswadować nam postawę klęczącą. Usłyszeć
można, iż klęczenie nie pasuje do naszej kultury (czyli
właściwie do jakiej?), iż nie wypada to dojrzałemu
człowiekowi, który staje naprzeciw Boga, lub też że nie wypada to człowiekowi
zbawionemu, który dzięki Chrystusowi stał się wolny i dlatego też nie musi już
klęczeć".
Problem jest aktualny w skali Kościoła
Powszechnego, zwłaszcza w ostatnich kilkudziesięciu latach. Także w Polsce od
kilkudziesięciu lat trwa i nasila się zaplanowana i szeroko zakrojona akcja
systematycznego eliminowania znaków najwyższej czci wobec Pana Jezusa
ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Do tych systematycznie i z zagadkową
gorliwością eliminowanych znaków czci należy postawa klęcząca, szczególnie przy
przyjmowaniu Komunii Świętej. Kardynał Ratzinger
pisze klarownie o wpływowych
środowiskach zaangażowanych w niechlubną antymisję wyperswadowania ludziom wierzącym
postawy klęczącej. Nie są to zatem działania przypadkowe,
choć i takie się zdarzają. Ludzie zaangażowani w tę niechlubną antymisję są cierpliwi i zdeterminowani.
Przyświeca im cel dalekosiężny, długofalowy a w jego osiągnięciu są gotowi
sięgać po wszelkie dostępne środki. Byle zniszczyć zwyczaje zakorzenione w
Tradycji. Byle wyeliminować to, co o niej przypomina.
Do radykalnie i systematycznie
eliminowanych, zakorzenionych w Tradycji, znaków najwyższej czci wobec Pana
Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie należy postawa klęcząca, zwłaszcza przy
przyjmowaniu Komunii Świętej. Jednym ze sposobów eliminacji jest niemówienie na ten temat. Nie mówmy nic. A tymczasem idzie
naprzód - po cichu, z różnym natężeniem i z bezczelną zuchwałością -
rewolucyjna akcja prostowania ludziom kolan. Wpływowe środowiska! Innym sposobem jest nadużywanie posłuszeństwa
do niszczenia i eliminowania gestów i postaw wynikających z szacunku i uniżenia
przed Panem Jezusem utajonym w Najświętszym Sakramencie. Tu i ówdzie zdarza
się, że ktoś poniesiony niezdrową antygorliwościę zakazuje
wiernym klękania przed Najświętszym Sakramentem.
Nikt
mający rozeznanie w sytuacji Kościoła nie zaprzeczy, że eliminacja postawy
klęczącej prowadzi do osłabienia i utraty wiary!
Św. Papież Pius X w encyklice Pascendi Dominici gregis pisał o ludziach
zakażonych modernizmem: „Ulegając pewnym z góry postawionym sobie
twierdzeniom, niszczą o ile mogą całkiem apriorycznie pobożne tradycje, będące
w powszechnym użyciu" i jeszcze dosadniej: „Ten ich duch nowatorski
czepia się wszystkiego, co jest katolickim". Słowa dziwnej aktualności.
Klękanie przed Najświętszym Sakramentem jest w Polsce tysiącletnim zwyczajem,
jest pobożną tradycją, jest zwyczajem katolickim. Zagadkowa pozostaje gorliwość
destruktorów i tajemniczym pozostaje dziwne
przyspieszenie, z jakim w ostatnich kilkudziesięciu latach dokłada się
starań, aby postawa klęcząca zniknęła z naszych kościołów i domów, z polskiej
ziemi, z polskiej kultury. Kto stanie w obronie tej fundamentalnej kwestii
polskiej, katolickiej kultury?
W związku z tym rodzą się pytania ważne i
poważne. Nadszedł już czas, aby je postawić w szerokim gronie, publicznie - to
są nasze sprawy i nasze pytania:
Dlaczego zapanował
strach przed mówieniem
o sprawach najświętszych?
Komu
zależy na ujęciu czci Panu Jezusowi?
Komu
zależy w Polsce na ujęciu czci Panu Jezusowi?
Kim
są ci, którzy na polskiej ziemi ujmują czci Panu Jezusowi?
Kim są ci, którzy lekceważą
Pana Jezusa?
Czy
nonszalancja i bezczelność wobec Najświętszego Sakramentu to owoce Ducha
Świętego?
Kim
są ci, którzy dyskryminują katolików klękających przed Panem Jezusem?
Kim
są ci, którzy z „oświeconą" wyższością (illuminata superiorita)
pogardzają katolikami przyjmującymi Komunię Świętą w postawie klęczącej?
Co
to są za ludzie? Co robią w Kościele?
Jaka
jest ich misja? Jakie mają cele? Co chcą osiągnąć?
Do
czego chcą doprowadzić Kościół? Do czego chcą doprowadzić Kościół w Polsce?
Do
czego chcą doprowadzić polską kulturę?
Kardynał Ratzinger uzasadniając postawę klęczącą chrześcijan
przed Chrystusem, w odróżnieniu od niesensownego klękania
przed bożkami, pisze:
„Patrząc w przeszłość, stwierdzimy, że
Grecy i Rzymianie odrzucali postawę klęczącą. W obliczu stronniczych i
skłóconych bogów, o których mówią mity, było to podejście całkowicie
uzasadnione. Było bowiem czymś oczywistym, że bogowie
ci nie byli Bogiem, nawet jeśli człowiek był zależny od ich kapryśnej mocy i
musiał zabiegać o ich przychylność. Istniało wówczas przekonanie, iż klęczenie
nie przystoi wolnemu człowiekowi, że nie mieści się w kulturze Grecji, lecz
jest zwyczajem barbarzyńskim. Plutarch i Teofrast charakteryzowali
postawę klęczącą jako wyraz zabobonu; Arystoteles wprost nazywał ją praktyką
barbarzyńską. Święty Augustyn przyznaje mu w pewnym względzie rację: fałszywi
bogowie to jedynie maski demonów, które narzuciły człowiekowi cześć dla
pieniądza i egoizm, w ten sposób wpajając mu «służalczość» i zabobonność.
Pokora Chrystusa i Jego ukrzyżowana miłość uwolniła nas, jak mówi Augustyn, od
tych mocy, i właśnie przed tą pokorą klękamy. Rzeczywiście, postawa klęcząca
chrześcijan nie jest formą inkulturacji istniejących
już zwyczajów, lecz przeciwnie - jest wyrazem kultury chrześcijańskiej, która
przemienia istniejącą kulturę w oparciu o nowe, głębsze poznanie i
doświadczenie Boga" .
(…) ”
Dlatego ośmielam się prosić Ekscelencję o
obronę tej kwestii. Jeśli bowiem my jako katolicy wierzymy w rzeczywistą i
substancjalną obecność Pana Jezusa w Komunii Św. to powinniśmy to także zewnętrznie
okazać i taka była wielowiekowa tradycja Kościoła Rzymskiego /w załączeniu,
poniżej wymowne zdjęcie witrażu z
kaplicy Najświętszego Sakramentu w przemyskiej archikatedrze/. Kiedyś jeden z księży podczas kazania w
naszej archikatedrze z żalem mówił o tym, że ludzie na ulicy nie okazują
obecnie prawie żadnego szacunku gdy kapłan idzie z
Panem Jezusem do chorego. Ja sam od dłuższego czasu obserwuję że coraz
mniej, szczególnie młodych wiernych przyklęka, podczas przyjmowania Komunii
św. Ale gdzie indziej, szczególnie ci
młodzi ludzie, mają się uczyć szacunku i
wiary w rzeczywistą obecność Pana Jezusa jak nie w kościele?
Jeszcze do niedawna we wszystkich kościołach były tzw. „balaski” ułatwiające
przyklękanie, teraz ich w większości już nie ma ale można do tego przecież
powrócić, na razie używając choćby kilku
klęczników. W tej chwili przyklękanie
podczas Komunii Świętej jest utrudnione i niezręczne nawet dla sprawnych ludzi w średnim wieku
tak jak ja, gdyż księża z reguły stają
wyżej, na pierwszym stopniu prezbiterium, a człowiek klękając na posadzce ma
głowę praktycznie na wysokości kolan
księdza, nie mając przy tym nawet na czym się podeprzeć aby utrzymać równowagę
podczas klękania.
„ (...) Zwolennicy wyeliminowania postawy klęczącej,
niejednokrotnie powołują się na konieczność i wystarczalność sfery wewnętrznej
w okazywaniu czci Bogu. Wyraża się to najprościej na przykład sformułowaniami
typu: „nie są ważne gesty, ważne jest to, co masz w sercu". Potrafią oni
na poparcie swojego poglądu przywołać słowa Ewangelii o prawdziwych czcicielach
Ojca, którzy „będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie" - in Spiritu et veritate
(/ 4, 23). To sformułowanie miałoby jakoby uzasadniać zbędność czy subiektywną
relatywność gestów i zewnętrznych wyrazów kultu. Takiej interpretacji Kościół nigdy nie zaakceptował! (...)
Kardynał Ratzinger, odwołując się do przytoczonej
powyżej argumentacji biblijnej, porusza i tę kwestię, wskazując na potrzebę i
konieczność wyrażania na zewnątrz - gestem, obrzędem - postawy wewnętrznej.
Wymaga tego bytowa kondycja człowieka jako istoty duchowo-cielesnej i wymaga
tego sam akt adoracji, który dla swojej pełni musi się wyrazić w geście ciała.
Pisze Kardynał:
Znaczenie duchowe i znaczenie cielesne słowa proskynein nie dają się od siebie całkowicie oddzielić. Gest cielesny jest jako taki nośnikiem duchowego sensu - adoracji, bez której sam gest byłby bezsensowny. Akt duchowy musi się ze swej istoty i ze względu na cielesno-duchową jedność człowieka wyrazić koniecznie w geście ciała. Obydwa te aspekty dlatego są w tym jednym słowie tak mocno ze sobą stopione, gdyż przynależą do siebie w perspektywie wewnętrznej. Tam, gdzie klęczenie to czysta zewnętrzność, zwykły akt zewnętrzny, tam staje się ono bezsensowne; jednakże także tam, gdzie ktoś próbuje ograniczyć adorację do sfery czysto duchowej, nie ucieleśniając jej, tam akt adoracji gaśnie, bo czysta duchowość nie odpowiada istocie człowieka. Adoracja jest jednym z tych zasadniczych aktów, które dotyczą całego człowieka. Stąd w obecności Boga żywego nie wolno porzucić gestu ugięcia kolan.”
I na koniec jeszcze jeden
cytat z wspomnianego wyżej wykładu:
Kwestia elementarna. Wiara i klękanie przed
Panem Bogiem. Dwa elementy. Synteza nierozłączna.
Kto wierzy - klęka.
Kto nie wierzy - nie klęka.
Kto uczy klękać - prowadzi do wiary.
Kto eliminuje klękanie - prowadzi do niewiary.
Jeśli
nie klękniemy przed Panem Bogiem, Rok Wiary będzie mnożeniem słów.
mieszkaniec Przemyśla
Piotr Jaroszczak
Odnośniki:
Ważna książka: Ks. Jacek Bałemba SDB,
Uniżenie przed Bogiem centralną kwestią kultury.
Przemilczany aspekt pontyfikatu Benedykta XVI.
Zawiera ona nieco rozszerzony
tekst wykładu, wygłoszonego 4 października 2012 roku
w Krakowie na zaproszenie Stowarzyszenia Fides et Ratio
http://www.youtube.com/watch?v=yA8_X6QUYr4
Kardynał J. Ratzinger,
Duch liturgii
http://sanctus.com.pl/szczegoly/446/duch_liturgii
Przyjmujmy Komunię Świętą na
kolanach
http://komunianakolanach.wordpress.com/
Ważne kazanie - Ks. Leopold Powierża CSMA, Kazanie, 16.03.2013, Bazylika św. Stefana, Budapeszt
http://www.youtube.com/watch?v=zXKBrBh9hBM&feature=player_embedded
Blog kapłana rzymskokatolickiego
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/
Sprawy elementarne – ks. Jacek Bałemba
SDB
http://sacerdoshyacinthus.wordpress.com/
Kardynał Joseph Ratzinger dywagował swego czasu o niebezpiecznej
sprzedajności intelektu, która prowadzi do rozminięcia się z prawdą. W czasach pomieszania powszechnego dobrze jest
poznawać to, co jest prawdziwe, najistotniejsze, nieprzemijalne, trwałe i
pewne.
W czasach pomieszania powszechnego, jakie
wtargnęły w sam środek Kościoła, dobrze jest poznawać to, co jest prawdziwie
katolickie, aby wytrwać w prawdziwej wierze i zdecydowanie odeprzeć jej
zmutowane judeoprotestanckie
i inne wersje.
Dany nam jest przez Pana Boga dar
najcenniejszy: Boże Objawienie.
Przez Boże Objawienie Pan Bóg objawia nam
Siebie.
Przez Boże Objawienie Pan Bóg objawia nam
prawdę.
Przez Boże Objawienie Pan Bóg objawia nam
prawdę o Sobie.
Przez Boże Objawienie Pan Bóg objawia nam
prawdę o nas.
W Bożym Objawieniu znajdujemy prawdziwą
odpowiedź na elementarne pytania człowieka:
Kim jestem? Jak żyć? Co czeka nas po
śmierci?
Boże
Objawienie przychodzi do nas w Duchu Świętym, przez Chrystusa, w Kościele.
Centralną rzeczywistością Bożego Objawienia
są: Osoba, czyny i słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa – Persona, acta et verba Domini
nostri Iesu Christi.
W Bożym Objawieniu możemy wyróżnić m. in.
aspekty dogmatyczne, liturgiczne, sakramentalne, moralne, duchowe i
dyscyplinarne.
Celem Bożego Objawienia jest uwielbienie
Boga i zbawienie człowieka.
Boże Objawienie zawarte jest w Piśmie
Świętym i Tradycji.
Czasy pomieszania
powszechnego charakteryzują się tym, że odchodzi się od krystalicznej
doktryny katolickiej – prawdziwej! Naucza się prawdy i naucza się błędu. Co
więc mamy czynić? Błędom nauczanym nigdy
nie powinniśmy być posłuszni. Mamy być posłuszni Prawdzie.
Istnieją wpływowe
środowiska, które zawzięły się, aby wykoślawić, zdeformować, odkształcić
wiarę katolicką.
Istnieją wpływowe
środowiska, które upodobały sobie w pogardzie wobec tego, czego Kościół
przez wieki nieomylnie nauczał, jak się modlił, jak żył.
Istnieją wpływowe
środowiska, które upodobały sobie w karmieniu katolików zmutowanymi nowymi
– i wcale nienowymi – twierdzeniami i praktykami, które są zdradą
krystalicznego depozytu wiary.
Powtórzmy:
Błędom nauczanym nigdy nie powinniśmy być posłuszni.
Pan Bóg dopuszcza, że naucza się błędu po
to, aby nas wypróbować, czy Go miłujemy prawdziwie.
Tak na ten temat pisze św. Wincenty z Lerynu w swoim dziele Commonitorium:
„Z tych
licznych i innych tym podobnych, a ważkich przykładów z dziejów Kościoła, oraz
ze słów Deuteronomium powinniśmy z bezwzględną jasnością wyrozumieć, że jeśli kiedykolwiek jakiś nauczyciel kościelny od wiary zboczy, to dzieje się
to z dopustu Bożego dla doświadczenia nas, czy miłujemy Boga z całego serca i z
całej duszy naszej czy też nie”.
Przemieszano w Kościele
prawdziwą doktrynę katolicką z jej szkodliwymi mutacjami. Stąd wielu jest
dzisiaj katolików zagubionych, zdezorientowanych, zaniepokojonych.
Zagubionym pośród tej sytuacji przemieszania
prawdy i fałszu św. Wincenty z Lerynu z troską poleca
– jak aktualne słowa sprzed kilkunastu wieków(!):
„Wobec
tego prawdziwym i szczerym katolikiem jest ten, kto prawdę Bożą, kto Kościół,
kto Ciało Chrystusa miłuje, kto nad Boską religię, kto nad wiarę katolicką
niczego wyżej nie ceni, ani niczyjej powagi, ani miłości, ani geniuszu, ani
wymowy, ani filozofii, lecz gardzi tym wszystkim, i niewzruszenie trwa przy wierze, a postanawia tego tylko się trzymać
i w to wierzyć, czego się powszechnie z dawien dawna Kościół trzyma.
Prawdziwy katolik, jeśli spostrzeże, że ktoś później jakąś nową i nieznaną
naukę zaprowadza, poza wszystkimi albo wbrew wszystkim świętym, to pouczony
szczególnie słowami błogosławionego Pawła apostoła, widzi w tym nie nową
religię, lecz pokusę. O tym bowiem pisze Apostoł w
pierwszym liście do Koryntian: «Muszą być herezje, aby utwierdzeni ukazali się
wśród was»; dlatego Bóg nie wykorzenia natychmiast twórców herezji, aby
utwierdzeni na jaw wypłynęli, to znaczy, aby się pokazało, w jakim stopniu
każdy jest wytrwałym, wiernym i niezachwianym miłośnikiem wiary. I
rzeczywiście, jak tylko jakaś nowość wypłynie, zaraz odróżnisz ciężkie ziarno
od lekkiej plewy; wtedy bez trudu wywiewa wszystko z klepiska, co na nim
lekkiego leżało. Jedni natychmiast całkowicie odlatują; inni odwiani tylko,
lękają się zagłady, ale wstydzą się wrócić, zranieni, półmartwi, półżywi, bo
napili się trucizny w takiej ilości, że ich ani nie zabija ani się strawić nie
daje; ani o śmierć nie przyprawia, ani żyć nie pozwala. Smutny to stan! Jakie
fale niepokojów, jakie odmęty nimi miotają! To pędzą w
wirze błędu, dokąd ich wiatr ponosi; to wszedłszy w siebie, niby fale odbite
odskakują! Raz z lekkomyślną pewnością siebie rzeczy niepewne przyjmują; to
znowu wzdrygają się z nierozumnym lękiem nawet przed tym, co pewne,
niezdecydowani którędy iść, którędy wrócić; czego chcieć, czego unikać; czego
się trzymać, a czego poniechać. Ale ta
udręka zwątpiałego i chwiejnego serca może się stać
dla nich lekarstwem z miłosierdzia Bożego, jeśli się opamiętają. Bo na to nimi
poza bezpieczną przystanią wiary katolickiej miotają, smagają i niemal nie
uśmiercają burze sprzecznych myśli, by rozpięte swobodnie żagle swej pychy,
które rozdął wiatr nowości, zwinęli; by wycofali się w
zaciszną przystań łagodnej i dobrej Matki [=Kościoła] i tam pozostali; by
wyrzucili wprzód z siebie gorzkie męty błędów i mogli pić zdroje żywej i
tryskającej wody. Niech więc ku swemu zbawieniu oduczą
się tego, czego się ku zgubie nauczyli, a z całego dogmatu Kościoła niech to,
co da się pojąć, pojmują, a co nie, w to niech wierzą”.
W Liście do Biskupów z okazji publikacji motu proprio „Summorum Pontificum” Benedykta XVI, czytamy: „To, co przez poprzednie pokolenia było
święte, również dla nas pozostaje święte i wielkie, i nie może być nagle
całkowicie zabronione albo potraktowane jako szkodliwe”.
Konkluzją pożyteczną i wzmacniającą na czasy
pomieszania powszechnego niech będzie refleksja prosta i elementarna:
Wymyślają różni różne – ciągle nowe –
sposoby odnowy Kościoła. A przecież od dwudziestu wieków daje nam Pan Bóg – na
tacy! – jedyny niezawodny program nie nowej, lecz
Bożej odnowy Kościoła: wierność Bożemu Objawieniu zawartemu w Piśmie Świętym i
Tradycji, wierność Prawdzie i łasce, czyli mądrość i świętość, w czym zawiera
się także walka z błędem i grzechem.
Zaszczytne zadania.
Możliwe do realizacji w czasach pomieszania powszechnego.
Zadania naglące!