STRONA GŁÓWNA

Obrona Przemyśla w 1918 r.

Andrzej Szeliga

 

Początki konfliktu polsko-ukraińskiego.

Na początku XX w. monarchia austro–węgierska chyliła się ku upadkowi. W Przemyślu tworzono paramilitarne oddziały takie jak: Związek Strzelecki, Polskie Towarzystwo Gimnastyczne “Sokół” czy Polskie Drużyny Strzeleckie. Ukraińcy utworzyli “Sicz” i “Sokił”. Przemyśl był w tym okresie trzecim, co do wielkości miastem Galicji. W 1910 r. mieszkało tu 54 078 mieszkańców, w tym 25 306 rzymsko-katolików, 12 018 greko-katolików i 16 062 Żydów. W listopadzie 1918 r Polacy stanowili 56 % mieszkańców, Ukraińcy 12%, Żydzi 32 %. W czasie I wojny światowej Polacy liczyli na budowę niepodległego państwa polskiego przy pomocy Austro-Węgier, w którego skład wszedłby cały zabór rosyjski i cała Galicja, lub na utworzenie z tych ziem trzeciego trzonu monarchii tj., monarchię austro-węgiersko-polską.

1. Budynek dawnego “Sokoła” fot. Andrzej Szeliga

Polityka mocarstw centralnych, polegająca głównie na obietnicach, rozczarowała Polaków. Niektórzy z nich odmówili złożenia przysięgi cesarzowi i opuścili legiony. Wielu byłych legionistów ukryło się w Przemyślu i w 1918 r. zasiliło polskie wojsko. W czasie I wojny światowej polscy i ukraińscy mieszkańcy Przemyśla popierając swoich działaczy politycznych, utrzymywali przyjazne stosunki, tolerując odmienne poglądy swoich sąsiadów na przyszłe losy Galicji. W listopadzie 1917 r., biskup przemyski obrządku grecko-katolickiego Józefat Kocyłowski, napisał list pasterski do wiernych w swojej diecezji. Wyraził w nim nadzieję, że w wyniku decyzji rządu austryjackiego, powstanie Ukraina podporządkowana Austrii, ale ze znaczną autonomią. W liście tym była mowa o zmartwychwstaniu Ukrainy i obowiązkach duchowieństwa oraz obywateli wobec ich ukraińskiej ojczyzny. ( Wisnik Peremyśkoj Eparchi nr 17/1917 r. ). Pierwsze zaostrzenie stosunków polsko-ukraińskich nastąpiło w rezultacie podpisania przez państwa centralne pokoju w Brześciu 9.02.1918 r., który przyznawał Ukraińskiej Republice Ludowej Chełmszczyznę i część Podlasia. W Przemyślu doszło do wielkiej manifestacji przeciw temu traktatowi. Udział w niej wzięło kilkanaście tysięcy ludzi reprezentujących wszystkie klasy społeczne, partie polityczne, młodzież i duchowieństwo. “Echo Przemyskie” z 20.02.1918 r. przytacza wystąpienie bł. biskupa Pelczara, który mówił : “My chcemy szanować prawa innych narodów i żyć z sąsiadami w zgodzie, ale nie pozwolimy wyrządzić Matce Ojczyźnie zniewagi lub krzywdy..”. Podobnie brzmiało oświadczenie wszystkich polskich organizacji i partii politycznych Przemyśla: “ Wyrażamy przekonanie, że ofiarowanie ziem polskich Rzeczpospolitej Ukraińskiej jest sztuką dyplomatyczną naszych wrogów zmierzających do powaśnienia Polaków z Rusinami. Oświadczamy, że nie damy się zażyć tym podstępem i winę przypisujemy wyłącznie dyplomacji berlińsko-wiedeńskiej. Wyrażamy natomiast nadzieję pokojowej ugody z Ukrainą na podstawie samostanowienia narodów”. ( Archiwum Państwowe w Przemyślu. Materiały Franciszka Aleksandra Kuzi). Profesor II gimnazjum, (do którego obecnie chodzę) pan Feliks Przyjemski, późniejszy prezes Rady Narodowej w 1918 r. i członek komitetu budowy pomnika Orląt Przemyskich w swoich wspomnieniach cytuje zakończenie płomiennego przemówienia, jaki wygłosił w czasie opisywanego wiecu: “Dziś doszliśmy do męskiej i zbawczej pewności, że jedynie sami na siebie liczyć możemy. W tej zimnej i twardej, jak żelazo pewności tkwi naród potężnego czynu zbiorowego, utwierdza się niezłomne przeświadczenie, że nie ma siły na ziemi, która by potrafiła złamać naród, mający wolę do życia, cierpliwość do wytrwania i wiarę w ostateczny triumf sprawiedliwości i prawa (...). Kroczymy ku tym wielkim wypadkom, które szybko dążą, a które muszą nam przynieść spełnienie hasła, rozlegającego się dziś, jednogłośnym chórem po wszystkich ziemiach dawnej Rzeczpospolitej: Wolna, niepodległa i zjednoczona Polska”. Tydzień po tym wiecu ukraińscy mieszkańcy miasta i okoliczni chłopi tej narodowości zorganizowali na Rynku wiec poparcia dla traktatu brzeskiego pod hasłem “Niech żyje Ukraina od Karpat aż po Kaukaz”. Przemówienie do zgromadzonych wygłosił poseł do parlamentu wiedeńskiego W. Zahajkiewicz. Miało ono charakter umiarkowany. Dużo bardziej radykalne były listy pasterskie biskupów ukraińskich Szeptyckiego i Kocyłowskiego wzywające mieszkańców Galicji Wschodniej, Łemkowszczyzny, Podlasia i Chełmszczyzny do zwalczania wszelkimi sposobami Polaków zamieszkujących te tereny.

2. Grobowiec-epitafium J. Kocyłowskiego na Cmentarzu Gł. fot. Andrzej Szeliga

Kształtowanie obrazu Polaka jako wroga trafiło wśród prostych ukraińskich chłopów na podatny grunt. Piszę szerzej o wydarzeniach, które poprzedziły walki o Przemyśl, gdyż już wtedy okazało się, że sprzeczność interesów narodowych musiała doprowadzić do konfliktu. Polskie partie polityczne uważały, że o podziale Galicji Wschodniej zadecyduje porozumienie polsko-ukraińskie, a gdyby do niego nie doszło, spór powinien rozstrzygnąć kongres pokojowy. Organizacje wojskowe stały na stanowisku, że w przypadku podjęcia przez Ukraińców działań zmierzających do opanowania Przemyśla, należy im się przeciwstawić. Organizacje ukraińskie znając przychylny stosunek Austro-Węgier do swoich żądań, wysuwały różne postulaty często sprzeczne z prawem i zwyczajami. Wysuwali też pretensje do Przemyśla, choć ich obywatele stanowili zaledwie 12% mieszkańców miasta. Ważną datą dla historii Polski było orędzie Rady Regencyjnej z 07.10.1918 r. Wówczas sytuacja militarna państw centralnych uległa pogorszeniu, monarchia Habsburgów ulegała rozpadowi. W myśl 13 punktu orędzia prezydenta USA Wilsona z 08.01.1918 r. Rada Regencyjna ogłosiła niepodległość i zjednoczenie Polski. Dnia 31.10.1918 r. żołnierze garnizonu przemyskiego uznając, że wojna się skończyła, porzucili broń i opuścili koszary udając się do domów. Zostali austryjaccy wartownicy na stacji kolejowej i część niemieckich oraz węgierskich żołnierzy w koszarach. Polskie organizacje wojskowe były rozproszone i jedynie między oddziałami Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) istniały pewne formy współpracy. Tego samego dnia (31.10.1918 r.) Rada Regencyjna mianowała przebywającego w Przemyślu gen. St. Puchalskiego dowódcą Wojsk Polskich w Galicji i na Śląsku.

3. Gen. Stanisław Puchalski

Wywołało to niepokój Ukraińców, którzy bali się, że Polacy wykorzystają fakt posiadania polskiego dowódcy miasta i opanują je. Generał Puchalski stwierdził jednak, że jako austryjacki generał nie dopuści do opanowania miasta ani przez Polaków, ani przez Ukraińców. W ostatnich dniach października zarówno Polacy jak i Ukraińcy czynili jednak przygotowania do przejęcia władzy w Przemyślu. Posiadane oddziały składały się w znacznej części z roczników starszych i niezdolnych do służby liniowej. Siłą Ukraińców były komórki konspiracyjne w 6 pułku strzelców w Przemyślu i 9 pułku piechoty w podprzemyskiej Żurawicy. W mieście przebywał też 30-osobowy oddział Strzelców Siczowych. Do liczącego 600 żołnierzy pułku w Żurawicy zaczęły dochodzić nieprawdziwe wiadomości, że gen. Puchalski chce spacyfikować pułk przy pomocy węgierskich żołnierzy, ponieważ służyło w tym pułku wielu Ukraińców. Żołnierze ukraińscy uprzedzili ewentualny atak i uwięzili żołnierzy innej narodowości, zajmując koszary. Utworzona Ukraińska Rada Narodowa nie wiedziała jak na to zareagować, zwłaszcza że ze wsi zaczęli przybywać chętni do walki ukraińscy chłopi. Ostatecznie przywódcy polityczni z URN przekonali żołnierzy o potrzebie odwołania buntu, a chłopów wezwali do opuszczenia miasta. Żołnierze narodowości ukraińskiej z koszar w Żurawicy wbrew rozkazom oficerów do pozostania w nich, udali się do domów. Przedstawiciele Ukraińskiej Rady Narodowej doprowadzili do “dzikiej” demobilizacji swoich oddziałów, ponieważ nie znali planów kierownictwa konspiracji ukraińskiej we Lwowie. Kierownictwo to w dniu 31.10.1918 r. podjęło w godzinach rannych decyzję o przejęciu władzy w Galicji Wsch. Kurierzy, głównie klerycy grekokatolickiego seminarium duchownego we Lwowie, wysłani do oficerów spiskowców w terenie, wieźli rozkazy m.in. przejęcia władzy w Przemyślu w nocy z 31.10/ 1.11.1918 r., oraz wysadzenia mostów (kolejowego, drogowego i kładki) na Sanie.

4. Widok na Przemyśl przed I Wojną Światową

URN starała się przeprowadzić szybką mobilizację członków Siczy, Sokiła i żołnierzy z koszar, ale w tak krótkim czasie nie było to możliwe i rozkaz nie został wykonany. 1 Listopada o godz. 400 przybył do Przemyśla pociąg ze Lwowa, którego obsada przywiozła wiadomość, że Ukraińcy zajęli to miasto i toczą walki z Polakami. Zdając sobie sprawę, że to samo może zdarzyć się w Przemyślu wszystkie komórki POW rozpoczęły mobilizację podległych sobie ludzi, ochotników z polskiej ludności oraz pozostałych polskich konspiracyjnych organizacji wojskowych. Już ok. godz. 800 oddział kolejowy POW liczący ok. 40 osób, opanował bez większego oporu dworzec kolejowy. W czasie rozbrajania wart austryjackich na dworcu, do żołnierzy dołączyła młodzież, tak że liczebność oddziału urosła do około 80 osób. Oddziały PKW (Polskie Kadry Wojskowe), PKP (Polskiego Korpusu Posiłkowego), POW i spora grupa młodzieży opanowała kolejno pocztę, koszary kawalerii, artylerii, pułku piechoty, koszary pułku ukraińskiego (napotkały tu niewielki opór), liczne magazyny i obiekty. Zapanował ogólny entuzjazm. Celem ułożenia stosunków polsko-ukraińskich po południu doszło do rozmów pomiędzy przedstawicielami Zjednoczenia Towarzystw Polskich i reprezentantem Polskiej Partii Socjal.-Demokratycznej, a URN. Rozmowy dotyczyły porządku w mieście i powiecie. Powołano Komisję Rządzącą składającą się z 4 Polakow,4 Ukraińców i 1 Żyda. Powołano też milicję składającą się z 1000 Polaków i takiej samej liczby Ukraińców. Milicja polska i ukraińska była uzbrojona. Miała przejąć nadzór nad składami wojskowymi i magazynami oraz zapewnić bezpieczeństwo w mieście. Za zgodą Rady Rządzącej powstała też Żydowska Rada Ludowa, która stworzyła własną milicję. Miała ona czuwać nad bezpieczeństwem dzielnicy żydowskiej i zachować neutralność. Patrole polskie i ukraińskie były przyjmowane jako dowód stabilizacji i pozytywnych skutków podpisanego porozumienia. Strona polska łudziła się nadzieją na rozwiązanie narastającego konfliktu drogą pokojową, ale nie było to możliwe, bo musiałoby się odbyć kosztem jednej ze stron. Polacy uważali, że Przemyśl i Lwów muszą wejść w skład II Rzeczpospolitej, ponieważ w miastach i większości powiatów Galicji Wschodniej Polacy stanowili większość. Mieli znacznie wyższy poziom wykształcenia, polscy robotnicy mieli też wyższe kwalifikacje od robotników ukraińskich. Polacy w Galicji Wschodniej stanowili trzon administracji państwowej i samorządowej, sądownictwa, oświaty. Byli w lepszej sytuacji materialnej, ziemiaństwo ukraińskie praktycznie nie istniało. Dla polskiej inteligencji i ziemiaństwa powstanie państwa ukraińskiego w Galicji Wschodniej oznaczało utratę majątków, a dla urzędników stratę pracy. Przejęcie Lwowa i Przemyśla przez Ukraińców było nie do zaakceptowania. Przemyśl posiadał strategiczne położenie i nie można go było stracić. Tu znajdowały się składy materiałów dla potrzeb armii, stacja kolejowa pozwalająca na kierowanie transportów z pomocą dla Lwowa (oddalonego zaledwie o 80 km). Posiadanie tak ważnego miasta (trzecia twierdza I wojny światowej po Antwerpii i Verdun), było ważną kartą przetargową w ewentualnych rokowaniach w sprawie ustalenia granicy. Aby utrzymać Przemyśl potrzebne były jednak silne oddziały wojskowe. Niestety gen. Puchalski zawodowy żołnierz austryjacki nie potrafił organizować oddziałów w warunkach wrzenia rewolucyjnego, zwłaszcza że żołnierze legionów mieli do niego niechętny stosunek. Generał nie potrafił zdyscyplinować podlegających mu oddziałów złożonych z samodemobilizujących się jednostek, legionistów, rzemieślników, uczniów i zorganizować ich w karne wojsko. Poszczególni żołnierze i polscy i ukraińscy łamali przyjęte porozumienie przewożąc, wbrew ustaleniom, wyposażenie wojskowe z magazynów do miejsc zakwaterowania swoich wojsk. Oficerowie dokonywali zwiadów, aby poznać siły przeciwnika. Nie spotykało się to jednak z większymi sprzeciwami strony przeciwnej. Ukraińcy, widząc słabość strony polskiej, postanowili przejąć miasto. Było to konieczne, aby zablokować polską pomoc dla Lwowa.

5. Dom Narodowy. Widok obecny Fot. Andrzej Szeliga

Już w dniu podpisania porozumienia polsko-ukraińskiego z 02.11.1918 r., w Narodowym Domu odbyło się zebranie, na którym wyrażono wotum nieufności dla URN za doprowadzenie do “dzikiej” demobilizacji żołnierzy ukraińskich w Żurawicy i ugodowy stosunek do Polaków. Wybrano nową Radę (tzw. Komitet Dwóch). Komitet podjął decyzję opanowania miasta i rozpoczął przygotowania do jej realizacji.

 

Walki o Przemyśl.

Trzeciego listopada przygotowania Ukraińców do przejęcia miasta zostały ukończone. Wiedzieli o tym gen. Puchalski i jego szef sztabu płk. W. Sikorski. Nie podjęli jednak żadnych przedsięwzięć zmierzających do mobilizacji sił polskich. Prawdopodobnie gen. Puchalski nie wierzył w możliwość przeciwstawienia się Ukraińcom. Nie wezwano więc żołnierzy-ochotników przebywających w domach, nie ściągnięto wart pilnujących koszar i magazynów, nie ostrzeżono nawet żołnierzy przebywających w koszarach lewobrzeżnej części miasta-Zasania. Na szczęście 2 listopada dowództwo 45 p.p. na Zasaniu przejął por. Leon Kazubski-instruktor skautowy ze Lwowa. Podjął się on zorganizowania na terenie Zasania nowego pułku składającego się z młodzieży skautowej z II Gimnazjum. Podjął się również organizowania wart, w czym pomagali mu oficerowi legionowi.

6. Budynek II gimnazjum. Fot. Andrzej Szeliga

Pod koniec 03.XI.1918 r. zdołano zgromadzić 60 ochotników, w tym 25 znajdowało się na terenie koszar, a reszta pełniła wartę. W nocy z 3 na 4 listopada zorganizowane w wioskach oddziały ukraińskie, wraz z milicją ukraińską z miasta oraz trzydziestoosobową grupą Strzelców Siczowych zajęły Przemyśl. Do niewoli dostał się gen. Puchalski, płk. Sikorski, oficerowie sztabu generała i kilku oficerów legionowych. Dlaczego gen. Puchalski wcześniej nie zapewnił sobie i sztabowi bezpieczeństwa nie wiadomo. Rano w dniu 04.XI. na baszcie zamku w prawobrzeżnej części Przemyśla powiewała niebiesko-żółta flaga. W nocy zaczęli napływać na Zasanie żołnierze, którym udało się uniknąć niewoli ukraińskiej, lub którzy z niej uciekli. Zasilili oni formujące się na lewej stronie Sanu oddziały polskie. Rano wzmocnione zostały polskie placówki strzegące kładki i mostów na Sanie. Następnie zorganizowano dalsze placówki, mające zabezpieczyć Zasanie przed próbami opanowania go przez Ukraińców. Do por. Kazubskiego zgłaszali się kolejni ochotnicy, zwłaszcza młodzież gimnazjalna, rezerwiści wojskowi, dziewczęta – skautki. Dziewczyny miały zapewniać łączność i zaopatrzenie. W godzinach rannych Ukraińcy uderzyli na Zasanie, ale Polacy już wcześniej wzmocnili posterunki strzegące mostów i kładki. Ogień z karabinów maszynowych załamał atak ukraiński. San był patrolowany przez samochód ciężarowy z ustawionymi na nim karabinami, które w przypadku zagrożenia ostrzeliwały przeprawę. W nowej sytuacji opanowania prawobrzeżnej części miasta przez Ukraińców, Polacy postanowili powołać wspólną reprezentację – Polską Radę Narodową, która zastąpiła Komitet Bezpieczeństwa. Nawiązała ona współpracę z PKL w Krakowie. Ukraińcy obsadzając żołnierzami magazyny i inne obiekty po prawej stronie Sanu, nie byli zdolni do działań liniowych. Zdając sobie sprawę ze słabości własnych oddziałów URN wyszła z propozycją zawieszenia działań wojennych, co spotkało się z dużym zdziwieniem PRN. Nastąpił rozejm, co wykorzystał płk. Sikorski uciekając z niewoli na Zasanie. Wprowadzony w błąd gen. Puchalski (oświadczono mu, że całe Zasanie oprócz koszar jest w rękach ukraińskich) wydał rozkaz wzywający wszystkie oddziały polskie do przekazania Zasania i całego powiatu URN. Mieli oni przekazać całą broń i posiadane magazyny URN w Przemyślu i wycofać się do Rzeszowa. Porucznik Kazubski w porozumieniu z płk. Sikorskim odmówił wykonania tego rozkazu. Uważali oni, że generał przebywający w niewoli nie może dowodzić swymi dawnymi oddziałami. Rozkaz dotarł jednak do jednostki w Żurawicy i spowodował, że żołnierze opuścili koszary i udali się na stację, aby rozjechać się do domów. Przejęcie przez Ukraińców koszar i stacji Żurawica leżącej 5 km na północ od Przemyśla byłoby ciężkim ciosem, gdyż odcięłoby miasto od pomocy z zewnątrz.

7. Ksiądz Józef Panaś

W Żurawicy na dworcu pojawił się jednak ks. J. Panaś, kapelan legionów i wygłosiwszy do żołnierzy płomienne przemówienie wezwał ich do odbicia koszar, co też uczynili. Dzięki temu przywrócone zostało połączenie kolejowe z Krakowem, a ks. Panaś udał się do Przemyśla, gdzie organizował obronę miasta. Tego samego 4 XI władze Zasania skierowały do ukraińskich władz miasta protest zarzucając im złamanie umowy polsko-ukraińskiej z 2 XI 1918r. Oburzenie wywołało także ogłoszenie przez Ukraińską Wojskową Komendę Wojenną Okręgu Przemyśl sądów doraźnych. Mogły one karać śmiercią między innymi za: manifestacje przeciwukraińskie, noszenie i posiadanie broni (Żydzi mogli zachować broń), udział w zebraniach organizowanych bez zgody władz, napady na funkcjonariuszy ukraińskich. Z bardzo złym przyjęciem u Polaków spotkało się kazanie greckokatolickiego biskupa J. Kocyłowskiego, które wygłosił w czasie uroczystego nabożeństwa po zdobyciu miasta 4 XI. Wypowiedział się on za włączeniem do państwa ukraińskiego ziemi na zachód od Sanu. Było to równoznaczne z poparciem nakreślonego przez URN we Lwowie zasięgu terytorialnego przyszłego państwa ukraińskiego obejmujących m.in. Chełmszczyznę, Podlasie, Łemkowszczyznę i tzw. Nadsanie czyli Przemyśl, Jarosław, Sanok, Krosno i Krynicę. Wypowiedź ta wywołała ogromne oburzenie wśród ludności polskiej zamieszkującej w ogromnej większości te tereny i miała poważny wpływ na zaangażowanie się części duchowieństwa greckokatolickiego w działanie przeciw Polsce. Między 4-6 XI Ukraińcy kilkakrotnie chcieli przebyć San i zaatakować Zasanie, ale polskie placówki ostrzeliwały ich z karabinów maszynowych, więc musieli zrezygnować z przeprawy. Rezultatem walk w tych trzech dniach było nasilenie się wzajemnych niechęci i antagonizmów podsycanych przez prasę ukraińską.

Ukazująca się w Przemyślu “Wolia” informowała np., że polscy żołnierze siekają szablami ciała zabitych Ukraińców. Redakcja “Woli” starała się w ten sposób zachęcić czytelników do walki z Polakami. Mimo prowadzonych działań wojskowych odbywały się też rozmowy, które miały na celu zyskanie na czasie, aby wzmocnić swoje siły. W wyniku rokowań wypuszczeni zostali jeńcy wzięci z 3/4 XI (m.in. gen. Puchalski, który natychmiast wyjechał w stronę Jarosławia). Ostatecznie 6 XI podpisano umowę przewidującą likwidację sądów doraźnych, uczynienie linii Sanu-neutralną, prawo korzystania z mostów przez ludność cywilną, oddanie połowy zapasów żywności i magazynów po prawej stronie Sanu, możliwość wypowiedzenia umowy w ciągu 24 godz. 7 listopada ogłoszona została Republika Przemyska. Jej prezydentem został legionista i poseł do sejmu austryjackiego Herman Liberman. Ukraińcom po prawej stronie Sanu udało się pozyskać Żydowską Radę Ludową, choć powinna ona dbać o neutralność żydowskiej ludności Przemyśla. Sytuacja Ukraińców w mieście była jednak coraz trudniejsza. Ze Lwowa i Borysławia nie mogli oczekiwać pomocy, bo tam ich wojsko również miało problemy z coraz silniejszymi Polakami. Źle znosili służbę w mieście, w którym większość stanowili Polacy, którzy organizowali różne strajki jak pozbawienie prądu przez pracowników elektrowni, czy unieruchomienie stacji kolejowej. Pracownicy umysłowi nie zgłaszali się do pracy, co paraliżowało funkcjonowanie ukraińskiej części miasta. Z Zasania na rynek przemyski udał się pochód mieszkańców na czele z Libermanem, ale demonstranci zostali wyparci przez most z powrotem na lewy brzeg Sanu. Odezwa H. Libermana wzywająca do zaniechania walk bratobójczych i wspólną obronę ludności przed głodem i anarchią nie spotkała się z pozytywną odpowiedzią ze strony ukraińskiej.

8. Herman Liberman

W Krakowie na wiadomość o walkach we Lwowie i Przemyślu postanowiono ruszyć na odsiecz, organizując tzw. Ekspedycję przemyską złożoną głównie z ochotników. Byli tu także por. Bartnowski, kpt. E. Knoll Kownacki i plut. H. Dobrzański (później Hubal). W skład tej “Grupy San” wchodziły dwie kompanie piechoty, oddział ułanów (11 osób) i pociąg pancerny. Pociąg ten bez porozumienia z dowództwem przemyskim (lub źle zrozumiawszy rozkaz), zerwał rozejm. Dziesiątego listopada sforsował most kolejowy i wjechał na stację kolejową zajętą przez Ukraińców. Musiał się potem wycofać, ale Ukraińcy dowiedzieli się, że nadciąga ofensywa. Polacy bali się, że władze ukraińskie wydadzą rozkaz zniszczenia mostów, co znacznie utrudniłoby odzyskanie prawej strony miasta, ale tak się nie stało. Być może Ukraińcy wierzyli, że Przemyśl zostanie włączony do Republiki Ukraińskiej i wtedy musieliby pokryć wysokie koszty odbudowy mostów. Być może nie mieli odpowiedniej ilości ładunków wybuchowych. Wraz z odsieczą krakowską przybył mjr J. Stachiewicz, który po przeglądzie wojska opracował plan ataku. Wiadomo było, że siły po obu stronach są zbliżone, ale Ukraińcy musieli walczyć w mieście, w którym przewagę stanowili Polacy.

9. Mjr Julian Stachiewicz

Wielu ochotników ukraińskich pochodziło ze wsi i nie umiało walczyć na ulicach, ale najgorszym mankamentem był brak artylerii. Z relacji polskich uczestników walk wynika, że uczniowie gimnazjum zasańskiego wykradli zamki do armat po stronie ukraińskiej, czyniąc je bezużytecznymi. Po wojnie za swój czyn zostali oni wynagrodzeni specjalnymi stypendiami. Mjr Stachiewicz zaplanował główne uderzenie na 11 listopada. Po przygotowaniu artyleryjskim miało nastąpić sforsowanie mostu kolejowego za pomocą pociągu pancernego, a po jego zdobyciu uderzenie na most drogowy i kładkę. Dodatkowo oddziały miały przejść San powyżej i poniżej miasta (w Buszkowicach i Prałkowcach). Po zajęciu pozycji wyjściowych ok. 900 rano 11.11.1918 r. mjr Stachiewicz wystosował do władz ukraińskich ultimatum z żądaniem opuszczenia miasta do godz. 1200. Czytamy w nim m.in. “ Miasto Przemyśl, które sami uważacie za przeważnie polskie, zostało przez was obsadzone zdradziecko, wbrew traktatom wspólnej komisji Rad Narodowych polskich i ukraińskich. Ludność polska miasta Przemyśla, nie żądająca supremacji jednego narodu w stosunku do drugiego, pragnąca owszem zgody i porozumienia tęskni do uwolnienia się spod Waszego jarzma i wojskowego ucisku, widzę się zmuszonym przyjść z pomocą tej ludności i żądać oddania miasta w ręce polskich władz zarówno cywilnych jak i wojskowych. Z tego względu , celem uniknięcia rozlewu krwi, którą chcielibyśmy uważać za bratnią, żądamy od Panów spełnienia postulatów ..” Wobec braku odpowiedzi o 1215 rozpoczęto ostrzał artyleryjski. Ostrzeliwano budynek intendentury, straży pożarnej, Ukraiński Dom Narodowy, elektrownię, okolice mostów i domniemane stanowiska karabinów maszynowych (patrz mapka). Ok. 1300 nadjechał z Żurawicy pociąg pancerny “Śmiały” mający sforsować most kolejowy. Zauważywszy go Ukraińcy wypuścili z dworca osobowego lokomotywę mającą zderzyć się z pociągiem pancernym. Dowódca pociągu przewidział taką możliwość, wjechał na sąsiedni tor tak, że rozpędzona lokomotywa minęła go. Druga wypuszczona lokomotywa z powodu zbyt dużej prędkości, wykoleiła się przed mostem, tarasując przejazd. Ukraińcy zdemontowali też tory na dużym odcinku, co uniemożliwiło pociągowi pancernemu dotarcie do stacji głównej aż do godzin wieczornych. Za pociągiem pancernym przeszły dwa plutony kompanii przemyskiej wypierając obsadę ukraińską, która na widok nadbiegających żołnierzy z podniesionymi rękami i okrzykiem “my nie choczym Rusi” poddała się. Zdobycie mostu zostało okupione dwoma ciężko rannymi uczniami, którzy potem zmarli w wyniku odniesionych ran. Byli to ppr. L. Űberall i ppr. W. Kramarz. Prawie równocześnie ruszył do ataku 5 p.p., który wspierany ogniem karabinów maszynowych przebiegł most drewniany obrzucając okopy ukraińskie granatami oraz 8 p.p. zdobywający kładkę (naprzeciw Domu Robotniczego).

10. Ppor. Henryk Bęben – Huragan

W tym czasie kawaleria przeprawiła się przez San pod Prałkowcami, gdzie napotkała zupełnie niestrzeżony przez przeciwnika bród. Kompania Żurawicka przeprawiła się w rejonie Buszkowic i ostatecznie ok. godz. 1500San został sforsowany na wszystkich odcinkach. Ppor. Bęben-Huragan ( żołnierz legionów, organizator wojska polskiego w Przemyślu) wydał rozkazy podległym sobie plutonom. Sam poprowadził oddział na most kamienny będący w bezpośrednim sąsiedztwie stacji kolejowej i po zdobyciu go ruszył w kierunku dworca, który również zdobył.

11. XIX w. dworzec kolejowy w Przemyślu

Po zdobyciu dworca przybyła tu legia oficerska i część kompanii kolejowej, która naprawiła tory. Do hotelu naprzeciw dworca przeniósł swój sztab mjr J. Stachiewicz. Do wieczora trwały walki w śródmieściu (ppor. S. Artwiński, ppor. T. Wiśniewski, ppor. Bęben - Huragan i inni). Szczególnie mocno były bronione koszary przy ul. Smolki. Po godz. 2000 walki ucichły.

 12. Koszary przy ul. Smolki. Fot. Andrzej Szeliga

Oddziały mjr. Stachiewicza opanowały prawie całe miasto, a w rękach Ukraińców pozostały tylko Bakończyce, Góra Zamkowa i obiekty wojskowe na peryferiach. W nocy wystawiono warty, aby zapobiec ew. chaosowi i rabunkom. Pod osłoną nocy część Ukraińców wycofała się i pozostały tylko poszczególne ich gniazda broniące się b. zaciekle. Jednak już około godziny 1300 12 XI 1918 Przemyśl wraz z peryferiami znalazł się w polskich rękach. Oddziały ukraińskie wycofały się do okolicznych wsi, gromadząc swe siły w Pikulicach i Siedliskach. Pod koniec 12 XI odwołany został do Krakowa mjr J. Stachiewicz, a jego miejsce zajął ppłk. Michał Karasiewicz – Tokarzewski.

13. Ppłk. Michał Tadeusz Tokarzewski

Został on dowódcą wojsk polskich na terenie miasta i okręgu przemyskiego do czasu przebycia generała Bijaka. Od 14 XII podpułkownik zajął się przygotowaniem odsieczy dla broniącego się Lwowa. W wyniku walk wzięto do niewoli ok. 200 Ukraińców, ale większość wypuszczono do domów. Internowano i wywieziono do Krakowa ok. 60 żołnierzy i oficerów oraz przywódców politycznych (doktora W. Zahajkiewicza, doktora T. Kormosza, A. Jaremę i innych). Aresztowania tu prowadzone były nie zawsze humanitarnie np. Zahajkiewicza zabrano wprost z łóżka i do aresztu przyprowadzono w bieliźnie. Były to jednak przypadki odosobnione. Aresztowani mieli tylko nadzór policyjny i wielu uciekło na Ukrainę. W Przemyślu były też problemy z ludnością żydowską, która spotykała się z niechęcią za wspieranie Ukraińców i paskarskie ceny w sklepach (byli właścicielami 90% sklepów) Nałożono na Żydów wysoką kontrybucję w wysokości 3 000 000 koron, ale w końcu cofnięto ją. Sytuacja w mieście uspokoiła się. W Krakowie doceniono kluczowe znaczenie odzyskania Przemyśla i przechodzącej tędy linii kolejowej. Walka o Przemyśl była pierwszą zwycięską bitwą żołnierza polskiego w odradzającej się Polsce i otworzyła drogę oddziałom polskim idącym na pomóc dla polskich lwowian. Ukraińcy wreszcie zorientowali się, że należy zdobyć linię kolejową Rzeszów – Lwów i najpierw wysłali posła płk. Stefanowicza, aby domagał się zwrócenia przynajmniej prawobrzeżnego Przemyśla Ukrainie. Jego listy w Przemyślu i Warszawie zostały potraktowane odmownie. Ukraińcy zaczęli więc kontrofensywę. Oddziały przemyskie pod naporem ukraińskich, wycofały się z zajętych miejscowości, na przedpola Przemyśla. Podejście Ukraińców pod miasto wywołało panikę mieszkańców. W mieście nastąpiła mobilizacja do wojska i milicji. Gen. Z. Zieliński, były Komendant Legionów Polskich i Polskiego Korpusu Posiłkowego otrzymał rozkaz przeprowadzenia kontrofensywy w kierunku Chyrowa w celu obrony miasta i zlikwidowania otaczających go jednostek ukraińskich. 12 XII 1918r. rozpoczęto ofensywę. Gen. Zieliński dysponował niewielkimi siłami. Kolejno udało mu się jednak zmusić Ukraińców do wycofania się. Szczególnie ciężkie walki nastąpiły 13 XII na linii Fredropol. – Niżankowice. Pod naporem wojsk polskich Ukraińcy wycofali się na południe od rzeki Wiar, a potem zepchnięci zostali w kierunku Dobromila i Chyrowa. W czasie walk o Malhowice i Niżankowice brał udział 10 p.p., składający się z młodzieży gimnazjalnej, który poniósł dotkliwe straty 13 poległych i wielu rannych uczniów. Ostatecznie walki te zakończone zostały pełnym sukcesem. Miasto zostało obronione, powstrzymano dalsze ataki Ukraińców.

 14. Stanisław Osostowicz

 

Znaczenie udziału polskiej młodzieży (Orląt) w walce o niepodległość.

W przełomowym okresie, kiedy decydowały się losy Państwa Polskiego, ścierały się interesy polityczne i własne ambicje, młodzież harcerska stanęła na wysokości zadania, ponieważ kierowała się jedynie patriotyzmem. Już od 30.10.1918 r. skauci brali udział w rozbrajaniu żołnierzy austryjackich. W listopadzie, mimo niebezpiecznej sytuacji, pełnili służbę wartowniczą w obiektach wojskowych i magazynach, opiekowali się rannymi, dowozili żywność i opał. W dniu 01.11. zginął legionista, członek Harcerskiego Klubu Sportowego “ Czuwaj ” 18-letni Adam Kończy. Był pierwszym, który poległ w obronie Przemyśla. Po zajęciu prawobrzeżnej części miasta przez Ukraińców młodzież masowo zgłaszała się do wojska formując kompanie i bataliony. Kiedy ruszyła ofensywa w celu odzyskania całego miasta, przemyscy uczniowie znający dobrze Przemyśl oddali nieocenione usługi będąc przewodnikami oddziałów krakowskich. Do natarcia użyto oddziałów harcerskich (np. 6 kompanię pod dowództwem harcerza, podpor. St. Artwińskiego, która walczyła o śródmieście). W czasie zdobywania mostu kolejowego śmiertelnie ranny został harcerz por. Władysław Kramarz, obserwator artyleryjski, dowódca placówki na moście kolejowym. Bardzo ciężko ranny został też Ludwik Űberall, syn żydowskiego adwokata z Rzeszowa, uczeń VIII klasy gimnazjum. Był on niezwykle lubiany przez kolegów i nauczycieli. Przy forsowaniu mostu szedł na czele oddziału i ciężko ranny mimo wysiłków lekarzy zmarł 04.12. Leżąc na łożu śmierci jeszcze marzył o udziale w odsieczy Lwowa. Jego zwłoki spoczęły na cmentarzu żydowskim po wspaniałej demonstracji patriotycznej. W czasie głównego ataku 11.11.1918 r. to głównie młodzież stanowiła oddział szturmowy, który pod dowództwem por. Bęben-Huragana zdobyła prawobrzeżny Przemyśl. Część młodych wyruszyła w dniach 18-19.11. pod dowództwem ppłk. Karasiewicza-Tokarzewskiego z odsieczą dla broniącego się Lwowa. Kiedy w nocy z trzeciego na czwartego listopada Przemyśl został zajęty przez Ukraińców trzej bohaterowie z II Gimnazjum na Zasaniu: Wiącek, Twaróg i Guzek usunęli zamki z armat ukraińskich, przez co bardzo ułatwili przeprawę przez San i w konsekwencji zdobycie Starego Miasta. Harcerze młodsi po 11.11. pełnili służbę pomocniczą niejednokrotnie stojąc na posterunkach ponad 24 godz. Dowozili też żywność, byli łącznikami i kucharzami. Pierwsza Drużyna złożona ze starszych harcerzy pod dowództwem ks. kapelana J. Panasia również brała udział w walkach o miasto. Największe straty nastąpiły w grudniu, gdy walki przeniosły się poza Przemyśl. W kompanii por. Doskowskiego walczącej w okolicy Niżankowic śmierć poniosło wielu uczniów gimnazjum i szkoły kupieckiej. W obronie stacji kolejowej poległa jedna dziewczyna legionistka, sanitariuszka, pochodząca z poznańskiego Irena Benschówna. Pamięć i nazwiska poległych uczniów uwieczniono na ścianach Gimnazjum im. Morawskiego i Liceum Handlowego. Tablice zaginęły w czasie II wojny światowej. Za wybitne zasługi w walkach o Przemyśl odznaczono Krzyżem Walecznym m.in. Wilhelma Słabego, Mariana Schultza, Stanisława Artwińskiego, Władysława Kramarza, Tadeusza Kędzierskiego, Wacława Motykę, Stanisława Osostowicza, Alfonsa Różyckiego i Józefa Kędzierskiego.

 

15. Gwiazda Przemyśla

Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego oraz Ministerstwo Spraw Wojskowych ustanowiło odznakę “ Gwiazda Przemyśla ”. Była ona przyznawana za obronę Przemyśla i Ziemi Przemyskiej od 01.09.1918 r. do 16 V 1919 r. Była to piękna odznaka zawieszona na jasnoczerwonej wstążce z kremowymi brzegami. Przedstawiała widok na prawobrzeżny Przemyśl wraz z mostem kolejowym. W górnej części był herb miasta: niedźwiedź z krzyżem. Odznakę wykonał artysta lwowski Włosiński.  

Gwiazdę Przemyśla otrzymali m.in. Adam Kordecki, Tadeusz Kędzierski, Marian Schultz, Alfons Różycki, Józef Kędzierski, Stanisław Artwiński, Stanisław Osostowicz, Adam Płoczka. Wielu z nich zginęło koło Niżankowic od wybuchu granatu, gdy planowali atak na pozycje wroga. Byli to: bracia Kędzierscy, Wacław Motyka (jego starszy brat Jan umarł w 1921 r. od ran), St. Osostowicz, A. Nożycki, W. Durkacz, A. Płonka, M. Zaleszczyk. W. Ryż został ciężko ranny i zmarł 16.12. Roman Sukiennicki uczeń VIII klasy Wyższej Szkoły Realnej – ułan, dostał się do niewoli ukraińskiej pod Jaksmanicami, gdzie został zamordowany przez Ukraińców. Irenę Benschównę, która z garstką młodzieży walczyła o dworzec kolejowy i została trafiona w głowę, znaleziono na pobojowisku pozbawioną ubrania. Pani Tarnawska musiała w szpitalu umyć ją i przebrać w damski strój (biel, welon i mirt), aby nie wywoływać szoku wśród mieszkańców miasta.

16. Grób Orląt. Fot. Andrzej Szeliga

Jak opisuje gazeta: “Ziemia Przemyska” nr 25 z 04.12.1918 r. straszną śmierć poniósł 18-letni A. Różycki. “W czasie utarczki odniósł śmiertelną ranę Ludwik Robakowski por. 6 p. ułanów. Wysłano więc ś.p. Różyckiego, aby konającego odszukał i zabrał go, o ile to będzie możliwe. Po drodze ubito pod nim konia, wskutek tego dostał się do niewoli. Ciało ś.p. Różyckiego było do połowy wkopane w ziemię, ręka zesztywniała w ruchu osłaniającym oczy, język był ucięty, w ustach znaleziono zgasłą świecę, kule tkwiły w piersiach, głowie, szyi...”. 

Manifestacyjny pogrzeb “Orląt Przemyskich” odbył się w przemyskiej katedrze dnia 16.XII.1918 r. Po żałobnych egzekwiach wyniesiono z kościoła żołnierskie trumny, za którymi kroczyły rodziny poległych i nieprzebrane tłumy mieszkańców miasta. Zwłoki obrońców Przemyśla spoczęły we wspólnym grobie, niektórzy jak I. Benschówna zostali pochowani w pobliżu, również na cmentarzu głównym. Kilku lub kilkunastu żołnierzy pochowano w pobliżu kaplicy na cmentarzu zasańskim. 

L. Űberall został uroczyście pochowany na cmentarzu żydowskim. Nie udało mi się znaleźć jego grobu. Prawdopodobnie został zniszczony w czasie ostatniej wojny albo przez Niemców lub przez samych Żydów, którzy używali starszych nagrobków do budowy grobów licznych Żydów, którzy stracili życie przy likwidacji przemyskiego getta. Na cmentarzu głównym leżą również młodzi Ukraińcy, którzy walczyli o Przemyśl. Są to uczniowie gimnazjum ukraińskiego polegli od 4 XI do 31 XII 1918r. Wykaz poległych uczniów przedstawia załącznik na końcu książki.

 

17. Grób poległych Ukraińców na Cmentarzu Głównym. Fot. Andrzej Szeliga

Jeżeli chodzi o stosunki polsko – ukraińskie w tym czasie, to z opowiadań prababć i dostępnej prasy można wywnioskować, że początkowo nie wyglądały one źle. Zwłaszcza, gdy URN odwołała sądy doraźne, mieszkańcy miasta swobodnie przemieszczali się z jednego brzegu Sanu na drugi, wspólnie chowano zmarłych, opiekowano się chorymi, utrzymywano stosunki towarzyskie. Gen. Puchalski po uwolnieniu z niewoli nie miał żadnych zastrzeżeń co do sposobu traktowania go.

Pisma początkowo starały się unikać tematyki ukraińskiej lub podawać informacje w sposób obiektywny (np. Nowy Głos Przemyski). Nawet “ Ziemia Przemyska ” organ narodowców sprawdzał informacje i zamieszczał notatki przepraszające za nieprawdziwe oskarżenia. Pismo to z 10.XI. wzywało: “ Czy panowie z Narodnego Domu nie wiecie, że o granicach między wami, a nami rozstrzygnie kongres światowy, a nie wy?(...) Czy zapominacie iż po wojnie i tak oba narody muszą żyć obok siebie w zgodzie, a wy dziś kopiecie przepaść straszną między nami ”. Chcieli wpłynąć oni na polityków ukraińskich, aby wykazali oni wolę pojednania i zaniechali prowadzenia antypolskiej propagandy. Szukano rozsądnego rozwiązania istniejącego konfliktu. Przemyscy socjaldemokraci widzieli rozwiązanie w jakiejś formie autonomii dla ludności ukraińskiej, a nawet określenia procentowego udziału stanowisk urzędniczych dla tej mniejszości. Szerzej pisał o tym “ Nowy Głos Przemyski ”. Część żołnierzy uważała, że wojna z Rusinami to “ głupia wojna ”. Dr Liberman w liście do J. Moraczewskiego z 20.XI. pisał: “Wojna z Rusinami zespala do szału szowinizmu i antysemityzmu i ten nasz nowy powojenny militaryzm zaciążył obecnie nad całą ludnością. Przeżywamy tu na kresach rozliczne rzeczy, płoną wsie, rabunek i mord są na porządku dziennym, cała ludność przyprowadzona jest do ostateczności ”.

Niestety, strona ukraińska chcąc zachęcić ludność do walki o swoje niepodległe państwo, podawała nieprawdziwe lub propagandowe wiadomości. Np. “Wolia” z 10 XI 1918, podawała, że w Krakowie trwają narady dotyczące wprowadzenia pańszczyzny dla chłopów ukraińskich, albo że Polacy znęcają się w bestialski sposób nad Ukraińcami zamieszkującymi lewy brzeg Sanu. Kiedy indziej straszono, że gdy wojsko polskie zdobędzie prawy brzeg Sanu, to na pewno “wyrżnie” Ukraińców. Były też wypowiedzi łagodniejsze. Np. “Dolia” z 21 XI 1918 pisała: “Ani Polacy Ukraińców, ani Ukraińcy Polaków nie wyrzucą z tych ziem, gdzie my razem przez kilkaset lat żyjemy i będziemy musieli żyć...” Jednak był to głos odosobniony, bo nastroje antypolskie wśród Rusinów budziły się coraz bardziej.

Próbą pojednania miało być zaproponowanie Ukraińcom miejsc w Radzie Miasta po przejęciu Przemyśla 12 XI. Według liczby ludności Polacy mieli dostać 30 mandatów, Żydzi 13, Ukraińcy 7. Propozycja ta została przez stronę ukraińską odrzucona. Gen. J. Bijak w rozmowie z biskupem greckokatolickim w Przemyślu, zachęcał do zapewnienia spokoju na obszarach ogarniętych walkami. Jednak biskup, akceptujący walkę Ukraińców o własne państwo, nie podjął tej propozycji. Spirala przemocy rozkręcała się coraz bardziej. Prasa polska donosiła o bezzasadnych aresztowaniach Polaków, rabunkach dworów, antypolskich wystąpieniach księży greckokatolickich, o pobiciach i mordach jeńców polskich. Powodowało to akcje odwetowe, a nawet takie rozkazy, jak ten wydany przez gen. Rozwadowskiego, polecający branie zakładników, rozbrajanie ludności i wieszanie winnych. Większość różnych incydentów wywoływana była przez Ukraińców, którzy wykorzystywali sytuację, aby zemścić się na sąsiadach, lub były to zbrodnie mające charakter rabunkowy.

Wielu Ukraińców, nie chciało mieć nic wspólnego ze zbrodniczymi poczynaniami rodaków i wręcz uwalniali aresztowanych Polaków, czy pomagali im zbiec, ratując od śmierci. “Ziemia Przemyska” z 22 XI 1918r. podaje informację z Jaksmanic: “Inni małojcy napadli leśniczego p. Nowakowskiego, któremu uratowała życie żona Rusinka, zasłaniając go własną piersią i wołając “napered mene”. “Ziemia Przemyska” nr 26 z 5 XII 1918r. w artykule “Czy zasługują na miano ludzi?” pisze: “W czasie, gdy patrole nasze podchodziły ponad Niżankowice, część ich (rannych) dostała się do niewoli ukraińskiej. Rannych jeńców bito, a niektórych zabito. Na Górze Malhowickiej ukraiński heroj Al. Neofita przebił rannemu legioniście bagnetem brzuch tak, że jelita z rannego wyszły. Do prowadzonego jeńca, legionisty rannego, przyskoczył drugi heroj niżankowicki Józef Markol i zabił rannego kolbą uderzeniem w głowę...(...) Głównym naczelnym przywódcą napadu Ukraińców na nasze miasteczko jest tutejszy greckokatolicki ksiądz administrator Opasińskij. Kazania jego tchnęły jadem nienawiści do Polaków”. Nie były to przypadki odosobnione. “Ziemia Przemyska” nr 9 z 15 XI 1918r. pisze w artykule “Miłość bliźniego w pojęciu księży ukraińskich”: “Donoszą świadkowie, że w Grochowcach nawoływał ksiądz ukraiński do rzezi Polaków. Ksiądz z Cisowej, brat przemyskiego komendanta żandarmerii ukraińskiej, zachęcał chłopów do walki, rozdzielał między nich broń i nawoływał do rzezi Polaków. W czasie walki dnia 11 b.m. (listopad 1918r. przyp. autora) po południu wyszedł na ulicę z żołnierzami uzbrojony w karabin ksiądz ukraiński z domu przy ulicy Grodzkiej 21 i strzelał do Polaków na Zasaniu”.

Nawoływania biskupa Kocyłowskiego i niektórych księży greckokatolickich do rozprawienia się z Polakami nie zawsze trafiały na podatny grunt. Sianie niezgody między sąsiadami nie podobało się np. Łemkom. Biskup Kocyłowski osadził parafie Łemkowszczyzny księżmi o orientacji ukraińskiej. Nie podobało się to mieszkańcom i kierowali do władz kościelnych protesty, które pozostawały bez echa. Rozpoczęli wówczas walkę z samymi proboszczami, a nawet przechodzili na prawosławie. Można o tym przeczytać w Historii Łemków. Do konfliktów, a potem nienawiści między Polakami, a Ukraińcami doprowadziły też władze Ukraińskiej Republiki. W “Roczniku Przemyskim” t. III można przeczytać wspomnienia ks. J. Watulewicza “Z pamiętnika proboszcza łacińskiego w Felsztynie”. Pisze on, że po pokoju brzeskim podpisanym przez Prusy i Austrię z Sewriukiem, Ukraińcy na siłę zaczęli tworzyć własne państwo. Mówi on: “Używanie języka polskiego było zabronione i surowo karane. Ileż to nahaji otrzymali nasi, kiedy przy ciężkich robotach jak sypanie ziemianek i okopów, rozmawiali ze sobą po polsku. Szkoły polskie zaczęto ukrainizować i usuwać z nich naukę języka polskiego. Rząd ukraiński tzw. Sekretarjat w reformie szkolnej wyraźnie ogłasza: (“Ukraińskie Słowo” z 16 XI 1918r.): Większość gimnazjów, seminarjów oraz innych szkół należy zmienić na ukraińskie”. Gdyby po obu stronach granicy pozwolono ludziom żyć wg swoich obyczajów, religii, gdyby nie tępiono języka i nie podburzono jednych przeciw drugim zapewne, do krwawych wydarzeń by nie doszło. Konflikty etniczne łatwo wywoływać, ale o wiele trudniej przywrócić potem pokój. Wystarczy wspomnieć Jugosławię. Oprócz zwykłych bandyckich napadów, akcje przeciw Polakom prowadzili też ukraińscy partyzanci. Te akcje na południe i pn-wsch. od Przemyśla powodowały akcje odwetowe, które nie miały często charakteru cywilizowanego. Toczące się walki usztywniły stanowisko polityków i wojskowych, wzrastało zacietrzewienie i nienawiść. Propozycje państw ententy, akceptowanie przez Polaków, były odrzucane przez Ukraińców. Były propozycje, aby np. zagłębiem borysławsko – drohobyckim zarządzać wspólnie, ale upadły. Ostatecznie zdecydowało rozwiązanie militarne. Do Polski włączono zdobyte w 1918 i 1919r. ziemie zamieszkiwane w większości przez Polaków. Były to województwa stanisławowskie i tarnopolskie oraz Lwów i Przemyśl. Wygrana przez Polaków wojna nie rozstrzygnęła konfliktu. Przybrał on po 1939r. charakter masowej eksterminacji ludności polskiej na spornych ziemiach. “Gwałty ukraińskie” z 1918 i 1919r. i późniejsza działalność SS-Galizien oraz UPA na wiele lat utrwaliła stereotyp Ukraińca jako podstępnego i okrutnego mordercy Polaków.

Ukraińcy mieli swoje racje, chcieli stworzyć niepodległe państwo obejmujące ziemie, gdzie mieszkało ich bardzo wielu. Wydaje mi się, że to błędne posunięcia ukraińskich polityków i władz kościelnych doprowadziły do nienawiści i mordów na ludności polskiej, a potem spowodowały krwawy odwet. Gdyby nie przedstawiono Polaków jako ciemiężycieli narodu ukraińskiego i szukano politycznych sposobów podziału Galicji np. wg kryterium ludnościowego, mogło być zupełnie inaczej.

18. Przemówienie duchownego grekokatolickiego do ochotników SS-Galizien we Lwowie 18 lipca 1943 r.

W swoich badaniach nad dziejami Przemyśla u schyłku I wojny światowej i przyczynach sporu polsko – ukraińskiego, opierałem się głównie na relacjach żołnierzy i innych świadków tych wydarzeń opisanych w książkach i pamiętnikach. Przeglądałem ówczesne gazety reprezentujące różne kręgi polityczne. Żyjących świadków walk o Przemyśl i okolice już nie ma, ale myślę, że te relacje sprzed ok. 80 lat już zostały zweryfikowane przez czas i można je uznać za wiarygodne. Miałem pewne problemy z ustaleniem losów Orląt. Np. Alfons Różycki, który został wzięty do niewoli i tam zamordowany w niektórych opracowaniach jest mylony z Alfonsem Nożyckim (ur. 1901r.), który zginął pod Niżankowicami (załącznik: polegli w walkach o Przemyśl). Musiałem też dotrzeć do szczegółów walk o Niżankowice i Malhowice, ponieważ niektórzy Ukraińcy zupełnie inaczej przedstawiają przebieg walk niż Polacy. Dowiedziałem się też ze wspomnień p. H. Hordyńskiej, że pierwszych poległych harcerzy pochowano na Lipowicy (wówczas dzielnica podmiejska, na pn-zach. od Zasania). Pisze ona: “W pierwszych dniach listopada (1918) cmentarz na Lipowicy zaczął się wypełniać mogiłami harcerzyków, poległych w obronie miasta. Z każdym dniem przybywało mogiłek i nigdy nie zatrze się w pamięci ów dzień....”. Być może chłopcy ci zostali potem przeniesieni, gdyż po tym cmentarzu nie ma śladu. Zauważyłem też, że w niektórych książkach jest błędnie podana podobizna gen. Puchalskiego.

Uważam, że przedstawiłem powyższe wydarzenia rzetelne i zgodnie z prawdą historyczną.