STRONA GŁÓWNA

Sytuacja ludności cywilnej 

pod okupacją banderowską na części obecnego

Podkarpacia w latach 1944-1947

dr Andrzej Zapałowski

20 sierpnia 2015

Przedruk ze strony Stowarzyszenie Klub Inteligencji Polskiej

www.klubinteligencjipolskiej.pl


Motto do wystąpienia na Konferencji:
„Uważam, że jest lepiej być wolnym człowiekiem niż niewolnikiem, nawet jeśli to pierwsze oznacza niebezpieczny, a to drugie bezpieczny styl życia. Uważam, że najlepsze wartości człowieka mogą się rozwijać tylko na wolności – wszelki postęp w cieniu pałki policjanta jest błędny i nie ma stałego  znaczenia. Uważam, że jeśli jakikolwiek człowiek zabiera wolność innemu to stanie się tyranem. Każdy człowiek, który odda najmniejszą odrobinę swojej wolności stanie się niewolnikiem.”
Henry Louis Mencken (1880-1956) wpływowy publicysta, satyryk i krytyk amerykańskiej kultury

——————————————————

W polskiej świadomości narodowej okres II wojny światowej i pierwszych lat po jej zakończeniu, polskiemu społeczeństwu kojarzy się zasadniczo z tragedią ludobójstwa spowodowanego przez Niemców i Sowietów w okresie okupacji przez te państwa ziem Rzeczypospolitej. Zasadniczo o okupacji niemieckiej w stosunku do ziem polskich możemy mówić od roku 1939 do 1944/1945[1], czyli przez okres 4/5 pełnych lat. Okupacja sowiecka trwała od 1939 do 1941 roku, czyli 2 lata a następnie od 1944 roku w formie narzucenia ustroju i polskiego rządu namiestniczego. Jednakże druga okupacja sowiecka była zasadniczo skierowana na zniszczenie tej części społeczeństwa, która utożsamiała się z prawowitym rządem na uchodźctwie. Natomiast w publicystyce i pracach naukowych nie stosuje się terminologii okupacyjnej do zawładnięcia tej części państwa polskiego, która znalazła się na obszarze okrojonego państwa polskiego w części dzisiejszego Podkarpacia czy też województwa lubelskiego przez formacje związane z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię w latach 1944 -1947, a nawet w pewnej formie terroru do 1948 roku, czyli przez okres co najmniej 3 pełnych lat. Tak więc na terenie niektórych powiatów dzisiejszej Polski miejscowa ludność faktycznie znajdowała się na obszarach okupowanych przez okres 8 lat.

Samo słowo okupacja w terminologii naukowej odnosi się do przejęcia władzy na obcym terytorium, najczęściej w wyniku działań zbrojnych. Zgodnie z prawem międzynarodowym okupacja ma zawsze charakter tymczasowy, okupant nie nabywa suwerenności nad danym terytorium i powinien przestrzegać prawa obowiązującego na terytorium okupowanym. Zakazane jest zmuszanie przez podmiot okupacyjny miejscowej ludności do przysięgania na wierność bądź służby w siłach zbrojnych okupanta, przesiedlenia i deportacje ludności, konfiskowanie własności prywatnej, czy też rabunek dóbr kulturowych[2]. Sam problem okupacji wojennej został uregulowany przez prawo międzynarodowe w postaci Regulaminu Haskiego z 1907 roku (artykuły 42-56), oraz w Konwencji Genewskiej z 1949 roku[3].   


W Konwencji haskiej z 1907 roku, w dziale III „O władzy wojennej na terytorium państwa nieprzyjacielskiego”, w artykule 42 czytamy, iż:  ”Terytorium uważa się za okupowane, jeżeli faktycznie znajduje się pod władzą armii nieprzyjacielskiej.
 Okupacja rozciąga się jedynie na te terytoria, gdzie ta władza jest ustanowiona i gdzie może być wykonywaną”, a artykuł 43 mówi iż: „ Z chwilą faktycznego przejścia władzy z rąk rządu legalnego do rąk okupanta, tenże poweźmie wszystkie będące w jego mocy środki, celem przywrócenia i zapewnienia, o ile to jest możliwym, porządku i życia społecznego, przestrzegając, z wyjątkiem bezwzględnych przeszkód, prawa obowiązujące w tym kraju”.

Stosując powyższe definicje można uznać, iż formą okupacji jest doprowadzenie do stanu w którym bojówki polityczne reprezentujące część mniejszości narodowej zamieszkujące tereny państwa dążą poprzez metody terrorystyczne w stosunku do miejscowej ludności do wyeliminowania praw tejże ludności i władzy jej reprezentującej (dotyczyło to także wrogiego stosunku do tej okupacji prawowitego rządu polskiego na uchodźctwie) do zamieszkiwania we własnym kraju i bezpieczeństwa miejscowej ludności. Ponadto należy zauważyć, iż działania te doprowadzały do wielomiesięcznego władania licznymi gminami przez banderowskie formacje zbrojne.

W poniższym artykule autor ma na celu wskazanie problemu i jego ogólne omówienie. Powyższa kwestia musi zostać poddana gruntownym badaniom, gdyż jest istotna dla ogólnej oceny działań OUN i UPA na terytorium państwa polskiego, zwłaszcza iż dotyczyła ona także okresu ponad dwóch lat po zakończeniu II wojny światowej i stosowany wówczas terror społeczny nie miał żadnego realnego odniesienia do szans na własną państwowość nacjonalistów ukraińskich. Ponadto hasła autonomii wspomnianego obszaru nie znajdowały się w programie banderowskim.

Problem terroru banderowskiego w okresie okupacji niemieckiej związany jest nie tylko z Wołyniem czy województwem tarnopolskim czy stanisławowskim, ale także z częścią województwa lwowskiego z którego później powstało województwo podkarpackie. To także na terenie obecnego Podkarpacia jeszcze w końcowej fazie okupacji niemieckiej duża część posterunków gminnych policji w powiatach o znacznym odsetku ludności ukraińskiej była zdominowana przez Ukraińców. Podobnie było z sołtysami. Policjanci ukraińscy często brali udział w eksterminacji miejscowych Żydów[4], a niekiedy czynili to sami z własnej inicjatywy. Przykładem jest mord 20 maja 1944 roku w Mielnowie, gdzie policja ukraińska wykryła w Liegenschafcie 23 Żydów, których na miejscu rozstrzelała[5]. Ponadto policjanci ukraińscy wykorzystywali także swoją pozycje do likwidowania Polaków podejrzewanych o działalność konspiracyjną, ich także mordowali.

O takich działaniach Ukraińców pisze we wspomnieniach siostra zakonna mieszkająca w Nowosielcach Kozickich leżących obecnie w powiecie bieszczadzkim. Według jej relacji: „…wiosną 1942 r. banderowcy rozpoczęli swoje niszczycielskie dzieło, pod kierunkiem Niemców w sąsiedniej wiosce Grąziowej, Niemcy rozstrzelali 6 najlepszych Polaków. Postarali się o to Ukraińcy[6]. Akcjom mordów na Polakach poparcia niejednokrotnie udzielali duchowni grekokatoliccy. We wspomnianych Nowosielcach Kozickich w okresie okupacji niemieckiej w „Zielone Święta” Ukraińcy urządzili masowe pochody przeciw państwu polskiemu z symbolicznymi wieńcami cierniowymi, śpiewami i przemówieniami antypolskimi. To wszystko zawsze było połączone z nabożeństwami w cerkwiach[7]. Podobne procesje odbywały się w większości parafii grekokatolickich. Siostra Kachaniarz wspomina: „…bardzo dużo zawiniło pod tym względem (mordów na Polakach-AZ) duchowieństwo grekokatolickie oraz inteligencja wywodząca się z ich rodzin[8]. Drastycznym przykładem podejścia do kwestii moralnego zwolnienia z mordów jest postawa proboszcza parafii grekokatolickiej w Birczy Iwana Łebedowycza, o którym s. Kachaniarz wspomina: „…Gdy Niemcy dali pewne swobody i przywileje Ukraińcom, ks. grekokatolicki, dziekan z Birczy, który bywał w naszej szkole jako wizytator religii greckokatolickiej, zwołał w pewną niedzielę zebranie swoich parafian i powiada „słuchajcie parafiany, nadszedł czas rizaty Lachów”. Zapanowało milczenie. Wreszcie się odezwał pewien starszy człowiek i powiada słuchajcie ojcze duchowny, ale to jest grzech”. Na to ks. dziekan – grzech, bo grzech, ale będziemy Matkę Bożą prosić i jakoś będzie”. Informację tą przekazał obecny na spotkaniu grekokatolik Franciszek Sidor z Nowosielec Kozickich[9].

Wielu z księży grekokatolickich było bezpośrednio zaangażowanych w działalność zbrojnego podziemia ukraińskiego[10]. Do takich należeli m.in.: ks. Wasyl Szewczuk[11], o. Andrzej Hoza[12] z Kłokowic, ks. Michał Huk[13]z Iskani, ks. Teodor Markiw z Wołodzi (pow. brzozowski), ks. Nazarewicz z Jabłonicy (pow. brzozowski), ks. Eugeniusz Ustka z Huty (pow. brzozowski)[14] czy też ks. Adam Ślusarczyk z Lublińca Starego (pow. lubaczowski)[15]. Należy podkreślić, iż księża Huk i Szewczuk przed wybuchem wojny byli proboszczami w Pawłokomie, gdzie zaszczepili nienawiść do Polaków, co w późniejszym okresie doprowadziło polskiej akcji odwetowej, w której polska samoobrona wspierana przez żołnierzy podziemia niepodległościowego rozstrzelała znaczną liczbę osób (do dzisiaj wśród historyków trwa polemika na temat rzeczywistej liczby ofiar).

W 1944 roku mieszkańcy zachodnich powiatów Małopolski Wschodniej zetknęli się z nowym problemem, a mianowicie powstaniem oddziałów leśnych nacjonalistów ukraińskich. Pierwsze bojówki UPA pojawiły się na terenie Bieszczad i w Lubaczowskim już w 1943 roku, a pierwsze oddziały UPA zorganizowano na terenie powiatów przemyskiego i lubaczowskiego wiosną następnego roku. W ich składzie duży odsetek stanowiły osoby pochodzące z powiatów na wschód od Przemyśla. W Lubaczowskim jeszcze przed nadejściem frontu UPA dokonało pierwszych masowych mordów. W lutym 1944 roku oddziały OUN – UNS w Krowicy Samej zamordowały 6 osób, 19 kwietnia w Rudce zamordowały 58 osób, w tym 17 dzieci, a 25 kwietnia napadły na polską wieś Wólkę Krowicką, mordując 9 osób. W nocy z 24 na 25 kwietnia 1944 roku ukazały się w Lubaczowie ulotki wzywające Polaków do opuszczenia miasta do 28 kwietnia do północy. Do pierwszych regularnych walk pomiędzy oddziałami ukraińskimi a AK doszło w rejonie od Łowczy aż do Narola 21 maj 1944 roku[16]. Informacje o działaniach banderowców szybko docierały do ludności w sąsiednich powiatach, budząc grozę. Tym bardziej strach wśród mieszkańców tych terenów był spotęgowany, iż od 1943 roku w wielu wsiach byli uciekinierzy z Wołynia, gdzie dokonano ludobójstwa na miejscowej ludności. Ilustracją tego jest apel Polskiego Komitetu Opiekuńczego w Krośnie, skierowany do mieszkańców powiatu krośnieńskiego o pomoc dla ofiar- uchodźców ocalałych z mordów ukraińskich: „Rodacy! Od szeregu tygodni płoną na wschodzie osady polskie. Giną pod nożem lub siekierą ukraińskich zbrodniarzy. Polacy szukając w ucieczce ocalenia, przybywają do nas umęczone, zmaltretowane niedobitki. W oczach ich rozpacz i ból niewysłowiony… Nie żal straconego mienia. Nie żal zmarnowanego dorobku pracowitego życia. Ale żal pomordowanych niewinnie braci, żon, matek i dzieci. Z g r o z a… Kto ma serce w piersi i choć odrobinę uczucia w sercu… musi zapłakać. I musi przycisnąć do serca i przygarnąć pod dach swój tych nieszczęśliwych, umęczonych b r a c i. Polski Komitet Opiekuńczy, któremu władze pozwoliły zaopiekować się uchodźcami ze wschodu rodakami, wzywa wszystkich do okazania im wszelkiej możliwej pomocy. Kto nie może okazać bezpieczeństwo pomocy, niech złoży dar, na jaki go stać, w gotówce lub w naturze, w biurze polskiego Komitetu opiekuńczego w Krośnie, przy ulicy Kościuszki Nr 490”.

Inną kwestią była sytuacja w której osoby, które powracały do swoich miejscowością były wcześniej wywiezione, uciekinierzy z Wołynia i Małopolski Wschodniej spotykali się z żądaniem dalszego wyjazdu „z ziem etnicznie ukraińskich” . Przykładem jest odezwa z 2 kwietnia 1944 roku sygnowana przez Ukraińskie Siły Zbrojne: „…jesteśmy słowiańskim bratnim narodem i nie chcemy za dużo przelewać Waszej krwi, dlatego apelujemy do Was wszystkich Polaków, ażeby do dnia 6 kwietnia 1944 r. opuścili terytoria Zachodniej Ukrainy i przesiedlili się na terytorium nieukraińskie. Kto nie podporządkuje się dzisiejszemu rozkazowi i nie wyprowadzi się do oznaczonego wyżej terminu, będzie zniszczony i spalony, podobnie jak było to na Wołyniu i niedawno w powiecie kamioneckim. Zauważa się, ze nie zechcecie być spalonymi żywcem z Waszymi dziećmi i majątkiem, ginąć od kul, dlatego zezwala się Wam dobrowolnie do oznaczonego terminu zabrać swój majątek i wyprowadzić się z ukraińskiego terytorium…”. Należy zauważyć iż termin „ziemie etnicznie ukraińskie” był traktowany bardzo szeroko. W notatce z 26 maja 1944 roku sporządzonej w Jarosławiu, zachowanej w Archiwum Akt Nowych w Warszawie czytamy, iż „Ruch Ukraińców zaznacza się po zachodniej stronie Sanu. Ukraińcy próbują rozpocząć akcje terroru poprzez wzywanie ludności do opuszczenia wsi…, nakazują Polakom wyjazd za granicę naszej Wielkiej Ukrainy (Wisłok), czyli za Rzeszów!!!”

Powyższa sytuacja była tylko wstępem do rzeczywistego opanowania obszaru kilku powiatów na terenie dzisiejszego Podkarpacia przez nacjonalistów ukraińskich. W czerwcu 1944 roku przebywający w powiecie leskim Mirosław Onyszkiewicz, wówczas jeszcze zastępca dowódcy Wojskowego Okręgu „Bug” Ukraińskiej Powstańczej Armii we wsi Stężnica, powołał z grup samoobrony i policjantów ukraińskich trzy sotnie: Włodzimierza Sczygielskiego „Burłaka”, Wasyla Szyszkanynca „Bira” i Włodzimierza Kaczora „Puchacza” w sile ok. 70 osób każda. Dowództwo nad całością objął „Burłaka”. Do lipca 1944 roku w przemyskiem działały cztery grupy UPA: „Hromenki”, „Łysa”, „Burłaki” i „Osypa”. Na południe od Brzozowa działały kolejne dwie grupy – „Jehwena” i „Bira”, z czasem przybyły z okolic Lwowa kolejne 3–4 sotnie. W dniu 5 sierpnia 1944 roku rozpoczęto formowanie kurenia, czyli batalionu. Decyzja o organizacji sotni powodowana była potrzebą zagospodarowania milicjantów ukraińskich będących na służbie niemieckiej oraz młodych Ukraińców uciekających przed wojskami sowieckimi. Do nowo formowanych sotni w sposób zorganizowany przeszły posterunki policji ukraińskiej z: Birczy – ok. 60 osób, Rybotycz – ok. 20 osób, Kuźmina i Wojtkowa – ok. 30 osób, Krościenka – ok. 30 osób, Medyki – ok. 30 osób[17].

Do koncentracji oddziałów UPA na przełomie sierpnia i września 1944 r. doszło w okolicach Bukowego Berda. Znajdowało się tam wówczas ponad 1000 bojowników UPA. Dla okolicznej ludności, zwłaszcza polskiej było to prawdziwe zagrożenie. Banderowcy prowadząc szkolenie taktyczne i ideologiczne powstających sotni, organizowali akcje przeciw polskiej ludności. W dniu 6 sierpnia 1944 roku napadli na Baligród zabijając 42 Polaków, a 15 sierpnia w tzw. cichej egzekucji bez jednego wystrzału w leśniczówce Branzberg zamordowali co najmniej 74 osoby. Ofiarami byli mieszkańcy okolicznych wiosek, m.in. leśniczy, księża i dzieci, którzy ukrywali się przed nacjonalistami. Nigdy nie zostali pochowani, ich ciała wchłonął las. Z relacji świadków wynika, iż umierali w męczarniach[18].

Gorzej sytuacja wyglądała w powiecie lubaczowskim, gdzie tylko w gminie Cieszanów w tymże roku z rąk ukraińskich zginęło 189 Polaków, a z rąk polskich w odwecie 42 Ukraińców[19]. W powiecie brzozowskim łączne straty ludności polskiej wskutek działań SKW i UPA wyniosły co najmniej 282 zabitych[20]. Z uwagi na brak dokładnych badań w tym zakresie można domniemywać, iż w pozostałych ośmiu powiatach sytuacja wyglądała podobnie. Można zatem mówić o zamordowaniu tylko w 1944 roku blisko 1000 Polaków przez Ukraińców. Wiadomości o tych mordach szybko się rozeszły po sąsiednich gminach i powiatach, budząc wśród Polaków strach o swoje życie i chęć odwetu. Grzegorz Motyka zwraca uwagę, iż biorąc pod uwagę słabość sił ukraińskich, było to igranie z ogniem[21].

Na ograniczenie mordów ukraińskich na Polakach na dużą skalę zapewne miała wpływ decyzja o pozostaniu terenów Bieszczad w składzie Polski oraz duże nasycenie terenu przez polskie podziemie niepodległościowe, zwłaszcza po przejściu na teren zachodniej Małopolski Wschodniej oddziałów AK z okolic Lwowa oraz formowanie w Przemyślu 6 DP. Jesienią 1944 roku Podokręgu AK Rzeszów liczył ok. 60 tys. żołnierzy. Po zakończeniu akcji „Burza” na tym terenie działało do końca 1944 roku ok. 15 oddziałów leśnych AK, z tego na obszarze zainteresowania OUN i UPA co najmniej 9 oddziałów oraz zgrupowanie lwowskie „Warta” liczące co najmniej 1500 żołnierzy[22]. Z czasem oddziały poakowskie znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony musiały one osłaniać Polaków zagrożonych przez banderowców, a z drugiej, były zwalczane przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Ludności cywilnej aparat bezpieczeństwa nakazywał zdawanie wszelkiej broni palnej, niezależnie od jej zagrożenia.

Znaczne osłabienie działań sotni UPA na terenie powiatu przemyskiego nastąpiło wskutek działań pododdziałów 6 DP, niekiedy wspieranej przez oddziały sowieckie. Na przełomie października i listopada 1944 roku jednostki tej dywizji doprowadziły do rozbicia kilku oddziałów UPA[23]. Radykalna zmiana sytuacji nastąpiła pod koniec grudnia 1944 roku, gdy 6 DP wyruszyła na front, a teren okolicznych powiatów pozostał bez jednostek liniowych WP. W tej sytuacji sotnie UPA mogły swobodnie na nowo rozpocząć działania operacyjne, co też uczyniły.

Banderowcy na opanowanym przez siebie terenie wprowadzili bezwzględny terror w stosunku nie tylko do Polaków, ale także w stosunku do Ukraińców. Mordy na współobywatelach miały na celu zastraszenie pozostałej ludności ukraińskiej, aby nie identyfikowała się z państwem polskim. Przykładem zemsty Ukraińca na swoich współrodakach była sprawa wsi Terka, gdzie Hryć Łoszyci w czasie akcji odwetowej żołnierzy WOP, których znaczny odsetek pochodziła z Kresów, na Ukraińcach występował w mundurze żołnierza WP i mścił się za zamordowanie ojca przez UPA[24].

O skali rozlewającego się terroru świadczą informacje przedstawicieli administracji samorządowej. Wójt gminy Żohatyn w listopadzie 1944 roku, opisując sytuację na administrowanym terenie, pisał: Bandy grasują nocą po kilkanaście lub kilkadziesiąt ludzi uzbrojonych w karabiny maszynowe, automaty i karabiny ręczne oraz granaty. Zbierają po wsiach żywność, ubrania, mundury wojskowe, koce itp. (…) Wobec powyższych wypadków i nastawienia Ukraińców do Polaków, Polacy z ukraińskich wsi w dalszym ciągu zostawiają swoje domy i ucieka do polskich wsi za San[25]. W tejże gminie Żohatyn kilka miesięcy później sytuacja była jeszcze bardziej tragiczna. W sprawozdaniu Powiatowego Urzędu Repatriacyjnego w Przemyślu czytamy: Mnie osobiście znana jest tylko sprawa napadu banderowców na gromadę Borownica, należącą do zbiorowej gminy Żohatyn. Całą gromadę Borownicę puszczono w kwietniu br. z dymem, wymordowano 80% Polaków, reszta w popłochu uciekła, niewiele zabierając ze swojego dobytku. Dowiedziawszy się o tym, odniosłem się telefonicznie do ob. starosty, który mi oświadczył, że i on otrzymał wiadomość o tym napadzie i że wydaje odpowiednie zarządzenia. Obecnie otrzymałem od ob. wicestarosty dokładniejsze informacje, że banderowcy napadli nie tylko na Borownicę, ale także i na samą gminę Żohatyn i prawie na wszystkie gromady należące do tej gminy i że ludność polska tak z gminy Żohatyn, jak i z zagrożonych gromad uciekła z częścią swojego dobytku i schroniła się w okolicznych gminach i gromadach, jak w Dubiecku, Birczy, Orzechowcach i innych, gdzie kto miał krewnych i znajomych. Sam wójt gminy Żohatyn schronił się do Birczy. Od tego czasu tereny te, w których usadowili się banderowcy ze swoim sztabem, uznane zostały za silnie zagrożone i nikt z Polaków, czy to miejscowych czy repatriantów nie odważył się wchodzić na te tereny. Urząd gminy Żohatyn jest od tego czasu nieczynny, dopiero teraz wójt, przebywający w Birczy organizuje swój urząd. Obecnie jest tam wojsko polskie, które przeprowadza pacyfikację i w najbliższym czasie uchodźcy powrócą do swoich siedzib. Najdotkliwiej ucierpiała ludność Borownicy, gdzie nie pozostał ani jeden dom[26].

O zagrożeniu ludności cywilnej na terenie powiatu przemyskiego traktuje meldunek komendanta Posterunku MO w Krasiczynie z 10 lipca 1945 r. w którym czytamy m.in.: Dnia 25 kwietnia utraciła tutejsza gmina wszelki kontakt z gromadą: Olszany, Rokszyce, Brylińce, Cisowa, Mielców i Chołowice, które to gromady opanowali zupełnie „banderowcy”. Obecnie po ostatnim napadzie w dniu 5.7.1945 r. na milicjantów tut. posterunku, stan bezpieczeństwa uległ znacznemu pogorszeniu, gdyż banderowcy opanowali gromadę Tarnawce o ludności mieszanej po połowie polskiej i ukraińskiej. Natomiast gromady Krasiczyn, Śliwnica, Zalesie, Dybawka ludności polskiej są poważnie zagrożone ze strony tych band i ludność tych gromad żyje w panicznym nastroju, gdyż nie czują żadnej ochrony ze strony władz, a stan liczebny posterunku po ostatnim napadzie jest liczebnie za mały, by mógł przeciwstawić się bandom, grasującym w grupach 40–50 osób, którym sprzyja lesisty teren otaczający te gromady. Ten stan rzeczy wpływa ujemnie na spokojne życie i normalny tok pracy mieszkańców i z chwilą ukazania się jakichkolwiek osobników w mundurach wojskowych, porzuca pracę i mieszkanie i ucieka, kryjąc się, gdzie może, a czyni to nawet wtedy, gdy pojawią się faktycznie oddziały wojskowe, gdyż przestała już wierzyć w jakąkolwiek ochronę i pomoc[27].

W sprawie tragicznego położenia ludności na terenie powiatu przemyskiego wypowiedziała się także Komisja Międzypartyjna składająca się z przedstawicieli lokalnych powiatowych struktur partyjnych (Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa Demokratycznego, Polskiej Partii Robotniczej, Polskiego Stronnictwa Ludowego), która spotkała się 3 listopada 1945 roku w Przemyślu w obecności wojewody rzeszowskiego. Podczas obrad zwracano uwagę na opieszałość władz sowieckich w przejmowaniu ewakuowanej ludności ukraińskiej, co doprowadza do wypadków powrotów Ukraińców do poprzednich miejsc zamieszkania czy niejednokrotnie do wałęsania się jej po ulicach miasta. Ponadto prezes PPS Zajączkowski zwrócił uwagę, iż ludność ucieka w panicznym strachu do miasta, wsie płoną[28]. Starosta powiatu Michał Haśko zaznaczył: ludność bowiem narzeka na władze państwowe, że dotychczas nie zdołały opanować sytuacji w terenie. Liczne bowiem delegacje jawią się w starostwie codziennie, które rozgoryczone zaistniałymi wypadkami domagają się natychmiastowej pomocy wojska lub milicji, ewentualnie uzbrojenia cywilnej ludności do samoobrony. Miasto Przemyśl jest przeładowane uciekinierami (pogorzelcami) do tego stopnia, że na peryferiach miasta koczują pod gołym niebem. Ilość tych nieszczęśliwych ludzi przekracza liczbę 8 000. Operująca tu 9 Dywizja nie jest w stanie zabezpieczyć powiatu, albowiem bandy banderowskie grasują na tyłach, paląc i mordując ludzi. Stan Milicji Obywatelskiej jest bezwarunkowo za mały, a przydzielone rezerwy milicji z Rzeszowa opuszczają swe posterunki i dezerterują na tyły. To nie są bajki, lecz prawda – żądamy obrony[29].

Pogłębiające się zagrożenie ludności cywilnej na terenie województwa rzeszowskiego ze strony OUN – UPA doprowadziło do interpelacji posłów PSL, m.in. posła Głowacza do rządu polskiego w sprawie palenia i mordowania ludzi w powiecie przemyskim. Na wspomnianą interpelację odpowiedział w imieniu rządu marsz. Michał Rola-Żymierski, zapewniając: rząd zarządził, aby w powiatach zagrożonych bandytyzmem specjalnie nie zmniejszano sił bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej, a zwiększono je, by dać możliwość ludności cywilnej jak najbardziej spokojnej pracy[30]. Także w sprawie palenia i rabowania wsi polskich w powiatach: przemyskim, jarosławskim i sanockim przez Ukraińców z interwencją (rok po zakończeniu II wojny światowej) do ministra obrony narodowej 25 czerwca 1946 roku wystąpił biskup przemyski obrządku łacińskiego Franciszek Barda. Zwracał on uwagę na wypadki, które rozgrywają się w ziemi przemyskiej, jarosławskiej i sanockiej. Od szeregu miesięcy palą się wsie, ludność traci mienie, dach nad głową, a tu i ówdzie życie. Dotychczasowe próby obronne nie zlokalizowały napaści ukraińskich, bo bandy systematycznie idą naprzód i szerzą dzieło zniszczenia konsekwentnie. Wzmaga się nędza tysięcy Polaków, którzy słusznie spodziewają się w swym kraju bezpieczeństwa życia i mienia. Jako pasterz diecezji przemyskiej (…) czuję się dotknięty wspomnianą pożogą i nie mogę patrzeć obojętnie na te straszne w skutkach wydarzenia tak boleśnie dotykające moich wiernych i dlatego zwracam się do P. Marszałka z prośbą, aby zechciał zaradzić łaskawie opłakanym skutkom[31]. W odpowiedzi 2 lipca 1946 roku szef Gabinetu Naczelnego Dowódcy – Ministra Obrony Narodowej płk Łętowski napisał: przedstawiona sytuacja stanowi w obecnej chwili przedmiot szczególnego zainteresowania ze strony Naczelnego Dowództwa. W związku z tym należy spodziewać się w najbliższym czasie zdecydowanej poprawy[32].

O skali problemu związanego z ciągłym zagrożeniem ludności cywilnej świadczy liczba zniszczonych i zdewastowanych wsi. W powiecie jarosławskim zniszczono 5612 zabudowań, w lubaczowskim – 7470, w sanockim – 8260, w leskim – 2565, a w gorlickim – 3452. Tyko podczas operacji „Wisła” zostało spalonych 1118 gospodarstw i 3926 ha lasów[33]. Dane te świadczą o braku skutecznego wsparcia ze strony państwowego aparatu bezpieczeństwa i wojska ludności cywilnej, która niejednokrotnie była pozostawiona sama sobie. Nie jest normalna sytuacja, gdzie dwa lata po zakończeniu wojny światowej tj. od maja 1945 r. do lata 1947 roku, w rejonie nowej granicy, która rozgraniczała sojusznicze państwa formacje partyzanckie w miarę swobodnie dokonują takich zniszczeń. Kolejnym przykładem może być tu powiat przemyski, gdzie od 3 września do 12 listopada 1945 roku UPA spaliła 60 wsi z 4592 zabudowaniami[34].

Oddziały UPA czuły się na terenie południowo-wschodniej Polski całkowicie bezpieczne. Kwaterowały w wioskach, odbywały przemarsze drogami publicznymi, w biały dzień dokonywały mordów, niszczyły mosty, napadały na pododdziały wojska i milicji. Wprowadzały wśród ludności chaos i panikę. Miały one poparcie miejscowej ludności ukraińskiej, wymuszane niekiedy terrorem. Jak pisze Irena Kozimala w połowie kwietnia 1945 roku tereny północnej części powiatu przeworskiego znalazły się całkowicie pod kontrolą UPA[35]. Podobnie było w powiecie lubaczowskim, części jarosławskiego, większej części przemyskiego, powiecie bieszczadzkim, leskim, sanockim oraz części powiatu brzozowskiego.

Poniżej jako przykład skali zniszczeń podaję dane z gminy Bircza. Wykaz ten jest charakterystyczny dla wielu gmin, na których terenie działała UPA.

 

Wykaz budynków zniszczonych przez banderowców na terenie gminy Bircza,

stan na 12 marca 1947 roku[36]  

Lp.    Gromada    Liczba domów  spalonych lub zniszczonych              ocalałych
1.    Bircza                             26                                                          198
2.    Bircza Stara                    117                                                          38
3.    Brzuska                          198                                                         38
4.    Korzeniec                       125                                                         64
5.    Krajna                            42                                                           12
6.    Leszczawa Dolna            212                                                         43
7.    Łodzinka Górna              74                                                           33
8.    Łomna                           116                                                         14
9.    Nowa Wieś                    11                                                           55
10.    Rudawka                     129                                                          30
11.    Sufczyna                     144                                                          72
12.    Wola Korzeniecka        80                                                           50
13.    Boguszówka                41                                                            6
14.    Huta Brzuska              146                                                          39
Razem                                1461                                                        692


Sytuacja na terenie powiatu przemyskiego nie poprawiła się do końca 1946 roku. O sytuacji ludności polskiej w gminie Bircza pisał Zarząd Gminy: Warunki mieszkaniowe przedstawiają się strasznie, ludzie w gromadach popalonych mieszkają w lepiankach prawie nago i bosi, z gromad popalonych dużo ludzi mieszka w gromadzie Bircza z braku mieszkań po kilka rodzin[37].

Również ci Ukraińcy, którzy dystansowali się od działań banderowskich ponosili bardzo duże ofiary. Poza obowiązkowym zakwaterowaniem i aprowizacją, byli zmuszani do wstępowania do oddziałów UPA. Ogłaszano przymusowy pobór młodych mężczyzn narodowości ukraińskiej do sotni, czasami okrążając poszczególne wsie. Uchylanie się od tego obowiązku karano bezwzględnie, np. w Trzciańcu 9 sierpnia 1946 roku za ucieczkę Władysława Babickiego od przymusowej mobilizacji zorganizowanej przez UPA banderowcy powiesili jego rodzeństwo: Zofię, Anielę i Stefana[38]. Taka forma zbiorowej odpowiedzialności była niespotykana nawet wśród Niemców w stosunku do współrodaków.

Z badań autora wynika, że tylko w powiecie przemyskim (dane wstępne) w latach 1944–1948 oddziały UPA dokonały co najmniej 770 napadów, podczas których zamordowali ponad 100 współrodaków. Jeżeli tą liczbę przemnożymy przez liczbę powiaty, to otrzymamy przybliżoną skalę i ogrom cierpień ludności cywilnej związanej z działaniami formacji nacjonalistów ukraińskich. Doświadczona tragedią okupacji, kontyngentami, wywózkami czy też eksterminacją ludności w dalszym ciągu była skazana na egzystencję na granicy głodu i utraty swojego życia. Nękana przez banderowskie formacje, a czasami przez małe grupy o charakterze kryminalnym, które w wielu wypadkach mordowały sąsiadów, paliły zabudowania, okradały z resztek pożywienia czy też dobytku ruchomego. Ponadto mieszkańcy wsi i miasteczek musieli dawać schronienie uciekinierom z innych wsi, a także ze wschodnich województw przedwojennej Polski.

Tej tragedii w dyskusji nad ludobójstwem czy też eksterminacją nie poświęca się należytej uwagi. A przecież wymiar czasowy od „wyzwolenia” w lipcu 1944 roku do zniszczenia ostatnich kilkunastoosobowych zwartych oddziałów banderowskich zimą 1948 roku[39] to przecież 4 lata. Przez ten czas ludność tych terenów zazwyczaj noce spędzała poza domem, cierpiała permanentny głód, niszczono ją lub okradano z płodów rolnych i inwentarza żywego.

W wielu rejonach Rzeszowszczyzny okres powojenny miał tragiczniejszy w skutkach przebieg niż okupacja niemiecka. Do dziś toczy się dyskusja o odszkodowaniach dla ofiar II wojny światowej. Jedne grupy poszkodowanych otrzymały zadośćuczynienie, inne nie. Przesiedleni obywatele polscy narodowości ukraińskiej podnoszą głosy o konieczności odszkodowań za pozostawione mienie podczas trwania operacji „Wisła”. Nie wspominają przy tym, że otrzymali nowe gospodarstwa, w większości wypadków o znacznie lepszym od opuszczonych standardzie, i bezzwrotne pożyczki państwowe na zagospodarowanie. Nie mówią także o tym, że odpowiedzialność za ich wysiedlenie ponosi banderowskie podziemie, gdyż w 1946 roku została zakończona zasadniczo akcja wywożenia Ukraińców do Związku Sowieckiego. Gdyby nie terrorystyczna działalność UPA, zostali by oni nadal w swoich miejscach zamieszkania.

To odpowiedzialność polskiego podziemia i rządu emigracyjnego w Londynie nakazała rozwiązać w styczniu 1945 roku Armię Krajową, a w lecie tego samego roku dużą część oddziałów leśnych polskiego podziemia. Właśnie w tym okresie banderowcy organizowani na terenie Podkarpacia nowe struktury UPA, które w następnych latach terroryzowały dziesiątki gmin, prowadząc w wielu wypadkach ich faktyczną okupację. Tak więc podsumowując należy podkreślić, iż państwo polskie niezależnie od tego, iż jego forma była narzucona przez Związek Sowiecki w latach 1944- 1947/1948 musiało walczyć na terenie dziesiątek gmin z formacją zbrojną która okupowała tereny uznane przez społeczność międzynarodową za obszar państwa polskiego.

dr Andrzej Zapałowski

Uniwersytet Rzeszowski

Pełny tekst wystąpienia dr dr Andrzeja Zapałowskiego na Konferencji pt. „KRESY – wczoraj, dzisiaj, jutro” w dniu 10 lipca 2015 r. w Muzeum Niepodległości w Warszawie. Konferencja została zorganizowana przez: Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich, Muzeum Niepodległości i Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, pod Patronatem Honorowym: Marszałka Województwa Mazowieckiego Adama Struzika i Prezesa Krajowej Rady Spółdzielczej Naczelnego Organu Samorządu Spółdzielczego Alfreda Domagalskiego, przy współudziale programowym i organizacyjnym członków Stowarzyszenia „Klub Inteligencji Polskiej”. Prezentujemy pierwszą grupę referatów z zakresu historycznego – „wczoraj”. Kolejne 2 grupy referatów w zakresie, co wynika z historii dla sytuacji obecnej Polski i na przyszłość, czyli – „dzisiaj” i „jutro”- opublikujemy w ciągu 2-3 tygodni. Nagrania filmowe wystąpień na Konferencji, w części różniące się od tekstów, opublikujemy za 2-4 miesięcy. Całość materiałów w wydaniu książkowym opracowywana przez Muzeum Niepodległości będzie wydana do końca roku.

Redakcja KIP

 Bibliografia

[1] Przemyśl został zajęty przez Armię Czerwoną 24/25 lipca 1944 roku, Krosno 11 września 1944 roku, a Jasło dopiero 16 stycznia 1945 roku.

[2] http://www.stosunkimiedzynarodowe.info/haslo,okupacja (2015-07-08).

[3] Konwencja genewska o ochronie osób cywilnych podczas wojny (IV konwencja genewska), Genewa, 12 sierpnia 1949 r. ( Dz. U z 1956r., nr 38, poz. 171, załącznik)

[4] Szerzej o problemie mordowania Żydów przez nacjonalistów ukraińskich zob.: A. Diukow, Kwestia Żydowska w planach OUN –UPA, w: Prawda historyczna a prawda polityczna w badaniach naukowych. Ludobójstwo na kresach południowo-wschodniej Polski w latach 1939–1946, Wrocław 2011, s. 227–235.

[5] Z. Konieczny (red.) Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich na ludności cywilnej w południowo-wschodniej Polsce (1942–1947), Przemyśl 2001, s. 208.

[6] Archiwum Główne Sióstr Starowiejskich, Fic 15/3, Pamiętnik z okresu II wojny światowej 1939–1945 s. Marii Janiny Kachniarz, Nowa Jastrząbka 1951, s. 87.

[7] Tamże, s. 5.

[8] Tamże, s. 90.

[9] Tamże.

[10] D. Iwaneczko, Wysiedlenie Ukraińców a Kościół greckokatolicki w Polsce (1944–1947), w: Akcja „Wisła”, Warszawa 2003, s. 150–151.

[11] Ks. Wasyl (Bazyli) Szewczuk „Kadyło”, „Płastun” – ur. 12 VIII 1903 r. w Stryju, s. Jana i Urszuli Bakulińskiej. W latach 1924–1926 służył w WP w stopniu bombardiera. Po ukończeniu w 1930 r. greckokatolickiego Seminarium Duchownego w Przemyślu został skierowany do Smerkowca. W latach 1934–1938 pracował w Pawłokomie, a w latach 1938–1944 administrował parafią w Piątkowej. W trakcie poboru do ukraińskiej dywizji SS „Galicja” nawoływał z ambony do wstępowania do niej. Aby dać przykład swoim wiernym, sam się do niej zapisał, lecz decyzją lekarzy niemieckich został zwolniony. Pracował w Powiatowej Komisji Poborowej, która organizowała pobór żołnierzy do dywizji SS. Od sierpnia 1944 do 1948 r. członek UPA. Początkowo był referentem gospodarczym, a od 1945 r. kapelanem przemyskiego kurenia UPA. W czerwcu 1945 r. brał udział w rozmowach AK z UPA w Porębach (gm. Nozdrzec). W 1947 r. wraz z sotnią „Hromenki” przekroczył granicę z Czechosłowacją. Aresztowany i uwięziony w Humiennym, a w maju 1948 r. przekazany polskim organom bezpieczeństwa. Skazany 8 VI 1948 r. przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie na karę śmierci. Wyrok wykonano 13 IX 1948 r.

[12] Andrzej Hoza (1912–1997) – ksiądz greckokatolicki. Pracował m.in. w Zalesiu (dekanat leżajski) i w Kłokowicach. Aresztowany w 1947 r. i osadzony w więzieniu w Rzeszowie i w Warszawie na Mokotowie. Następnie mieszkał w Jaworowie, gdzie zmarł 27 VII 1997 r.

[13] Michał Huk (1889–1980), kapłan greckokatolicki urodzony w Poździaczu (pow. przemyski), święcenia kapłańskie otrzymał w 1916 r., żonaty. Administrator w Pawłokomie (pow. brzozowski) w latach 1917–1921, a w latach 1921–1945 proboszcz w Iskaniu (pow. przemyski). Przed wojną oskarżany przez władze polskie o działalność antypaństwową. W 1930 r. aresztowany za przynależność do OUN. Od 1943 r. zaangażowany w tworzenie ukraińskiej samoobrony. Brał udział w walkach polsko-ukraińskich. Aresztowany 23 II lub 13 III 1945 r. przez funkcjonariuszy PUBP Przemyśl, oskarżony o nawoływanie w okresie okupacji niemieckiej do wstępowania do SS „Galizien” oraz agitację za wstępowaniem do UPA. Jego trzej synowie byli w podziemiu ukraińskim (Mirosław – Taras „Gregor”, „Kosacz” był okręgowym prowadnikiem OUN, Bohdan – Zenobi „Skała” był lekarzem UPA, Jewgien „Rubikon” – referentem SB). Skazany na 10 lat więzienia. Zwolniony w 1953 r. Mieszkał na Dolnym Śląsku.

[14] Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie (dalej – AIPN), sygn. 107/683, Akta sprawy przeciwko Szewczuk Wasylowi i Markiw Teodorowi, s. 30; Z. Konieczny, Polacy i Ukraińcy na ziemiach obecnej Polski w latach 1018–1947, Przemyśl 2010, s. 227.

[15] Adam Ślusarczyk „Knyha”, „Roman” (1912–1947) – ksiądz grekokatolicki, doktor. Od początku lat czterdziestych pełnił posługę duszpasterską w Lublińcu Starym. Od 1945 r. ukrywał się. Był jednym ze współtwórców polsko-ukraińskiego porozumienia o zaprzestaniu walk, podpisanego 21 maja 1945 r. w Dolinach. Od października 1946 r. pracował w Ośrodku Technicznym „Wulkan” koło Monasterza jako zastępca referenta ds. propagandy. Tłumaczył na język angielski broszury polityczne. Zginął w 1947 r. zabity przez żołnierzy WP w pobliżu Monasterza. Zob. T. Róg, … i zostanie tylko pustynia. Osobowy wykaz ofiar konfliktu ukraińsko-polskiego 1939–1948, gmina Cieszanów, powiat Lubaczów, Rzeszów 2011, s. 147, 155.

[16] M. Argasiński, Konspiracja w powiecie lubaczowskim 1939–1947, Zwierzyniec–Rzeszów 2010, s. 241, 243, 246–247.

[17] Tamże, s. 209–214.

[18] http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100919/BIESZCZADY/376767890; A. Brożyniak, Ukraińska Powstańcza Armia w Bieszczadach, (wJ J. Izdebski, K. Kaczmarski, M. Krzysztofiński, Bieszczady w Polsce Ludowej 1944–1989, Rzeszów 2009, s. 29.

[19] T. Róg, op. cit., s. 150.

[20] P. Chmielowiec, op. cit., s. 156.

[21] G. Motyka, Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”. Konflikt polsko-ukraiński 1943–1947, Warszawa 2011, s. 362.

[22] Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956, red. R. Wnuk, Warszawa–Lublin 2007, s. 172.

[23] A. Zapałowski, Zarys działań jednostek Ludowego Wojska Polskiego na terenie powiatu przemyskiego w latach 1944-1948, „Kresy Południowo-Wschodnie” 2005/2006, z. 1, s. 120–121.

[24] A. Brożyniak, M. Gliwa, Terka–Wołkowyja 1939–1947. Mikrohistoria krwawego konfliktu ukraińsko-polskiego, w: J. Izdebski, K. Kaczmarski, M. Krzysztofiński, Bieszczady w Polsce Ludowej 1944–1989, Rzeszów 2009, s. 61–96.

[25] Archiwum Państwowe w Przemyślu (dalej APP), PRN, sygn. 90, k. 17, Pismo wójta gminy Żohatyń z 22 XI 1944 r.

[26] APP, Państwowy Urząd Repatriacyjny (dalej – PUR), sygn. 1, Pismo PUR w Przemyślu do PUR w Rzeszowie z 14 sierpnia 1945 r., k. 2

[27] APP, Starostwo Powiatowe Przemyskie , sygn. 80, , Sprawozdania sytuacyjne i meldunki, k. 26.

[28]Protokół posiedzenia Komisji Międzypartyjnej spisany w Starostwie Powiatowym w Przemyślu 3 listopada 1945 r., kserokopia w zbiorach autora.

[29] Tamże

[30] Marszałek Rola –Żymierski odpowiada na interpelację poselską w sprawie wypadków w powiecie przemyskim, „Nowe Horyzonty” 1946, nr 2.

[31] Archiwum Archidiecezji Przemyskiej Obrządku Łacińskiego, Teczka korespondencji bp. Franciszka Bardy.

[32] Tamże.

[33] J. Blum, Udział Wojska Polskiego w walce o utrwalenie władzy ludowej, „Wojskowy Przegląd Historyczny” 1959, nr 1, s. 45; R. Drozd, Ukraińcy w Polsce w okresie przełomów politycznych 1944–1981, w: Mniejszości narodowe w Polsce. Państwo i społeczeństwo polskie a mniejszości narodowe w okresach przełomów politycznych (1944–1989), Warszawa 1988, s. 181.

[34] A. B. Szcześniak, W. Z. Szota, Droga do nikąd. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej likwidacja w Polsce, Warszawa 1973, s. 288.

[35] I. Kozimala, Żołnierze wyklęci. Z dziejów partyzantki antykomunistycznej w powiecie przeworskim 1944-1956, Przeworsk 2015, s.251.

[36] APP, AGB, sygn. 72, Wykaz wysiedlonej ludności i budynków zniszczonych przez bandy banderowskie, k. 26.

[37] APP, AGB, sygn. 9, Pismo Zarządu Gminy Bircza z 25 XI 1946 r., k. 178.

[38] AIPN –Rz-, sygn. 04/231, k. 86, Raport sytuacyjny PUBP za 7 VIII 1946–17 VIII 1946 r.; sygn. 0057/81, k. 32, Raport sytuacyjny Komendy Powiatowej MO w Przemyślu za 1 VIII do 1 IX 1946 r.

[39] Na 1 XII 1948 r. istniały na terenie powiatu przemyskiego 2 grupy UPA: Włodzimierza Mroczki „Suma”, licząca 3 osoby (operowała w rejonie Reczpola i Chołowic) oraz 7-osobowa grupa „Toczyły” (w rejonie Brzeżawy i Jawornika Ruskiego).


Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2016