STRONA GŁÓWNA

O Polakach grekokatolikach

 Jędrzej Giertych

 

Jest przekonaniom szerokiego ogółu katolików w świecie — i także w młodszym pokoleniu w narodzie polskim — że to co do niedawna nazywane było obrządkiem grecko-katolickim, lub cerkwią  grecko-katolicka, a co od jakichś, myślę, piętnastu, lub dwudziestu lat przyjęto w terminologii watykańskiej nazywać cerkwią ukraińską i obrządkiem ukraińskim, jest w istocie czymś w rodzaju kościoła narodowego Ukraińców, mniej więcej w taki sposób, w jaki kościół koptyjski jest kościołem narodowym Koptów w Egipcie, Kościół etiopski kościołem narodowym Abisyńczyków, kościół maronicki kościołem głównym chrześcijańskiego Libanu, a kościół ormiański kościołem Ormian. W watykańskim ,,Annuario Pontificio" na rok 1975, który mam pod ręką, w rubryce obrządków, w dziale obrządku bizantyńskiego — ,,Rito Bizantino o Constantinopolitano'' — w którym wymienione są cerkwie unickie: albańska, białoruska, rosyjska, ruska, słowacka i węgierska, wymieniono. jest również cerkiew ukraińska. Cerkiew ta figuruje jako mająca swoją organizację w Związku Sowieckim  czyli Galicji — ,,U.R.S.S. (Galizia)", mianowicie w postaci arcybiskupstwa większego we Lwowie, oraz biskupstw w Przemyślu (sic!) i Stanisławowie (Stanislaviv): w Polsce, mianowicie w postaci egzarchatu apostolskiego na Łemkowszczyźnie; w Stanach Zjednoczonych — mianowicie w postaci metropolii w Filadelfii i biskupstw w Stamford i św. Mikołaja w Chicago; w Kanadzie, w postaci metropolii w Winnipegu i biskupstw w Edmonton, New Westminster, Saskatoon i Toronto; w Brazylii, w postaci biskupstwa w Kurytybie; oraz w Wielkiej Brytanii, Australii, Niemczech, Francji i Argentynie — w postaci egzarchatu apostolskiego w  każdym z tych krajów. Wszystko to na str. 954-S55. Tak samo w rubryce poszczególnych diecezji: arcybiskupstwo unickie lwowskie („Lwów, Lviv, Leopoli") wymienione jako "degli Ucraini" (str. 304-305), tak samo stanisławowskie ("Stanisławów, Stanislaviv, Stanislaopoli") „degli Ucraini" (str. 514). przemyskie (,,Przemyśl, Peremysl, Premislia, Sanochia, Sanok, Sanik e Samboria, Sambor, Sambir") "degli Ucraini" (str. 428) i nawet kamienieckie ("Kamieniec, Kamjaniec") ,,Camenecensis Ucrainorum" (str. 248 i 304). Tylko cerkiew ruska zakarpacka, wywodząca się nie z unii brzeskiej 1595 roku, ale z unii na węgierskiej naonczas Rusi Podkarpackiej z roku 1655, nazywana jest cerkwią ruską: ,,dei Ruteni" (str. 954, 352 i inne). Ma ona metropolię w Munhall w Stanach Zjednoczonych, z diecezjami w Parma i Passaic, „Annuario" wymienia także i diecezję w Munkaczewie (Mukacevo, Munkacs) na ,,Ukrainie Karpackiej, w Z.S.S.R.", jako należącą do tego obrządku. W sposób oczywisty do obrządku tego należą także cerkwie unickie, słowacka (diecezja w Presowie) i węgierska (diecezja w Hajdudorog, egzarchat w Miskolczu) — str. 954 i 955. Obrządek ten nie uznaje języka ukraińskiego lecz posługuje się mową przyjętą przez starorusinów. nazywaną przez Ukraińców "jazyczjem". Mam także pod ręką "Annuario Pontificio" z roku 1944, wydany w czasach gdy Rzym znajdował się pod okupacją niemiecką. W wydawnictwie tym oba obrządki ruskie podane są razem jako "Ruteni", przy czym pod literą  a) wymienieni są oni jako "della Galizia Metr. Leopoli, Vesc.: Premislia, Stanislopoli, Esarcato Apostolico: "Lemkowszyzna", jako b) "della Subcarpazia: Vesc. Munkacs, Presov, Esarcato Apostolico: Miskolc" i c) di America (...) Stati Uniti per i fidei oriundi della Galizia, Stati Uniti pre i fideli oriundi della Subcarpazia." (str. 1027). Także i w spisie diecezji np. "Leopoli, Lwów, Lviv  (...) dei Ruteni". (str. 182). "Stanislaopolis, Stanisławów, Stanislaviv, dei Ruteni" (str. 283). Premislia etc. (...) dei Ruteni' (str. 240). Jak widzimy, gdzieś między rokiem 1944 u rokiem 1975 nastąpiła w terminologii urzędowej kościelnej zmiana nazwy obrządku ruskiego i cerkwi ruskiej na obrządek ukraiński i cerkiew ukraińską. Nie zdołałem odnaleźć jakiegokolwiek aktu, przez który zmiana ta zostałaby wprowadzona w sposób  urzędowy i formalny i to mnie skłania do przypuszczenia, że  nastąpiła ona w sposób nieurzędowy, drogą pewnego rodzaju zamachu stanu, dokonanego zakulisowo pod wpływem życzeń i wpływów ukraińskich. W istocie obrządek ten i cerkiew ta jeszcze do niedawna była tak samo, jak obrządek łaciński, cerkwią bez określonego oblicza narodowego, mimo że wyłoniła się ona z dawnej cerkwi prawosławnej ruskiej i miała z tego powodu ów rusianizm w swej nazwie. Ale Rusini także i w 1595 roku nie byli jednolitą narodowością , a potem skrystalizowali się jako kilka narodowości całkowicie odrębnych. Jedną z tych narodowości byli od przełomu XIX i XX stulecia Ukraińcy, inną byli tak zwani "Starorusini", którzy za Ukraińców się nie uważali i przeciwko nazywaniu ich Ukraińcami protestowali ,  a w jednym swym odłamie skłaniali się do rosyjskości ("moskalofile"), w drugim zaś uważali się za narodowość halicką osobną, bliską polskości, jeszcze inni, na historycznej Litwie, byli Białorusinami, a jeszcze inni byli po prostu Polakami. Ci ostatni byli przeważnie -  ale bynajmniej  nie wyłącznie - pochodzenia ruskiego, to znaczy Rusinami w ciągu wieków spolszczonymi, ongiś należącymi do kategorii "Gente Ruthenus, natione Polonus", a potem zlanymi z polskością całkowicie. Niektórzy pochodzili z małżeństw mieszanych i mogli mieć w żyłach tyle samo , albo i więcej krwi polskiej co ruskiej. (Było zasadą prawa kościelnego, że w małżeństwach katolickich obrządkowo mieszanych synowie chrzczeni byli w obrządku ojca, córki w obrządku matki).  Liczna ludność unicka posługująca się w swoich rodzinach mową polską żyła ongiś na Chelmszczyźnie. To ta ludność stanowiła (obok pewnej liczby unitów mowy ruskej) główną masę ,,opornych", którzy nie poddali się zarządzeniu rządowemu rosyjskiemu z roku 1875 o wcieleniu ich do prawosławia i trwali potajemne przy katolicyzmie, wydając przy tym z siebie cały zastęp męczenników. To oni również, w roku 1905, po rosyjskim akcie tolerancji, który zezwolił prawosławnym na przechodzenie na katolicyzm w obrządku łacińskim, ale nie zezwolił na wznowienie cerkwi unickiej, stanowili główną masę tych, co owym czasie  przeszli  z prawosławia na katolicyzm. Pewna zresztą liczba wsi o ludności mówiącej po polsku, nie chcąc zrywać ze wschodnim obrządkiem, pozostała  po roku 1905 przy prawosławiu. Ale w sposób szczególnie wybitny zjawisko Polaków greko-katolików zaznaczyło się w zaborze austriackim, gdzie cerkiew unicka skasowaną nie była. (Skasował ją dopiero rząd sowiecki w 1946 roku). Każdy człowiek ze starszego pokolenia. znający stosunki lwowskie i w ogóle "wschodniogalicyjskie", wie że wielu było i i we Lwowie i poza Lwowem greko-katolików, którzy mówili w swoich rodzinach po polsku i uważali się za Polaków. Byli to zwłaszcza członkowie inteligencji. Także i całkiem nie mało grecko-katolickich księży uważało się za Polaków i rozmawiało ze swoimi żonami i dziećmi po polsku. Wedle austriackiego spisu ludności z roku 1900 w miejcie Lwowie było 29 327 greko-katolików, ale tylko 15 159 Rusinów. Wynika z tego w sposób oczywisty, że żyło w mieście 14 168 , greko-katolików Polaków. (Katolików obrządku łacińskiego było w mieście 82 597, Polaków 120 634. Część z nich  byli to deklarujący swą polskość żydzi). Jest także rzeczą; wiadomą, że istniała w Ziemi Czerwieńskiej całkiem liczna kategoria chłopów-Polaków należących do obrządku grecko-katolickiego. Cały łańcuch wsi polskich grecko-katolickich istniał nad Sanem, w ziemi Przemyskiej i Jarosławskiej. Nie kwestionowali tego faktu także i Ukraińcy. Na kilka lat przed wojną odwiedzałem muzeum ukraińskie we Lwowie i widziałem tam mapę etnograficzną, zajmującą całą ścianę, na której było to uwidocznione. Mapa ta, narysowana  ręcznie, pokazywała każdą wieś w formie kółeczka, w którym oznaczone  były wycinkami poszczególne grupy etniczne. Greko-katolicy mowy polskiej oznaczeni byli odrębnym kolorem. Widać było na tej mapie jak na dłoni, że długi łańcuch tych wsi miał ludność prawie czysto polsko-greko-katolicką. Wiem  tych wsiach nie tylko z tej mapy. Było ongiś moim pragnieniem zrobić do tych wsi wycieczkę i dokładniej zbadać  tamtejsze stosunki. Niestety, nie udało mi się tego przed wybuchem wojny zrobić. (Wiem także, że przedłużeniem tego łańcucha wsi była grupa polskich wsi prawosławnych już po drugiej stronie dawnego, zaborczego kordonu, a więc w Chełmszczyźnie.) Było dążeniem rządu austriackiego uczynić cerkiew grecko-katolicką ukraińskim kościołem narodowym. A więc wszelkie wpływy polskości z tej cerkwi usunąć. Bardzo zręczna austriacka propaganda namawiała Polaków greko-katolików do tego, by z cerkwi unickiej występowali i przechodzili na obrządek łaciński. Wiele tysięcy tych ludzi uległo tej propagandzie i rzeczywiście do Kościoła łacińskiego się przeniosło. Miał to miejsce w szczególności po roku 1908 gdy Ukrainiec Siczyński, syn grecko-katolickiego księdza  zamordował namiestnika Galicji, hrabiego Andrzeja Potockiego. Owe występowania z cerkwi unickiej, mające cechę protestu przeciwko panującym w niej stosunkom, uważane były za manifestacje polskiego patriotyzmu. Siłą rozpędu, ten sam prąd opuszczania cerkwi unickiej przez Polaków i przenoszenia się do kościoła łacińskiego, zaznaczył się także i po wydarzeniach 1918-1919 roku. W istocie, akty te nie służyły dobru sprawy polskiej, ale przeciwnie, były schodzeniem  z trudnego posterunku, były jakby dezercją. W interesie narodowym polskim było nie dopuścić do tego, by cerkiew, do której należał tak znaczny odłam ludności polskich ziem południowo-wschodnich stawała się bezkonkurencyjnym bastionem wrogiego Polsce prądu politycznego i walczyć o to by  zachowała ona charakter narodowo neutralny, a do tego potrzeba było, by w jej łonie istniał obóz polski i znajdowali się ludzie, którzy o prawa języka polskiego w nabożeństwach, w nauce, w seminariach będą systematycznie walczyli. Propaganda austriacka była  tak zręczna, że osiągnęła w znacznym stopniu swój cel: Polacy greko-katolicy zrobili to, czego pragnął rząd austriacki i czego pragnął separatystyczny antypolski obóz ukraiński - a zdawało się im że robią to czego wymaga od nich nakaz patriotyzmu polskiego. W rezultacie zjawisko Polaka greko-katolika stało się zjawiskiem niezmiernie rzadkim. Choć nie znikło ono całkowicie:  nie mówiąc o owych wsiach nad Sanem (które znalazły się w granicach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, choć nie wiem czy przy obrządku wschodnim trwają). wiem o tym, że są w Stanach Zjednoczonych Polacy greko-katolicy, którzy by  unikać wtłoczenia ich w życie nacjonalistycznie ukraińskie, a chcąc pozostać wierni obrządkowi wschodniemu, zapisali się do parafii "ruskich" pochodzenia zakarpackiego, w których ich przynależność narodowa do polskości jest szanowana. (By może to wypadki odosobnione. Ale wypadki takie są mi znane).  Jeśli  Pan Bóg sprawi, że Lwów i Ziemia Czerwieńska powrócą kiedyś do Polski, będziemy musieli dążyć do tego by odebrać cerkwi grecko-katolickiej  jednostronną i sprzeczna z tradycjami historycznymi cechę kościoła narodowego ukraińskiego nacjonalizmu i separatyzmu i starać się o to by cerkiew ta odzyskała na nowo swój dawny charakter kościoła narodowo neutralnego. Na razie ograniczyć się musimy do podtrzymywania wspomnień o obecności żywiołu polskiego w Cerkwi (i podtrzymywania istnienia tych resztek tego żywiołu, które dotąd dotrwały). Także do podtrzymywania kierunku staroruskiego. Kierując się powyższymi względami pozwalam sobie przedrukować poniżej fragment listu pasterskiego arcybiskupa Szeptyckiego do Polaków greko-katolików z roku 1904, a więc z czasów , gdy cerkiew ta wciąż jeszcze miała charakter różnonarodowy (...) .

Strona tytułowa listu pasterskiego metropolity Andrzeja Szeptyckiego do "Polaków obrządku grecko-katolickiego".

 

/fragmenty listu/

ANDRZEJ SZEPTYCKI

z Bożej i Apostolskiej Stolicy Rzymskiej łaski

Metropolita Halicki, Arcybiskup Lwowski, Biskup Kamieniecki

Wiernym, pasterskim Swoim rządom powierzonym Polakom grecko-katolickiego obrządku, pokój w Panu i arcypasterskie błogosławieństwo!

Między wiernymi, duchownej mej władzy podlegającymi, mając i Was, którzy choć z ruskich rodzin pochodzicie, w domu jednak tylko po polsku mówicie i poczuwacie się do polskiej narodowości, oddawna pragnąłem odezwać się do Was osobnym pasterskim listem, napisanym w języku polskim, by tym sposobem dać Wam dowód pieczołowitości i dbałości o wasze zbawienie. Absorbujące obowiązki, urzędu, wstrzymywały mię dotąd od wykonania tego postanowienia. Dłużej jednak nie mogę już milczyć: zanadto mię meczy myśl, że są między tymi, nad którymi mam obowiązek pracować, wierni,, którzy mogli by uważać się za opuszczonych od swej władzy duchownej, gdyby ich biskup nigdy nie przemówił do niech w ich mowie. Zanadto dobrze rozumiem niebezpieczeństwo takiego położenia, niebezpieczeństwo tem większe, im łatwiej swego biskupa, Rusina, mogliby podejrzywać, chociażby najniesłuszniej, o brak życzliwości i miłości dla polskiego narodu. A w naszych czasach politycznego zamętu i walk stronniczych nie trudno o to, choć taki sąd będzie zawsze krzywdą dla katolickiego biskupa, którego pierwszym, jedynym obowiązkiem, praca nad zbawieniem dusz ludzkich, odkupionych Przenajświętsza Krwią Chrystusa. Pana. Do napisania tego listu skłaniają mię jeszcze inne zasadnicze powody. Jest bowiem. praktyką Kościoła katolickiego uświęconą zwyczajem Apostolskim odwiecznym:  głosić ludziom Ewangieliję w ich języku. Według zasady św. Pawła, musi sługa Chrystusowy wszystkiem stawać się dla wszystkich, by wszystkich pozyskać. „I stałem się — mówi Apostoł żydom — jako żyd, abym żydy pozyskał. Tym, co pod zakonem są, jakobym był pod zakonem (chociem sam nie był pod zakonem) abym te, co pod zakonem byli, pozyskał. Tym, którzy byli bez zakonu, jakobym był bez zakonu (chociem nie był bez zakonu Bożego, ale byłem w zakonie Chrystusowym) abym pozyskał tych, którzy byli bez zakonu. Stałem się słabym  dla słabych, abym słabych pozyskał. Wszystkiem stałem się wszystko, abym wszystkie zbawił" . (I. Kor. 9, 22). To jedna z najważniejszych zasad biskupiej i kapłańskiej - apostolskiej pracy. A druga, niemniej ważna i niemniej święta, że nauka wiary i obyczajów nie jest i nie może  być w kościelnej pracy zmieszana z żadnemi politycznemi albo narodowemi zasadami. Kościół katolicki jednego tylko żąda od wiernych, by byli Chrystusowymi. Tak samo i biskup i duchowieństwo katolickie musi, od wiernych tylko tego jednego domagać się. Biskup nie może w pracy apostolskiej mieszać Chrystusowej , ewangelii z ludzkiemi choćby najlepszemi zasadami politycznemi albo narodowemi. Nie może narzucać wiernym jakich bądź przekonań, które nie są integralną częścią nauki wiary i moralności (...) .

 

Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2003