STRONA GŁÓWNA

Nacjonalizm ukraiński 

w cerkwii greckokatolickiej i jego praktyka

prof. Bogumił Grott
przedruk ze strony
www.konserwatyzm.pl

Nacjonalizm ukraiński rozwijający się w ówczesnej Polsce rękami ukraińskiego kleru greko- katolickiego starał się wynaradawiać Polaków greko-katolików nie uznając ich praw do kultywowania swojego języka i polskiej tożsamości narodowej.

 Problem Polaków grekokatolików nagłośniony w wyniku spisu ludności przeprowadzonego w Polsce w 1931 roku i podjęty w dwa lata później przez grupę osób skupioną wokół profesora Teofila Stupnickiego ma swoją specyficzną wymowę. Historiografia po drugiej wojnie światowej a także w dużej mierze i ta z lat ostatnich skłonna jest przedstawiać mniejszości narodowe zamieszkujące Drugą Rzeczypospolitą jako społeczności poddawane różnym naciskom i ograniczane w swoich prawach. Tymczasem historia Polaków-greko katolików w latach międzywojnia pokazuje inny aspekt zagadnienia. Odsłania ona sytuację zgoła inną, na podstawie której widzimy, że nacjonalizm ukraiński rozwijający się w ówczesnej Polsce rękami ukraińskiego kleru greko- katolickiego starał się wynaradawiać Polaków greko-katolików nie uznając ich praw do kultywowania swojego języka i polskiej tożsamości narodowej. Historia ta powinna zwrócić uwagę na możliwość a nawet i konieczność rewizji wielu dotychczasowych stereotypów nadal funkcjonujących w historiografii a także i w potocznej opinii na temat stosunków polsko-ukraińskich na terenach Drugiej Rzeczypospolitej.

 Współczesny tym wydarzeniom autor poświeconej im malej broszurki tak oceniał sytuację:

„Nadszedł już czas by ogół społeczeństwa polskiego uświadomił sobie prawdziwe położenie Polaków greko-katolików na Ziemi Czerwieńskiej, warunki wśród których żyją, ich potrzeby i żądania.

 Los Polaków grekokatolików jest smutną i ciemną kartą naszej rzeczywistości polskiej na tej prastarej ziemi Piastów i Jagiellonów[1]”.

Wymieniony wyżej spis ludności wykazał 6,9 %[2] Polaków-grekokatolików wśród mieszkańców trzech województw Małopolski Wschodniej tj. lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego co stanowiło 13 % wszystkich wiernych cerkwi greko- katolickiej i wyrażało się cyfrą około 430 000 osób[3]. Dane te nie obejmowały zrutynizowanych Polaków grekokatolików żyjących na ogół po wsiach, których ilość niektórzy szacowali nawet od 1,0 do 1,5 miliona osób[4]. Taki stan rzeczy wytworzył się w ciągu ponad dwu wieków funkcjonowania obrządku greckokatolickiego w Małopolsce Wschodniej. Przybywający tam Polacy – osadnicy, żyjący w rozproszeniu i często pozbawieni stałych kontaktów z Kościołem rzymskokatolickim uczęszczali z konieczności do cerkwi greckokatolickich chrzcząc tam swoje dzieci i w następnych pokoleniach stawali się już grekokatolikami a często i Rusinami. Inni zachowali swoją polskość aż do momentu odrodzenia państwa polskiego i w latach trzydziestych zaczęli domagać się należnych im praw. Wówczas nie funkcjonowała już żadna parafia greckokatolicka dla ludności polskiej z polskim językiem. Cerkiew grekokatolicka znalazła się w rękach Ukraińców i została przez nich uznana za narodową i wyłącznie ukraińską. Pod kierunkiem metropolity Andrzeja Szeptyckiego proces ten został zakończony, a wymieniony metropolita był jego gorącym zwolennikiem i wykonawcą[5].

Aby zrozumieć sytuację religijną jaka wytworzyła się w Małopolsce Wschodniej i splotła się z tamtejszą problematyką narodowościową trzeba cofnąć się wstecz. Cerkiew prawosławna funkcjonująca początkowo w tej ziemi dzieliła się na dwie diecezje: lwowską i przemyską. Pierwsza z nich przyjęła unię w roku 1700[6] a druga w 1692[7]. Na innych obszarach Kresów Wschodnich unia istniała już wcześniej bo od roku 1596[8]. Z czasem obrządek ten zaczął ulegać latynizacji, upodabniając się w sporym zakresie do obrządku rzymskokatolickiego[9]. Samorzutne przemiany zachodzące w tym kierunku uporządkował i skodyfikował dopiero synod zamojski w roku 1720[10]. Wraz z tymi zmianami w cerkwi greckokatolickiej zaczął się rozpowszechniać język polski, jako urzędowy oraz mowa codzienna duchownych i ich rodzin. W procesie tym przodował szczególnie ważny w obrębie tego obrządku zakon Bazylianów[11]. O ile w zaborze rosyjskim unia stopniowo uległa zagładzie brutalnie zwalczana przez carat[12] to w Małopolsce Wschodniej, która jako Galicja wschodnia została wcielona do Austrii przetrwała po dziś dzień. Tam w jej obrębie w XIX wieku zaczęły zachodzić poważne zmiany tak w zakresie liturgii jak i stosunków narodowościowych[13]. Nie bez znaczenia była tu polityka Austrii zmierzająca do wywołania rozdźwięków pomiędzy mieszkańcami Galicji – Polakami i Rusinami[14]. Rodzący się od polowy XIX wieku polityczny ruch ruski również chciał zdobyć na swoim terenie dominujacą pozycję w cerkwi greckokatolickiej i usunąć z niej świadomych Polaków oraz uczynić z niej narzędzie w procesie rugowania polskości z Małopolski Wschodniej. Pewną próbą rozgraniczenia zasięgów obydwu grup narodowych na płaszczyźnie spraw wyznaniowych była tzw. „Koncordia” zawarta pomiędzy obydwoma obrządkami katolickimi, greckim i rzymskim i zatwierdzona przez papieża 6 października 1863 roku. Miała ona zapobiegać tzw. „kradzieży dusz”. Przyjmowała, iż bez zgody Stolicy Apostolskiej nie można zmieniać obrządku. Zabraniała kapłanom jednego obrządku chrzcić dzieci rodziców należących do drugiego obrządku, a chrzest udzielany w nagłym wypadku nie miał skutkować zmianą obrządku przez ochrzczonego. Uznano również prawo wiernych do spowiadania się u kapłanów drugiego obrządku ale już Komunię św. miano przyjmować tylko we własnym obrządku. W małżeństwach mieszanych córki miały przyjmować obrządek matki a synowie ojca. Konkordia nie była jednak ściśle przestrzegana a księża ukraińscy wbrew jej zasadom często zapisywali dzieci rodziców rzymskokatolickich do swojego kościoła[15].

Mimo rozmaitych sporów i zaostrzających się stosunków polsko-ruskich w Małopolsce Wschodniej prawa ludności polskiej w cerkwi greckokatolickiej były mniej więcej respektowane do czasu pierwszej wojny światowej[16]. Wyrazem tego były miedzy innymi listy pasterskie metropolity Szeptyckiego pisane również w języku polskim. Jednym z nich był list z roku 1904[17] , później często przywoływany w pismach wydawanych przez Polaków grekokatolików, jako świadectwo prawidłowego jeszcze podchodzenia do spraw narodowościowych w cerkwi, które w latach trzydziestych należało już do przeszłości, ustępując miejsca naciskom ukrainizacyjnym i dyskryminacji Polaków grekokatolików.

Już w roku 1918 w okresie kiedy to zawierano traktat brzeski, który zapowiadał też erygowanie państwa ukraińskiego pod egidą Niemiec metropolita Szeptycki oraz pozostali biskupi greckokatoliccy wypowiedzieli się o zadaniach swojej cerkwi określając ją jako narodową cerkiew ukraińską. Z listu tego wynikało wyraźnie, że już inaczej niż w roku 1904 traktowano charakter i rolę duchowieństwa greckokatolickiego w cerkwi. Tak więc duchowni nie powinni przystosowywać się do przekonań narodowych ludności, ale bez względu nawet na narodowość własną mieli by działać wyłącznie na korzyść narodu ukraińskiego. List m inn. głosił:

„Nie możemy wkraczać do wewnętrznych przekonań politycznych czy tez narodowych ludności, ale musimy żądać od całego duchowieństwa jednej pracy i jednego ducha. Duchowni, którzy by mieli inne przekonania narodowe – aniżeli nasz naród (ukraiński B.G.), w sumieniu swym obowiązani są przystosować się w całej zewnętrznej robocie do całego ogółu, swoich osobistych przekonań muszą w pracy zaniechać – a we wszystkim przystosować się do narodu, którego są pasterzami”[18].

I dalej czytamy:

„..cudzoziemiec pracujący jako duszpasterz wśród ukraińskiego narodu i dla niego – musi wyrzec się osobistego patriotyzmu (…)i w imię swego posłannictwa stać się dla swojej gromady – Ukraińcem dla Ukraińców…”[19]

Równolegle do cytowanego tu listu pasterskiego zaprojektowano formularz deklaracji, którą każdy ksiądz greckokatolicki miał wypełniać i podpisywać przed wyświęceniem lub obejmowaniem funkcji w cerkwi.

Podpisujący deklaracje zobowiązywał się do podnoszenia nie tylko „religijno-moralnego” ale także i „narodowego ducha w ukraińskim narodzie” oraz do „zwalczania wszelkiej akcji, która by sprzeciwiała się powyższemu celowi”[20] .Podejmujący takie zobowiązanie miał także egzekwować zawarte w nim warunki od całego swego otoczenia i domowników, „z których nikt pod moją osobistą odpowiedzialnością nie może pod żadnym pozorem odmiennie postępować”[21].

Deklaracja kończyła się groźbą surowych sankcji:

„Na wypadek gdybym kiedykolwiek nie dotrzymał tego mojego zobowiązania i dopuścił się jakiegokolwiek przewinienia w tym względzie – poddaję się bez zastrzeżeń i bez żadnych koniecznych formalności postępowaniu zgodnie z dekretem Konsystorskiej Kongregacji z dn. 20 VIII 1910 r. <Maxima Cura> i innym karom cerkiewnym w miarę mojego przewinienia i osądu jego świętobliwości biskupa ordynariusza – a niniejszą deklarację uważam i przyjmuję jako pierwsze kanoniczne upomnienie”[22].

Powyższa deklaracja i związane z nią zobowiązanie miało charakter głęboko polityczny przekraczając sferę właściwą dla działalności każdego kościoła. Wprowadzało bowiem przymus angażowania się duchowieństwa greckokatolickiego w sprawę kształtowania postaw nacjonalistycznych w społeczności ruskiej i przekształcanie jej w aktywnych Ukraińców. Deklaracja prowadziła również prostą droga do perspektywicznego wykluczenia elementu świadomego swej polskości ze stanu kapłańskiego w cerkwi greko katolickiej. W wyniku takiej polityki liczne rodziny księży greckokatolickich dostarczały ukraińskiemu ruchowi nacjonalistycznemu działaczy, z których niektórzy zapisali się krwawo w dziejach stosunków polsko–ukraińskich, dopuszczając się w latach drugiej wojny światowej nawet zbrodni ludobójstwa[23].

Wymieniony wyżej list pasterski metropolity Szeptyckiego z 1918 roku był bardzo istotnym etapem na drodze nacjonalizacji cerkwi greckokatolickiej w duchu ukraińskim oraz jej zaangażowania w antypolską politykę. Równolegle postępowała dalej orientalizacja cerkwi i jej coraz to większe oddalanie się od kształtu jaki jej nadał synod zamojski w 1720 roku. Orędownikiem także i tych zmian był metropolita Szeptycki. Stał on na stanowisku, że cerkiew greckokatolicka musi się zbliżyć zarówno w liturgii jak i w teologii do kościołów wschodnich aby móc na nie oddziaływać[24].

Jak widać ujawniała się tu sprzeczność pomiędzy polskim interesem narodowym a interesem Kościoła katolickiego. Dla tego pierwszego korzystnym byłby taki kształt cerkwi grekokatolockiej jaki wykrystalizował się zgodnie z duchem synodu zamojskiego. Natomiast dla Kościoła rzymskiego najważniejszą sprawą było uzyskanie dostępu do dotychczasowych wyznawców kościołów wschodnich. A do takich należała cała reszta Ukraińców zamieszkujących poza Małopolską Wschodnią na tzw. Wielkiej Ukrainie. Jak wiemy metropolita Szeptycki zabiegał o ponowne pozyskanie ich dla cerkwi greckokatolickiej.

Na takim to tle wydarzeń i przemian pełnych kontrowersji doszło do podjęcia inicjatywy w sprawie obrony interesów Polaków-grekokatolików celem uchronienia ich przed wynarodowieniem pod naciskiem ukraińskiego nacjonalizmu, którego najgroźniejszym choć bynajmniej nie jedynym ramieniem w latach międzywojnia, stała się założona w 1929 roku nielegalna Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów[25].

Duże znaczenie dla umocnienia ukraińskiej dominacji w cerkwi greckokatolickiej w Polsce miał konkordat zawarty w 1925 roku pomiędzy naszym państwem a stolicą apostolską. Konkordat nie zawierał postanowień dotyczących języka kazań i nauczania w obrządku greckokatolickim. Natomiast zapewniał on wyjątkową dużą autonomię duchowieństwu przez co formalnie uniemożliwiał ingerencję państwa w wypadku zagrożenia jego interesów, jak też i interesów Polaków członków cerkwi grekokatolickiej[26]. Dzięki temu mogło dojść, a nawet dochodziło do paradoksalnej sytuacji, polegającej na ich ukrainizacji i to w niepodległym państwie polskim oraz pogarszania się ich położenia w porównaniu z okresem poprzednim kiedy to Małopolska Wschodnia była pod zaborem austriackim. W cerkwi greckokatolickiej znikły kazania i nauka religii w języku polskim dla ludności polskiej. Również i świadomi Polacy nie mogli znaleźć dla siebie miejsca w greckokatolickich seminariach duchownych. W ten sposób liczba polskich księży greckokatolickich ulegała redukcji wykruszając się na skutek zmiany pokoleń, a ci którzy przedostali się przez tworzone zapory musieli ukrywać swoją polskość i w rzeczywistości realizować program ukrainizacji przewidziany dla duchowieństwa[27]. Egzystujące jeszcze tu i tam resztki greckokatolickiego duchowieństwa narodowości polskiej, wyświęcone w okresie poprzednim, ulegały dotkliwym szykanom, łącznie z pozbawianiem poszczególnych osób nawet środków do życia. Księżom Polakom niejednokrotnie dodawano „opiekunów” w postaci księży, będących agresywnymi nacjonalistami ukraińskimi, którzy mieli za zadania nadzorować prawomyślność swych „podopiecznych”, donosić do wyższych władz duchownych oraz zabierać im dochody [28].

W takiej atmosferze część polskiej inteligencji greckokatolickiej zaczęła opuszczać cerkiew i przechodzić na obrządek rzymskokatolicki aby w ten sposób odseparować się od nacjonalizmu ukraińskiego. Ten zrozumiały poniekąd trend posiadał jednak i złą stronę. Otóż masa ludności wiejskiej i małomiasteczkowej zaczęła tracić swoją naturalną warstwę przewodnią, którą była właśnie polska inteligencja greckokatolicka dzięki czemu stawała się jeszcze bardziej narażoną na oddziaływanie ukraińskiego nacjonalizmu. Z czasem sytuacja stawała się coraz bardziej krytyczna. Dlatego tez grupa polskiej inteligencji greckokatolickiej z profesorem Teofilem Stupnickim na czele przystąpiła do działania i podjęła się zadania wydawania specjalnego pisma poświęconego trapiącym ją i innych Polaków grekokatolików problemom dyskryminacji ich w cerkwi. Pismo takie zaczęło wychodzić w Krakowie w 1933 roku. Otrzymało ono tytuł „Greko – Katolik. Redaktorem naczelnym został wspominany już Teofil Stupnicki a w skład redakcji weszli także profesor Mikołaj Mazanowski, Mikołaj Ilnicki, Włodzimierz Suwalak i Michał Pasławski. Pismo postawiło sobie za cel naświetlenie istniejącej sytuacji w cerkwi greckokatolickiej oraz zwrócenie na nią uwagi opinii publicznej. Grupa skupiona wokół redakcji „Greko-Katolika” wystosowała też w marcu 1937 roku apel do biskupów greckokatolickich o prawa dla języka polskiego i Polaków w cerkwi, respektowane jeszcze w XIX wieku. Apel powoływał się na dawniejsze daleko zdrowsze stosunki, do których należałoby wrócić. Czytamy tam co następuje:

„Szanowano nasze prawa językowe, mieliśmy bowiem jeszcze w drugiej połowie XIX –tego wieku polskie kazania i śpiewy oraz wszelkie dodatkowe nabożeństwa w greckokatolickich cerkwiach tak w miastach i miasteczkach, ale nawet po wsiach środkowej Małopolski. Nasi greckokatoliccy księża zwracali się do nas w naszej t.j. polskiej mowie, a nawet sami będąc przeważnie polskich przekonań narodowych, mówili w swoich rodzinach po polsku. Wszyscy to dobrze pamiętamy jak księża nasi pielęgnowali również polską tradycję i narodową łączność z drugą częścią ludności tj. z rzymskimi katolikami” .

I dalej autorzy apelu pisali:

„Niestety te zacne stosunki popsuły się na kilkanaście lat przed wojną. Zaginął typ greckokatolickiego księdza polskiego patrioty. A razem z nim zaginęły nasze prawa językowe w naszej własnej cerkwi. W parafiach gdzie ludność mówiła po polsku, niektórzy księża wprowadzili na własną rękę bez pytania się o to parafian a często wbrew woli ludności, kazania i nabożeństwa dodatkowe w niezrozumiałym ukraińskim języku i zaczęli przemawiać w tej niezrozumiałej mowie do ludności poza cerkwią, ignorując zupełnie prawa dotychczasowe polsko-języcznej części swych parafian”[29].

Redakcja „Greko-Katolika” pisała dalej: „imieniem półmilionowej polskiej grupy grekokatolików” zwraca się z „petycją o łaskawe polecenie swoim podwładnym księżom proboszczom, by zechcieli stosować się do życzeń swoich parafian polskiej narodowości, w szczególności by usunęli niezwłocznie nasze narodowe i językowe upośledzenie w Cerkwi, wprowadzili ściśle według procentu narodowościowego (zgodnie ze statystyką)[30] polskie kazania w cerkwiach tych parafii gdzie znajduje się większość grekokatolików Polaków. Tam zaś, gdzie polska ludność greckokatolicka znajduje się w mniejszości, by dla niej choć kilka razy w miesiącu głoszono w cerkwi polskie kazania i nabożeństwa dodatkowe. Ponieważ według statystyki urzędowej co siódmy grekokatolik jest polskiej narodowości względnie podał polski język ojczysty przeto w myśl zasad chrześcijańskiej sprawiedliwości należą się tam w co siódmej cerkwi polskie kazania i nabożeństwa dodatkowe oraz także polskie urzędowanie w greckokatolickich urzędach parafialnych”[31].

Autor broszurki poświeconej problemom Polaków grekokatolików w II Rzeczypospolitej reagował na mająca miejsce ich dyskryminację także takimi słowy:

„Z uczuciem palącego wstydu i upokorzenia, z uczuciem bólu i troski patrzymy na nieprawdopodobny stan rzeczy – na upośledzenie Polaków w Polsce! Wierzymy, że ten koszmar zniknie w najkrótszym czasie z ziemi polskiej”[32].

Pismo „Greko-Katolik” początkowo ukazujące się rzadko z czasem zaczęło nabierać większej dynamiki. Zmieniało też ono dwa razy tytuł. Od stycznia 1936 roku brzmiał on już „Greko-Polak” a w dwa lata później pojawił się trzeci tytuł – „Polak Greko-Katolik”. Również zwiększyła się częstotliwość wydawania kolejnych numerów oraz ich objętość i wachlarz poruszanych tematów. O ile w piśmie początkowo dominowały doniesienia o różnych, w tym bardzo często bulwersujących Polaków grekokatolików wydarzeniach kościelnych, oraz artykuły o charakterze ściśle religijnym, których nie mogło przecież zabraknąć w periodyku wyznaniowym, to później widzimy także szereg publikacji poświęcanych tematom bardzo różnorodnym, a więc gospodarczym, wojskowym czy nawet dotyczącym polityki zagranicznej. Wspominane tu pismo, a właściwie już trzy pisma, z latami nabierają rozmachu oraz emitują z siebie znacznie więcej optymizmu niż to było widoczne na początku. Taka zmiana wydaje się współbrzmieć z ogólnymi przemianami wewnętrznej polityki polskiej w stosunku do Ukraińców, daleko bardziej stanowczej i wymagającej pod koniec lat trzydziestych, niż za życia Marszałka Józefa Piłsudskiego. Ostatnie lata Drugiej Rzeczypospolitej przyniosły pewną metamorfozę rządzącej sanacji, która wyłoniła wówczas z części swoich szeregów Obóz Zjednoczenia Narodowego zbliżony stylem swojej działalności i sformułowań ideologicznych do endecji[33]. Rzutowało to również na politykę w stosunku do mniejszości narodowych, a w tym i do problemów Polaków-grekokatolików dotychczas wyraźnie dyskryminowanych we własnym państwie przez współwyznawców-Ukraińców.

Pod koniec Drugiej Rzeczypospolitej pojawiają się też inne inicjatywy polityczne i inne mające na celu wzmocnienie polskości na Kresach Wschodnich. Jedną z nich stanowił np. Związek Szlachty Zagrodowej, przy pomocy którego starano się na nowo obudzić polską świadomość narodową w obrębie tej kategorii obywateli, z której część uległa przez wieki rutenizacji[34]. Z początkiem 1939 roku Związek ten liczył już 25 000 członków[35]. Z poczuciem odniesionego sukcesu odnotowywano we wrześniu 1938 roku na łamach „Polaka Greko-Katolika” fakt zarejestrowania również Związku Polaków- Grekokatolików[36] z siedzibą we Lwowie[37]. Związek ten w założeniu miał koordynować działania zmierzające do usunięcia dyskryminacji Polaków w cerkwi oraz także i na innych płaszczyznach życia. Cel chciano osiągnąć poprzez szerokie upowszechnianie informacji o stanie rzeczy, zainteresowanie położeniem branej w obronę kategorii obywateli, władz państwowych i różnych czynników społecznych w Polsce, apelowanie do hierarchii greckokatolickiej o zmianę polityki wewnątrz cerkiewnej oraz powstrzymywanie odpływu inteligencji greckokatolickiej do Kościoła rzymskokatolickiego, jak też i zadbanie o wychowanie młodej generacji polskich kapłanów greckokatolickich.

Statut Związku Polaków Grekokatolików publikowano partiami w kolejnym swoim piśmie tj. w „Polaku Greko-Katoliku ”poczynając od numeru 5 z roku 1939.W paragrafie piątym Statutu znajdują się wyszczególnione przez Związek jego cele.

„Cele swoje Związek spełnia przez:

a/zbieranie materiałów i pamiątek odnoszących się do historii unickich ruchów ,przeprowadzenie spisu unitów i popieranie prac prowadzonych na tym polu.

b/inicjatywę w kierunku budowy cerkwi, domów ludowych, świetlic, zakładania bibliotek i in. instytucji w celach kulturalnych.

c/kształcenie młodzieży unickiej wespół z innymi organizacjami na dzielnych żołnierzy i obywateli godnych tradycji przodków, ustanawianie stypendiów dla zdolnych a biednych dzieci oraz staranie się o umożliwienie im pracy zawodowej i zarobkowej.

d/inicjowanie oraz prowadzenie prac mających na celu poprawę warunków bytu Polaków-unitów, a w szczególności prowadzenie różnych kursów, przysposobienie rolniczego, wystaw i pokazów.

e/urządzanie różnych imprez[38].

Związek Polaków Grekokatolików chciał zintegrować rozrzuconą po całej Małopolsce Wschodniej półmilionową społeczność, będącą przedmiotem jego zainteresowania. Była ona dość zróżnicowana przynależąc do różnych klas społecznych i reprezentowała różny poziom kulturalny i ekonomiczny co też wymagało stosowania zróżnicowanych zabiegów.

Tego typu działalność była podejmowana w czasie, w którym rozwijał się na tym samym terenie ukraiński nacjonalizm typu faszystowskiego[39], posługujący się szerokim wachlarzem metod, wśród których nie brakowało zwykłego terroryzmu, sabotażu i innych form gwałtu[40]. Nacjonalizm ten posiadał też na swoim wyposażeniu dość rozwiniętą ideologię w postaci doktryny Dmytro Doncowa.

Także działalność Polaków-grekokatolików musiała opierać się na jakiejś ideologii i sięgać do jakiejś tradycji. Ogólnie można powiedzieć, że strona polska daleka była od zalecania zasad typowych dla skrajnego nacjonalizmu, który odwołuje się do tzw. darwinizmu społecznego. Takiej aksjologii w tamtych czasach nie można było znaleźć w żadnym z polskich ugrupowań politycznych[41]. Natomiast nacjonalizm ukraiński, którego głównym ideologiem był wówczas Dmytro Doncow posiadał skrajne cechy i wykazywał się właśnie owym darwinizmem społecznym[42]. W latach trzydziestych zyskiwał on wśród Ukraińców zamieszkujących w II Rzeczypospolitej szerokie wpływy, marginalizując inne ich opcje polityczne. Jego ówczesny zasięg tak oceniono już po wojnie na łamach paryskich „Zeszytów Historycznych” związanych z Jerzym Giedroyciem:

„…gdy chodziło o znaczną część społeczeństwa (ukraińskiego- B.G.), a zwłaszcza o młode pokolenie (Doncow - B.G.) był niemal wyłącznym władcą uczuć i myśli. Młodzi nacjonaliści ukraińscy z OUN widzieli w nim przywódcę z powszechnej nominacji, ideologa o niewątpliwym autorytecie, niemal narodowego proroka (…). Tego nie kwestionowali i nie kwestionuje nikt, nawet żaden zdeklarowany oponent”[43].

Podobną ocenę roli Doncowa wyraził na łamach paryskiej „Kultury” goszczący tam bardzo często Bogdan Osadczuk[44]

Ideową bazą Polaków-grekokatolików, jak i innych Polaków stawiających opór wzbierającemu ukraińskiemu nacjonalizmowi była wizja stosunków między etnicznych i międzywyznaniowych, jakie ukształtowały się zgodnie z naturalnym mechanizmem procesów dziejowych zachodzących w dawnej Rzeczypospolitej. U schyłku Polski przedrozbiorowej, zwłaszcza w wieku XVIII cerkiew unicka uległa kulturowej asymilacji. Polegała ona na latynizacji obrządku i asymilacji różnych zwyczajów z kręgu rzymskiego katolicyzmu a także i języka polskiego. Doszło do tego jednak zupełnie bezboleśnie i dobrowolnie. Wytwarzała się nawet na terenach pogranicza polsko-ruskiego z ludnością mieszaną pewna symbioza polsko-ruska. Podobnie było do czasu, kiedy to rozwinął się ukraiński nacjonalizm, i na obszarze Małopolski Wschodniej[45]. Chociaż sfera świadomości społecznej w przeszłości nie należy do zagadnień do końca zgłębionych to jednak mamy różne świadectwa mówiące o identyfikacji wielu mieszkańców Kresów Wschodnich dawnej Rzeczypospolitej pochodzenia ruskiego z polskością. Przybierała ona różną postać i miewała różny zakres ale świadczyła o pewnej wspólnocie. Świetnym przykładem, ilustrującym taką tezę był, jeśli idzie o zabór rosyjski, udział ludności kresowej, niekoniecznie etnicznie polskiej, w Powstaniu Styczniowym. Pokazuje to mapa bitew i potyczek stoczonych na tych terenach gdzie, w wielu okolicach ich gęstość była nie mniejsza niż w Królestwie Polskim.

Cerkiew unicka, zwłaszcza w zachodniej strefie występowania tego wyznania, upodobniona znacznie nie tylko pod względem liturgii ale także i architektury oraz różnych zwyczajów i języka do obrządku rzymskokatolickiego była także bliska ludności polskiej. Często wspólnie się modlono i uczęszczano do świątyń drugiego obrządku. Istniała więc tradycja współistnienia i wzajemnej tolerancji, nad którą unosiło się historyczne pojęcie <gente Ruthenus- natione Polonus>. Tradycja nie walki a współżycia. Jej produktem był też pewien mit mający oparcie w niedawnej przecież przeszłości. Jednak wraz z biegiem XIX wieku i czasów późniejszych przystawał on coraz mniej do rzeczywistości, stając się wręcz niefunkcjonalnym w XX-tym wieku, w dobie rozwijających się nacjonalizmów. A należy stale pamiętać, że nowy nacjonalizm ukraiński spod znaku Doncowa i OUN był nacjonalizmem faszystowskim, a jego filozofia zgoła nie chrześcijańska[46].

Niemniej jednak wielu Polaków, a wśród nich również polskich grekokatolików nie dostrzegało ducha epoki. Mit wspólnej przeszłości funkcjonował nadal w ich świadomości jako wzorzec do ponownego zastosowania i spełnienia w XX wieku na Kresach wschodnich. Widać to wyraźnie w pismach wydawanych przez Polaków-grekokatolików gdzie przywoływano rozmaite poglądy z doby minionej, kiedy to nawet całą ludność dawnej Rzeczypospolitej, łącznie z Rusinami i Litwinami uznawano za Polaków, a dzielące ich odrębności sprowadzano do rozmiarów różnic regionalnych, jakie dzielą np. górali od Kaszubów i innych[47].

Przywiązywano też wagę do wskrzeszenia „polskiej Unii”[48] czyli do oczyszczenia cerkwi greckokatolickiej z późniejszych naleciałości, które zostały wprowadzone pod rządami austriackimi i do powrotu do zasad skodyfikowanych przez synod zamojski z 1720 roku[49]. Głoszono pogląd, iż obrządek greckokatolicki operujący w liturgii językiem słowiańskim posiadał siłę przyciągająca dla polskich kolonistów rutynizując ich z czasem. O ile prawosławie było oddzielone „murem chińskim” od katolicyzmu pozwalając trwać grupom katolickim na Kresach Wschodnich w stanie nienaruszonym to cerkiew greckokatolicka nie stanowiła takiej bariery i wchłaniała przybyszów. Dlatego też w kręgach Polaków-grekokatolików sugerowano całkowite spolszczenie Unii[50], powołując się na tradycję przedrozbiorową, która cechowała się także możliwością – jak pisano- poddania „ludu ruskiego” pod „polskie kierownictwo”. W dobie obecnej miałoby się ono głównie składać z polskiej inteligencji greckokatolickiej[51].Wierzono, iż „ukrainizm przedstawia tylko sztuczną grupę inteligencji” (ukraińskiej B.G.)[52].Zalecano kultywowanie tzw. idei jagiellońskiej co m. inn. oznaczało także uznawanie języków miejscowych za polskie gwary oraz istnienia politycznego narodu polskiego, obejmującego oczywiście wszystkie grupy etniczne zamieszkujące terytorium Rzeczypospolitej bez zwracania uwagi na ich pochodzenie[53].

Z drugiej strony niekiedy dostrzegano jednak groźną sytuację, wołając nawet „Gdzie ratunek?”. Podnoszono więc fakt ukrainizacji Polaków i kurczenie się zasięgu wpływów kultury i języka polskiego. Zastanawiano się nad sposobami ratowania polskości. Jeden z publicystów analizowanych tutaj pism, polemizując z innymi glosami pisał:

„Ci autorzy muszą się jednak pogodzić z tym, że obrządek greckokatolicki biedzie istniał nadal; nadal tam ( wMałopolsce Wschodniej B.G.) będzie silniejszy od obrządku łacińskiego . Silniejszym mianowicie dzięki ilości cerkwi oraz zrozumiałej liturgii starosłowiańskiej n.p. wymawianej raczej z ruska i odbiegłej od starosłowiańskiego wzoru. Obrządek greckokatolicki przybrał specjalnie na Ziemi Czerwieńskiej charakter wyznania chłopskiego, podczas gdy obrządek łaciński z niezrozumiałą liturgia jest uważany za <pańskie wyznanie>

Dzięki tej sile i urokowi na masy chłopskie obrządek ten przy zetknięciu się z obrządkiem łacińskim będzie się rozrastał jego kosztem, a łaciński będzie tylko tracił masy ludowe. Ratunek wiec polskości tracącej masy ludowe na rzecz obrządku greckokatolickiego, leży tylko w odebraniu temu ostatniemu cech szkodliwych dla polskości”[54].

Koła Polaków-grekokatolików przyzywały w swoich pismach przykłady Rumunii i Węgier gdzie sytuacja w tamtejszych cerkwiach greckokatolickich miała być inna niż w Polsce, bo nie kolidująca z interesami narodowymi tych państw[55].W krajach tych jeżyki węgierski i rumuński miały być stosowane w liturgii co przynosiło odpowiednie efekty w dziedzinie konsolidacji narodowej. Podkreślano, iż „niebezpieczeństwo rutenizacji zostało tam na zawsze usunięte”, a tamtejsi grekokatolicy byli przedstawiani jako patrioci węgierscy i rumuńscy. Miało to przemawiać za realną możliwością zespolenia na trwale wszystkich grekokatolików zamieszkujących II Rzeczypospolitą z polskością i polskim narodem[56]. Wskazywano też często, iż obrządek greckokatolicki w Polsce jest opanowany przez „ideologicznych” Ukrainców[57] i dzięki temu stał się twierdzą zamkniętą dla Polaków i polskości. Jeden z autorów omawiających ten problem konkludował:

„Nie jest winą chłopa, że przechodzi na grecki obrządek, ale winą społeczeństwa jest, że nie znajduje środków ratowania tego chłopa dla polskiego narodu”.[58]

Wspominano o dawnym polskim charakterze zakonu bazylianów, który przed rozbiorami trudnił się wychowaniem dzieci szlacheckich, podobnie jak zakon jezuitów, i mocno identyfikował się z Rzeczypospolitą[59].Krytykowano zasklepianie się rzymskich katolików we własnym Kościele, wskazując na pozostawianie polskich grekokatolików na łup orientacji „filoukraińskiej”[60], która przerabia ich na ukraińskich nacjonalistów[61]. Apelowano aby nie petryfikować poczucia, iż cerkiew greckokatolicka jest kościołem wyłącznie dla Ukraińców, a Kościół rzymskokatolicki stanowi obrządek Polaków gdyż właśnie o to chodzi ukraińskim nacjonalistom[62]. Również narzekano, że nowoczesne państwo odwróciłoby taki stan rzeczy jaki rysował się w Polsce, sugerując w podtekście, że ówczesna Rzeczypospolita takim właściwie była. Jeden z autorów stwierdzał nawet:

„Niemcy poradziłyby sobie bez ceremonii jak radzą sobie wobec obcego słowiańskiego , żywiołu tj. naszych rodaków w Niemczech, germanizując ich obecnie do reszty .A my nie możemy pomóc naszej własnej polskiej ludności innego obrządku nie łacińskiego”[63].

Domagając się spolszczenia cerkwi greckokatolickiej powoływano się na sytuację w cerkwi prawosławnej w Polsce gdzie miała współcześnie zachodzić dobrowolna polonizacja. Szereg artykułów publikowanych w pismach wydawanych przez Polakow-grekokatolików podaje przykłady wprowadzania języka polskiego w cerkwi prawosławnej i w związanych z nią instytucjach oraz kultywowania tam polskiego ducha. Problem ten stanowi już odrębne zagadnienie ale musimy go tu wspomnieć ponieważ stanowił on pewne tło dla kwestii obrządku greckokatolickiego w Polsce i jego narodowych aspektów. Krytykowano także tzw. Neounię za jej charakter kulturowy , a wiec brak powiązania z dawną tradycją cerkwi unickiej w Polsce Obrządek „wschodnio słowiański”, a wiec neonię nazywano „sztucznym” i zarzucano mu, iż oddala a nie przybliża do katolicyzmu. Jak czytamy w jednym z artykułów zamieszczonych w „Greko-katoliku”- jednym z pism wydawanych przez Polaków grekokatolików:

„<Polak jestem i katolik> wołali dawni Unici, ginąc za wiarę i polskość. Dzisiaj jednak przekreśla się to wszystko i narzuca ich dzieciom obcy jakiś sztuczny obrządek na ogół rosyjski i obcą sztuczną narodowość, odmawiając im prawa do nazywania się i czucia Polakami”[64]

Występując na rzecz przywrócenia cerkwi greckokatolickiej jej dawnego oblicza, jakie miała przed rozbiorami, Polacy-grekokatolicy występowali nie tylko przeciwko neounii ale także i przeciwko wszelkim innowacjom zachodzącym wewnątrz własnego obrządku w Małopolsce Wschodniej. Protestowano przeciwko jego nowej nazwie, która miała brzmieć „obrządek bizantyjsko-słowiański”[65]. Największy jednak sprzeciw budził brak języka polskiego w cerkwi greckokatolickiej i rugowanie przy stosowaniu brutalnych często metod duchownych nie poczuwających się do przynależności do kategorii świadomych narodowo Ukraińców.

Interesy polskości w Małopolscy Wschodniej nie były dostatecznie bronione prze rządy sanacyjne. Kurs zmienił się dopiero w latach po śmierci Józefa Piłsudskiego. Jednak sytuacja była wówczas już bardzo skomplikowana. Założenia polityki wschodniej Piłsudskiego i jego uczniów opierały się na przeświadczeniu, że najgroźniejszym przeciwnikiem Polski jest Rosja biała czy czerwona. W związku z tym przyjmowano, iż Ukraińcy, jako naród są naturalnym sprzymierzeńcem w tym konflikcie i mogą kiedyś przyczynić się do politycznej dekompozycji niebezpiecznego wschodniego sąsiada[66]. Dlatego też polityka rządów sanacyjnych w stosunku do Ukraińców nie miała cech polityki nacjonalistycznej i zostawiała im duży margines swobód, które wykorzystywali w celu osłabiania państwa polskiego oraz przeciwko kresowym Polakom. W zasadzie sanacja zadawalała się perspektywą utrzymania ziem po granicę ryską a więc i Małopolski Wschodniej bez przejawiania tendencji do ich trwałego spolszczenia co cechowało endecję, jako partię nacjonalistyczną. Tzw. „ideologia państwowa” propagowana przez piłsudczyków zakładała, iż Ukraińcy żyjący w II Rzeczypospolitej powinni zadowolić się położeniem jakie mieli w Polsce, bez porównania lepszym niż w ZSRS i stać się lojalnymi obywatelami Rzeczypospolitej. Tak więc podjęcie wysiłków ograniczania ich ekspansywności i przywrócenia polskości do zakresu jaki miała ona jeszcze na początku XIX wieku długo nie wchodziło w rachubę. Nic wiec dziwnego, że w latach trzydziestych XX wieku zauważano w wielu środowiskach cofanie się polskości i wzmożony napór wojującego nacjonalizmu ukraińskiego na wielu frontach. Dopiero pod koniec II Rzeczypospolitej podobne zapatrywania cechujące przedtem sanację zaczęły ulegać zmianie w kierunku koncepcji endeckich.

Można powiedzieć, że omawiane tu pisma wydawane przez Polaków-grekokatolików wychodziły jakby naprzeciw tym nowym tendencjom, zapowiadając podjecie rozmaitych obronnych inicjatyw przez stronę polską. Miały one przyczynić się nie tylko do zahamowania ukrainizacji polskiej ludności greckokatolickiej ale także i do perspektywicznego odzyskania tzw. „skradzionych dusz”[67] niegdyś polskich osadników potem zawłaszczonych przez cerkiew unicka i następnie zrutynizowanych. Na stronach analizowanych tu periodyków kreślono więc pewien plan, który z czasem miał przynieść pożądane efekty dla rozwoju polskości w ziemi nad Dniestrem. W jego obrębie postulowano odtworzenie polskiej warstwy duchowieństwa greckokatolickiego , która aktualnie była już na wymarciu, a jej nieliczni już przedstawiciele ulegali dyskryminacji ze strony swoich cerkiewnych przełożonych[68]. Wołano więc o osobne oddziały w seminariach duchownych dla Polaków-grekokatolików i tzw. starorusinów lub nawet o osobne polskie seminaria[69]. Nawoływano Polaków grekokatolikow do wysyłania do nich swoich dzieci celem wychowania kapłanów o nastawieniu polskim lub co najmniej propolskim. Pamiętano też o pomocy materialnej dla seminarzystów oraz o tworzeniu odpowiedniej atmosfery wolnej od wpływów nacjonalizmu ukraińskiego. Temu celowi miały też służyć specjalne bursy dla seminarzystów, którymi zaczął zajmować się Związek Polaków Grekokatolików[70]. W istniejących dotychczas szerzył się bowiem duch ukraińskiego nacjonalizmu wraz z wrogim nastawieniem do wszystkiego co polskie[71].

Pod sam koniec istnienia II Rzeczypospolitej w roku 1939 już poważnie podejmowano próby odtworzenia „polskiej Unii”. Z tego czasu pochodzi takie oto ogłoszenie zamieszczone na łamach „ Polaka – Greko-Katolika”:

„Klerycy usunięci z seminariów greckokatolickich za polską mowę, jak i kandydaci nie przyjęci do tychże seminariów z powodu ich polskiego pochodzenia zechcą się zgłosić o przyjęcie do seminarium unickiego.

 (…)

Do współpracy w akcji wskrzeszenia polskiej unii powita polskie społeczeństwo bardzo gorąco i z całych sił poprze ją materialnie. Chodzi tu bowiem nie o drobnostkę, lecz o kilka milionów Polaków pozbawionych opieki duchowej polskich i katolickich księży i częściowo zruszczonych lub też i zagrożonych zruszczeniem” [72].

W wyniku antypolonizmu władz cerkwi greckokatolickiej polscy wierni tego obrządku zostali w latach II Rzeczypospolitej stopniowo pozbawieni polskich duszpasterzy. Pod koniec międzywojnia nie było już ani jednej parafii z proboszczem przyznającym się do polskiej narodowości. Podobnie ani jeden ksiądz grekokatolik, uważający się za Polaka nie ukończył z pomyślnym wynikiem żadnego z trzech seminariów greckokatolickich, jakie funkcjonowały na obszarze II Rzeczypospolitej. Znikł też język polski z urzędów parafialnych i wystawianych przez nie dokumentów oraz kazań i nabożeństw greckokatolickich. Taki stan rzeczy stał się przyczyną protestów Polaków grekokatolików. Pod koniec lat trzydziestych wysunęli oni następujące żądania, których realizacja powinna doprowadzić do ich równouprawnienia z Ukraińcami. Oto ich rejestr opublikowany na łamach „Greko-katolika”:

„W interesie przyszłości Polski na wschodzie – czytamy tam - żądają Polacy gr. kat. obrządku spełnienia wobec siebie nakazu sprawiedliwości, takiej, jaka się cieszą wszystkie na świecie narody, a zwłaszcza mniejszości narodowe w Polsce. Nie więcej. A mianowicie:

1/osobnych oddziałów polsko-staroruskich w gr. kat. seminariach duchownych we Lwowie, Przemyślu i Stanisławowie.

2/oddania Polakom gr. obrządku w miastach i w zachodniej Małopolscy w stosunku procentowym (np. we Lwowie ¼ ogólnej części cerkwi lwowskich), osobnych cerkwi na polskie nabożeństwa

.3/wprowadzenie religii gr. kat., we wszystkich szkołach i gimnazjach dla polskiej młodzieży gr. obrządku po polsku.

4/mianowanie we wszystkich diecezjach gr. kat. Biskupów sufraganów Polaków i Starorusinów.

5/używania do metryk łacińsko-polskich blankietów i pisania tekstu po łacinie, a nie ukraińskich oraz wydawania wszelkich pism i druków urzędowych kuryj biskupich także po polsku, oraz wydawania powrotem po polsku listów pasterskich do gr. kat. Polaków.

 Od tych żądań nie ustąpimy, aż do ich zupełnego spełnienia”.[73]

 Formułując żądania zaczęto wierzyć w sukces. Świadectwem tego może być artykuł pt. Wygramy ekspansję wewnętrzną[74].Niemniej jednak było faktem, że do ostatnich dni II Rzeczypospolitej Polacy-grekokatolicy nie doczekali się ani języka polskiego w swojej cerkwi ani innych uprawnień, których oczekiwali. Na przeszkodzie stała litera konkordatu z 1925 roku, gwarantująca cerkwi greckokatolickiej bardzo dużą niezależność co formalnie uniemożliwiało państwu egzekwowanie jego interesów i wymuszenie innej polityki od episkopatu i całego duchowieństwa greckokatolickiego[75].

Także dokonywane w środowisku liderów Polaków- grekokatolików szacunki, ludności greckokatolickiej przyznającej się do polskości oraz zruszczonej lecz o polskich korzeniach, okazują się być z czasem coraz bardziej optymistyczne. Świadczą o tym podawane cyfry.

 Kończąc niniejsze rozważania należy stwierdzić, że wykorzystane w nich pisma i inne publikacje nie odzwierciedlają oczywiście dokładnie całej sytuacji narodowościowo-wyznaniowej, mającej miejsce w Małopolsce Wschodniej. Artykuł ma raczej charakter pracy z zakresu historii ideologii i rekonstruuje myśl środowiska skupionego wokół analizowanych pism, którego działalność była komplementarna w stosunku do bardzo szeroko rozumianej polskiej idei narodowej i klimatu politycznego za rządów późnej sanacji, którego wyrazem stał się Obóz Zjednoczenia Narodowego. Dlatego też podjęty temat wymaga jeszcze dalszych studiów, które by mogły zweryfikować podawane w analizowanych pismach liczby i fakty oraz określić w przybliżeniu stopień prawdopodobieństwa zrealizowania wskazywanych przez Polaków-grekokatolików celów.

Warto także zauważyć, że publicyści wymienianych pism nie podejmowali wcale niektórych problemów. Żaden z nich nie postawił pytania i nie próbował dać na nie odpowiedzi dlaczego funkcjonujący we Wschodniej Małopolsce ukraiński nacjonalizm, mimo że przypisywali mu stosunkowo ograniczone zaplecze społeczne[76],był na tyle silny, że zagrażał ładowi prawnemu w państwie i bezpieczeństwu nie tylko zwykłych obywateli ale nawet i jego prominentów. Można wyrazić tylko żal, iż publicyści pism nie dokonywali takich i podobnych interpretacji istniejącej sytuacji a sprawy przedstawiali raczej objawowo. Tak więc zarysowywane przez nich problemy właściwie czekają dopiero na swoich badaczy. Mają one dużą wagę ponieważ stanowią jakby wstęp do dalszych wydarzeń, które przerosły wszelkie oczekiwania, o charakterze ludobójczym, prowadzącym do czystki etnicznej i całkowitej depolonizacji południowo-wschodnich Kresów II Rzeczypospolitej.

Niniejszy temat ma swoje znaczenie nie tylko z punktu widzenia wiedzy naukowej o stosunkach polsko-ukraińskich ale także i dla kształtowania potocznej świadomości współczesnych Polaków. Dzisiaj nacjonalizm ukraiński, który zapisał się w naszej najnowszej historii tak krwawymi zgłoskami dla niektórych – a nie jest ich tak mało- jest uprawnioną obroną jednej z mniejszości narodowych zamieszkujących nasz kraj. Z niniejszej problematyki wynika jednak jasno, że był on silą agresywną zmierzającą prostą drogą do eliminowania konkurentów, jakimi byli miejscowi Polacy. Niniejszy temat wskazuje, iż nacjonalizm zadomowił się w świadomości ludności ukraińskiej znacznie wcześniej niż narodziła się wyrażająca jego najskrajniejszą formę partia –Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów- i rozwinęła się oparta w swojej doktrynie o darwinizm społeczny zawarty w pismach Dmytro Doncowa.

Analizując ideowe podstawy obydwu stron polskiej i ukraińskiej trzeba stwierdzić, że pierwsza z nich reprezentowała wizję współistnienia z Ukraińcami zgodną z modelem, który przy pewnej dozie dowolności można by nazwać liberalnym oraz odwołującym się do stosunków dawnych, ukształtowanych w epokach kiedy to nikt nie znał nawet pojęcia nacjonalizmu i szowinizmu oraz nie stosował mechanizmów dla nich właściwych. Polacy przez spory jeszcze szmat czasu, mimo rozwijających się tendencji nacjonalistycznych wśród ludności ruskiej, patrzyli przychylnie na ogół Rusinów widząc w nich współobywateli[77], którzy przedtem byli otwarci na kulturę polską. Natomiast strona ruska, określająca się wraz z biegiem czasu coraz częściej jako ukraińska zaczęła dążyć do zerwania wszelkich więzów, łączących dawniej obie grupy, zamieszkujące tą samą ziemię i do zawłaszczenia tych elementów ludzkich, które posiadały pewne znamiona ruskości. Za takich uznano właśnie Polaków-grekokatolików, niezależnie od tego, czy byli ludźmi pochodzenia ruskiego czy polskiego, którzy przyjęli w minionych wiekach obrządek greckokatolicki z braku łatwego dostępu do Kościołów rzymskokatolickich. Strona polska odbierała przez długi czas ekspansywne dążenia „ideologicznych” Ukraińców, jako burzenie zastanego porządku rzeczy, który ukształtował się samoczynnie w ciągu ponad dwóch wieków funkcjonowania obrządku greckokatolickiego w Małopolscy Wschodniej i był komponentą przyjaznej koegzystencji. Odbierała więc Ukraińców jako agresorów[78]. Jednym z narzędzi, którym posługiwali się ci ostatni była cerkiew greckokatolicka traktowana przez nich jako własny kościół narodowy, mający odróżniać Ukraińców od Polaków identyfikowanych na ogół z rzymskim katolicyzmem.

Bezwładność państwa polskiego w stosunku do problemu ukraińskiego polegała także i na tym, że nie umiało ono skutecznie zmienić biegu wydarzeń i mechanizmów w obrębie wyznania greckokatolickiego oraz wystarczająco przeciwstawić się polityce metropolity Szeptyckiego, który zmierzał do dalszego zbliżenia swojego obrządku do Kościołów wschodnich.

W przemówieniu na zjeździe odbytym w dniach 23-25 grudnia 1936 roku we Lwowie Szeptycki powiedział:

„Jubileusz Metropolity Józefa (Ruskiego) jest dla nas równocześnie odpowiednią okazją do rewizji, uzupełnienia albo i zmiany wszystkich pojęć, związanych z pojęciem Unii”[79].

Chodziło mu o to aby upodobnić jego cerkiew do nie zunifikowanych z Rzymem kościołów wschodnich, aby móc na nie lepiej oddziaływać, a więc prowadzić w stosunku do nich efektywną akcję misyjną. Szeptycki miał na uwadze przede wszystkim cerkiew prawosławną i perspektywę rozszerzenia jej kosztem, obrządku greckokatolickiego. Obrządek ten musiał więc nosić szatę kulturową ukraińską a w żadnym wypadku polską!

W przeciwieństwie do Szeptyckiego Polacy-grekokatolicy zorganizowani w swoim związku i wydający pisma poświęcone ich wyznaniowym i narodowym problemom reprezentowali tendencję odwrotną. Działali nie tylko wbrew przewodniej linii polityki metropolity ale także przeciwstawiali się całemu ukraińskiemu nacjonalizmowi niezależnie od jego światopoglądowego kształtu i reprezentowali w Małopolsce Wschodniej polską rację stanu. Dziś trudno jest zawyrokować czy ich cele zostałyby osiągnięte w warunkach pokojowych? Działania ich bowiem przerwała nagle rozpoczęta 1 września 1939 roku druga wojna światowa.

Bogumił Grott



[1]T. Jagmin, Polacy grekokatolicy na Ziemi Czerwieńskiej, Lwów 1939, s. 3.

[2]Tamże, s. 5.

[3] Tamże, s. 7.

[4] Autor artykułu ( w pismach wydawanych pod red. Prof. T. Stupnickiego na ogół nie podpisywano publikacji nazwiskami) pt. Greko-Polacy żądają równouprawnienia, zamieszczonego w piśmie „Greko-Polak”, 1936, nr 1, s. .3, pisał: „Polacy grekokatolicy to nie tylko owe ½ miliona według spisu z 1931 roku ale jeszcze ½ miliona Byłaków, jakieś 1/.2 miliona zruszczonych kolonistów polskiego pochodzenia w Małopolsce Wschodniej. Razem co najmniej 1,5 miliona. Natomiast prezes Związku Polaków grekokatolików ks. Miodoński, zapowiadał, „że co najmniej milion grekokatolików, dziś jeszcze zaliczanych do <Ukraińców> odzyska dla polskości, i to w niedługim czasie”. Za „czystych Ukraińców” uznawał tylko „700 000 grekokatolików spośród 3,5 miliona dusz obrządku greckiego”. „Polak Greko-Katolik”, 1939, nr 9, s. 12.

[5] L. Kulińska, Dzieje Komitetu Ziem Wschodnich na tle losów ludności polskich Kresów w latach 1943-1947, Kraków 2002, t.1, s. 100-103.

[6] Historia Kościoła w Polsce, (red. B. Kumor i Z. Obertyński), t. 1, cz. 2, Poznań 1974, s. 461.

[7] Op. cit. , s. 460..

[8] E. Lisowski, Unia brzeska ( r. 1596), Warszawa 1907, s. 146-167.

[9] Historia Kościoła w Polsce, t. 2, cz. 1, Poznań 1979, s. 469; Chrześcijaństwo w Polsce. Zarys przemian 966-1979, (red. J. Kloczowski), Lublin 1992, rozdz. Latrynizacjs i polonizacja, s. 334-336.

[10] Historia Kościoła w Polsce, t. 1, cz. 2, s. 464 – 467.

[11] Op. cit., s.469 – 474; Chrześcijaństwo w Polsce… s. 336 i rozdz. Bazylianie i bazylianki, s. 337-338; Świetna tradycja Bazylianów, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 4, s. 2.

[12] Ostatecznie zniszczono ja tam w 1875 r. ; J. Kłoczowski, L. Mullerowa, J. Skarbek, Zarys dziejów Kościoła katolickiego w Polsce, Kraków 1986, s. 237.

[13] Jak pisze ks. T. Śliwa – Historia Kościoła w Polsce, t. 2, cz. 1, s. 647 - „Duchowieństwo i biskupi uniccy w pierwszej połowie XIX wieku byli przepojeni kulturą polską. Polskie tajne związki patriotyczne miały wśród kleru i studentów ukraińskich sporo sympatyków . W seminarium generalnym unickim istniały komórki tych związków . Na porządku dziennym było używanie przez nich języka polskiego. Później został on wyrugowany…” . Przyczyną tego była narastająca fala ukraińskiego nacjonalizmu.

[14] Chrześcijaństwo w Polsce… , s. 413.

[15] Historia Kościoła w Polsce, t. 2, cz. 1, s. 648.

[16] T. Jagmin, op. cit., s. 10.

[17] Tamże.

[18] T. Jagmin, op. cit., s. 17.

[19]T. Jagmin. op.cit.,s. 14.

[20] T. Jagmin, op. cit., s. 14.

[21] T. Jagmin, op. cit., s. 15.

[22] T. Jagmin, Op. cit. s. 15. czy pisze o tym ks. Kubasik ?

[23] Przykładem może być komendant UPA Roman Szuchewycz -. ps.Taras Czuprynka- wnuk duchownego greckokatolickiego. E. Prus w książce pt. „Taras Czuprynka – hetman UPA i wielki inkwizytor OUN” nazwał go „jednym z największych obok Stalina i Hitlera – zbrodniarzy XX wieku. W wyniku wieloletniej działalności komandyra UPA Romana Szuchewycza, (…) śmierć poniosło ponad pół miliona Polaków na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej” (tył okładki).

[24] Unijnyj zjizd u Lwowi, Lwów 1938, s. 15,23.

[25] W. Poliszczuk, Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu, t. 1, Toronto 2003, s. 118 – 124.

[26] Por. T. Włodarczyk, Konkordaty, t. 2, Warszawa 1986, s. 293-347.

[27] T. Jagmin, op. cit., s. 19.

[28] T..Jagmin, op. cit., s, 20,21. Czytamy tam na str. 20: „Nasłany ukraiński opiekun ks. Stojałowskiego nie dopuszcza go do żadnych funkcji, a natomiast zabiera wszystkie dochody. Ks. Stojałowski stojąc wraz z rodziną w obliczu śmierci głodowej zwrócił się w ostatnich dniach do Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z prośbą oprzyznania mu w drodze łaski zaopatrzenia”.

[29] T. Jagmin. Op.cit., s. 22.

[30] Chodzilo tu o spis ludności z 1931 roku.

[31] T. Jagmin, Op. cit., s. 24.

[32] Tamże, s. 24.

[33] Pisze o tym wyczerpująco J. Majchrowski , Silni, zwarci, gotowi. Myśl polityczna Obozu Zjednoczenia Narodowego, Warszawa 1985, s. 141-153.

[34] Zob. J.P, Jarosz, Akcja repolonizacyjna na terytoriach południowo-wschodnich Rzeczypospolitej w latach 1935-1939, (w:) Polacy i Ukraińcy dawniej i dziś, (red. B. Grott), Kraków 2002, s. 61-66.

[35] Nasz program pracy, „Polak Greko-Katolik”, 1939, nr 1-2, s.1.

[36] Na drodze do zwycięstwa, „Polak Greko-Katolik”, 1938, nr 17, s. 1-2.

[37]Statut Związku Polaków Grekokatolików, „Polak Greko-Katolik”, 1939, nr. 5, s. 14.

[38] Statut Związku polakow Grekokatolikow, „Polak Greko-Katolik”, 1939, nr 5., s. 14.

[39] B. Grott, Nacjonalizm ukraiński jako faszyzm. (w:) Materiały i studia do dziejów stosunków polsko-ukraińskich. (red. B. Grott), Kraków 2008, s. ; W. Poliszczuk, Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu, t. 1,Toronto 2003, t.2, Toronto 2000, t. 3, Toronto 2002, t. 4, Toronto 2002, t. 5. Toronto 2003, passim.

[40] Por. L. Kulińska, Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939, Kraków 2008,(książka w druku).

[41] Por. B. Grott, Nacjonalizm polski, Encyklopedia Białych Plam, t. , Radom 200 s. ; Tenże, Polacy i Ukraińcy. Dwa nacjonalizmy i dwie etyki, „Zeszyty Społeczne KIK”, Lublin 2006, nr 14, s. 69-81.

[42] Najlepszym tego przykładem jest główna praca teoretyczna wyrażająca istotę ukraińskiego nacjonalizmu autorstwa D. Doncowa, Nacjonalizm, Kraków 2008, passim.

[43] J. Łobodowski, Dmytro Doncow-życie i działalność, „Zeszyty Historyczne”, 1981, z. 55, s. 155.

[44] B. Osadczuk,, Ukraińska mapa polityczna, „Kultura”, 1994, z.1/2, s. 144.

[45] Historia Kościoła w Polsce, t. 2, cz. 1, Poznań 1979, s.647.

[46] Greckokatolicki i ukraiński biskup Stanisławowa Grzegorz Chomyszyn nazywał go „destruktywnym”, „wypaczonym”, „obłędnym” i prowadzącym „ do światopoglądu pogańskiego”. Zob. tenże , Problem ukraiński, Warszawa 1933, spis treści.

[47] Jedna polska-jeden naród, „Greko-Katolik”, 1935, nr 1, s.2.

[48] Kiedy gr. cerkiew wróci o polskości?, „Greko-Polak”,1936, nr 2, s.1; O spolszczenie grecko-katolickiego obrządku, „Greko-Katolik”, 1935, nr 4, s. 1.

[49]W.K. O oczyszczenie gr. – kat. Cerkwi z obcych naleciałości, „Polak Greko-Katolik”, 1938, nr. 1-2, s. 22,23..

[50] Kiedy grecka cerkiew wróci do polskości?, „Greko-Polak”,1936, nr. 2, s.1; O konieczności wskrzeszenia polskiej unii ,( omówienie odczytu hr. Łubienskiego B. G.). „Greko-Katolik”, 1935, nr. 2.

[51] O kierownictwo nad ludem ruskim, ”Polak Greko-Katolik”, 1938, nr. 2, s.4.

[52] Interesy obrony państwa a ugoda z Ukraińcami, „Polak Greko-Katolik”,1938, nr. 3, s. 2.

[53] Ci co niszczą ideę jagiellońską, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 4, s.5.

[54] O spolszczenie grecko-katolickiego obrządku, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 4, s.1; Świetna tradycja Bazylianów, „Greko-katolik”, 1935, nr. 4, s.4; Jak bywało dawniej we Lwowie, „Greko-Katolik”, nr 4, s. 3; O współżycie Polaków z Rusinami, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 5, s.6; Odsuwanie greko-katolickiego obrządku od polskości, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 6-7, s. 3.; Kiedy grecka cerkiew wróci do polskości, „Greko-Polak”, 1936, nr. 2, s. 1.

[55] Ruś węgierska a Małopolska, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 6-7, s.1; Grekokatolicy na Węgrzech, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 1, s.5; „Greko-Katolik”, Greckokatolicki kler wszędzie podporą rządów, 1934, nr. 2, s.2.

[56] Ruś węgierska a Małopolska, loc. cit.

[57] Termin „ideologiczny Ukrainiec” wziął. się stąd, iż pierwotnie ludność niepolską w Małopolsce Wschodniej określano mianem Rusinów. Natomiast nazwa Ukraińców dotyczyła tylko uświadomionych narodowo Rusinów, którzy posiadali poczucie jedności etnicznej z ludnością Ukrainy naddnieprzańskiej i stanowili mniejszość wśród ludności ruskiej zaboru austriackiego.

[58] O spolszczenie greckokatolickiego obrządku, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 4, s. 1.

[59] Giniemy tu, giniemy tam!, „Greko-katolik”, 1935, nr. 2, s. 5.

[60] Jak było dawniej we Lwowie, „Greko-Katolik”, 1935, nr.4,s.3.

[61]O współżyciu Polaków z Rusinami, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 5, s.6.

[62] Odsuwanie greckokatolickiego obrządku od polskości, „Greko-Katolik”, 1935, , nr. 6-7, s. 3.

[63] Tragedia „zruszczonych” Polaków, „Polak Greko-Katolik”,1938, nr. 3, s.3.

[64] Jak najdalej czy jak najbliżej katolicyzmu?, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 1, s. 1.

[65] Czy zmiana nazwy grecko-katolickiego obrządku?, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 4, s.6.

[66] Niepewna przyjaźń, „Greko-Katolik”, 1935, nr 1, s.4. Autor tego artykułu określił liczenie na pomoc Ukraińców w walce z Rosją jako „zwodnicze mrzonki i pchanie nas w objęcia śmierci samobójczej”. Tradycję tą po wojnie kontynuował z uporem Jerzy Giedroyc. Przed wojną posunął się on nawet do akceptacji głównego teoretyka ukraińskiego faszystowskiego nacjonalizmu- Dmytro Doncowa. Można się domyślać, iż powodem tego było przekonanie Donicowa, iż Ukraińcy muszą zerwać wszystkie swoje dotychczasowe więzy z Rosją. Uważał, że Ukrainie grozi utrata własnej tożsamości właśnie ze strony Rosji. Uznawał więc ten kraj za wroga. Ukraińskie kierunki, które były innego zdania nazywał „prowansalstwem”. Tym samym porównywał tak myślących Ukraińców do prowansalczyków, którzy zlali się z narodem francuskim tracąc swoją narodową tożsamość i przestając być odrębnym narodem. O stosunku paryskiej „Kultury” do problemu ukraińskiego zob. B. Grott, Problematyka ukraińska w paryskiej „Kulturze” w latach 1989-200, „Sprawy Narodowościowe” 2007, z. 30, s. 57-73.

[67] Mianem „skradzionych dusz” określano osoby pochodzące z rodzin pierwotnie rzymskokatolickich, których dzieci jako ochrzczone w cerkwiach greckokatolickich i ich potomkowie często z czasem ulegali rutenizacji. Zob. Skradzione dusze, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 4, s.2.

[68]Ciężka dola greckokatolickich proboszczów, „Polak Greko-Katolik”, 1938, nr. 3-4, s. 7.

[69] O seminaria dla grekokatolików Polaków, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 6-7, s.

[70] Bursa greckokatolickiej młodzieży polskiej, „Polak Greko-Katolik”, 1939, nr. 12, s. 6.

[71] Otwarcie bursy dla greckokatolickiej młodzieży polskiej, ”Polak Greko-Katolik” 1939, nr. 1-2, s. .: Z za kulis ukraińskich internatów, „Polak Greko-Katolik”,1938, nr. 3-4, s.

[72] Z życia Polaków grekokatolików. Na ziemiach wschodnich wskrzesza się polska unia, „Polak Greko-katolik”, 1939, nr. 4, s. 10.

[73] Greko-Polacy żądają równouprawnienia, „Greko-Polak”, 1936, nr. 1, s. 3; Żądania grekokatolików Polaków, „Greko-Katolik”, 1935, nr. 8-9, s.5.,

[74] Wygramy ekspansję wewnętrzną, „Polak Greko-Katolik”,1938,, nr 19, s.5-7.

[75] Zob. przypis 25.

 [76]Jak podano już w przypisie 4. Ks. Miodoński mówił o istnieniu wśród grekokatolików w Polsce tylko 700 000 osób będących „czystymi Ukraińcami”. Według innego przedstawianego obliczenia tylko 40% ludności województw lwowskiego i tarnopolskiego stanowili Ukraińcy co świadczyło o dużej liczbie Polaków wśród ludności Małopolski Wschodniej.

[77] Endeccy a Ukraincy,s.

[78] Perspektywicznie nacjonaliści ukraińscy już w latach miedzywojnia planowali całkowite usunięcie ludności polskiej z Kresów południowo- wschodnich.. Badacz nacjonalizmu ukraińskiego W. Poliszczuk uznaje ten cel za jeden z głównych stawianych przez myśl polityczną powstałej w 1929 roku Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Tenże, Dowody zbrodni OUN i UPA, Toronto 2000, s. 48.

[79]Unijnyj zjazd u Lwowi, opr. Ks. W. Kuczabskyj, Lwów 1938 s. 15.


Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2012