STRONA GŁÓWNA

Polacy i Rusini 

Krzysztof Bulzacki

 Fragment książki  "Polacy i Ukraińcy - trudny rozwód"

 

Polacy i Rusini w Polsce Przedrozbiorowej

Jeśli mówić, to mówić o tym co nas łączy, a nie zaczynać od tego co nas dzieli. O Rusinach mówić nie wolno, to jest sprawa drażliwa, będą protestować Ukraińcy. Dla określenia Rusina należy używać słowa Ukrainiec, nie bacząc jaka jest prawda historyczna. Niestety historycy często używają nazw i nazwisk z ważnością wstecz, na przykład Kazimierz Wielki, lub Władysław Warneńczyk, żaden z nich nie miał pojęcia, że tak będzie nazywany w historii. Pojęcie Ukraina, Ukrainiec w zrozumieniu dwudziestowiecznym, w dawnych wiekach miało zupełnie inne znaczenie, a nazwa Zachodnia Ukraina jest młodsza od Rewolucji Październikowej. Można pisać o historii ziem polskich w pierwszym tysiącleciu po narodzeniu Chrystusa, ale to nie będzie historia Polski. Historia Polski zaczyna się od chrztu, w czasach panowania Mieszka I, chociaż śmiało można by dopisywać jeszcze czasy jego ojca i dziada itd. ale już jako wprowadzenie przedhistoryczne. To właśnie chrzest w 966 roku uważany jest za narodziny Polski. Chrzest Rusi dopisywany jest do historii Rosji i nawet Związku Radzieckiego, gdy tak naprawdę dotyczy wyłącznie Rusinów, protoplastów dzisiejszych Ukraińców. Chrzest Rusi dokonany był w 988 roku, w obrządku wschodnim, który przekształcił się w 1054 roku w prawosławie. Z czasem głową prawosławia w Europie Wschodniej stał się car Rosji, a prawosławie posłużyło do organizacji państwa, spełniając pewne funkcje policyjne. Obszar Grodów Czerwieńskich opanowany przez książąt ruskich, od czasów Kazimierza III (Wielkiego) wszedł ponownie na stale w skład Królestwa Polskiego jako Województwo Ruskie, znacznie wcześniej niż lenne Mazowsze z Warszawą. Natomiast przynależność Ukrainy jako obszaru geograficznego do Rzeczypospolitej datuje się dopiero po unii z Litwą. Wykreślanie wspólnych dziejów przez Litwinów, czy Ukraińców jest nie tylko fałszerstwem, ale przyczynia się do zubożenia ich historii. Przez kilka wieków Polacy, Litwini i Rusini oraz Białorusini żyli pod jednym dachem, jako jedna społeczność. podzielona na szlachtę, mieszczaństwo i chłopów, Reprezentantem narodowości była szlachta. Ona pełniła podstawową rolę w życiu państwa, cieszyła się pełnią praw i nieograniczoną wolnością. O ile Polska posiadała dwa razy mniej ludności niż Francja, to jednak liczebność szlachty była trzykrotnie wyższa. Mieszczanie w Polsce nigdy nie stanowili siły porównywalnej do mieszczan francuskich, było ich wielokrotnie mniej. W sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej ingerowały od dawna mocarstwa ościenne, jeszcze gdy nie było państwa pruskiego, ziemie polskie wzbudzały zainteresowanie Austrii, Turcji, Rosji i Szwecji, które wykorzystywały do swych celów wielu polskich magnatów. Z inicjatywy arcyksięcia austriackiego Maksymiliana i polskiego magnata, księcia Konstantego Wasyla Ostrogskiego, wywołany został bunt Nalewajki. W obronie prawosławia, palono i mordowano zwolenników unii - jakby dziś powiedzieć, Ukraińców wyznania grecko - katolickiego. Ten agresywny bunt uznano za czyn kryminalny i Nalewajko został ścięty w Warszawie. Gdy dziś używa się imienia Nalewajki do celów propagandowych, przypomnę jak kilka lat wcześniej został ścięty w Krakowie inny warchoł, polski magnat. Samuel Zborowski, którego sam król, Stefan Batory darzył przyjaźnią i próbował go ocalić, skazując go na banicję czyli wygnanie. Jednakże Samuel Zborowski wrócił pod topór, nie był on Rusinem i wyroku na nim nie można wykorzystać dla propagandy ukraińskiej. Wspomnijmy jeszcze Kozaka Iwana Pidkowę. Jest to postać niezwykle barwna i ciesząca się w Polsce dużym mirem i sympatią, jednak sprawiał on Rzeczypospolitej dużo kłopotów, dokonując zbójeckich wypraw na Turcję. Na żądanie Sułtana Iwan Pidkowa był sądzony i został ścięty na rynku we Lwowie. W ostatnich latach Pierwszej Rzeczypospolitej, kiedy uciążliwe rządy rosyjskie w Polsce dawały się dotkliwie odczuć szlachcie i zaczął się odradzać patriotyzm w postaci przygotowań do Konfederacji Barskiej, caryca Katarzyna Wielka, będąca również głową cerkwii prawosławnej, wysłała na Ukrainę popów, aby rozdawali święcone noże do mordowania Lachów. Któż to byli ci Lachowie - Polacy? Była to szlachta przede wszystkim ruska (jak się wtedy mówiło: "ukrainna"). Była ona przeszkodą dla Rosji w zawłaszczeniu ziem wschodnich Rzeczypospolitej. Rozdanie święconych noży wywołało bunt, który rozlał się szeroko, wiele miast i miasteczek spłynęło krwią. Zamordowano tysiące szlachty, mieszczan, Żydów. Była to wielka zbrodnia ludobójstwa, ale kara nie dosięgła głównego winowajcy, którym była Katarzyna Wielka. Gdy murzyn zrobił swoje, Katarzyna wysłała gen. Kreczetnikowa z wojskiem, aby bunt uśmierzył. Na jej żądanie z wojskami rosyjskimi współdziałały wojska polskie pod dowództwem wielkiego okrutnika Józefa Stempkowskiego. Przywódców buntu Iwana Gontę i Maksyma Żeleżniaka wbito na pal. Taka spotkała ich nagroda z rąk carycy, której służyli. Jakże inaczej ze swoimi agentami postępowali władcy Austrii. W podobnej sytuacji, w momencie rodzenia się Powstania Krakowskiego, został wykorzystany chłop polski, Jakub Szela do rzezi galicyjskiej (1846). Ten zbrodniarz uszedł kary, cieszył się opieką swoich mocodawców i spokojnie, w dostatku, szczęśliwie dożył starości w innej prowincji (na Bukowinie) Cesarstwa Austriackiego. Świadomość narodowa w Rzeczypospolitej, to była świadomość szlachty i częściowo mieszczaństwa, chłopi w tym czasie pozbawieni byli praw, w tym również prawa do świadomości narodowej. Na pewno większą wolnością cieszyli się chłopi na Ukrainie, niż na Litwie nie mówiąc o Mazowszu, Poznańskiem czy Krakowskiem. Im bliżej było do Dzikich Pól, im dalej na wschód, tym łatwiejsza była ucieczka chłopów pańszczyźnianych, a zatem i ucisk pańszczyźniany był lżejszy. W dobrach Szczęsnego Potockiego zajmujących trzy miliony morgów, chłopi byli oczynszowani. A jednak, tam na wschodzie, lud był szczególnie podatny do wszelkich buntów, na granicy zbójectwa i to nie tylko przejawiających się w wyprawach łupieskich na Turcję, ale również skierowanych przeciw własnej szlachcie, Żydom i miastom. To był wówczas sposób na życie. Taras Szewczenko w poemacie pt. „Hajdamacy", opisuje czasy rzezi humańskiej. Oto jak opisuje zbrodnię dzieciobójstwa. Główny winowajca zbrodni, Jezuita, przyprowadza do Gonty, „bohatera" „ukraińskiego" jego dzieci - „Gonto, Gonto oto twoje dzieci, ty nas mordujesz, zabij swoje dzieci, one są katolikami, zabij je póki są małe, (bo) gdy dorosną, one zabiją ciebie, wołaj wszystkich (na świadków), a wy (dzieci) przyznajcie się, że jesteście katolikami", na to dzieci - „my jesteśmy katolicy, bo nas mama..." „Boże mój wielki, bądźcie cicho, ja to wiem"- zebrała się gromada, a Gonta mówi - „to są moje dzieci, ale aby mnie nie posądzono o zdradę, abym nie był posądzony, że przysięgi nie dotrzymuję, brałem święcone noże aby zabijać katolików. Synowie moi czemuście tacy mali, czemu wy Lachów nie zabijacie" - „my będziemy zabijać tato" - „nie będziecie, bądź przeklęta wasza matko, przeklęta katoliczko coś synów (moich) narodziła, gdybyś ich utopiła (przed chrztem) mniejszy byłby grzech. Pocałujcie mnie (synowie), nie ja was zabijam" - machnął nożem i dzieci nie ma - ostatnim tchem wybełkotały - „my nie Lachy" - „moi synowie, czemuście tacy mali, czemu nie zabijaliście wroga, czemu nie zabiliście waszej matki, tej przeklętej katoliczki, to przez nią (zostałem dzieciobójcą)." To straszna zbrodnia, Iwan Gonta zwariował, lecz generałowi Kreczetnikowowi nie przeszkadzało wariata wbić na pal. Konflikt między szlachtą i chłopami miał podobne podłoże w całej Polsce, ale wpływy Rosji na Ukrainie były szczególnie tragiczne w skutkach. Jeszcze w dziewiętnastym wieku Rosja posługiwała się chłopami polskimi w zaborze rosyjskim do tłumienia Powstania Styczniowego. Po rozbiorach, na Ukrainie krążył wierszyk anonimowego autora, poświęcony zdrajcy z Targowicy, Szczęsnemu Potockiemu - „Oj pane Potockij, sobaczyj ty synu, prodaw ty proklatyj, Polszczu, Łytwu, Ukrainu". Na zjeździe panslawistycznym w Pradze (czeskiej), w połowie ubiegłego wieku, Polskę reprezentował ruski poeta, sługa i przyjaciel Wacława Rzewuskiego, Tymko Padura. Kto go dziś pamięta? A on o sobie mówił: „Mickiewicz wielki poeta, ale kto go zna, a mnie śpiewa cała Polska i Ukraina" - „Hej, hej sokoły omijajcie góry, lasy, doły."

 

Polacy i Rusini w zaborze austriackim

Zanim zrodził się szowinizm i nacjonalizm, Polacy, Litwini i Rusini tworzyli jeden naród, a nawet jedną rodzinę przez kilkaset lat wielokrotnie z sobą skoligaconą, a początek wieku dziewiętnastego rozszerzył krąg koligacji, łącząc szlachtę z mieszczanami, a nawet częściowo z wieśniakami. Naród, który żył w Rzeczypospolitej w swym założeniu wyprzedził idee Zjednoczonej Europy i to było zagrożeniem dla mocarstw ościennych, dla potęg imperialnych ówczesnej Europy, szczególnie dla Rosji, Prus i Austrii. I niestety szlachta polska nie umiała obronić „złotej wolności", nie umiała pokierować losami całego narodu złożonego ze szlachty, mieszczaństwa i chłopów, wykorzystać dla Rzeczpospolitej fakt, że od czasów Rewolucji Francuskiej nastała epoka świadomości narodowej wszystkich warstw społecznych. Szlachta polska złożona z Polaków, Litwinów, Rusinów i innych narodowości zaprzepaściła szansę kontynuowania wielkiej idei Jagiellonów. W dziewiętnastym wieku w domach ruskich, wśród polskich obrazów wisiał portret Tarasa Szewczenki, czy też litografowany przez Stolza wizerunek księcia Lwa. Nie było Jeszcze miejsca dla bardzo kontrowersyjnego "bohatera ukraińskiego" Bohdana Chmielnickiego. Dawną wspólnotę duchową potwierdzają nie tylko autorzy polscy, oto ikonologiczny dokument z wiersza ruskiego poety Platona Kosteckiego pt. „Nasza mołytwa" :  "W imia Otca, Ducha, Syna - To nasza mołytwa: - Jako Trójca, tak jedyna -Polszcza, Ruś i Łytwa! - Odnaw Boha Korolewa - Mołytsia za namy: - Z Czenstochowy, Poczajewa, - I znad Ostroj Bramy!"   Mychajło Drahomaniw cytuje pieśń ludową kończącą się słowami: "Oj, wony idut', sylno rydajut' - Da Chmelnickoho prokłynajut': - '"Bodaj toho Chmelnyćkoho - perwa kula ne mynula, - a druhaja ustrelila, - u serdeńko ucelila."   Wspólnocie polsko - ruskiej służył mądry kalendarz, bowiem obowiązywały u nas dwa kalendarze: juliański i gregoriański. Na "polskie" święta Bożego Narodzenia Rusini przychodzili do Polaków, a na Trzech Króli wypadały święta "ruskie" i Polacy szli do Rusinów, tak szła siostra do siostry, aby wspólnie zaśpiewać kolędę „Boh predwycznyj nam narodywsia", co nie znaczy, że śpiewano tylko po rusku. Polacy i Rusini śpiewali po polsku i po rusku, nikomu to nie przeszkadzało. Grecko-katolicki ksiądz Jarymowicz z cerkwi św. Piotra i Pawła uczył religii (po polsku) w szkole Zimorowicza, a jego syn zwerbował kolegów Polaków, aby śpiewali w chórze w cerkwi, jednym z nich był przyszły literat Mieczysław Opałek. We Lwowie Rusini mówili przeważnie po polsku, a na wsi Polacy mówili prawie wyłącznie po rusku. Kościoły budowano przeważnie w miastach, a po wsiach budowano prawie wyłącznie cerkwie, niemal aż do pierwszej wojny światowej. Księża ruscy mówili w domu po polsku, bowiem język polski był językiem ogłady i bogatej literatury. Tak było przez wiele lat, dopóki Austriacy nie zwietrzyli interesu w podzieleniu nas. Zaczęli od władz kościelnych, od grecko katolickiego arcybiskupa Grzegorza Jachimowicza, a po kilku dziesiątkach lat doprowadzono do "oczyszczenia" ścian niskich domów z polskich obrazów, zniknęła ze ścian Matka Boska Częstochowska. O procesie formowania się ukraińskiego ruchu narodowego pisze na str.25 „Cmentarza Łyczakowskiego" prof. Stanisław Nicieja i na pozór ma rację. Na pewno proces formowania się ukraińskiego ruchu narodowego oraz nowoczesnego języka ukraińskiego był długotrwały - jak to wykazywał w swych monografiach Jan Kozik. Nie można się jednak zgodzić, ze był on hamowany przez polski obóz konserwatywny. Jak i administrację austriacką. To właśnie administracja austriacka była motorem przekształcania Rusinów na Ukraińców, dopatrując się w tym przygotowania możliwości aneksji Ukrainy. Świadoma tego działania Rosja, skutecznie hamowała ten proces, paraliżując całkowicie rozwój tego ruchu na Ukrainie, jak również zabiegała z niemałym powodzeniem o wywołanie wśród Rusinów nastrojów "moskalofilskich". Nie należy się dziwić, że we Lwowie, stanowiącym wówczas "wielką, świetnie zorganizowaną enklawę polskości" - jak pisał w grudniu 1845 roku Jaków Hołowacki do Osypa Bodiańskicgo - "polszczyzna wszystko przygłuszyła, przytłumiła Ruś, oświecony Rusin wstydzi się języka, chwyta się polskiego, mówi i posługuje się nim, lżej mu wysłowić się w języku polskim, wyuczonym w szkole i społeczeństwie, niż w swoim przyrodzonym". A Iwan Franko dodawał - "Polacy mogli śmiało myśleć, że w Galicji nie ma żadnej Rusi, że jest to jeden naród polski, gnębiony przez Niemców", rzecz jasna i zrozumiała, że chodzi tu o Austriaków, którzy mówili i mówią po niemiecku. Niedobrym zjawiskiem było to, że młoda Inteligencja ruska szła drogą najmniejszego oporu, przyjmując język i kulturę polską, już gotową, zamiast pracować nad rozwojem języka ruskiego i swojej własnej kultury, ale nie było to łatwe do przeprowadzenia w polskim mieście, w środowisku polskim, w którym nawet Austriacy ulegali polonizacji. We Lwowie środowisku polskiemu nadawał ton silny żywioł inteligencki, lud pozbawiony tego żywiołu i jego przewodnictwa w życiu, na Mazurach i na Śląsku systematycznie ulegał obcym wpływom i skazany był na zagładę. Podobne niebezpieczeństwo zagrażało ludowi ruskiemu. Prace nad rozwojem nowożytnego języka ukraińskiego nie zostały rozpoczęte na Ukrainie, ale w Małopolsce Wschodniej wśród Polaków i pierwszymi, którzy położyli fundamenty tego dzieła byli: Osyp Łewyćki. Iwan Mohylnyćki, Markian Szaszkewycz, Jakow Hołowacki, Iwan Wahylewycz i chociaż do nich przystali tacy Rusini jak Denys Zubryćki, który głosił jedność Rusi z Rosją, zwolennik idei "jedinstwa russkawo naroda", trzeba przyznać teraz, że to właśnie wychowani w Polsce Ukraińcy walczą obecnie w Kijowie o niepodległość i niezależność Ukrainy od Rosji. Powstanie w dziewiętnastym wieku wśród Rusinów odłamu t.zw. "Moskalofili" było ciosem dla austriackiej polityki, ale i Polacy, którzy popierali rozwój kulturalny, piśmiennictwo, teatr rozwijającego się narodu ukraińskiego ponieśli porażkę nie przewidując skutków. Z działań tych wyrósł nacjonalizm ukraiński, który współpracując z wszystkimi wrogami Polski - Austrią, Niemcami, Rosją i Sowietami osiągnął szczyt podczas drugiej wojny światowej i winny jest zbrodni ludobójstwa, pół miliona ofiar, mężczyzn, kobiet t dzieci. księży i nauczycieli, w ściśle określonym celu wyniszczenia polskiej społeczności. Od początku tego wieku do l listopada 1944 roku arcybiskupem grecko-katolickim we Lwowie był Andrzej Szeptycki wnuk Aleksandra hr. Fredry, wśród jego sześciu braci było pięciu Polaków, najsławniejszym był gen. Stanisław Szeptycki - pod rozkazami Józefa Pilsudskiego dowódca frontu północnego w wojnie polsko - bolszewickiej. W kościele w Rudkach, na "Sowieckiej Zachodniej Ukrainie", rozbito krypty i powyrzucano z trumien zwłoki, również zabalsamowane zwłoki Aleksandra hr. Fredry. Przed paru laty odnaleziono je w śmieciach i gruzach. Po zidentyfikowaniu zwłok dokonano powtórnego pochówku całej rodziny Fredrów w nowych trumnach. Kościół został odnowiony i oddany wiernym. W literaturze polskiej temat ukraiński jest często spotykany. Przypomnijmy tylko "Wernyhorę" Michała Czajkowsklego, mahometańskiego męża Ludwiki Śniadeckiej i napisaną sercem po ostatniej wojnie piękną książkę o Tarasie Szewcence przez Jerzego Jędrzejewicza pt. "Noce Ukraińskie czyli rodowód geniusza". Myślę, że takich książek o Polakach w literaturze ukraińskiej po prostu nie ma. Nie wyobrażam sobie, aby szowinizm ukraiński akceptował ilustrowanie książek ukraińskich polskimi obrazami, jak na przykład Stanisława Batowskiego "Kozacy wiwatujący na widok ataku husarii pod Chocimiem", lub Jana Matejki "Lirnik - Wernyhora". To była nasza wspólna historia, ta która nas łączy, kiedy byliśmy naprawdę towarzyszami broni. Na Polakach i Ukraińcach spoczywa obowiązek przeprowadzenia uczciwych rozmów, opartych na prawdzie historycznej, trzeba mówić o tym co nas łączy, ale nie wolno zapominać co nas dzieli, należy wybaczać winy, ale też należy prosić o wybaczenie. Tymczasem Ukraińcy milczą, a co niektórzy Polacy dmuchają w ukraińską tubę, nazywając zbrodnicze UPA towarzyszami broni AK, chyba tylko na tej zasadzie, że spotykali się w więzieniach UB-owskich, zresztą razem z katami z gestapo. Niczego bardziej fałszywego nie można wymyśleć. Trudne jest pojednanie dwu bratnich narodów. Jednej krwi matczynej i niemożliwe do przeprowadzenia z pominięciem prawdy. Trudny jest do przeprowadzenia rozwód między Polakami i Ukraińcami.

 

Źródło tekstu:

1. K.Bulzacki  - "Polacy i Ukraińcy - trudny rozwód"  - Wrocław  1997.