STRONA GŁÓWNA

Walki polityczne duchowieństwa  greckokatolickiego 

o niepodległość Ukrainy w okresie II RP 

Florentyna Rzemieniuk

"Walki polityczne greckokatolickiego duchowieństwa o niepodległość Ukrainy w okresie II RP (1918-1939)”
Siedlce 2003


(…)
 Nazwy „Ukrainiec” zaczęto używać dopiero w końcu XIX w. Ruch ukrainofilski zapoczątkowany został w Austrii w połowie XIX w. i był celowo popierany przez rząd austriacki (i masonerię – P.J.) , który w ten sposób starał się osłabić polski ruch niepodległościowy i zwalczał sympatie moskalofilskic wśród grekokatolików. W ten sposób polityka Austrii rozbiła społeczeństwo ruskie na dwa obozy: ukrainofilski i moskalolilski. Rozbieżności te trwały przez cały czas istnienia II Rzeczypospolitej.

O ile nazwa „Rusin” obejmuje całe społeczeństwo ruskie i nie nasuwa żadnych wątpliwości, o tyle nazwa „Ukrainiec” budzi poważne wątpliwości co do słuszności jej stosowania. W polskim ustawodawstwie międzywojennym oficjalnie używano nazwy „Rusin”, „ruski”, choć w powszechnym użyciu posługiwano się pojęciami: „Ukrainiec”, „ukraiński”. Tego ostatniego pojęcia używano jednak wyłącznie w stosunku do obozu ukraińskiego, nie zaś dla określenia szerokich rzesz ludności, która uważała się za Rusinów. W 1928 r. posłowie „Klubu Ukraińskiego” złożyli wniosek do polskiego sejmu o zmianę terminu „Rusin” na „Ukrainiec”, co wywołało silne protesty obozu przeciwnego. Używana od początku państwowości polskiej po pierwszej wojnie światowej nazwa „Rusin” opierała się nie tylko na tradycji historycznej, ale też odpowiadała świadomości samej zainteresowanej ludności. Warto też zaznaczyć, że ruch ukraiński w granicach państwa rosyjskiego, aż do wybuchu pierwszej wojny światowej, nie objawił nigdy odrębnych aspiracji państwowych, zaś ruch ukraiński w Galicji zawsze z najwyższą lojalnością odnosił się do państwa austriackiego. Od początku charakteryzował się on tendencjami anarchiczno-agrarnymi o dominującej nienawiści do Polaków i do Cerkwi. Tylko na terenie Małopolski Wschodniej istniała irredenta ukraińska, która mieszkańcom Wołynia i Polesia była rzeczą zupełnie obcą.


Metropolita Andrzej Szeptycki

Tak zwana „ukrainizacja” w Małopolsce Wschodniej była dziełem przede wszystkim wielce rozpolitykowanego kleru greckokatolickiego. Duchowieństwo unickie w zasadzie nie zajmowało się ani sprawą reorganizacji własnych diecezji, ani kwestią unormowania stosunków Kościoła z państwem polskim po pierwszej wojnie światowej, lecz ich jedynym celem aktywności było tworzenie własnego państwa ukraińskiego z ośrodkiem we Lwowie. Zasadniczy ton życiu narodowemu, politycznemu i cerkiewnemu Ukraińców nadawał metropolita Andrzej Szeptycki, który wycisnął trwale i głębokie piętno na życiu Cerkwi greckokatolickiej w Polsce. A. Szeptycki był zawsze nieprzyjaźnie usposobiony do Polski, przez co przyczynił się do powstania szowinistycznego, ukraińskiego nacjonalizmu oraz zaognienia stosunków między Polakami a Ukraińcami.
 (…)
 Jak już wspomniano stosunek unickiego duchowieństwa do postanowień układu brzeskiego był jednoznacznie pozytywny. Na zebraniu duchowieństwa wszystkich trzech diecezji, które odbyło się w dn. 27 marca 1918 r. wyrażono radość z faktu powstania państwa ukraińskiego nad Dnieprem i przyłączenia do niego, jak pisano „prastarych ukraińskich ziem Chełmszczyzny i Podlasia”. Uznano to za akt sprawiedliwości oparty na historycznych tradycjach i większości rdzennie ukraińskiego elementu. W obronie postanowień brzeskich wystąpił także metropolita A. Szeptycki twierdząc, że „wszyscy Ukraińcy uważają Chełmszczyznę za starą ukraińską krainę, która nie tylko geograficznie jest ściśle powiązana z Ukrainą, ale także w dawnych wiekach należała do ukraińskiego państwa”.

Wiadomo, że, u podstaw wystąpienia A. Szeptyckiego w obronie układu brzeskiego leżały dalekosiężne plany unijne. Nie ulegało wątpliwości, że nowe państwo ukraińskie z punktu widzenia narodowego będzie musiało popierać obrządek greckokatolicki na tych terenach. W tej sytuacji metropolita A. Szeptycki zdecydował się wskrzesić diecezję chełmską, aby w ten sposób wzmocnić ideę unii w ukraińskiej republice. Odnowiona diecezja chełmska miała stać się ośrodkiem szerzenia rytu unickiego na terenie całej Ukrainy. Rząd austriacki nie popierał jednak inicjatywy A. Szeptyckiego co do powołania do życia unickiej diecezji chełmskiej, odsyłając go ostatecznie w tej sprawie do odpowiednich władz kościelnych, władnych zmienić porządek jurysdykcyjny na Chełmszczyźnie.

Duchowieństwo unickie Galicji poparło także zamach wojskowy Ukraińców na ziemie polskie dokonany w nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. Istniało powszechne przekonanie, że duchowym sprawcą zrywu listopadowego był metropolita A. Szeptycki. Hasłem Ukraińców było wówczas zawołanie: „Polacy za San”. Po ogłoszeniu ZURL Cerkiew greckokatolicka stała się jej obrońcą i reprezentantem w rozmowach z Ententą. Inspiratorem wszystkich akcji dyplomatycznych i politycznych był A. Szeptycki. Nie ulegało żadnej wątpliwości, że zamach dokonany przez Rusinów na ziemie wschodnio-galicyjskie był gwałtem dokonanym na narodzie polskim. Należało się spodziewać, że wobec tego gwałtu ruskie duchowieństwo zajmie stanowisko co najmniej neutralne.

Tymczasem przeważna część tegoż duchowieństwa wszelkimi siłami, nie tylko moralnie, poparła ten gwałt, co więcej, znalazło się wśród kleru ruskiego wielu księży którzy wzięli w nim czynny udział”. W czasopiśmie „Zołocziwsko Słowo” dn. 28 listopada 1918 r., czyli w pierwszych dniach po odbiciu przez ludność polską Lwowa, ukazała się odezwa do narodu, napisana przez kapłana unickiego. Autor wzywał w niej naród ukraiński do ponownego zdobycia Lwowa, apelując do kapłanów unickich, aby organizowali lud do walki. Pisano tam m.in. „Należy wysłać wszystkich zdolnych do broni mężczyzn”, celem utworzenia silnej armii. Odezwa kończyła się hasłem: „Głosimy świętą wojnę”. Druga odezwa wydana w parę miesięcy później tj. po przybyciu do Polski armii gen. Józefa Hallera, miała głównie na celu pouczenie ludu w jaki sposób ma prowadzić tę świętą wojnę. Czytamy w niej: „Kto w Boga wierzy, kto ma choćby tyle sił, aby unieść rusznicę, albo nóż, idź przeciw lachom pijawkom, a Bóg odpuści ci bracie twoje grzechy, jakbyś odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej… Pamiętajcie bracia i siostry, że nieodpuszczalnym grzechem jest choćby dać wody zranionemu lachowi… Zrywajcie drogi za nimi i przed nimi, zabijajcie ich we śnie i na kwaterach i nie znajcie litości wobec nich…Uczcie nawet małe dzieci, że wojna przeciw lachom, to święta wojna”.

Bluźniercze słowa tej odezwy są świadectwem zaniku wszelkiej etyki u przywódców duchowych Rusinów. Spośród bardzo wielu duchownych unickich występujących aktywnie na arenie politycznej w 1918 r. należy wymienić nazwiska przynajmniej kilkunastu, którzy odznaczyli się zdolnościami organizatorskimi i wielkim wpływem na ukraińskie społeczeństwo.

Pierwsze miejsce zajmuje ks. Dr Stefan Juryk – proboszcz greckokatolicki w Złoczowie, najbardziej zaufany doradca metropolity A. Szeptyckiego. Ambona i świeże mogiły żołnierzy ruskich były areną jego agitacji antypolskiej. Z ambony zapowiedział o mającym odbyć się zamachu na ziemie polskie. Na tę intencję urządził szereg procesji religijnych. Po odbiciu Lwowa przez Polaków, ogłosił wojnę świętą przeciwko Polsce i przyrzekł, że sam z krzyżem w ręku będzie kroczył na czele ukraińskich krzyżowców. On był autorem pierwszej wspomnianej wyżej odezwy do narodu. Nad grobami ruskich żołnierzy poległych w wojnie z Polakami ciągle powtarzał te słowa „Ranny na polu chwały, dobity został przez polskich legionerów”. Treść tych mów pogrzebowych wyrażała się w zdaniu: „Rżnąć i mordować Lachów”.

Na liście zbrodniarzy złoczowskich, poszukiwanych przez polskie władze za morderstwa i współudział w zbrodniach dokonanych w czasie napadu ruskiego na Złoczów widniało też nazwisko ks. Stafana Juryka, który jednak uciekł przed wejściem wojsk polskich. Ambona była trybuną agitacyjną także i innych duchownych Kościoła unickiego: np. proboszcza – dziekana ks. Józefa Cegielskiego z Kamionki Strumiłowej, liczącego już wówczas 70 lat. Młodzieży dawał zwykle taką naukę: „Młodzieńcze ukraiński idź na pozycję, skoro ci tam zabraknie broni, to bij lachów kułakami”. Urząd wikariusza generalnego i dziekana wysunęły go na czoło roboty prowokatorskiej wśród duchowieństwa ruskiego, przeciwko Polsce. A. Szeptycki nazywał go „kapłanem wielkich zasług”. J. Cegielskiego naśladowali tacy księża jak: Zieliński – proboszcz w Milalynie Starym, członek Ukraińskiej Komisji Asenterunkowej, ks. Siweńki z Dernowa, który przeprowadzał licytację koni wojskowych, ks. Jakubów – wikary ze Strieptowa, który rozbrajał w powiecie kamioneckim wojska austriackie, odbierał urzędy, zabierał kasy wojskowe.

Podobnie jak w Złoczowie i Kamionce Strumiłowej tak i w innych miejscowościach główną rolę w wyrządzaniu szkód latynizmowi i polskości odgrywali księża rusko- ukraińscy. Wszędzie miejscem agitacji były domy Boże, gdzie głoszono nienawiść ku drugiemu obrządkowi katolickiemu i bratniemu narodowi.

W Skalacie zwołano do cerkwi wiec proklamujący „wolną Ukrainę”.  Łacinników z drwinami przezwano tam „łatkami”. Ksiądz Stecko głosił na  odpuście w Chmieliskach, że „łacinnicy to nasi najwięksi wrogowie”,  ksiądz Bałko – dziekan i proboszcz w Turylczu stał na czele tych których hasłem było niszczyć wszystko co polskie, ksiądz Romanyszyn – proboszcz z Olechowa w święto Jordanu wygłosił podburzające kazanie.  W Toporowie tenże ksiądz stwierdził z ambony, że na Ukrainie muszą
 zniknąć „łacińskie kościoły i kościółki”. Ksiądz Ficałowicz – proboszcz ze Szwejkowa mówił najczęściej na temat: „Ukraina i wrogie Lachy”. W celach agitacji objeżdżał wiele wsi szerząc nienawiść do Polski i narodu polskiego. Ksiądz Gurguła – proboszcz w Sokołówce głosił w cerkwi, że „wiara rzymsko-katolicka i greckokatolicka, to nie ta sama wiara, ale inna”.

Zapamiętałość duchowieństwa zakonnego była podobna do tej, którą wykazali duchowni diecezjalni. Klasztor ojców bazylianów w Żółkwi np. był kuźnią nienawiści, przeciwko Polsce, co wyrażano w kazaniach i tekstach drukowanych. Wzywano nawet do morderczych pogromów ludności polskiej. Tak więc agitacja przeciwko polskości i obrządkowi łacińskiemu szła z Cerkwi.

Jak już wspomniano kapłani uniccy sprawowali niektóre urzędy świeckie. Byli oni np. członkami rad narodowych, komisarzami powiatowymi i gminnymi, do nich należały sprawy aprowizacyjne, uczestniczyli w pracach komisji asenterunkowych. Na wszystkich szczeblach władzy swej używali przeciwko Polsce. I tak np. ksiądz Michał Dmyterko – administrator greckokatolickiej parafii w Byczkowcach a jednocześnie wójt miejscowej gminy, potrafił przy pomocy żandarmów ukraińskich wysyłać do wojska ruskiego Polaków mimo ich sprzeciwu. Nakazywał bić nahajkami i policzkować nie tylko mężczyzn ale i polskie kobiety. Głosił też publicznie, że księża łacińscy muszą być usunięci z terenów ruskich, a kościoły łacińskie zamienione na cerkwie. Księża uniccy urządzali często wiece polityczne, podczas których wygłaszali przemówienia nasycone nienawiścią do Polski.

Z księżmi greckokatolickimi wkraczały do miast i wsi bandy chłopów uzbrojone w karabiny i proklamujących powstanie państwa ukraińskiego. W Rawie Ruskiej np. ksiądz Kiprian z Niemirowa odbierał przysięgę na wierność Ukrainie, w Uchnowie miejscowy wikary ksiądz Gil obejmował w swe ręce władzę i własność państwową. To samo uczynił w Dolinie kapelan wojskowy ks. Mikołaj Prytulak. Kapelani wojskowi byli pierwszymi agitatorami wśród ruskich żołnierzy. I tak np. Teofil Czajkowski, były katecheta w Samborze, podczas drugiej inwazji ruskiej nawoływał, aby „wszystkich księży polskich wyrżnąć” i sam, jak zapewniał „choć kapłan pierwszybym każdego zarżnął”. Inny kapelan ks. Izydor Twardochlib, własnoręcznie rozbił biurka, a siostrom felicjankom łacińskim z Uhnowa zrobił awanturę o to, że konającemu oficerowi polskiemu podały kompot, na zlecenie komendanta szpitala – Ukraińca. Znane są wypadki przechowywania rzeczy zrabowanych lub dokonywania rabunków przez księży greckokatolickich. Np. u ks. Tysa z Chlewczan, po ustąpieniu wojsk ruskich, władze polskie znalazły wiele rzeczy skradzionych z cerkwi i okolicznych dworów.

Ks. Bp. Józef Bilczewski w liście z dn. 31 marca 1920 r. pisał: „Ze wszystkich stron archidiecezji lwowskiej dochodzili relacje stwierdzające jednogłośnie, iż prawie cały kler ruski szedł jakby zwartą ławą przeciwko ludności łacińsko-polskiej, stał na czele wrogiej narodowi polskiemu i obrządkowi łacińskiemu akcji, kierował robolu prowokatorską, skutkiem czego był moralnym sprawcą tych wszystkic hmąk, jakie musiało znosić polskie duchowieństwo i polski lud wiemy”.

Podobną opinię wyraził także gen. Tadeusz Rozwadowski, dowódca polskich wojsk w Małopolsce Wschodniej podczas walk z Ukraińcami. Pisał on: „W czasie trwania walk zbrojnych duchowni greckokatoliccy całkowicie solidaryzowali się zarówno z organizatorami życia politycznego jak i z ludem dokonującym mordów na ludności i mieniu polskim”. Ze strony duchownych unickich „nie padł ani jeden głos protestu przeciwko gwałtom i okrucieństwom, ani jeden nie został podjęty krok zmierzający do położenia kresu bezmyślnemu pastwieniu się nad cywilną ludnością polską i jeńcami polskimi… Odpowiedzialność za te gwałty ponieść musi między innymi i duchowieństwo greckokatolickiego obrządku, pozostające w stałym kontakcie i porozumieniu z kierującymi czynnikami ukraińskimi”. Duchowieństwo unickie – pisał generał T. Rozwadowski, winno hamować, a nie jak to kilkakrotnie stwierdzono „podjudzać sztuczną nienawiść Ukraińców do Polaków”. O skali tego zjawiska na terenie trzech województw południowo-wschodnich, może świadczyć fakt, że podane wyżej przykłady antypolskiej i antykościelnej działalności duchowieństwa unickiego dotyczyło jedynie osiemnastu dekanatów łacińskiej archidiecezji lwowskiej”.

Jak już wspomniano w maju 1919 r. wojska polskie opanowały Galicję Wschodnią. Wtedy to wyszły na jaw okrucieństwa i zbrodnie dokonane na Polakach przez Ukraińców podczas ich półrocznego panowania w tym regionie. W celu zbadania okrucieństw ukraińskich powołana została specjalna sejmowa komisja śledcza na czele z posłem Janem Zamorskim ze Związku Ludowo-Narodowego. Należy przy tym zaznaczyć, że wspomniana komisja sejmowa mogła działać jedynie na terenach już wyzwolonych przez Polaków. Oto fragment mowy sejmowej posła J. Zamorskiego na ten temat wygłoszonej na 66 sesji Sejmu Rzeczypospolitej w dniu 9 lutego 1919 r.

„Wysoki Sejmie! Komisja wydelegowana przez Sejm do Galicji Wschodniej dla zbadania okrucieństw popełnionych na ludności polskiej przez Ukraińców zebrała się we Lwowie… i odbyła kilka posiedzeń celem oznaczenie zakresu i sposobu przeprowadzenia swych prac. Zgadzano się na to, że okrucieństw takich, które wołają o pomstę do nieba jest bardzo wielka liczba, że poza tymi okrucieństwami jest nieskończona liczba rabunków, podpaleń, morderstw wynikających niby to z działań wojennych, których zapomnieć nie można… Tragedia ludu polskiego zaczęła się z chwilą upadku państwa austriackiego tzn. dn. 1 listopada 1918 r. Wiadomo, że rząd austriacki zostawił w Galicji Wschodniej wiele pułków czysto ruskich, ale wzmocnionych również żołnierzami z pułków niemieckich i węgierskich, którzy w tej chwili oddali się pod władzę tzw. Narodowej Rady Ukraińskiej i którzy w tej chwili byli tą siłą zbrojną przy pomocy której Rada Ukraińska obejmowała rządy w całej Galicji Wschodniej. Co prawda Rusini przy obejmowaniu rządów ogłosili dla wszystkich równouprawnienie, a więc i dla Polaków, ale natychmiast po miastach kazano zdejmować napisy polskie i zastępować je ruskimi, zamykać szkoły polskie i w niedługim czasie wystąpiono do urzędników polskich z żądaniem, aby dokonali przysięgi na wierność Rzeczypospolitej Zachodnio-Ukraińskiej, w przeciwnym razie zostaną pozbawieni urzędów. W ten sposób we wszystkich prawie miastach Galicji Wschodniej urzędnicy polscy zostali pozbawieni swoich urzędów, swoich dochodów. Miasta oddano pod zarząd komisarzom ukraińskim, powiaty również komisarzom ukraińskim. Ludności polskiej odmawiano prawa do korzystania z aprowizacji miejskiej. Wskutek tego ta aprowizacja Polaków spadła całą siłą ciężaru na samą ludność.

Pomoc ludu polskiego:

Ludność wsi polskich starała się donosić żywność Polakom w miastach. W Tarnopolu tego rodzaju zasilanie Polaków miejskich przez wiejskich zabroniono i w skutek tego ludność takich wsi jak: Bajkowice, Czernielów była narażona na prześladowania co nie przeszkadzało, że chłopi w tajemnicy, nocą nosili żywność do miast narażając się na aresztowanie i bicie. Sam osobiście widziałem gospodarza Markowicza z Bajkowic, któremu żołnierze ukraińscy zabrali całą żywność, jaką niósł dla Polaków w Tarnopolu, przy czym wybili mu kolbą zęby. Ukraińcy wietrzyli spiski. Służyło to do tego, aby żołnierzom pozwalano na rewizje z którymi były połączone rabunki. Przy szukaniu broni już ci żołnierze nie tylko grabią ale i mordują. Tych morderstw zliczyć dzisiaj nie można. My w tym czasie stwierdziliśmy, na podstawie zeznań świadków, przeszło 90 morderstw dokonanych na ludności niewinnej, zupełnie bezbronnej.

Zhańbienie kościołów:

Przede wszystkim rabowano w pierwszym rzędzie dwory i kościoły, przy tym wiele kościołów zostało zhańbionych. Mamy dotąd zanotowane kościoły: w Zbarażu, we Fradze, Samborze, Wieruszowie i inne. We Fradze np. nie dość, że w kościele pootwierano i zabierano wszystkie naczynia liturgiczne, nie dość, że w kościele zrobiono wychodek, ale poza tym muzykalny jakiś podoficer siadł na chórze i zagrał na organach tańce, a pijana dzicz zaczęła tańczyć w kościele. Tego rodzaju obrazy, jak ciągnienie przez bawiących się, figury Matki Bożej lub Pana Jezusa do studni, ażeby się napił wody i oświadczenie, że pić nie chce, żeby sobie wąsów nie zamoczył itd. te dowcipy przy pohańbieniu kościołów były częste.

Kradzież pieniędzy:

Prócz tego ściągano pieniądze. Gdy już zabrakło pieniędzy u Polaków, wtedy ściągano pieniądze ze wszystkich i robiło się to pod pozorem zamieniania monety austriackiej na ukraińską….

Obozy jeńców cywilnych:

Wietrząc spiski od razu zaczęto wywozić Polaków. Główne obozy internowanych, któreśmy dotąd zwiedzili były z Żółkwi, we Lwowie, w Złoczowie, w Tarnopolu, w Mikulińcach, w Strusowie, w Jazłowcu, w Kołomyi na Kosaczu i inne. Spędzano tych internowanych w zimie do nie opalanych baraków. Nie dawano im z początku przez kilka dni nic jeść, a potem dawano rano jakąś kawę, czasem raz na tydzień, albo na dwa tygodnie kawałek razowego chleba, czasem kawałek koniny, czasem zamiast obiadu gotowane harbuzy. Mam tutaj fotografię tego rodzaju internowanych, którzy poodmrażali w obozach nogi. Główną chorobą, która tam się szerzyła był tyfus. W samych Mikulińcach stwierdzono przeszło 600 wypadków śmierci na tyfus. Tego rodzaju wypadki śmierci powtarzały się tak samo w Jazłowcu, Strusowie, Kołomyi, Tarnopolu. Zawsze chorzy mieszczą się razem ze zdrowymi. Na przykład lekarz w Mikulicach p. dr Szpor przychodzi i z dala stwierdza, że wszystko jest w porządku, mimo, iż mu donoszą, że tutaj jest tyfus. W tych warunkach tysiące ludzi wyginęło. Urządzenie tych obozów internowanych było tego rodzaju, że stanowczo nasuwa się myśl, wniosek, iż umyślnie chciano wygubić jak największą liczbę ludności polskiej. Chorych zawsze trzymano ze zdrowymi, gdzie sztucznie mnożyły się choroby. Takie wypadki są w Tarnopolu notowane w dwóch więzieniach: na Półkowińkówce w trzech szkołach w więzieniu w Strusowie, Mikulincu, Kołomyi… Internowanych wypędzano do robót. Na przykład w Tarnopolu przy mrozie wypędzano boso przeszło 200 ludzi (albo z nogami owiniętymi w słomę), do roboty niby przy kolei i codziennie po kilku ludzi umierało na mrozie a inni chorowali.

Podpalanie polskich wsi i mordowanie ludzi:

I znowu świadectw na to jest moc. Gdy Ukraińcy zaczęli się cofać spod Lwowa, wówczas przyszła ostatnia godzina na polską ludność wiejską. Przede wszystkim podpalano wieś. Tak zrobiono w Sokolnikach, w Biłce Szlacheckiej w Dawidowie, tak zrobiono zawsze w każdej wsi, która miała opinię wsi polskiej. Podpalano zazwyczaj zachaty i strzelano do ludzi. W ten sposób spalono ponad 500 gospodarstw, czyli około 2000 budynków: w Sokolnikach 96 gospodarstw, w Biłce, cośmy naocznie stwierdzili. Ktokolwiek wyszedł z chaty, padał zabity albo ranny. W ten sposób zginęło w Sokolnikach ponad 50 osób i 28 w Biłce. Palono żywcem w domach i stodołach. Wiele jest takich wypadków. W ten sposób obchodzono się z polskimi wsiami. Przy pędzeniu do robót zwracano szczególną uwagę na dziewczęta, które po robotach oddawano żołnierzom do użytku. Klee ataman ukraiński – Niemiec, założył w Żółkwi dom publiczny dla żołnierzy z dziewcząt polskich. Podobnie postępowano z zakonnicami w trzech klasztorach polskich. Zazwyczaj nasyciwszy swoje chuci żołnierze przeważnie mordowali swoje ofiary. We wsi Chodaczkowie Wielkim k/Tarnopola np. cztery dziewczęta zostały zamordowane w ogrodzie, lecz przedtem oderżnięto im piersi a żołnierze ukraińscy podrzucali nimi jak piłką. Znęcanie się nad ludnością w ogóle odbywało się w wielu miejscowościach. Wiadomo, że niewiastom obrzynano piersi, zapuszczano im papryki, stawiano granat we wstydliwe miejsce i rozrywano. Takie wypadki powtarzają się dość często. Najokrutniej postępowali żołnierze półinteligenci, oficerowie, synowie popów.

Rozstrzeliwano jeńców polskich:

Np. w Szkle i w lesie Grabnik k/Szkła, gdzie rozstrzelano 17 żołnierzy, rannych Polaków. Jednemu udało się uciec. Zwłoki były odarte z odzieży i nosiły ślady licznych ran postrzałowych, co stwierdzono w protokole z dn. 27 kwietnia 1919 r. z ekshumacji zwłok. Podobnie stało się z 26 jeńcami polskimi w Janowie. Księdza Rysia z Wiśniewa zakopano żywcem do góry nogami. Drugiego księdza zamordowano i wrzucono do jamy poprzednio przez niego wykopanej. Grzebanie żywcem powtarzało się bardzo często, co stwierdzają protokoły sądowe. Wszystkie gminy podmiejskie lwowskie: Brzuchowice, Biłki, Winniki, Dawidów, Sokolniki, Dublany i Basiówka mogą wykazać podane wyżej przykłady bestialstwa ukraińskiego. W Basiówce mordowali też niemowlęta.

Sądy doraźne:

W Złoczowie było bardzo dużo ludzi aresztowanych w dawnym zamku Sobieskiego. Ludziom tym a zwłaszcza kolejarzom, którzy zostali pozbawieni pracy za odmówienie złożenia przysięgi na wierność państwu ukraińskiemu, przysłano z Tarnopola zapomogę w wysokości 5000 koron. Pieniądze te przywiózł dr Nieć. Mimo, że pieniądze te były oficjalnie wzięte z kasy Komitetu, za wiedzą władz ukraińskich w Tarnopolu, mimo to pieniądze te uznano jako przysłane z organizacji polskiej dla zrobienia spisku. W nocy z 26/27 marca 1919 r. aresztowano od razu kilkunastu Polaków i wzięto ich do więzienia. Przesłuchiwanie odbywało się w ten sposób, że bito ich do nieprzytomności wmawiano w nich istnienie spisku przeciw Ukraińcom. Rozprawa przeciw oskarżonym rozpoczęła się o godz. 7 rano, zaś wyrok zapadł o 9-tej a o 16-tej już czekały dwa wozy, aby zabrać trupy zabitych, czyli, że wyrok był z góry przesądzony. Od nocy były już wykopane dwie jamy na cmentarzu i czekały gotowe na zabitych. Zaraz po wykonaniu wyroku, przedmioty będące własnością zabitych jak: tabakierki, papierośnice, łańcuszki znalazły się u oficerów sądu.

Odkopywanie grobów:

Komisja sądowa i lekarska przy udziale polskiej administracji odkryła zwłoki w jednym grobie, gdzie było 5 osób pomordowanych Polaków, bez trumien w nieładzie, półnagich, część Wrzucona żywcem. Istniały ślady okrutnego znęcania się nad nieboszczykami. Pomordowani to: Hercog, Jerzy Podgórski i inni. Ofiary były najpierw katowane, potem obijane kolbami, znęcano się, wyrywano języki, wyrywano palce. Tego rodzaju wypadków stwierdzonych sądownie mamy z Jaworowa – 17, ze Złoczowa – 28. W innych miejscowościach po 1 lub po kilka. Jest to wytwór tej szkoły, która zaprawiała młodzież na hąjdamaków w pojęciu Tarasa Szewczenki. Hajdamak bierze święty nóż, poświęcony we krwi lackiej i morduje wszystko lackie, nawet żony i dzieci I łaszki urodzone. (Zob. T. Szewczenko, Hajdamaki). Niektóre wsie Ukraińskie przechowywały Polaków a nawet obszarników, dając im ubranie Chłopskie i biorąc za członków rodziny. Ale są wsie ukraińskie w których mieszkał jakiś nauczyciel, z których prawie wszyscy byli katami Polaków. Są niektórzy i spośród nauczycieli i księży unickich, co jest bardzo rzadkie, którzy nie tylko do zbrodni ręki nie przyłożyli, ale ratowali ludność polską i odradzali oficerom ukraińskim mordować Polaków. Ukraińskość nie jest narodowością.”

Jak już wspomniano w dn. 17 kwietnia 1920 r. wojska polskie obsadziły ostatecznie dawną granicę austriacko-rosyjską na rzece Zbrucz. Rząd ZURL przeniósł się do Wiednia a następnie do Pragi czeskiej. Z chwilą upadku ZURL nie zakończyły się walki Ukraińców o niezawisłość Galicji Wschodniej. Prowadzono ją nadal przez różne ośrodki i różnych ludzi w tym także i działaczy cerkiewnych. Po 1920 r. walka ta przeszła ze sfery bezpośredniej konfrontacji zbrojnej do akcji dyplomatycznej i propagandowej, co uosabiała szczególnie Cerkiew Greckokatolicka związana na początku z ośrodkiem praskim kierowanym przez Ewhena Petruszewicza. Ze względu na trudne uwarunkowania polityczne, władze polskie zastosowały wobec księży unickich bardzo umiarkowane formy sankcji karnych za ich oczywistą działalność antypaństwową i udział w zbrodniach. W drugiej połowie listopada 1919 r. została utworzona międzyministerialna komisja dla zbadania spraw związanych z internowaniem i szpiegowaniem osób, bez względu na narodowość i wyznanie, które organizowały i występowały czynnie w akcjach przeciw narodowi i państwu polskiemu wiatach 1918-1919. W miesiąc później, czyli dn. 15 grudnia br. Rada Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej wydała zarządzenie o zwolnieniu wszystkich osób internowanych i śledzonych w Małopolsce Wschodniej a zatem także i duchownych greckokatolickich. Do końca października 1920 r. pozostawało w aresztach, na podstawie prawomocnych wyroków sądowych, siedmiu księży unickich tj. Eugeniusz Kaczmarski – proboszcz ze Sławska, Mikołaj Prytulak – proboszcz z Rakowa, oraz katecheci: Mikołaj Konrad z Tarnopola, Mikołaj Galant ze Stryja, Mikołaj Chmielewski ze Złoczowa, Bazyli Dubiecki z Brzeżan i Michał Łada ze Stryja.

Prezydium Namiestnictwa we Lwowie w piśmie do ministra Spraw Zagranicznych z dn. 18 lutego 1921 r. informowało, że wszyscy wymienieni wyżej księża greckokatoliccy zostali zwolnieni od odbywania kary z wyjątkiem księdza M. Konrada, który oczekiwał wyniku dochodzenia sadowego. W sprawie uwolnienia duchownych unickich od odpowiedzialności karnej skutecznie interweniował nuncjusz apostolski w Warszawie, który słusznie uważał, że wynikające z tej sprawy skargi Ukraińców osłabiają międzynarodowe stanowisko Polski. Mając głównie na uwadze polską rację stanu a nie kryterium sprawiedliwości, rząd polski odstąpił od egzekwowania zasądzonych wyroków sądowych wobec Ukraińców. Od tego czasu w szkalowaniu Polski przez Ukraińców a głównie przez hierarchię Kościoła unickiego nie było końca.

Rząd polski i naród jeszcze niejednokrotnie ustępowali ze swego stanowiska na rzecz Ukraińców, jeśli wymagała tego polska racja stanu i dobro narodu. Tak było również w głośnej wówczas sprawie wyrażenia zgody przez rząd polski na powrót A. Szeptyckiego do kraju po jego dwuletniej nieobecności.

(...)

Duchowieństwo greckokatolickie a państwo polskie w świetle wydarzeń z 1930 r

Przykre doświadczenia polityczne przywódców ukraińskich z 1918 r. stawiających na państwa niemieckie zostały szybko zapomniane. Dwanaście lat po tamtych wydarzeniach przywódcy ukraińscy przystąpili znowu do realizacji planów utworzenia niezależnej Ukrainy z terenów należących do państwa polskiego. Wrogie akcje Ukraińców przeciw Polsce w 1930 r. wywołała galicyjsko-ukraińska inteligencja przebywająca wówczas w Wiedniu. Była to zwłaszcza część ukraińskiej reprezentacji parlamentarnej działającej w porozumieniu z rządem austriackim oraz za zgodą i poparciem duchowieństwa greckokatolickiego.

Wiadomo, że na podstawie układów pokojowych po pierwszej wojnie światowej, całość i bezpieczeństwo narodu ruskiego były najściślej związane z całością i bezpieczeństwem Państwa Polskiego.

Wbrew powszechnie głoszonym przez Ukraińców opiniom o dyskryminowaniu ich przez Polskę, zwłaszcza na polu ekonomicznym, należy stwierdzić, że w okresie dziesięciu lat rządów polskich zaznaczył się wybitny rozwój ukraińskiego ruchu spółdzielczego.

Liczba spółdzielni ukraińskich rosła niemal lawinowo. W roku 1913 było 557 spółdzielni, w roku 1925 – 839, w roku 1927-1 509, a w roku 1929-2 393. Spółdzielnie te otrzymywały znaczne subwencje finansowe od rządu polskiego. W okresie 1929 do 1931 r. Państwowy Bank Rolny udzielił spółdzielniom ukraińskim kredytów: krótkoterminowych na sumę 1 895 754 zł oraz długoterminowych na sumę 1 904 182 zł. Szczególną uwagę zwrócił rząd polski na odbudowę zniszczonych wsi w Małopolsce Wschodniej. Wydatki inwestycyjne na tych terenach były ogromne. Do końca 1928 r. odbudowano 125 tys. domów mieszkalnych, oddano pod uprawę 2 min 800 tys. hektarów ziemi leżącej dotąd odłogiem. W dziedzinie oświaty nastąpił ogromny wzrost ukraińskich towarzystw i instytucji kulturalnych. „Proświta”, główne towarzystwo oświatowe liczyło w 1916 r. 2 955 kół i bibliotek. Pierwsza wojna zniszczyła prawie całkowicie jej organizację. Jeszcze w 1925 r. „Proświta”, po założeniu licznych nowych placówek miała zaledwie 1 600 kół i bibliotek. Jednak już w 1929 r. było ich 3 020. Następujące cyfry obrazują udział ludności ruskiej w samorządach.

Na terenie Małopolski Wschodniej ogólna liczba mandatów do rad gminnych wiejskich wynosiła w 1930 r. 87 110, z tej liczby Ukraińcy otrzymali 59 501 mandatów. W radach miejskich na ogólną liczbę 5 161 mandatów, Ukraińcy mieli 973 mandaty, a Żydzi 1 909 mandatów”. Widoczny i nie dający się zaprzeczyć rozwój myśli państwowej polskiej wśród społeczeństwa ruskiego w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu miał swe źródło w przekonaniu tegoż społeczeństwa, że jedynie w demokratycznym państwie polskim, które gwarantowało obywatelom swobodny rozwój kulturalny, językowy, religijny, narodowy i polityczny należy upatrywać pomyślną przyszłość dla tzw. Zachodnich ziem ukraińskich. Te przeświadczenia społeczne niepokoiły grupy polityków z Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO) oraz z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) zarówno w kraju jak i zagranicą. Wspomniane ośrodki świadomie dążyły do oderwania południowo-wschodnich województw od Polski. UWO z centralą w Berlinie posiadała w kraju liczne, nielegalne ekspozytury. Kierownicy tej organizacji pozostawali w bliskim kontakcie z niektórymi wpływowymi politykami niemieckimi.

Z Berlina też głównie przedostawały się do Polski usilne starania o to, aby w stosunkach narodowościowych w Małopolsce Wschodniej panował stan ciągłego wrzenia. Przywódcy OUN bowiem hołdowali zasadzie, że ugoda z Polską, to pogrzeb myśli o wolności i niepodległości i dlatego wybrali drogę rewolucji. UWO powstała w 1921 r. jako konspiracyjna organizacja rewolucyjna o charakterze wojskowym. Jej głównym celem było oderwanie od Polski obszarów południowo-wschodnich czyli województw: lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego.

W założeniach OUN z 1930 r. w skład państwa ukra-ińskiego czyli tzw. „Wielkiej Ukrainy miały wchodzić ostatecznie tereny: Małopolska Wschodnia, Ruś Czerwona, Białoruś, Wołyń, Chełmszczyzna, część Podlasia, ponadto Ukraina sowiecka z Krymem, część Besarabii, Bukowiny i Podkarpacia. Zachodnią granicę Wielkiej Ukrainy miały wyznaczać miasta: Szczebrzeszyn, Biłgoraj, Tarnogród, Leżajsk, Łańcut, Gorlice oraz Nowy Targ.

Przez kilka lat istnienia UWO było organizacją polityczną, niezależną, nie reprezentującą żadnej skonkretyzowanej myśli politycznej: nie miała również poparcia którejkolwiek z ukraińskich partii politycznych. Aby uzyskać takie ideologiczne poparcie dla UWO, a jednocześnie przewidując, że w samym kraju nie będzie to możliwe, postanowiono utworzyć na emigracji grupę polityczną, której program stanowiłby zarazem podstawę dla działalności UWO. Tak doszło do zorganizowania Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) z centrum w Pradze. OUN, która przyjęła program faszystowski stała się odpowiednikiem politycznym i stanowiła poniekąd bazę ideologiczną dla UWO.

Te dwie organizacje inicjowały szeroko zakrojoną i niezwykle nasiloną akcję sabotażową w Małopolsce Wschodniej w drugiej połowie 1930 r. Akcja ta miała za cel nagłaśnianie tzw. „kwestii ukraińskiej” w Polsce i na terenie międzynarodowym i hamowanie wzrastających w ukraińskim społeczeństwie nastrojów ugodowych w stosunku do Polski. Usiłowano również podnosić w społeczeństwie ukraińskim autorytet UWO i OUN, przez wykazanie żywotności i aktywności tych organizacji, a także starano się obudzić wśród lojalnej ludności ruskiej przekonania o słabości władz polskich. Akcje sabotażowe służyły również kierownictwu UWO do okazania się wobec emigracji ukraińskiej w Ameryce Północnej, skąd organizacja czerpała znaczne środki materialne. Sprawy wewnętrzne Polski nabierały w ten sposób wielkiego rozgłosu za granicą. Zresztą działalność sabotażowa była kierowana z zagranicy nieprzypadkowo, gdyż zbiegała się ona z rewizjonistyczną i antypolską akcją państwa niemieckiego. Propaganda niemiecka, która chciała kompromitować Polską w oczach zagranicy znalazła sojusznika popieranego finansowo w ukraińskich irredentystach.

Z drugiej strony nie bez znaczenia był fakt, że propaganda komunistyczna, dla której Polska stanowiła zaporę do rewolucjonizowania Europy, starała się odwrócić uwagę świata od położenia ludności ukraińskiej na terenie sowieckiej Ukrainy, gdzie ruch narodowy tłumiono przy pomocy krwawego terroru. Nic dziwnego, że za pośrednictwem doskonale zorganizowanego aparatu propagandowego niemiecko-sowieckiego irredentyści ukraińscy potrafili wprowadzić w błąd znaczną część opinii publicznej Europy i świata. Na związki akcji terrorystycznej w Małopolsce z Sowietami wskazywał wyraźnie prezes rządu emigracyjnego ZURL – Andrzej Lewicki twierdząc, że akcję dywersyjną w Małopolsce inspirowały Sowiety. Pisał on: „Aby odwrócić uwagę rozjątrzonych umysłów na Ukrainie sowieckiej od rozpaczliwej sytuacji wewnątrz kraju, rząd sowiecki ucieka się do wypróbowanego sposobi wywoływania zamętu wśród ludności ukraińskiej w państwach sąsiednich a przede wszystkim w Polsce” .

Władze polskie były dobrze zorientowane,! że Małopolska Wschodnia stała się podatnym terenem, na którym Sowiety i Niemcy starali się podniecać antagonizmy narodowościowe i utrudniał konsolidację narodowości polskiej. Elementy ukraińskie zaś niezadowolone z nowego układu stosunków powojennych znalazły przyjazne schronienie w państwach ościennych i przy ich poparciu utworzyły ośrodki organizacji rewolucyjnych.

Z licznych dochodzeń sądowych w sprawie sabotaży w Małopolsi e Wschodniej wynika, że akcja ta nosiła charakter zorganizowanego wystąpienia UWO. Jej celem było m.in. podtrzymywanie wrogości wśród ludności ukraińskiej do państwa i narodu polskiego, wreszcie przez, wywoływanie niepokoju i anarchii pogłębianie przekonania polityków w świecie o niepewności granic państwa polskiego oraz braku jego wewnętrznej konsolidacji, wreszcie zamanifestowanie przeciwpolskich nastrojów ludności ukraińskiej.

Działalność sabotażowa UWO rozpoczęła się od oderwania napadów na majątki znanych i zasłużonych polskich urzędników wojskowych i cywilnych jak generałów, byłych wojewodów i ministrów Akcja ta w szybkim czasie rozszerzyła się na wszystkich ziemian | na kolonistów oraz częściowo i na obiekty państwowe. We wspomnianym wyżej artykule wyjaśniono przyczyny dla których w pierwszym rzędzie i niszczono majątki ziemian i polskich kolonistów.

„ ..Kolonizacja na ziem przez polskich zajdów podtrzymywana przez państwo polskie przedstawia dla nas największe niebezpieczeństwo i dlatego trzeba odstraszyć kolonistów polskich od osiedlania się na ziemiach ukraińskich a po drugie, że przy akcji masowej jest to najlepszy sposób psychicznego oddziaływania na masy ukraińskiej ludności włościańskiej. Pożary, które naocznie widziane są przez kilka lub kilkanaście wsi, pożogi majątku bezpośrednich wrogów naszego włościaństwa, którzy zabierają, mu ziemię, więcej przekonują chłopa i mają na niego większy wpływ aniżeli np. autentyczne organa władzy państwowej na nieznanych im ludzi /”Ukraina” – Chicago 17.10.1930 /

Potwierdzeniem wywodów chicagowskiej „Ukrainy” był fakt, że na 191 aktów sabotażowych, państwo bezpośrednio ucierpiało tylko w 19 wypadkach a w pozostałych 172 zniszczono dobytek ludności polskiej . W nielicznych tylko wypadkach akcja podpalaczy była skierowane przeciwko Żydom prowadzącym interesy handlowe. Celem tych działań było sterroryzowanie handlarzy żydowskich i usunięcie ich ze wsi, aby uwolnić interesy miejscowych kooperatyw od niepożądanej konkurencji. Nie ulega wątpliwości, że w niektórych przypadkach do podpalających przyłączyły się elementy komunistyczne, co świadczy o tym, że Sowiety usiłowały wykorzystać wypadki zaistniałe w Małopolsce Wschodniej.

Największe nasilenie działań sabotażowych miało miejsce we wrześniu. Po zarządzeniu akcji pacyfikacyjnej liczba dokonywanych aktów sabotażowych spadła w październiku ze 101 do 22, a w listopadzie obniżyła się do 8 wypadków. Akcja sabotażowa objęła tylko niektóre powiaty. Najwięcej wypadków było w tych powiatach, w których istniały gimnazja ukraińskie, bądź też działały ukraińskie organizacje sportowe i kulturalne jak: Sokiły, Płasty Łuhy i Proswity. W województwie lwowskim sabotaże objęły 10 spośród 27 powiatów. Były to: Bóbrka, Drohobych, Gródek Jagielloński, Jaworów, Lwów, Przemyśl, Rawa Ruska, Sokal, Stary Sambor, Żółkiew. Techniczna strona akcji sabotażowej w województwie lwowskim była raczej schematyczna. Poza napadem na ambulans pocztowy pod Bobrówką, kilku uszkodzeniami majątku PKP oraz podpaleniami i zamachami na majątek polskich towarzystw sportowych, działania sabotażowe we wszystkich następnych 57 wypadkach ograniczały się do niszczenia zebranych płodów rolnych oraz budynków gospodarczych większych właścicieli ziemskich i rolników narodowości polskiej.

Do podpaleń używano często mieszaniny chloru i miałkiego cukru w połączeniu z kwasem siarkowym. Sprawcami pożarów byli przede wszystkim wychowankowie gimnazjów ruskich. W miarę mnożenia się wypadków sabotażowych wzrastała zuchwałość zamachowców. Uzbrojeni w broń palną ostrzeliwali, w kilku wypadkach, warty polskie, które pilnowały dobytku. W województwie stanisławowskim na 15 istniejących powiatów, sabotażu dokonano w 8 powiatach. Z ogólnej liczby 34 wypadków sabotażowych 5 było skierowanych przeciwko majątkowi państwowemu, reszta zaś przeciwko mieniu prywatnemu. Większa liczba zamachów była dokonana w miejscowościach w których istniały ekspozytury UWO lub ukraińskie szkoły jak np. „Ridna Szkoła”

W województwie tarnopolskim dokonano sabotaży w 13 powiatach na 17 istniejących. W czterech wypadkach dotyczyły one majątku państwowego a w 86 majątku prywatnego, własności Polaków lub starorusinów.

Nasilenie wypadków sabotażowych oddziaływało deprymująco na społeczeństwo polskie i wywoływało zrozumiały odruch w postaci licznych wieców protestacyjnych i działalności komitetów samoobrony. Pojawiły się również wezwania do odwetu. Inteligencja ukraińska zajęła wobec akcji sabotażowych stanowisko życzliwej neutralności, młodzież zdradzała sympatie dla sabotażystów, chłopi ukraińscy na ogół nie brali udziału w akcjach sabotażowych ale zaczęli lekceważyć zarządzenia władz polskich. Prasa ukraińska nie zajęła w tej sprawie jasnego stanowiska. Kierownicze koła ukraińskiego życia politycznego i społecznego zachowywały się biernie. Prasa ukraińska milczała.

Kiedy rząd polski przystąpił z końcem sierpnia 1930 r. do likwidacji UWO i zajął energiczne stanowisko wobec sabotażystów, wówczas pojawił się pierwszy artykuł w czasopiśmie „Diło” z dn. 11 września 1930 r. W artykule uznawano wprawdzie akcję sabotażową za niecelową a nawet szkodliwą dla interesów ukraińskich, pisano m.in. „Każdy czyn, który jest dokonany nie z osobistych motywów, bez żadnych osobistych materialnych korzyści a przeciwnie z narażeniem swego życia i bezpieczeństwa i z wiarą, że przyniesie on korzyści wielkiej sprawie, jaką w danym wypadku ma być idea narodowa, każdy taki czyn, jest czynem ideowym. Tak mówi definicja tego pojęcia. I dlatego my nie możemy w żaden sposób pogodzić się ze stanowiskiem tych polskich czynników, które już z góry każdy gwałtowny czyn UWO, bądź też młodych jednostek, które wprawdzie do UWO nie należą, ale przejęły się hasłami rewolucyjnymi i na oślep rzucają się, by zapał ten przejawić w jakichś czynach. Nie możemy pogodzić się, aby z góry taki czyn określać jako bandytyzm a ich wykonawców kamienować jako bandytów. Nie możemy w żaden sposób nie dopatrzyć się momentu ideowości” .

Ukraińcy twierdzili, że artykuł ten rozpoczął planową kampanię prasową przeciwko sabotażystom. Również zagranica zaczęła reagować na akcję sabotażowe Ukraińców. Uporczywie szerzono pogłoski o zbliżaniu się powstania ukraińskiego. Społeczeństwo polskie nie widząc początkowo odpowiedniej reakcji ze strony rządu polskiego, posądzało władze o brak zainteresowania a nawet o słabość. Prasa ukraińska ograniczała się jedynie do roli rejestratora wypadków, co miało na celu jeszcze bardziej pobudzić aktywność elementów zgrupowanych w UWO. Władze polskie daremnie oczekiwały potępienia akcji przez oficjalne czynniki życia politycznego i społecznego Ukraińców. Według opinii MSZ akcja pacyfikacyjna przeprowadzona przez rząd przy pomocy policji i wojska podjęta została dopiero wówczas, gdy władze przekonały się, że polityczne siły ukraińskie nie przeciwstawiają się działalności UWO.

Ludność ruska przyjęła akcję pacyfikacyjna ze zrozumieniem i odseparowała się zdecydowanie od działalności UWO, niejednokrotnie współdziałając z władzami przy wykrywaniu winnych. Przywódcy ukraińscy z Małopolski oświadczyli, że nie mają nic wspólnego z akcją terrorystyczną i potępiają ją. Władze polskie uznały te oświadczenia Ukraińców za nieszczere i wykrętne.

Wśród terroryzowanego społeczeństwa polskiego nasilały się hasła odwetowe. Dalsze wyczekiwanie mogło doprowadzić do pogorszenia sytuacji. Rząd polski zastosował więc akcję represyjną i pacyfikacyjna wobec części ludności ukraińskiej. Od strony technicznej przeprowadzenie akcji represyjnej miało następujący przebieg: oddział wojskowy po przybyciu do wskazanej miejscowości otaczał wieś posterunkami, blokował dostęp i wyjście, wzywał wójta i radę gminną, wyjaśniał cel przybycia, żądał wydania broni, materiałów wybuchowych i łatwopalnych oraz wskazania osób podejrzanych o udział w akcjach antypolskich. Wszyscy mieszkańcy musieli pozostać w swoich zagrodach. Przeprowadzano dokładnie rewizje. Przeszukiwano domy, obory, stajnie, stodoły, piwnice, stogi, przerzucano również zmagazynowane zbiory. Gdy właściciele nie chcieli wydać kluczy lub ukrywali się, aby utrudnić rewizję, dokonywano włamań. Rewizje ujawniły dużą ilość broni oraz sprzętu wojskowego, materiałów łatwopalnych oraz innych materiałów służących do podpaleń.

W akcji pacyfikacyjnej brało udział 17 oddziałów policji, z których każdy liczył po 60 policjantów. W niektórych powiatach przy pacyfikacji posługiwano się również oddziałami wojskowymi. Akcja trwała od 20 do 29 września 1930 r. Ogółem od lipca do grudnia 1930 przeprowadzono 5 145 rewizji i aresztowano 1 739 osób, z czego 596 zwolniono podczas śledztwa, zaś sprawy 1 143 osób oddano sądom. Wśród aresztowanych było: 360 uczniów gimnazjalnych, 220 studentów, 45 robotników, 510 rolników, 120 rzemieślników, 90 urzędników, 20 nauczycieli, 13 księży, 361 innych, razem 1 739 osób.

Podczas rewizji przeprowadzonych w czasie trwania akcji pacyfikacyjnej znaleziono: 1 287 karabinów wojskowych, 292 strzelby, 566 rewolwerów, 398 bagnetów, 31 granatów ręcznych, 99,80 kg prochu strzelniczego i dynamitu, 137 metrów lontu. Wiele materiałów znaleziono w instytucjach np. w spółdzielni „Nadija” w Brzeżanach, w Mleczarni Spółdzielczej w Jurowie pow. Rohatyn, w Kooperatywie w Zagwoździu i innych . Podczas przeprowadzonych rewizji w mieszkaniach księży znajdowano nie tylko nielegalną literaturę UWO i inne antypolskie wydawnictwa ale i broń oraz materiały wybuchowe. Dokonano wówczas wielu aresztowań, a wykaz aresztowanych zamieszczamy w aneksie.

W wyniku interwencji Watykanu do dnia 22 listopada 1930 r. zwolniono ponad połowę aresztowanych księży unickich. Masowy udział w akcjach sabotażowych wzięła młodzież szkolna i akademicka. Aktywnością wyróżniały się zwłaszcza gimnazja ukraińskie w Tarnopolu i prywatne gimnazjum „Ridna Szkoła” w Rahotyniu. Obie szkoły zostały zamknięte.

Reakcja społeczeństwa ruskiego na działalność terrorystyczną Ukraińców była niejednolita. Postawy ludności wobec wydarzeń można podzielić na trzy kategorie: potępienie terroryzmu i żądanie ukarania winnych, pozorna obojętność, w istocie pochwalanie i popieranie działań terrorystycznych, wreszcie całkowite solidaryzowanie się z terrorystami i agresywna propaganda antypolska w kraju i zagranicą.

Do pierwszej j grupy zaliczyć należy większą część społeczeństwa ruskiego, mieszkańców miast i wsi, którzy uznali działalność terrorystyczną przeciwko Polsce za bezprawną, za zbrodnię pospolitą zasługującą na surowy wymiar kary.

I tak np. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w piśmie z dn. 24 listopada 1930 r. informowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP, że ludność wielu gmin Małopolski Wschodniej nie tylko dziękowała rządowi polskiemu za pacyfikację ale także wyrażała całkowitą lojalność wobec władz i deklarowała bezinteresowną pomoc w odbudowie zniszczonych obiektów rządowych oraz ścigania głównych sprawców terroryzmu.

We wspomnianym wyżej piśmie jest mowa o tym, że kilkadziesiąt gmin województwa tarnopolskiego „wyraża protest przeciwko narzucaniu Rusinom nazwy „Ukrainiec” oraz potępia sabotażystów ukraińskich za ich czyny wywrotowe”. W szeregu deklaracji wyrażało żądanie zastosowania wobec sabotażystów sądów doraźnych i skazania winnych na karę śmierci. W wielu deklaracjach dziękowano władzom polskim za przeprowadzoną pacyfikację i wyrażano obietnicę wyłapywania i odstawiania do najbliższych posterunków policji wszystkich osób „włóczących się po wsiach bez określonego celu”.

Deklarację tej treści nadesłano ze 111 gmin województwa tarnopolskiego a między innymi z gmin: Myszkowice z 240 podpisami, Iwaczów Górny – 46 podpisów, Dyczków – 44, Wola Mazowiecka – 207, Dołżanka – 26, Konopkówka – 122, Chodaczków Mały _ 28, Łuka Wielka – 170, Smykowce – 28, Pleskowce – 84, Łuczki – 77, Grabowiec – 29 (samorzutnie rozwiązano tam miejscową „Proswitę”, „Łuh” i spółdzielnię), Kipaczka – 21 podpisów, Proniatyń – 96, Krzywki -57, Nastasów – 13, Ładaczyn – 178, Zarudzie – 52, Dobowce – 300, Budowiec – 115, Ludwikówka – 100, Stechnikowce – 179, Czartoria – 106, Zborów – 130, Białkowce – 90, Kociubińczyki – 80, Samołuskowce – 60 podpisów.

Bardzo wiele gmin zobowiązało się ponadto odbudować zniszczone krzyże, kaplice, tablice pamiątkowe, jako emblematy religii katolickiej wspólnej dla Polaków i Rusinów. Wreszcie na ogólnych zebraniach ludności w kilkudziesięciu wsiach powzięto uchwałę, by zwrócić się do miejscowych władz administracyjnych z prośbą o rozwiązanie lokalnych stowarzyszeń jak np. Łuh, Proswita, Ridna Szkoła oraz niektórych spółdzielni jako ośrodków działań antypolskich.

Mieszkańcy gminy Słoboda Złota większością głosów podjęli decyzję o rozwiązaniu miejscowej Proswity, Łuhu i Koła Towarzystwa Ochrony Dzieci i Opieki nad Młodzieżą. W Zbarażu podziękowanie za przeprowadzenie pacyfikacji podpisali przedstawiciele Rady Miejskiej, Greckokatolicki Urząd Parafialny, „Ukraińska Besida”, kooperatywy: „Syła”, „Premysłowiec”, „Narodna Tarhowla”, czytelnia „Proswita”, Powiatowy Sojuz Kooperatyw, Ukraiński Bank, Ukraiński Dom – filia Proswity, Ridna Szkoła oraz Powiatowy Zarząd UNDO i USRP.

Zarząd gminy Bazarzyńca podarował miejscowemu Towarzystwu Szkoły Ludowej grunt pod budowę Polskiego Domu Ludowego. Brak odpowiedniej dokumentacji uniemożliwiała poznanie stosunku ludności ruskiej do terroryzmu ukraińskiego i pacyfikacji w pozostałych dwóch województwach tj. lwowskim i stanisławowskim. Można domniemywać, że postawa ludności ruskiej była tam podobna do tej jaką, w oparciu o źródła, stwierdziliśmy w województwie tarnopolskim.

Część społeczeństwa ruskiego, głównie duchowieństwo, inteligencja i chłopi przyjęła wobec terroryzmu ukraińskiego i akcji pacyfikacyjnej postawę pozornie obojętną, wyczekującą. W ukazujących się od sierpnia do października 1930 r. ukraińskich czasopismach nie pojawiła się jakakolwiek wzmianka o zaburzeniach w Małopolsce Wschodniej. Pierwszy artykuł usprawiedliwiający terrorystów ukazał się dopiero po akcji pacyfikacyjnej. Autor artykułu twierdził, że walka prowadzona w imię słusznej sprawy jest usprawiedliwiona, niezależnie od stosowanych metod działania, zgodnie z zasadą, że cel uświęca środki. Faktycznie zaś zwolennicy tej postawy nie tylko nie utrudniali terrorystom działań ale je pochwalali i popierali.

Trzecią grupę stanowili przywódcy ukraińscy organizatorzy akcji terrorystycznych w Małopolsce Wschodniej, rekrutujący się głównie z Ukraińskiej Organizacji Wojskowej oraz z Ukraińskiej Organizacji Nacjonalistów. Uważali się sami za reprezentantów Rusinów walczących o ich niepodległość, aż do oderwania Małopolski Wschodniej od Polski. Arogancja i agresywność przywódców ukraińskich z OUN i UWO wynikały nie tylko z ideologii ich organizacji, która zakładała, że jakakolwiek ugoda z Polską „to pogrzeb myśli o wolności i niepodległości Ukrainy”, i dlatego wybrali drogę terroru, ale także z przeświadczenia, że mają potężnych sprzymierzeńców zwłaszcza Niemcy i Rosję . Wiadomo, że partia Hitlera utrzymywała ścisły kontakt z Jarym i innymi przywódcami ukraińskimi jeszcze w okresie przygotowawczym do akcji sabotażowej. Partia Hitlera interesowała się przede wszystkim grupami zorganizowanymi na wzór wojskowy. Z polecenia Hitlera rozmowy z wielkimi OUN prowadził Rosenberg, zwolennik utworzenia federacji Litwy, Białorusi i Ukrainy, które zdaniem Rosenberga były podatne na nastroje i działania antypolskie.

W dniu 16 września 1931 r. MSW ogłosiło dokumenty stwierdzające jednoznacznie, że UWO było finansowane przez rząd niemiecki . Z inicjatywy „Prowidu” i za poparciem Niemiec odbyła się w Berlinie w dniach 10 i 11 czerwca 1932 r. decydująca narada „Prowidu” na temat taktyki OUN w aktualnej sytuacji w Małopolsce Wschodniej. Uznano, że „wznowienie terroru jest konieczne, gdyż przerwa powoduje demoralizację wśród członków krajowej organizacji OUN, którzy zarzucają zagranicznemu OUN oportunizm polityczny”

Wznowione w 1931 r. akcje terrorystyczne Ukraińców w Małopolsce Wschodniej, zamordowanie posła Hołówko w dn. 28 września 1931 r., napad Ukraińców na wóz pocztowy pod Birczą w dn. 31 sierpnia 1931 r. oraz na wóz pocztowy pod Peczyniżynem, zyskały niejako aprobatę wymienionego wyżej zjazdu OUN. Jednocześnie z prowadzeniem dalszej akcji terrorystycznej rozwijano szeroką akcję propagandową na terenie międzynarodowym, której celem było „wykorzystanie zdezorientowanej opinii zagranicy dla sprawy ukraińskiej oraz opanowanie emigracji ukraińskiej zarówno w Europie, jak i w Ameryce” .

Na obu terenach odnieśli Ukraińcy pewne sukcesy. Wydali w tym celu wiele broszur, m. in. Na wiecznu hańbu Polszczi, o „polskim terrorze podczas pacyfikacji w Galicji Wschodniej”. Książka spowodowała faktycznie nasilenie pytań i uwag w prasie zagranicznej na temat sprawy ukraińskiej. Notatki prasowe najczęściej inspirowali przedstawiciele OUN. Na przykład w prasie kanadyjskiej i Stanów Zjednoczonych ukazało się w 1931 r. aż 160 notatek prasowych, w czeskiej 80, w niemieckiej ponad 400, we francuskiej i szwajcarskiej około 20, we włoskiej 20. Ponadto w obu Amerykach urządzono ponad 227 wieców protestacyjnych, wygłoszono kilka przemówień przez radio. Emigracja ukraińska przekazała wiele depesz i memoriałów, m. in. do papieża, premiera Anglii i innych „żądających zaprzestania polskich znęcań nad narodem ukraińskim i wysłania międzynarodowej komisji do rozpatrzenia przyczyn terroru w Galicji” .

W Europie najbardziej czynnymi były Organizacje Ukraińskich Nacjonalistów w Czechosłowacji, w Belgii, Szwajcarii oraz na terenie Litwy, Austrii, Francji i Anglii. Charakterystyczne były memoriały OUN wysłane do 27 ministerstw spraw zagranicznych. Wyrażały one „zastrzeżenia co do znaczenia międzynarodowych aktów, jakie dotyczą Ukrainy, oraz jakie przeprowadzano bez zgody i wbrew woli ukraińskiego narodu i domagają się: zwołania międzynarodowej komisji dla rozpatrzenia polskich zezwierzęceń, dania odszkodowania ukraińskiej ludności za zadanie jej szkody i przeprowadzenie zasadniczej zmiany statutu politycznego „Zachodniej Ukrainy”. W dalszej części memoriału wskazywano, że

„Jedynym rozwiązaniem zagadnienia wschodnioeuropejskiego jest stworzenie silnego państwa ukraińskiego, o które walczy naród ukraiński oraz, że Polska utrudniając walkę narodowi ukraińskiemu o niezależność, tym samym stoi na przeszkodzie usunięcia bolszewickiej władzy na wschodzie Europy.”

Na szczególniejszą uwagę zasługuje także odezwa UWO adresowana „do całego kulturalnego świata” w językach: angielskim, francuskim i niemieckim. Zawarto w niej m. in. stwierdzenie, że

„Ziemie Zachodnie Ukrainy dostały się pod władze polską wbrew narodowi ukraińskiemu, że wielkie mocarstwa, które oddały ziemie ukraińskie Polsce, ponoszą odpowiedzialność za groźną sytuację wytworzoną przez Polskę na tych terenach, i że rozwiązanie zagadnienia wschodnioeuropejskiego bez uwzględnienia narodowych zmagań Ukraińców spotka zawsze czynny sprzeciw narodu ukraińskiego, a zwłaszcza aktywistów ukraińskich, którzy walczyć będą do ostatniej kropli krwi o niepodległość i zjednoczenie Ukrainy”.

Po w 1930 r. działalność Ukraińców szła w dwóch kierunkach. Ukraińcy mieszkający w obrębie państwa polskiego nie poruszali kwestii granic, żądając jedynie, aby Polska przestrzegała traktatów o mniejszości narodowej. Za granicą zaś głoszono, że ziemie ukraińskie zostały przyłączone do Polski wbrew woli ludności ukraińskiej i, że państwa, które zgodziły się na ten akt są odpowiedzialne za losy ludności ukraińskiej, powinny zatem wystąpić w jej obronie przed „barbarzyństwem” rządu polskiego. Dla koordynowania akcji zagranicznej ustanowiono szereg komitetów protestacyjnych z centralnym komitetem protestacyjnym na czele, oraz zorganizowano cztery agencje prasowe: w Pradze, Brukseli, Genewie i Londynie, których zadaniem było wydawanie codziennych biuletynów w różnych językach. Oprócz tego wydano wiele książek i pism szkalujących Polskę” .

Czynniejsze i głębsze zainteresowanie sprawami ukraińskimi ujawniły tylko nieliczne koła polityczne w świecie. Na uwagę zasługuje petycja 62 posłów angielskich wniesiona do sekretariatu Ligi Narodów w sprawie prześladowania Ukraińców w Polsce oraz podróż kilku dziennikarzy do Małopolski Wschodniej. Natomiast znaczne zainteresowanie wywołała sprawa sabotaży i akcja pacyfikacyjna w Galicji.

Antypolska działalność propagandowa episkopatu ruskiego wobec Stolicy Apostolskiej miała na celu osłabienie więzi Polski z Watykanem i podważenie wiarygodności działań i intencji rządu polskiego wobec papieża. Nasilenie akcji propagandowej przypadło głównie na okres od końca października 1930 do końca 1931 r. Pod koniec października 1930 r. A. Szeptycki wysłał do Rzymu delegację, której celem było przedstawienie papieżowi rzekomych dowodów świadczących o gwałcie i terrorze władz polskich wobec Ukraińców podczas akcji pacyfikacyjnej.

W memoriale podano m.in., że w czasie pacyfikacji było tysiące zabitych i rannych a wśród nich wielu duchownych unickich oraz kobiet i dzieci. Na dowód tego dołączono zdjęcia osób rzekomo pokaleczonych przez policję i wojsko polskie, np. połamane kończyny, kaleczone części ciała, pogniecione czaszki itd. W telegramie z dn. 3 listopada 1930 r. ambasador polski przy Watykanie Władysław Skrzyński informował MSZ, że „W Watykanie panuje konsternacja wywołana materiałami przysłanymi ostatnio z Małopolski przez episkopat ruski o rzekomych okrucieństwach polskich”. Jednocześnie istniały silne naciski na Watykan ze strony emigracji ukraińskiej, zwłaszcza amerykańskiej i niemieckiej, poprzez wysyłanie licznych telegramów protestacyjnych związanych z krzywdami doznawanymi przez spokojną ludność ukraińską ze strony Polski”. W tej sytuacji polski Charge d’Affaires przy Watykanie Stanisławowi Janikowski wyraził w imieniu rządu „pretensje do Watykanu za stanowisko episkopatu ruskiego.

Rozesłanie przez episkopat ruski wiadomości o rzekomym katowaniu (fotografie dziur wybitych w ciałach itd.) i niszczeniu mienia Rusinów obudziło antypolskie intrygi i naleganie o wystąpienie w obronie „bezbronnych” od nikogo, oprócz Ojca Świętego nie spodziewających się ratunku prześladowanych unitów” . Przedstawiciel Watykanu oświadczył ambasadorowi polskiemu, że „gdyby choć połowa była prawdą, to byłaby to rzecz straszna, a przecież nie można przypuszczać, by biskupi kłamali. Dalsze wyjaśnienia rządu polskiego w tej sprawie wykazały bezpodstawność oskarżeń episkopatu ukraińskiego. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Polski stwierdzało: „Nie ulega wątpliwości, iż przy tego rodzaju akcji organów policji i wojska, mogły się zdarzyć wypadki niewłaściwych wystąpień. Nie mniej jednak całokształt akcji przeprowadzony został w sposób nie budzący żadnych zastrzeżeń”. Ambasador Polski przy Watykanie pisał, że „obecny atak propagandowy na Polskę jest zrozumiały, gdyż wszyscy nasi nieprzyjaciele wiedzą, iż teraz idzie się w Polsce ku trwałej stabilizacji i zasilaniu autorytetu, co odbiera różne nadzieje i budzi zrozumiałą irytację, że z tego punktu widzenia trzebaby na to patrzeć … Polska zapamięta, kto dał się zbałamucić a kto potrafił zrozumieć właściwe znacznie tej kampanii”‘ .

Stanowisko Watykanu przez cały czas trwania kampanii propagandowej Ukraińców było bardzo powściągliwe. Oficjalnie Watykan nie wziął udziału w tej kampanii. W jego organie prasowym „L’Osserwatore Romano” nie ukazał się też ani jeden artykuł o akcji pacyfikacyjnej, ponieważ papież postanowił sprawdzić prawdziwość danych ukraińskich. Ostatecznie episkopat ruski został w opinii Watykanu skompromitowany.

Działacze ukraińscy wnieśli też sprawę akcji pacyfikacyjnej pod obrady Ligi Narodów, gdzie również nie uzyskali spodziewanego poparcia. W obronie Polski wystąpił przedstawiciel Japonii dr Sato, który w obszernym raporcie przedstawił prawdę dotyczącą akcji pacyfikacyjnej w Małopolsce Wschodniej. Sprawozdawca dr Sato przychylił się całkowicie do stanowiska władz polskich i zaproponował Radzie Ligi Narodów, aby potwierdziła tezę rządu polskiego co do niebezpieczeństwa, jakie mogłoby wyniknąć z faktu, gdyby Liga Narodów dopuściła się tego, aby stosowany przez nią system obrony mniejszości narodowych miał być nadużywany dla celów propagandowych przeciw jakiemuś państwu, i to za pomocą tendencyjnych i zmyślonych twierdzeń.

Sprawozdawca twierdził, że przedstawione przez Ukraińców dokumenty były tendencyjne i nie opisywały stanu faktycznego. „Jesteśmy przekonani – mówił ambasador Sato – że nie ma w Europie państwa, któreby tolerować mogło szerzenie się w swoich granicach masowych przestępstw, noszących cechy zbrodni pospolitej” .

Ukraińcy nie chcieli ugody z Polską. Eugeniusz Onacki podczas odczytu wygłoszonego w Londynie oświadczył, że sprawa ukraińska w Małopolsce Wschodniej nie może być załatwiona drogą pokojową. Jego zdaniem UWO nie złoży broni, aż do wyparcia „okupacji polskiej” z ziemi ukraińskiej. W czasopiśmie ukraińskim pt. „Rozbudowa Nacji” apelowano do ludności ukraińskiej o gotowość do wojny z Polską, ponieważ

„Zbliża się nowa wojna, do której winniśmy się przygotować. Z chwilą kiedy dzień ten nadejdzie, będziemy bez litości. Zobaczymy powstających Żeleźniaków i Gontę (przywódców band ukraińskich znanych z okrucieństw: przypis autora), i nikt nie znajdzie litości a poeta będzie mógł zaśpiewać „ojciec zamordował własnego syna”. Nie będziemy badali kto bez winy, tak jak bolszewicy, będziemy najpierw rozstrzeliwali a potem dopiero sądzili i przeprowadzali śledztwo” .

Wiadomo, że podczas drugiej wojny światowej Ukraińcy postępowali wobec Polaków tak jak im zasugerował E. Onacki.


 Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2012