STRONA GŁÓWNA

Wojny kozackie

1634-1682

prof. Feliks Koneczny

"Dzieje Rosji" - Warszawa 1921

/fragmenty/

 

Wojny tureckie zaczęły się jeszcze podczas ostatniej moskiewskiej, w r. 1633. Sułtan, mając wiadomości, że jest w toku większa akcja, przeciw Turcji, wolał sam wszcząć działanie zaczepne, co atoli dla braku przygotowania spełzło na niczem, i w r. 1634 musiał sułtan Amurat IV zarządzić odwrót. Obie strony, zawierając pokój, miały na myśli zyskanie kilku lat, celem poczynienia dokładnych przygotowań. Przez ten czas pragnęły obie strony pokoju szczerze, a więc zabezpieczały się umową od obustronnych wzajemnych napaści swych przednich straży: Tatarów i Kozaków. Regestrowi Kozacy, królewscy żołnierze, byli posłuszni królewskiemu zakazowi, a celem utrzymania w ryzach niesfornych nieregestrowych wystawiono nad Dnieprem forteczkę Kudak. Dwa bunty, wybuchłe z tego powodu, stłumił żelazną ręka kniaź ruski, Jeremi Wiśniowiecki. Ścięto dwóch przywódców kozackich: Sulimę i Pawluka. Nie można było dozwolić, żeby istniało w państwie wojsko stałe, nie podlegające rządowi, toteż sejm postanowił rozwiązać przymusowo organizację nieregestrowych siczy. Była na to w prawie polskiem dobra rada, mianowicie osadzenie Kozaków po królewszczyznach na “prawie żołnierskiem - ale możnowładztwo ruskie wystarało się o sposób inny, odpowiadający ich osadniczym interesom: uchwalono w r. 1638 zamienić Kozaków nieregestrowych na “w chłopy obrócone pospólstwo”, t. j. oddać ich w poddaństwo na folwarki. Odtąd nie było dnia na Ukrainie bez zatargów i wzajemnych gwałtów.

W tem król Władysław, przygotowawszy już pocichu niejedno do swych tureckich planów, ogłasza, że powiększa regestr kozacki z 6.000 na 12.000. Potrzebował król tedy 6000 nowych ochotników na regestr, t. j. na żołd państwa; zgłosiło się zaś cztery razy tylu: 24.000! Miał więc król 30-tysięczne wojsko kozackie, a widocznem było, że mógłby ich mieć i 60.000. W razie dłuższego okresu wojennego Kozacy ci byliby nagradzani przez króla nadaniami ziemi, a w takim razie wytworzyłaby się z nich warstwa nowa, żołniersko-szlachecka. Przerażenie padło na możnowładców ruskich. Ażeby obrócić wniwecz wzmożenie kozaczyzny, rozpuścili pogłoskę, że królowi nie o wojny tureckie chodzi, ale chce mieć armję stałą, nie obywatelską, ażeby zaprowadzić rządy absolutne. Sejm roku 1647 kazał regestr kozacki zmniejszyć do 6000 głów, jak bywało przedtem. Trzebaby tedy było rozbroić 24.000 Kozaków, a tego król nie myślał robić. Rozbroić ich dałoby się tylko, wysyłając wojsko regularne przeciw nim, co stanowczo było wykluczonem u króla Władysława. Ale nawet nie kazał im rozejść się, gdyż wyczekiwał właśnie sposobnej chwili, żeby wydać rozkaz całkiem inny, a to ruszenia na zdobycie Krymu. Wszystko było przygotowane, chodziło niemal już tylko o ostatnie zarządzenia.

Ażeby je wydać, przywoływał król do Warszawy przywódców kozackich zaufańszych. Należał do ich liczby Bohdan Chmielnicki. Był to szlachcic polski (herbu Habdank). Ojciec jego przybył z Mazowsza na Ukrainę za chlebem i był “podstarościm”, t. j. ekonomem u Koniecpolskich w Czehryniu, a następnie wstąpił do “regestru” kozackiego, został setnikiem, wkońcu otrzymał od Koniecpolskich futor Subotów w używalność. Syn, Bohdan, wychowany po polsku i katolicku u Jezuitów w Jarosławiu, wpisał się również w regestr. W r. 1620 w nieszczęśliwej bitwie z Turkami pod Cecorą ojciec poległ a syn dostał się do niewoli. Wróciwszy po kilku latach, został pisarzem obozowym kozackim i gospodarował w pozostawionym sobie przez Koniecpolskich Subotowie. W rzeczach wiary był obojętny, w przeciwieństwie do swego ojca; ożeniwszy się z prawosławną, pozwalał matce dzieci w prawosławiu wychować; nigdy jednak nie przeszedł formalnie na prawosławie. Owdowiawszy, chciał żenić się powtórnie, lecz ubiegł go szczęśliwszy konkurent, ówczesny podstarości czehryński, Czapliński. Wyniknęły stąd kwasy, które skończyły się odebraniem Subotowa. Dysząc zemstą, postanowił Chmielnicki sprowadzić na Czehryń jaki oddział plondrujących Tatarów, żeby zrujnować Czaplińskich; jakoż wyjechał na Krym.

Turcy i Tatarzy mieli swoich szpiegów - nie było im tedy tajnem, że Chmielnicki jeździł do króla do Warszawy. Zajął się też pisarzem kozackim sam han, gościł w Bachczyseraju, a wywiedziawszy się od niego, co potrzebował, dał znać do Stambułu. Celem zapobieżenia akcji króla Władysława, Fanar i Porta, zjednoczone w dążności do zniszczenia katolickiej Polski (jak już zniszczone były Węgry), postanowiły wzniecić na Rusi południowej wojnę religijną prawosławia przeciw katolicyzmowi, a Kozaków użyć za narzędzie. Chmielnicki jeździł po kilkudziesięciu plondrowników tatarskich, którzy by zrujnowali Czehryń, a potem wrócili, skąd przyszli - i nie myślał o żadnych dalszych następstwach ni planach; wracał zaś z Bachczyseraju z obietnicą, że zostanie księciem panującym na Ukrainie pod tureckiem zwierzchnictwem, jeżeli wznieci bunt kozacki. W ten sposób ci sami Kozacy, którzy mieli wyprawić się na Krym i wojować następnie z Turcją, staną się tarczą Turcji przeciw akcji tureckiej z polskiej strony, gdy wojna domowa sparaliżuje Polskę.

Wraz pojawiły się na Ukrainie setki popów wędrownych, agentów tureckich z rozkazu Fanaru. Podżeganiom ich dopomógł ciężki błąd, popełniony przez hetmana Mikołaja Potockiego, który samowolnie, bez rozkazu królewskiego, jął Kozaków rozbrajać. Należał do tych możnowładców wschodnich, którzy nie chcieli wojen tureckich, nie chcieli wybrzeży czarnomorskich, byle nie powiększać regestru kozackiego, żeby nie umniejszać ilości rąk roboczych do swoich folwarków. Kozacy, zaczepieni, stawili się wojsku królewskiemu i dnia 15 maja 1648 r. zadali mu klęskę nad rzeką na Dzikich Polach, zwaną Żółtemi Wodami. W drugiej bitwie walczyło już obok Kozaków kilkanaście tysięcy Tatarów; hetmani, wielki i polny, dostali się do jasyru; a w trzeciej całe wojsko koronne poszło w rozsypkę.

Tatarzy ogłosili, że każdy prawosławny, któryby nie stawił się pod chorągwie Chmielnickiego, będzie wzięty w jasyr. Pod tym terorem wzrosły siły Chmielnickiego szybko do 100.000 głów. Ażeby wyżywić te tłumy, musiał ruszać dalej, w kraje lepiej zagospodarowane. Dotarł aż pod Lwów, gdzie wymusił 200.000 talarów, grożąc rabunkiem. Ciągnął dalej, dotarł pod Zamość; stąd odeszli Tatarzy, nie potrzebując już turbować się o Krym. Cały ten pochód odbywał Chmielnicki podczas bezkrólewia, gdyż król Władysław IV umarł na piąty dzień po bitwie nad Żółtemi Wodami. Prymas wyprawił do Chmielnickiego gońca pod Zamość z zapytaniem, czego żąda; odpowiedział stosownie do ułożonego w Bachczyseraju programu, że żąda od sejmu zniesienia unji brzeskiej - jak gdyby sejm mógł stanowić w rzeczach wiary. Kiedy wybrany królem Jan Kazimierz kazał Kozakom wracać na Ukrainę, Chmielnicki usłuchał. Tam czekał na niego atoli wysłannik turecki, ów patrjarcha jerozolimski, Teofan. Wjeżdżającego do Kijowa Chmielnickiego powitał jako “księcia Rusi”. Skoro Chmielnicki tytułu tego nie wyparł się, musiał król ruszyć przeciw niemu. Tym razem Kozacy ponosili klęskę za klęską, póki znowu Tatarzy nie pośpieszyli im z pomocą. Pod nową grozą jasyru urosły siły Chmielnickiego do 260.000 głów. Ledwie piątą część tej rzeszy stanowili Kozacy, a 4/5 było motłochu, którego zachowanie się w obozie i w walce składało się z pasma bezeceństw. Dzika tłuszcza liczbą swą raczej zawadzała ruchom wojskowym. W 15.000 wojska wytrzymał Jan Kazimierz w obozie pod Zbarażem 20 szturmów kozackich, i walka byłaby się zakończyła klęską rzekomej “kozaczyzny”, gdyby nie turecka nad nią opieka. Porta wyprawiła 100.000 Tatarów na pomoc, skutkiem czego zawahały się losy wojny. Zawarto ugodę pod Zborowem, na warunkach, które odjęłyby na przyszłość wszelką możność walk, gdyby naprawdę chodziło o sprawę kozaczyzny lub prawosławia - a nie o turecki interes.

Ugoda zborowska 1649 roku podnosiła regestr “wojska zaporoskiego” do 40.000 głów, a Chmielnicki został tego wojska hetmanem. Wszyscy regestrowi otrzymywali prawa szlachty polskiej, a królewszczyzny trzech województw: bracławskiego, kijowskiego i czernihowskiego, wyznaczono na nadania dla nich. W tych trzech województwach tylko prawosławni mogli piastować urzędy, Jezuitom zaś i Żydom zakazano tam przebywać. Jak wobec takich warunków mogły wojny kozackie wybuchnąć ze zdwojoną zaciekłością, i to zaraz po ugodzie, zanim można było choćby zarzucić cośkolwiek drugiej stronie? Tegoż samego jeszcze roku 1649 porozsyłał Chmielnicki listy do hana, do sułtana, do króla szwedzkiego i do cara, wzywając do najazdu na Polskę. Tłumaczy się to faktem, że wobec niesłychanej przewagi liczebnej motłochu nad żywiołem właściwym kozackim w armji Chmielnickiego, posiadł on sam władzę despotyczną; nie chciał zaś poprzestać na hetmaństwie, spodziewając się zostać księciem panującym. Jakoż sułtan przysłał mu dyplom na księcia Rusi pod swojem zwierzchnictwem, przykazując Tatarom, żeby się stawili na każde wezwanie nowego monarchy. Parł też do nowej wojny motłoch, udający Kozaków, boć z czego miał się utrzymywać, skoro “tylko” 40.000 znajdowało umieszczenie w wojsku królewskiem? Dla tego motłochu wojna z Polską, to raj rabunków i kufy wódki, stojące zawsze w obozie do dowolnego użytku; pokój, to praca na roli na kozackich futorach trzech województw, lub “chłopstwo” na folwarkach ruskich możnowładców. Chmielnicki, pragnąc dalszej wojny, stanął po stronie motłochu; jakoż poziom jego kozaczyzny obniża się coraz bardziej, wpływy i władza przechodzą do niepiśmiennych rabowników. W bezpośredniem otoczeniu “księcia Rusi” panuje ciemnota połączona z pijaństwem, sztab “Zaporożców” składają opoje i bandyci. Minęło sporo czasu, zanim przeciw takiemu pojmowaniu sprawy kozackiej zdążyła zorganizować się opozycja.

Jak zaznaczono wyżej, do najazdu na Polskę wezwał Chmielnicki także cara moskiewskiego. Sprawa wchodzi w nowe stadjum. Dotychczas tylko kalif muzułmański bronił “czystości wiary” na Ukrainie, a wojny kozackie potrzebne były, żeby odwrócić od Turcji niebezpieczeństwo... wyrzucenia z Europy. Odtąd wyłania się nadto cel inny: żeby Moskwa uznaną była zwierzchniczką wszelkiego prawosławia. Miało się to w ostatecznej konsekwencji zwrócić przeciwko Turcji, lecz narazie tyczyło się tylko prowincyj polsko-litewskich, i było dla tureckich interesów pożądanem, jako osłabienie Polski - tego państwa, które układało wciąż projekty ligi przeciw półksiężycowi. Odtąd łączyły się na długo interesy Moskwy a Turcji przeciwko polsko-litewskim. Carem był od r. 1645 syn Michała Romanowa, Aleksy Michajłowicz (1645-1676). Rządy jego odznaczały się ciągłością celowego działania. Bo też jego “wielki bojar” utrzymywał się przy wpływach przez lat 30! Był nim sprzyjający oświacie, i tem bądźcobądź zasłużony, Morozow, dozorca i wychowawca Aleksego, a następnie jego wyręczyciel w rządach osobistych. Trwałość stanowiska zawdzięczał tej okoliczności, że był wdowcem, gdy wychowanek jego został carem i żenił się. Nie usunęła go nowa fala “ludzi na czasie” (“wremiannikami” zwano każdorazowych nowych powinowatych carów), Miłosławskich, gdyż sam pożeglował z nimi, poślubiając rodzoną siostrę carycy. Naczelną zasadą polityki stało się na nowo, żeby wszystko było jak w Moskwie - a po raz pierwszy zabrano się do tego drogą prawodawczą. Różnice praw lokalnych, tradycje prawa zwyczajowego znoszono, a celem wprowadzenia zupełnej jednostajności we wszystkich prowincjach wysadzono komisje kodyfikacyjną, złożoną z trzech kniaziów i dwóch djaków. W ten sposób i w tym celu powstało “Ułożenie carja Aleksieja”, księga praw, mająca obowiązywać wszędzie, dokądkolwiek sięga panowanie carskie, a niwelująca wszystko do strychulca moskiewskiego.

Car Aleksy, wezwany w r. 1649 przez Chmielnickiego do spółki przeciw Litwie i Polsce, posłał do Warszawy z żądaniem odstąpienia województwa smoleńskiego. Było to wypowiedzeniem wojny - jednakże zaburzenia we własnem państwie zniewoliły cara, że musiał wyrzec się jeszcze najazdu na Litwę, odkładając wyprawę do czasów sposobniejszych. Carat moskiewski przechodził także przez przesilenie, i to w zasadzie gorsze, niż w Polsce, bo nie z zewnętrznych zawikłań wynikłe, lecz mające źródło w samejże istocie moskiewszczyzny. Po przesileniu agrarnem, jeszcze wcale nie ukończonem, wybuchło miejskie, a na podkładzie podwójnym, ekonomicznym i religijnym, rozdwoiwszy społeczeństwo, wywoławszy wojnę religijną, a nadto miała Moskwa kwestję kozacką podobnież, jak Polska i wcale nie w mniejszych rozmiarach. Szczęściem dla caratu każdy z tych pierwiastków opozycji działał oddzielnie, akcja ich nie była nigdy równoczesną. Nie było porozumienia, wybuchy były spontaniczne, żywiołowe, bez obliczeń, bez planu, pozbawione ładu i składu. Militarne urządzenie państwa miało to do siebie, że podatki musiały nieuchronnie róść szybciej, niż ekonomiczna możność ludności. Morozow rzucił się do fiskalizmu azjatyckiego, znanego dobrze orjentalnym despocjom, a mianowicie do fiskalizmu... handlowego. Całe gałęzie handlu uznano za monopole carskie. Wywołało to straszliwe zamieszanie w stosunkach ekonomicznych miast, zwłaszcza prowincyj północnych, i doprowadziło do wojny domowej miast. Sama stolica zbuntowała się, a Nowogród W. i Psków trzeba było zdobywać na nowo.

Trzecia wojna kozacka odbyła się jeszcze bez ingerencji Moskwy. Ruszyła na Ukrainę stutysięczna horda tatarska, a Chmielnicki zebrał około 200.000 ludu ukraińskiego, pędzonego w szeregi znów groźbą jasyru, ale roznamiętnionego też przez popów, rozpuszczających systematycznie wieści, jakoby “panowie polscy” mieli zaprowadzać na Ukrainie gwałtem... unję brzeską (o co oni najmniej się troszczyli!). Niebawem stoczono trzechdniową bitwę pod Beresteczkiem, dnia 28-30 czerwca 1651 r., największą bitwę XVII wieku. W obozie Chmielnickiego bawił Teofan, pewien zwycięstwa, boć Tatarzy i Kozacy byli trzykroć liczniejsi od sił polsko-litewskich. Jan Kazimierz często stawał własną osobą i tu również dopisał; pod jego sztandarem odniesiono walne zwycięstwo. Obchodzono je uroczyście w Rzymie, w Wiedniu i w Paryżu, rozumiejąc słusznie, że pokonano straż przednią muzułmańskiego zalewu, wstrzymanego przez “przedmurze chrześcijaństwa”.  Jak na pokonanych, otrzymali Kozacy warunki świetne: królewszczyzny województwa kijowskiego na nadania, 20.000 regestru z Chmielnickim, jako hetmanem. Ale on chciał zostać księciem panującym! W tym celu próbował w r. 1652 zdobyć sobie Mołdawy, a ponieważ hospodar tamtejszy zaprzyjaźniony był z Polską, nie można go było opuścić, i w takim związku spraw wybuchła czwarta wojna kozacka. Tatarzy nie popierali tym razem Chmielnickiego, i oto, nie rozporządzając groźbą jasyru, nie zdołał zebrać więcej, jak 50.000 zbrojnych - fakt nadzwyczaj znamienny! Z tak uszczuplonemi siłami bał się stanąć do rozprawy i musiał szukać pomocy, gdzie się dało. Zwraca się powtórnie do Moskwy i w tej właśnie wojnie występuje na widownię car.

W Moskwie nie pojmowano sprawy od początku inaczej, jak jako proste poddanie się władcy Moskwy, “jak w Moskwie”, t. j. pod nieograniczoną jego samowolę, z bezwarunkowem uznaniem władzy despotycznej. Zażądano też, żeby całe wojsko kozackie przysięgło na wierność carowi, zanim on wda się w wojnę. Przysięga ta musiała być wykonaną, bo inaczej Chmielnicki byłby zgubiony. Łudziło się starszyznę kozacką, która od Polski otrzymywała prawa szlacheckie, ze to samo przyzna jej rząd moskiewski i że Ukrainie pozostawi samorząd, że nie będzie się na nich nakładać podatków bez ich zgody, a po miastach nie będzie carskich urzędników, tylko krajowi, autonomiczni, zależni od hetmana, bezpośredniego zwierzchnika kraju, a hetman będzie z wyboru: słowem, że wszystko będzie, jak “pod królem”, a lepiej o tyle, że regestr carski będzie wyższy, bo 60.000, i wierze prawosławnej nie będzie już groziło żadne niebezpieczeństwo. W lutym 1654 r. ruszył tedy cały obóz kozacki - jak kazano - do Perejasławia, gdzie składał przysięgę wierności przed wysłannikami moskiewskimi, poczem poproszono ich, żeby teraz nawzajem zaprzysięgli imieniem carskiem warunki umowy. Tu spotkało Kozaków to samo, co niegdyś Nowogrodzian od Iwana Srogiego: wyśmiano ich szyderczo i zgromiono surowo, jak śmią wymagać przysięgi od cara! I tak wskazywał sam początek sprawy, że co car, to... nie król polski!    Wojsko Chmielnickiego nie wróciło już z Perejasławia na Ukrainę, lecz wyprawiono je zaraz na Litwę, gdzie obok armji moskiewskiej zdobywało Smoleńsk i Wilno i Połock, ale na południe, na Czernihów i Kijów użył car zrazu moskiewskich tylko wojsk, nie mając do kozackich dość zaufania.

Tymczasem rozszalał nad Polską “potop”: najazd szwedzki i straszliwy łupieski najazd madiarski Rakoczego, zdrada księcia pruskiego i umowy o rozbiór Polski i Litwy. Jesienią 1655 roku była już cała Polska w ręku Karola Gustawa szwedzkiego. Napozór zyskiwała Moskwa sprzymierzeńców, ale od prawidła, że wspólność nieprzyjaciela stanowi o przyjaźni - zna historja dziwnie liczne wyjątki! Wojujący równocześnie z Polską Moskale i Szwedzi nie poczuwali się bynajmniej do przyjaźni politycznej - przeciwnie: wszakto Moskwie groziło ponownie połączenie sił szwedzkich z polsko-litewskiemi, mogące zdruzgotać carat... Połączenie to już było dokonane, boć Polska i Litwa uznawały po większej części Karola Gustawa swym królem. Cała nadzieja Moskwy była w... powrocie Jana Kazimierza, w przywróceniu odrębności tronom dwóch linij Wazów. Nastąpiło jedno z najciekawszych w dziejach politycznych ugrupowań interesów: Na naradzie w Opolu na Śląsku, miejscu schronienia Jana Kazimierza, zastanawiali się nieliczni pozostali przy królu senatorowie, w jakiby sposób wydostać skąd posiłków do walki ze Szwecją. Wojewoda poznański, Jan Leszczyński, wystąpił z projektem, ażeby ofiarować następstwo tronu temu, kto dopomoże królowi do odzyskania państwa. Projekt przyjęto i przedsiębrano próby, dając znać między innemi i do Moskwy. Aleksy Michajłowicz wziął sprawę poważnie pod rozwagę. Wszak Radziwiłłowie podpisali już unję Litwy ze Szwecją, pod warunkiem, że Szwed pomoże wypędzić Moskwę! Wczesną wiosną 1656 r. bawił we Lwowie poseł carski, ofiarując w razie wyboru cara lub syna jego, Fedora, zwrot wszystkich zajętych na Polsce i Litwie ziem, i pomoc do wyparcia Szwedów. Zawarto narazie rozejm dwuletni, od 3 listopada 1656 r., wypełniony pertraktacjami rozwlekłemi, które atoli nie doprowadziły do rezultatu - bo projekt przestawał być aktualnym, skoro Janowi Kazimierzowi danem było powrócić na tron i Szweda wygnać własnemi polskiemi siłami. Naród polski, spostrzegłszy, że Karol Gustaw nie myśli być królem elekcyjnym (t. j. według dzisiejszych pojęć konstytucyjnym), uważał go tylko za najeźdźcę i pozbył się go szybko. Odkąd Karol Gustaw nie panował nad Polską, Aleksy Michajłowicz przestawał być jej przyjacielem: toteż w październiku 1658 r. wybuchła na nowo wojna moskiewska. Ze Szwecją nastąpiła zgoda. Aleksy wydał tegoż roku Szwecji wszystkie zdobycze, poczynione już w Inflanciech.

Ukraina wracała tymczasem do Polski. Następca Chmielnickiego (który zmarł 1657 r.), Jan Wyhowski, pojednał się z Polską, zawierając dnia 16 września 1658 r. w Hadziaczu umowę na następujących warunkach: Z województw: kijowskiego, bracławskiego, czemihowskiego, urządza się osobne państwo ruskie, z własnem wojskiem, skarbem, własnemi ministerstwami i urzędami, pod naczelnictwem hetmana z własnego wyboru - państwo związane unją z Polską i Litwą. Szlachta wszystkich trzech państw wybiera wspólnie króla i wysyła posłów na wspólny sejm walny. Szlachtę nowego państwa ruskiego stanowią Kozacy. Po raz wtóry w ciągu wojen kozackich dostarczano powstającej narodowości ruskiej zupełnego samorządu, tym razem nawet własnej państwowości; o ile prawosławie miałoby stanowić zasadniczą cechę tej narodowości, podniesiono sztandar ruski wysoko, skoro zastrzeżonem było, że tylko prawosławny może tam sprawować urząd publiczny. Państwo ruskie posiadło wszystkie środki rządzenia, armję, skarb, urzędy. Społeczność ruska posiadała wówczas wszystkie warstwy, potrzebne do wytworzenia pełnej narodowości: wielkich panów, właścicieli najrozleglejszych w Europie latyfundjów, i drobnych właścicieli z futorków, i ludu roboczego rolnego moc wielką; żołnierzy więcej, niż jakikolwiek inny naród, boć nawet motloch nauczył się podczas owych wojen organizacji wojskowej; kupiectwa niemało, bo tam każdy do handlu miał sposobności wiele, każdy niemal Kozak handlował; wreszcie teraz z Kozaków miała powstać szlachta, średnia warstwa narodu ruskiego.

Ale ta nowa szlachta nie umiała czytać i pisać, a przez “wolności kozackie” rozumiała ... prawo nieograniczonego pędzenia wódki. Jednostki, obdarzone pewnym rozpędem kulturalnym, należały do wyjątków. Ogół był ciemną masą, i ta straszliwa ciemnota sprawiła, że na nic wszelkie formy, obmyślane przez Polaków w imię zgody. Pozostawieni własnym rządom, powodowani ciemnotą, rzucili się sami na siebie. Zaczęły się teraz wojny domowe pomiędzy Kozakami o to, kto ma być hetmanem - a trwały te wojny przez lat 22, aż do roku 1680. Przez cały ten czas poddawał się jeden hetman Polsce, drugi Moskwie, trzeci Turcji - a bywało hetmanów po dwóch, i po kilku nawet naraz. Kozaczyzna utraciła wszelką wartość, jako pierwiastek wytwarzającej się narodowości ruskiej - i nigdy już poczucia narodowego nie nabyła. Wśród anarchji powszechnej tylko motłoch czuł się dobrze, ale kto tylko choć trochę posiadał w sobie poczucia kulturalnego, odwracał się ze wstrętem od panujących stosunków.

Kończyła się krótka era narodowości ruskiej i epizod państwa ruskiego na tem, że kto nie musiał być Kozakiem, kto tylko mógł obejść się bez tego sposobu zarobkowania, porzucał szeregi kozackie, a pełen wstydu z powodu bezeceństw, popełnianych w wojnach kozackich, którym nadawał ton najgorszy motłoch, zacierał za sobą nawet ślady, że miał z tem kiedykolwiek coś wspólnego. Ci, którzy mieli stanowić szlachtę ruską, zaczęli tłumnie porzucać prawosławie, a przechodzili nie na unję, lecz wprost na katolicyzm. Cała inteligencja ruska i cała warstwa szlachecka Podola, Wołynia i Ukrainy polszczyła się teraz dopiero tłumnie, pod koniec wojen kozackich, i skutkiem tych wojen, nie chcąc mieć nic wspólnego z ohydą mordu, rabunku i wszeteczeństwa, chroniąc swe poczucie kulturalne pod skrzydła kultury polskiej. Odtąd i skutkiem tego prawosławie zostało “wiarą chłopską” na Ukrainie, przy ruskości został ten tylko, kto opuścić jej nie mógł, t. j lud prosty. Taki był koniec pierwszego we wschodniej Słowiańszczyźnie poczucia narodowego. Narodowość ruska rozwiała się w okropnościach wojen kozackich, a wojny te wzmocniły w ostatecznym wyniku polską narodowość na Rusi południowej.

Z powodu ugody hadziackiej wypowiedziała Moskwa na nowo wojnę Polsce i Litwie. Przez dwa lata sypały się na Polskę nowe klęski, aż w r. 1660 Czarniecki odniósł świetne zwycięstwo pod Lachowicami, a niebawem druga armja moskiewska skapitulowała przed Jerzym Lubomirskim. Wypędziwszy z Polski, straszliwą, nie lepszą od Kozaków dzicz Rakoczego, zawarłszy pokój ze Szwecją, zwrócono wszystkie siły przeciw Moskwie i prowadzono wojnę ostro, a tak szczęśliwie, iż na sejmie 1661 roku złożono u stóp tronu 103 zdobytych moskiewskich sztandarów. Litwę odzyskano. Pokoju jednak nie zawierano. Podtenczas Wyhowski obronił się armji kniazia Trubeckiego (1659), ale Jerzy Chmielnicki, syn Bogdana, wystąpiwszy przeciw Wyhowskiemu, przeciągnął swych zwolenników na stronę Moskwy. Ani on nie utrzymał się długo, a dla osobistego bezpieczeństwa musiał postrzyc się na mnicha. Następny hetman kozacki, Tetera, wahał się ciągle pomiędzy Polską a Moskwą. W dalszym ciągu wojny moskiewskiej wyruszył latem 1663 r. sam król na Ukrainę, przekroczył zwycięsko Dniepr, w lutvm 1664 r. odniósł świetne zwycięstwo pod Brjańskiem, a chorąży koronny, Jan Sobieski, dotarł aż do rzeki Worskli. Wyprawa, obliczona na wielką skalę, z widokami zawarcia pokoju pod Moskwą na warunkach dyktowanych przez zwycięską Polskę, zawiodła atoli skutkiem niespodzianego ocieplenia się i tajania wczesnego lodów. Nie chcąc ugrzęznąć z armją wśród błot i roztopów, trzeba było przerwać wyprawę w połowie drogi i w połowie przedsięwzięcia.

Odtąd wojna moskiewska wlokła się leniwie - wybuchła zato inna: turecka. W sprawę kozacką wplątał się na nowo ten, kto ją wywołał: sułtan. Nowy po Teterze hetman zaporoski, Doroszeńko, poddał się Turcji i wszczął zaraz walki z wojskiem koronnem, otrzymawszy 40.000 Tatarów na pomoc. Łupieska wyprawa, mająca stanowić wstęp do inwazji tureckiej, sięgnęła głęboko aż w Ruś Czerwoną. Jan Sobieski, natenczas już hetman, w 8000 wojska obronił się pod Podhajcami w r. 1667 stu tysiącom Tatarów i Kozaków, a gdy wymusił na Tatarach traktat pokojowy, musiał i kozacki hetman o tem pomyśleć, i Doroszeńko zerwał z Turcją, a poddał się Polsce. 

Z Moskwą zawarto kompromis, dzieląc się Ukrainą: Rozejmem zawartym 1667 r. w Andruszowie na lat 13, odstępowano Moskwie Smoleńska, odbierając wzamian zato Połock, Witebsk i wszystkie zdobycze, jakie w toku długiej wojny dostały się w ręce moskiewskie w Inflanciech polskich - Ukrainę zaś rozdzielono wzdłuż Dniepru: co na wschodnim brzegu rzeki, należeć będzie do cara, co na zachodnim - do króla. Ponieważ car nie mógł sobie dać rady ze swą kozaczyzną, prosił, żeby mu wolno było wprowadzić załogę do Kijowa na dwa lata; pozwolono, a “Moskwicin”, jak wszedł do Kijowa, tak już z niego nie wyszedł. “Macierz grodów ruskich” dostała się po wiekach całych, wśród tak zmiennych okoliczności, w moc pogardzanej niegdyś “suzdalszczyzny”, z której wyrósł “carat wszystkiej Rusi”.

Wojny kozackie mają znaczenie niemałe w dziejach kultury i dla tej także przyczyny, że zacieśniły związek Kijowa i Moskwy. Dawna “wszystka ziemia rostowska” była w znacznej części osadnictwem południowej Rusi, a kijowska Ławra Peczerska macierzą wszystkich monasterów całej Słowiańszczyzny wschodniej. Cerkiew odżywała i podnosiła się, gdy z południowej Rusi miała metropolitów, zawsze z południa wychodziło odrodzenie. Nawet państwowość moskiewska zorganizowaną została pierwotnie przez mężów, z południa pochodzących. Potem ograniczały się coraz bardziej stosunki, aż miały ożywić się na nowo na przełomie wieków XVI i XVII, w dobie akademji ostrogskiej; następna, “mohylańska” w Kijowie wywierała już wpływ bezpośredni na Moskwę. Poszło to ze studjów cerkiewnych nad tekstami Pisma św. Pojawienie się drukowanych ksiąg cerkiewnych pociągało za sobą nieodzownie kwestję ustalenia tekstów. Księgi, używane na Rusi, okazały się pełnemi błędów, pochodzących z omyłek przepisywaczy i niedostatecznej znajomości języka u tłumaczów; teraz wykrywało się to w miarę, jak przygotowywano księgi liturgiczne do druku. Już za cara Michała pojawiły się wątpliwości, czy nie lepiej pozostawić błędy niepoprawiane, skoro one są już... uświęcone tradycją. Wszczęto wówczas ciekawy i znamienny spór, gdzie wiara “czystsza”, w Grecji czy na Rusi - t. j. gdzie lepsze rękopisy Pisma św.?!

Zwolennikiem teologji greckiej był patriarcha Nikon, dbały wielce o podniesienie studjów teologicznych. Pod tym względem można się już było i należało oprzeć na tem, czego dokonano w Ostrogu i w Kijowie w zakresie egzegezy. Kijowska szkoła teologiczna wywiera coraz silniejszy wpływ, budząc z drugiej strony coraz większe niechęci, jako podejrzana w wierze, gdyż Kijowczycy ci... umieli po łacinie, a opierali się wogóle o kulturę polską. Kiedy przeniosło się z Kijowa do Moskwy uczone bractwo, któremu przewodził Grek Arsenius i Rusin Epifanjusz Sławynećkyj (+ 1676), Nikon im powierzył prace nad poprawnem wydaniem ksiąg cerkiewnych. Na “soborze” 1654 r. przeprowadził patrjarcha uchwałę co do naukowej rewizji tekstów, ale tem mocniej wystąpiła następnie opozycja poza soborem. 

Były dwa źródła opozycji. Wprowadzenie poprawnego tekstu, to zaprowadzenie zarazem drukowanych egzemplarzy, a więc przymus oddawania się męczącej nauce czytania i pisania, bez czego tak było wygodnie i było się także popem! A już kaznodzieja nadworny, Symeon Połocki - także kijowski wychowanek, autor naśladowanych z polskiego misterjów scenicznych na tle Pisma św. (+ 1680) - nawoływał, że trzeba dla kandydatów stanu duchownego zakładać szkoły! Były jednak i względy głębszej natury: Pokolenia całe przywykły do pewnych form i wyrażeń, które dla wyznawców dwojewierja posiadały wartość i znaczenie inkantacyj; najmniejsza zmiana groziła odjęciem tym formułkom cudownej mocy; i pocóż je zmieniać, skoro okazywały się dobremi, skutecznemi przez tyle pokoleń?! Ze zgrozą dowiadywano się, że mają zajść innowacje, że nowatorowie pisują imię Zbawiciela Isus zamiast Jisus, a żegnać zaczynają się trzema palcami zamiast dwoma i t. p. Patrjarcha Nikon pozyskiwał sobie zwolna opinję antychrysta ... Zawrzał na nowo a ostro spór o wyższość “teologji greckiej lub ruskiej” i uderzył o dwór carski. W r. 1658 opuścił patrjarcha Moskwę, usunąwszy się do założonego przez siebie w okolicy monasteru, gdzie przebył ośm lat, poczem w r. 1666 wywieziono go nad morze Białe. Szczególnego rodzaju kompromisem poświęcono jego osobę, ocalając rzecz samą: tegoż bowiem roku nakazał car rozesłać po eparchjach i głównych monasterach egzemplarze ksiąg poprawionych. Miało to ten skutek, że równocześnie w rozmaitych stronach carstwa powstała jawna już a zaciekła opozycja przeciw “psuciu wiary prawosławnej”. Sfanatyzowani popi i mnóstwo osób dotkniętych obłędem religijnym wędrowało od grodu do grodu, zachęcając wprost do czynnego oporu.

Rewizja tekstów stała się kroplą, przelewającą dzban. Nędza straszliwa powojenna, głody i choroby przygotowywały grunt do rewolucji. Nastało przesilenie pieniężne takie, iż wprowadzono pieniądze bronzowe o kursie przymusowym, zamiast srebrnych, a fakt ten może dać pojęcie o natężeniu przesilenia ekonomicznego i stopniu drożyzny! W takich warunkach zaprowadzało się podwyższanie podatków i wymyślano coraz nowe ograniczenia handlu na rzecz monopolów państwowych! A jednak lud byłby milcząco przyjął wszystko od uświęconej religją osoby carskiej, gdyby nie to, że car właśnie dotknął religji... Zaszedł jedyny wyjątek, kiedy prawemu Moskalowi godziło się rezonować co do cara. Psuł wiarę, stawał się na równi z Nikonem antychrystem. Nic to nie pomogło, że go skazał na wygnanie i odebrał mu godność patrjarsza, skoro nakazywał modły odprawiać według jego heretyckich ksiąg. Formuły społeczne i państwowe Moskwy muszą być osadzone na tle wyznaniowem; wtedy dopiero nabierają waloru, mocy i życia. Tak organizacja państwowa, jako też rewolucja muszą mieć to podłoże - inaczej są bez znaczenia. Opozycja o głód, wyzysk, ruinę, o przytwierdzenie do gleby jednych, a zamknięcie zarobków handlowych drugim - zorganizowała się i zamieniła w rewolucję wtedy dopiero, gdy przyłączył się do tego wszystkiego moment religijny.

Od r. 1668 miała opozycja główną kwaterę w słynnem miejscu odpustowem, w klasztorze Sołowieckim na dalekiej północy. Stamtąd szły hasła obrony zagrożonej czystości wiary i tak zaczął się “razkoł”, czyli rozłam, odszczepieństwo. Całe społeczeństwo, cała ludność podzieliła się na dwa obozy, bo rozterka sumień podmyła wszystkie warstwy. Razkoł - to dar Ukrainy Moskwie, i skutek wprowadzenia sztuki drukarskiej... Ponieważ opierał się o wyraźne błędy w tekstach, nie mógłby się utrzymać, gdyby oświata szerzyła się systematycznie. Ci, którzy stali się nieświadomymi bezpośrednimi sprawcami razkołu, Kijowczycy, uczniowie akademji Mohyły, mieli zupełną słuszność po swej stronie. Gdyby ustały socjalne powody opozycji i gdyby ustępowała ciemnota, razkoł ograniczony do kwestji ściśle teologicznej, nie zabarwionej podkładem społecznym, nie mógłby się utrzymać - a wpływy kijowskie byłyby stanowiły w historji kamień węgielny tego, co się nazywa “zeuropeizowaniem Rosji”. Odrodzenie kulturalne Moskwy mogło wyjść skutecznie tylko z tego samego źródła, z którego wytryskało było dawniej: z Rusi południowej. Ta Ruś podlegała wpływom polskim i ćwiczyła się już w “uczoności łacińskiej”, przejmując się, jakkolwiek zwolna, niektóremi pierwiastkami kultury zachodniej. Za pośrednictwem tej Rusi docierają do Moskwy pewne rodzaje piśmiennictwa już świecczącego się, przejmowane z języka polskiego.

Zachodził tu stosunek podobny, jak w zakresie wpływów bizantyńskich. Jak bizantynizm przyjmował się dopiero wtedy, gdy go poznano w przeróbce wołoskiej, podobnież europejskość mogła przyjąć się na moskiewskim gruncie tylko w odpowiedniej przeróbce prawosławnej, a tej dostarczyć mogła tylko szkoła kijowska, wogóle Ruś południowa. Bezpośrednie wpływy polskie były wykluczone z powodów religijnych, a zresztą przepaść kulturalna była nazbyt wielka. Nieszczęściem dla Rusi moskiewskiej nie utrzymała się kultura kijowska. Sam Kijów tracił ogromnie na przejściu pod berło carskie; odcięcie go od kultury polskiej skończyło się tem, że niebawem nie miał on niczego do udzielenia Moskwie, sam upadłszy i popadłszy w... moskiewską ciemnotę A na prawobrzeżnej Ukrainie zamknęła narodowość ruska i ów nowy szczep europejskiej oświaty, zapowiadający się na Rusi południowej, a wysyłający odrośle na północ. Zmarniało to wszystko, ubite przez “bunty” kozackie. Tak tedy stała się kozaczyzna nie fundamentem bynajmniej Rusi, lecz jej grobem. Jaki zaś opaczny wpływ wywrzeć miał na dzieje Rosji brak właściwego dla niej źródła kultury europejskiej, miało się okazać niebawem, gdy Moskwa, przerabiająca się na Rosję, szukała oparcia kulturalnego poza przyrodzonym do tego terenem.

Już się ten teren usuwał, gdy w r. 1667 zawierano ów rozejm andruszowski. Układy dyplomatyczne ze strony moskiewskiej prowadził sławny Naszczokin, bojar pskowski, zasługujący na to, żeby go zwać pierwszym w Moskwie Europejczykiem, człowiek nieposzlakowanej uczciwości, wielki organizator handlu wschodniego, twórca pierwszych statków na Wołdze i na morzu Kaspijskiem. Zbiegiem okoliczności może nie przygodnym miały te statki być zniszczone przez ... Kozaków. Wojny kozackie nie były bowiem ograniczone do państwa polskiego, lecz toczyły się również w moskiewskiem, aczkolwiek tam chyba nie groziła nikomu... unja brzeska?! Kozacy dońscy urządzali bunty wcale nie rzadziej od zaporoskich, aż doszło w r. 1670 do powszechnej pożogi kozackiej w państwie moskiewskiem, pod wodzą Stjenka Rjazina, twórcy społeczności wojskowej, nie ustępującego bynajmniej Bogdanowi Chmielnickiemu. Rzecz była ta sama, a tylko trafiła na inne okoliczności. Rjazina nie wyzyskiwali ościenni do swych celów politycznych, i wszystko odbyło się, jako sprawa wewnętrzna moskiewszczyzny; nie wytwarzało się też na wschodnim terenie kozaczyzny żadne poczucie narodowe (ni odrębności, ni wspólności narodowej), ani nie towarzyszyła tym ruchom żadna agitacja religijna. W “buntach” Kozaków dońskich występuje niezmącony ubocznemi wpływami objaw orjentalnego życia zbiorowego, a mianowicie tworzenie społeczności politycznych na tle organizacyj wojskowych, służących zarazem jako podkład ekonomiczny. Stjenko Rjazin występuje jako wybawca od głodu, który nawiedził dorzecze Donu. Zebrawszy  znaczny zastęp kozaków i niekozaków, wskazuje im sposób do życia, wiodąc ich na zdobycie Azowa, następnie urządzając wyprawy łupieskie wzdłuż dolnej Wołgi, wkońcu w krainach nad Uralem (Jaikiem); kazał się okupywać ludom od granic Persji do średniego biegu Wołgi. Garnęli się do niego ochotnicy słowiańscy, tatarscy i z pośród Jugry; po kilku latach rozporządzał armją krociową i począł posuwać się śmiało coraz bardziej ku zachodowi. Naruszył granice bezpośredniego panowania carskiego, a wojska carskie okazywały się długo bezsilnemi wobec niego, bo lud chwytał “wojewodów”; i wysłanników carskich i odstawiał ich w więzach do obozu Rjazina, żołnierze zaś przechodzili wprost ha jego stronę; Gdziekolwiek hufce kozacze natrafiły na razkoł, zyskiwały odrazu zwolenników gorliwych, zrzucających z ich pomocą jarzmo “antychrysta”; jeszcze lepszym atoli agentem był głód. Już powstawało nowe państwo przeciw Moskwie; Stjenko Rjazin panował w Carycynie, Astrahaniu, Saratowie, w Samarze, Tambowie, Penzie, aż tuż pod Niżny Nowogród. Im bliżej Moskwy, tem bardziej rewolucyjnym stawał się ten ruch, wchłaniając w siebie coraz więcej żywiołów opozycyjnych, którym chodziło nietylko o dogodniejszy według ich pojęć i milszy sposób do życia, ale o to, żeby u nich nie musiało “być, jak w Moskwie”. Od r. 1668 razkoł buntował się jawnie, a szerzył się i w armji. Monaster Sołowiecki posiadł własną załogę z żołnierzy wyprawionych na poskromienie mnichów; zamienił się w fortecę, która przez ośm lat urągała oblężeniom. Każde niepowodzenie carskich oddziałów stawało się hasłem do nowego oporu to w tej, to w owej stronie caratu. Sama Moskwa stała się ponownie widownią rozruchów, których ofiarą padli Miłosławscy; “przywrócenie spokoju” odbyło się kosztem 7000 ofiar, więzionych i wieszanych. Wśród takich okoliczności posuwał się bunt Rjazina ku północnemu zachodowi, zmierzając na Moskwę, skąd podałby rękę Sołowieckim oblężeńcom, a wtedy cały carat zamieniłby się w jeden obóz rewolucyjny. Z buntem Rjazina poczynał łączyć się razkoł, a już zbiegał do niego lud wiejski, przytwierdzony do gleby. Zanosiło się i w caracie na “wojny kozackie” z podkładem agrarnym i wyznaniowym. Zagrażała ruina wszystkim bojarom, całej własności ziemskiej wogóle, nietylko wielkim panom, a zarazem nieuchronna w takim razie ruina całego dotychczasowego ustroju społecznego i państwowego. Toteż państwo i społeczeństwo bojarskie zdobyło się na wysiłek w obronie swego istnienia. W r. 1671 wystawiono wreszcie armję dość silną, z którą Jerzy Barjatynskij pokonał Rjazina pod Symbirskiem. Uciekającego dognano w stepach i pochwycono; skończył wcale inaczej niż Chmielnicki, bo na szubienicy w Moskwie. Rewolucja trwała wprawdzie jeszcze przez kilka lat, lecz z roku na rok przygasała, ścigana z największą bezwzględnością.

Tegoż roku 1671 dalszy ciąg sprawy kozackiej w Polsce przemienił się w nową wojnę polsko-turecką: Doroszeńko poddał się bowiem Turcji. Pomimo słynnej wyprawy Sobieskiego na “czambuły tatarskie”, wojna skończyła się haniebnym pokojem buczackim 1672 r., mocą którego Podole wcielono bezpośrednio do państwa tureckiego, Ukraina zaś dostawała się Doroszeńce pod zwierzchnictwem sułtana. W ten sposób spełniło się pierwotne marzenie Chmielnickiego: odrębne państwo na Ukrainie z łaski sułtana. Wojna religijna ukraińska spełniła wreszcie swe zadanie... wobec kalifatu. Dalsza akcja wojenna Sobieskiego (króla od r. 1674) doprowadziła do odzyskania ½ Ukrainy w traktacie żórawińskim 1676 r. (reszta wróciła do Polski wraz z Podolem dopiero w r. 1699, pokojem karłowickim). Na pozostawionej sobie ½ prawobrzeżnej Ukrainy wysługiwał się Doroszeńko nadal Turcji.

Od steru nawy moskiewskiej ustąpił już Morozow, ustąpił i Naszczokin, usunąwszy się sam do klasztoru na dewocję, żeby ujść gorszemu losowi. Car owdowiał, żenił się na nowo, a to stanowiło nieodwołalnie o zmianie “ludzi na czasie”. Z nową carycą, Natalją Naryszkinówną, obejmował rządy jej wuj, Matwiej. Zmiana była zresztą czysto osobistą sprawą, a w kierunku rządów nie zmieniało się nic. Matwiej był w szczególności zwolennikiem oświaty zupełnie tak samo, jak Naszczukin, a lgnął do kultury europejskiej niemniej od swego poprzednika. Caryca Natalja zerwała z tatarskim obyczajem haremowym, a na carskim dworze zaczęto golić brody i urządzać przedstawienia teatralne.

Wszyscy trzej wielkorządcy Aleksego sprowadzali cudzoziemców, ilu tylko zdołali zebrać do służby państwowej. Włochów atoli oddawna już nie było, a Polaków nic przyjmowano nigdy. Znikają całkowicie cudzoziemcy katoliccy; przyjmuje się na carską służbę tylko nieprzyjaciół “papizmu”, protestantów. Stosunki ograniczają się do północnej Europy; werbuje się majstrów, inżynierów, oficerów w Szwecji, w północnych Niemczech, w Holandji i w Szkocji. Jest ich sporo; pod Moskwą założono dla nich nową osobną osadę, t. zw. Słobodę Niemiecką. Z powodu niechęci do katolików nie korzysta Moskwa z głównych ognisk postępowej sztuki wojennej: z Hiszpanji, Francji i sąsiedniej Polski, skutkiem czego armja moskiewska popada znowu w zastój. Wyborną szkołę mogłaby stanowić Szwecja, ale stamtąd instruktorów wojskowych nie otrzymywano, bo pachnęłoby to zdradą własnego państwa; podobnież nie było nigdy polskich oficerów na służbie moskiewskiej, chociaż w Polsce bywali oficerowie prawosławni. W ostatnim roku życia cara Aleksego poddał się monaster Sołowiecki, zdobyty nareszcie. Nastało tem sroższe prześladowanie razkołu, które srożyło się coraz bardziej za jego syna, Fedora Aleksiejewicza (1676-1682), który wstąpił na tron pacholęciem 14-letniem, a zstąpił do grobu 20-letnim zaledwie młodzieńcem. Matwiej poszedł na wygnanie, a Miłosławscy stali się na nowo “ludźmi na czasie”.

Przedłużono z Polską rozejm andruszowski na dalszych lat 13, zaco miano zwrócić Sobieskiemu Siewierszczyznę, ale kilka tylko powiatów zwrócono; reszta ugrzęzła w obietnicy. Stosunki z Doroszeńką zaplątały i Moskwę z kolei w wojnę turecką, pomyślnie na szczęście toczoną. Rozejm, zawarty w Bachczyseraju w r. 1681, przyznawał wschodni brzeg Dniepru w zupełności Moskwie, Turcy stamtąd ustępowali, a Doroszeńko musiał zrzec się hetmaństwa. Wojny kozackie skończyły się.

* * *

  Dopisek mój /P.J./ - dla tych co chcą widzieć w dawnych buntach i wojnach kozackich jakoby wyłącznie  "walkę narodowo-wyzwoleńczą Ukraińców" z "polskimi panami"   

Np jeszcze we wczesniejszym  okresie, po roku 1590, dochodzi do szeregu buntów kozackich na Kresach Wschodnich. Pierwszy pod wodzą Krzysztofa Kosińskiego , Był to rodowity Mazur, szlachcic polski z Podlasia. Kozacy owładnęli w 1592 r szeregiem zamków na Kijowszczyźnie i na Wołyniu oraz przymuszali włościan, mieszczan, i drobną szlachtę na wierność wojsku kozackiemu. Uznali się więc za władzę polityczną .  Bunt poskromiły wojska koronne w 1593 r pod Januszem Ostrogskim i Aleksandrem Wisniowieckim – a więc mamy taki pozorny paradoks:           „ Polak  /Lach/  Kosiński ukorzył się przed ruskimi panami”.

 Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2003