STRONA GŁÓWNA

Ruś  Zakarpacka

prof. Edward Prus

 „Hulajpole – burzliwe dzieje kresów ukrainnych” – 2003.
/fragmenty/

(...) Zadanie przeinaczeń wzięli więc na siebie ludzie o mniej głośnych nazwiskach, jak np. cytowany już A. Łotocki, autor podręcznika wydanego we Lwowie w 1934 r. Blefując w powojennej replice, napisał, że Włodzimierz Wielki  [...] poodbierał ukraińskie ziemie od wrogich sąsiadów, którzy te ziemie wcześniej zawojowali. Na przykład na zachodzie przyłączył czerwieńskie i inne grody: od Litwinów wziął Pobuże [ziemie nad Bugiem - E.P], a także przyłączył do swego państwa ukraińską ziemię za Karpatami.

Za Karpatami wówczas, dodajmy, nie było Rusinów ani nawet Rusów (o Ukraińcach, podkreślmy po raz setny, wtedy jeszcze nikt nie słyszał), a Włodzimierz, o czym także już wiemy, szukając drogi „do Greków", prawdopodobnie (bo żadnych dowodów na to nie ma, tylko domniemanie) wysłał tam swój zbrojny zwiad.

Żeby nie pozostawić u czytelnika niedosytu, opiszemy krótko dzieje Rusinów zakarpackich. Obszar ten należał do Panonii, a jego ludność z węgierska nazywano Oroszok. Nazwa ta nie ma nic wspólnego z Unżegami, którzy najprawdopodobniej słowo „Ruś" nad Dniepr przynieśli, bo Waregowie nad Karpatami nigdy nie panowali. Tym samym kreślenie przez dzisiejszych mitomanów map, na których za czasów Włodzimierza Karpaty są w granicach „wielkiej Ukrainy", jest zwyczajną fikcją. Oroszok, to jakiś archaiczny zabytek językowy, który, Bóg wie, skąd w Karpaty przywędrował, a później cicho zginął, jak potok górski w nurtach Dniestru.

Chrześcijaństwo dotarło na Zakarpacie już w dobie działalności świętych Cyryla i Metodego oraz jego uczniów. Łacińscy Madziarzy lansowali znów swój obrządek. Dlatego na Zakarpaciu współżyły obok siebie w pełnej zgodzie świątynie obrządku słowiańskiego i łacińskiego.

Trochę Rusi na obszar zakarpacki wprowadził książę Fiodor Koriatowicz, wnuk Gedymina. Stało się to za zgodą króla Ludwika Węgierskiego (1370-1382), ojca królowej Jadwigi. Bracia Fiodora mieszkali na Podolu, ale chyba nie kochali swej krainy, która w herbie miała złote słońce na białym tle, skoro zamienili ją na inne krainy. Jerzy upodobał sobie Ruś Czerwoną, a potem Multany, Aleksander -Wołyń, Fiodor - Węgry.

Fiodor zasłużył się królowi Ludwikowi i jego ojcu Robertowi i od nich otrzymał we włodarstwo kraj Oroszok. Nowy żupan sprowadził tu swoich wielmoży i urzędników oraz liczne zastępy osadników ruskich z Podola. W taki sposób rozpoczęła się rzeczywista kolonizacja kraju Oroszok, który odtąd miał się stać „Rusią węgierską". Swój gród warowny i stolicę Fiodor założył w Mukaczewie, a sam zaczął się tytułować Dux Mukacianis. Ruski charakter opisanej krainy utrwalać zaczęli mnisi ruscy z klasztoru założonego przez Fiodora na Czerwonej Górze - monastyru Św. Mikołaja Cudotwórcy.

Taka jest prawda „goła i gorzka". Zakarpacie za Włodzimierza nie było jeszcze ziemią ruską, tak jak nie była nią Chełmszczyzna czy obecna Galicja - wbrew temu, co sądzi A. Łotocki i jemu podobni. Łotocki pisze o „Galicji Wschodniej", Wołyniu i Chełmszczyźnie jako o rdzennych ziemiach ukraińs-kich i dodaje, iż ziemie te „przed Włodzimierzem Wielkim należały do ukraińskiego [?] państwa, a później na krótki czas dostały się pod władzę Polski, ale Włodzimierz znowu odebrał je od zachodnich sąsiadów". W podobny sposób pisze również Hołubeć.

Śladem tych bałamuctw poszedł, niestety, sympatyczny profesor Oxfordu, Walijczyk Norman Davies w swoim, przynajmniej częściowo, antypodręczniku historii Polski (Boże igrzysko, Kraków 1992). Pisze on:

W 981 r. w epoce zjednoczeniowej Rusi Kijowskiej Włodzimierz Wielki „odebrał Grody Czerwieńskie Lachom".

Cudzysłów może świadczyć, iż jest to cytat z Nestora, ale nim przecież nie jest. Dalej Davies przeczy sam sobie:

To zdanie, zawarte w pierwszej ruskiej kronice, nasuwa przypuszczenie, że początkowo Ruś Czerwoną [Ziemię Czerwieńską - E.P] zamieszkiwali nie Słowianie Wschodni, lecz Zachodni.

I tak było naprawdę. Zagadnięty jednak o tę „pomyłkę" Davies odparł, iż powstała ona na skutek złego tłumaczenia słowa angielskiego (bez konfrontacji ze znanym już przecież przekładem polskim Powieści dorocznej) przez Elżbietę Tabakowską. W grę może wchodzić jeszcze niedbała autoryzacja, w której przeoczono, że nie było „odebrania", było natomiast „zabranie".

Nie był Włodzimierz pierwszym grabieżcą ziem polskich, bo wcześniej, w 944 r., najechał je Igor, który przez ziemię lechicką szukał nowego szlaku „od Waregów do Greków". Drugim był już przywoływany wiele razy Włodzimierz, który - powtórzmy - w roku 981 napadł na nasz kraj w celach zaborczych. Posłuchajmy jeszcze jednej opinii:

A wszystko zaczęło się w historiografii od notatki zawartej w kronice Nestora, kiedy to w 981 roku książę Włodzimierz poszedł na Lachy i zajął Przemyśl, Czerwień i inne grody. Obecnie historycy dużo piszą na ten temat. Zaczęto się zastanawiać, czy może Grody Czerwieńskie na początku były ruskie, potem stały się lackie, a jeszcze później zajął je Włodzimierz? Czy może to nie chodziło o Przemyśl (wg prof. Kuczyńskiego), a może chodziło o Peremil położony wówczas nieco dalej na wschód? [...] Moim zdaniem tekst Nestora powinniśmy interpretować dokładnie tak, jak został napisany: Włodzimierz poszedł na Lachy, zajął ich grody, bo to były grody Lachów, było to pogranicze i tutaj o żadnym księstwie ruskim nie może być mowy. Księstwo ruskie zaczęło istnieć, jak Włodzimierz zajął te ziemie [W.A. Serczyk, Polska-Ukraina, dziesięć wieków niezrozumienia, „Spojrzenia Przemyskie", marzec-kwiecień 1993].

To jednak nie wszystko. Zagrabione ziemie usiłował Włodzimierz trwale związać ze swoim państwem, dlatego zbudował na nich gród swojego imienia - Włodzimierz (Wołyński) i umocnił go przeciwko Polsce silną załogą waregską. To także skrupulatnie odnotował Nestor.

Gród Włodzimierz stał się ważną stacją Waregów na lechickiej ziemi. Zaludniła się ona ruskim kupiectwem, które mogło liczyć na zyski. Waregowie-Rusini to przede wszystkim kupcy. Faktoria Ilov była ważna i im przydatna, ale z niej na lesisty Wołyń było zbyt daleko. To samo odnosiło się do „innych hradów". Dla skupu skór, wosku, miodu, płodów rolnych itp. potrzebny był im bliższy punkt. Takim właśnie stał się Włodzimierz Wołyński.

W Polsce jeszcze długo miasta nie będą wiele znaczyć, na Rusi zaś były wszystkim. Wareg nieraz stawał się kupcem, chętnie wędrującym z miejsca na miejsce zgodnie ze swoją naturą, lecz nigdy rolnikiem, bo rolnictwo m.in. wymagało osiadłego trybu życia i mozołu. Już w połowie XI w. polski wojownik książęcy staje się w czasie pokoju ziemianinem, podczas gdy wojownik waregski osiedla się w mieście. Czym były w Polsce osady władycze, tym dla Słowiańszczyzny wschodniej nowe grody, zakładane za czasów Włodzi-mierza Swiatosławowicza w wielkiej liczbie i pospiesznie tam, gdzie tylko stanęła noga jego woja najeźdźcy. Były to osady waregskie, stałe stacje wojenne, kolonie wojskowe służące utrwalaniu zdobyczy, okupacji. Aż do połowy XIII w. znajdowały się na Ziemiach Czerwieńskich, które z czasem stały się Rusią Czerwoną, wsie były polskie (lackie, lędziańskie), a miasta rusko-waregskie. Oprócz tych miast (osad wojskowych) kraj cały miał charakter zachodniosłowiański.

W zdobytych na polskich wojach obszarach i hradach osiedliło się zatem rusko-waregskie kupiectwo, a cała kmieca okolica pozostawała lechicka. Z czasem część Lechitów, która uniknęła deportacji, skutkiem różnych okoliczności, najczęściej zabiegów odgórnych, zrutenizowała się - i stało się odwrotnie: miasta były polskie, lechickie, a wsie oprócz polskich były także ruskie.
Włodzimierz, jak już wiemy, wybudował przy Bugu gród swojego imienia mający na celu kontrolowanie zajętego obszaru, a dla większej skuteczności założył w nim biskupstwo podległe kościołowi greckiemu. Metodiańscy chrześcijanie Grodów Czerwieńskich zostali siłą rzeczy poddani jurysdykcji włodzimierskiego władyki. Piastowie rezolutnie zwalczali zakusy kościoła bizantyjskiego na polskich pograniczach. Kościół grecki, chociaż oficjalnie pozostawał w katolickiej jedności do 1054 roku, to tak naprawdę już od czasów patriarchy Focjusza był na drodze do schizmy. Po prostu nie można było pogodzić imperialnej filozofii polityczno-kościelnej prawosławia z pojęciem papiestwa i wolnych chrze-ścijańskich narodów. Zdawano sobie z tego sprawę w Rzymie i w Konstantynopolu i stąd ta rywalizacja na peryferiach wpływów dwóch sfer. Piastowie reprezentowali kościelne interesy katolicyzmu, Rurykowicze - bizantynizmu. Konflikt pomiędzy Polską i Rusią ideologicznie się pogłębił. Odtąd dwa państwa reprezentować będą dwa odrębne cywilizacyjnie światy.


 Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2012